Stefan Kraft wygrał 12. konkurs Pucharu Świata w tym sezonie, a Austriacy zajęli przy tym całe podium. Polacy z kolei zaprezentowali się z jednej strony nieźle, bo cała piątka weszła do „30”, a z drugiej nieco rozczarowali nas skokami w drugiej serii. A szkoda, bo był to już ostatni w tym sezonie konkurs na skoczni dużej. Teraz zostały wyłącznie loty.
Optymizmem przed dzisiejszym konkursem Pucharu Świata mogły napawać treningi, skoro w jednym Kamil Stoch był na 9. miejscu, a w drugim wygrał Aleksander Zniszczoł. I to po fantastycznym skoku, na 143 metry. Nikt w ciągu całego dnia nie poszybował już tak daleko. Problem z polskimi skokami w tym sezonie jest jednak jeden – niestabilność. Każdy z naszych zawodników jest zdolny skoczyć raz daleko, ale zupełnie nie wiadomo, co zrobi w kolejnych próbach. Zniszczoł w ostatnim czasie był, oczywiście, najrówniejszy, ale też zdarzało psuć mu się drugie skoki w konkursach. Nie wyciągaliśmy więc pochopnych wniosków i po prostu czekaliśmy na konkurs.
A ten równocześnie nas zadowolił i rozczarował.
Zadowolił, bo – co w tym sezonie rzadkością – do drugiej serii weszli wszyscy Polacy. Ba, weszli nawet na nie najgorszych miejscach. Dawid Kubacki niespodziewanie wylądował w czołowej „10”, na 9. pozycji. Niespodziewanie, bo przecież to gość, który w ostatnich konkursach, w jakich startował, zajmował 25., 39., 42., 41. i 24. miejsce, do tego raz nie przebrnął kwalifikacji. Kamil Stoch był 13. a Olek Zniszczoł – 17. Ponadto w trzeciej dziesiątce znaleźli swoje miejsca Piotr Żyła (23.) i Maciej Kot (27.). Nasza uwaga zresztą koncentrowała się na tym ostatnim, bo przed dzisiejszymi zawodami był najwyżej klasyfikowanym z Polaków w cyklu Raw Air, jedynym w TOP 20.
Kot w ostatnim czasie bowiem niespodziewanie odżył. Nie to, żeby skakał wybitnie – nie wyszedł jeszcze ponad trzecią dziesiątkę zawodów – ale to czwarty raz z rzędu, gdy w Norwegii punktuje. Wcześniej w tym sezonie złapał punkty tylko raz (w Polsce), a w poprzednich sezonach kilku sezonach wyglądało to tak:
- 2018/19 – 6 konkursów w drugiej serii, 25 punktów;
- 2019/20 – 7 konkursów w drugiej serii, 40 punktów;
- 2020/21 – 2 konkursy w drugiej serii, 17 punktów;
- 2021/22 – o konkursów w drugiej serii;
- 2022/23 – 1 konkurs w drugiej serii, 4 punkty.
W tym sezonie już przed dzisiejszym konkursem miał na koncie 20 punktów, co oznaczało, że to jego najlepsza zima od czterech lat. Ba, mógł nawet przebić – punktowym dorobkiem – tę z sezonu 2018/19, ale że w drugiej serii skok kompletnie zepsuł, to wylądował na ostatnim, 30. miejscu i dopisał do swojego dorobku tylko jeden punkt. Szkoda, ale regularne wdzieranie się do „30” to w przypadku Maćka i tak coś, czego do niedawna nie mogliśmy oczekiwać. A że zima w wykonaniu naszych skoczków jest, jaka jest, to warto zauważać i takie małe plusiki.
Plusa nie postawimy za to przy nazwisku Piotra Żyły, który w drugiej serii też sobie nie poradził i wylądował tuż przed Maćkiem, na 29. lokacie. Reszta Polaków? Skakała solidnie, ale nie aż tak jak rywale. Każdy z Biało-Czerwonych nieco spadł w stosunku do miejsca zajmowanego po pierwszym skoku. Olek Zniszczoł na 18. miejsce, Kamil Stoch na 19., a Dawid Kubacki skończył konkurs ostatecznie na 14. pozycji, co w jego wypadku i tak trzeba uznać solidny występ. Tym bardziej, że miejsce współdzielił… z Ryoyu Kobayashim (który miał dziś – jak i kilku innych skoczków – spore problemy na odjeździe po wylądowaniu).
ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!
Wiadomo, występ ostatecznie bez szału – ale znów, to taka zima, że cieszyć może nas po prostu obecność całej piątki reprezentantów Polski w drugiej serii konkursowej. Bo do najlepszych zawodników po prostu nie mamy podjazdu.
A co do najlepszych, to dziś konkurs zdominowali Austriacy. W czołowej „6” było ich pięciu, przy czym zajęli całe podium i miejsce tuż za nim. Wygrał, po raz 12. w tym sezonie, Stefan Kraft, o punkt przed Danielem Tschofenigiem. Pudło uzupełnił Jan Hoerl, a tuż za nim uplasował się Daniel Huber. Szósty był doświadczony Michael Hayboeck, a pomiędzy Austriaków zdołał wkraść się jedynie znakomicie skaczący na koniec sezonu – po którym zakończy zresztą karierę – Peter Prevc.
Kraft umocnił się też na prowadzeniu w Raw Air (26 punktów przewagi nad Hoerlem) i znacząco przybliżył się do zdobycia trzeciej w karierze Kryształowej Kuli, którą w tej chwili odebrać mógłby mu tylko kataklizm. A na taki się po prostu nie zapowiada. Tym bardziej, że nie poskaczemy już w tym sezonie na skoczni dużej, w Pucharze Świata zostały bowiem tylko konkursy na mamutach – najpierw dwa w Vikersund, a potem trzy (w tym drużynowy) w Planicy, tradycyjnie kończącej sezon. A że Kraft lotnikiem jest fantastycznym, to całkiem prawdopodobne, że z kulą przywita się już w Norwegii – wystarczy, że w choć jednym z konkursów nie da się wyprzedzić Ryoyu Kobayashiemu.
Fot. Newspix
Czytaj więcej o skokach: