Reklama

Czwarta tego nazwiska. Nika Prevc jak bracia – podbija Puchar Świata

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

14 stycznia 2024, 15:30 • 16 min czytania 1 komentarz

Przed nią na podium Pucharu Świata stało już jej trzech braci. Ona jest czwarta, ale zdążyła już wyprzedzić Cene, który nigdy nie wygrał konkursu. Nika Prevc ma 18 lat, a aktualnie przewodzi klasyfikacji generalnej PŚ kobiet. Ten sezon jest jej przełomowym, a królować może także w kolejnych. Czy Słowenka pójdzie w ślady najstarszego z rodzeństwa, Petera, i też sięgnie po Kryształową Kulę? Oto opowieść o niezwykłej rodzinie i jej najnowszej gwieździe.

Czwarta tego nazwiska. Nika Prevc jak bracia – podbija Puchar Świata

Prevcowie. Rodzice nie kazali skakać

Skokowe tradycje u Prevców sięgają ich rodziców – Bozidara i Julijany. Oboje pamiętają czasy, gdy samodzielnie budowali ze śniegu niewielką skocznię obok rodzinnego domu, po czym oddawali na niej swoje próby. Wiadomo, nie było z tego wyjazdów na zawody, ale była frajda i radość z lotów, nawet kilkumetrowych. Inna sprawa, że rekord Bozidara wynosi ponoć 25 metrów. A to już – jak na amatora – naprawdę solidna odległość.

Zresztą w okolicach Dolenja Vas, niewielkiej wioski, gdzie Prevcovie mieszkają, da się poskakać i na faktycznym obiekcie. Wiekowym, bo postawionym na początku lat 50. za sprawą słynnego inżyniera Bloudka (odpowiadał między innymi za skocznie w Planicy). Wcześniej Bloudek wzniósł tam też skocznię w innym miejscu, bliżej Selcy, większej wioski, ale ta jakoś okolicznym mieszkańcom się nie spodobała. Najpewniej chodziło po prostu o lokalizację.

Więc inżynier wrócił, wyznaczył nowe miejsce, a mieszkańcy wzięli się do roboty i w ramach wolontariatu wznieśli próg oraz zeskok. Zeszło im na to osiem dni, powstała skocznia K-20 (dziś większa), na której po latach miał latać młody Peter Prevc. Swoje pierwsze skoki oddał tam w 2001 roku, miał dziewięć lat. Wtedy też zaczynał przygodę z tym sportem. Jego osobisty rekord obiektu wynosi 21 metrów.

Reklama

SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ

Obecność skoczni, oczywiście, pomogła Prevcom zainteresować się skokami. Pomogli jednak i rodzice, poza tym, że sami od czasu do czasu skakali, to Bozidar sędziował też zawody w przerwach od pracy w założonej przez siebie firmie meblarskiej. Julijana to z kolei bibliotekarka oraz nauczycielka, której głównym zajęciem pozostaje – wciąż! – wychowywanie dzieci. Bo najmłodsza Ema ma 13 lat i chodzi do szkoły. Na marginesie: skakać raczej nie planuje, a przynajmniej nic się o tym nie mówi.

Zresztą Prevcowie żadnego dziecka do niczego nigdy nie przymuszali, do dziś nie wtrącają się też w ich kariery. – Dzieci mają swoje zainteresowania. Peter chciał skakać. Do tego był w tym dobry, miał też dobre towarzystwo. Gdy młodsze dzieci zobaczyły, jak szczęśliwy jest Peter, też chciały spróbować. Ale nikogo do tego nie pchaliśmy – mówił Bozidar. A jego żona dodawała: – Ważne, by dziecko czuło, że wykonuje kreatywną pracę. Musi czuć, że trzeba zarobić na chleb, że nic nie spada z nieba.

Swoje dzieci uczyli więc, że tylko ciężką pracą da się dojść do sukcesu, trzeba jednak skupić się na tym, co to słowo dla nich oznaczało. – Najważniejsze jest życie, nie sukces sam w sobie. Nasze dzieci dobrze skaczą, inne są znakomite w muzyce, sztuce, pływaniu czy piłce nożnej – mówili. Podkreślali, że synów i córki uczą tego, że włożony w coś wysiłek zaprocentuje. Nawet jeśli nie zwycięstwami w Pucharze Świata, to wszystkim, co wyniosą z treningów. Choćby systematycznością czy zdrowszym, mocniejszym organizmem.

Inna sprawa, że ten ostatni od dziecka nabywali też pracując wokół domu. Do dziś, gdy Peter przyjeżdża do rodziców, nie waha się przed porąbaniem drewna na opał czy pomocy matce w pracach domowych. Sam jest już ojcem, podobne wartości zapewne chce przekazać i swojemu dziecku. – Sport dał nam wszystkim dużo, ale najważniejsze, że dzieciaki mają ciepły dom, do którego mogą zawsze wracać. Matka w domu i talerz z ciepłym posiłkiem to najlepsze, co można im dać – mówiła Julijana, która twierdziła też, że w domu o skokach rozmawia z dziećmi rzadko. Zresztą oni też wolą wtedy odpocząć od tego tematu.

Wraz z mężem nigdy zresztą przesadnie nie celebrowała też kolejnych sukcesów dzieci. Rzadko również wybierała się za nimi w drogę. – Po jego [Petera – przyp. red.] wygranych przychodzą do nas sąsiedzi z butelką winą, więc trochę pijemy. Na SMS-y nie odpowiadamy – mówił Dare, a Julijana dodawała: – Nie wiem, czy jesteśmy w jakikolwiek sposób specjalni z tego powodu. Chłopcy zawsze mieli dużo rzeczy, o które się troszczyli, oraz wielu przyjaciół, więc ich mama nie jest zapewne pierwsza w ich myślach, gdy odnoszą sukcesy.

Reklama

Pogadajmy zresztą o tych sukcesach.

Wiecznie drugi? Do czasu

Peter Prevc pierwsze skoki oddawał, jak wspomnieliśmy, obok domu, najpierw na małych, lepionych ze śniegu skoczniach (dokładnie tak jak jego rodzice), potem na tej wzniesionej przez inżyniera Bloudka. A gdy okazało się, że to lubi i w dodatku przejawia talent, to trafił do klubu w centrum sportowym Triglav Kranj. Tamtejsi trenerzy zawsze charakteryzowali go w jeden konkretny sposób: jako spokojnego, chętnego do pracy i ambitnego dzieciaka. Zresztą podobnie będą potem opisywać też jego braci, choć ci ponoć byli nieco bardziej porywczy.

W każdym razie Peter szybko przykuł uwagę trenerów kadry. Dodajmy jeszcze, że wcale nie musiał robić kariery w skokach. Jako dziecko uprawiał i inne sporty, jeden z pierwszych medali w życiu wywalczył w pływaniu. Ale skoki lubił zdecydowanie najbardziej i szybko zaczął przechodzić kolejne szczeble. Na zawody z cyklu FIS Cup (tak zwanej trzeciej ligi skoków) pojechał jeszcze jako czternastolatek. Półtora roku później trafił na zaplecze Pucharu Świata, czyli do Pucharu Kontynentalnego, gdzie dwukrotnie w debiutanckim sezonie stanął na podium.

W obu przypadkach był drugi, co potem miało stać się powtarzającym się motywem w jego karierze.

Choć jeszcze tej samej zimy trafił do… Szczyrku. Tam odbywał się akurat Zimowy olimpijski festiwal młodzieży w Europie, w którym Pero nie miał sobie równych. Wygrał i w drużynie, i indywidualnie, ustanowił też rekord obiektu. Srebro zdobył wtedy również dobrze znany fanom skoków Władimir Zografski, gdzieś w stawce krył się Thomas Diethart – późniejszy sensacyjny triumfator Turnieju Czterech Skoczni – a z Polaków skakali Grzegorz Miętus i Tomasz Byrt, którzy przewijali się przez jakiś czas w okolicach Pucharu Świata.

Peter Prevc. Fot. Newspix

Nikt nie zrobił takiej kariery jak Peter. Już kolejnej zimy młody Słoweniec trafił do Pucharu Świata, choć od czasu do czasu schodził jeszcze i do „kontynentali”. Wywalczył wtedy też medale mistrzostw świata juniorów: indywidualne srebro (przegrał ze starszym o rok Michaelem Hayboeckiem) i drużynowy brąz. W skrócie: miał talent i po kilku latach zaczął go też prezentować na najważniejszych zawodach.

Jego rozwój był bowiem od zawsze bardzo metodyczny. Peter nigdy nie zaliczył wielkiego przeskoku, raczej rozwijał rok po roku, trochę jak Kamil Stoch, choć szybciej. Od debiutu w PŚ jego pozycje w klasyfikacji generalnej wyglądały tak:

  • 2009/2010: 35. miejsce;
  • 2010/2011: 24. miejsce;
  • 2011/2012: 15. miejsce;
  • 2012/2013: 7. miejsce;
  • 2013/2014: 2. miejsce;
  • 2014/2015: 2. miejsce;
  • 2015/2016: 1. miejsce.

Pierwszy spory wystrzał jego formy przyszedł w najlepszym możliwym sezonie – mistrzostw świata. W Val di Fiemme w 2013 roku zdobył dwa indywidualne medale: srebro i brąz. Rok później był już jednym z absolutnie najlepszych skoczków w stawce, ale znów nie udało mu się wygrać niczego ważnego. W klasyfikacji generalnej PŚ był drugi, za Kamilem Stochem. Plecy Polaka oglądał też, gdy ten zdobywał podwójne złoto na igrzyskach w Soczi. A Pero – znów – był drugi i trzeci.

W sezonie 2014/2015 wydawało się, że wreszcie wygra coś większego niż pojedyncze zawody Pucharu Świata. Ale nie, wtedy też się nie udało. Na mistrzostwach świata ani razu nie stał na podium. Z kolei w walce o Kryształową Kulę pokonał go Severin Freund, mimo że obaj… skończyli sezon mając na koncie dokładnie tyle samo punktów! Wygrał Niemiec, bo miał więcej zwycięstw w konkursach na przestrzeni całego sezonu.

Warto tu dodać, że Peterowi do triumfu w generalce zabrakło wygranej w ostatnim konkursie w Planicy, gdzie był drugi. Z miejsca, które dałoby mu Kryształową Kulę, zepchnął go… Jurij Tepes, reprezentacyjny kolega. Nic więc dziwnego, że do Petera przylgnęła łatka „wiecznie drugiego”. – Stało się, co się stało. Jestem na zerze, muszę wspinać się od nowa – mówił po tamtym sezonie. Opowiadał też o Nejcu Zaplotniku, nieżyjącym alpiniście, którego postacią był zafascynowany. Peter powtarzał, że Zaplotnik był nieustępliwy. I on też musi taki się stać.

I faktycznie, nie poddał się. W sezonie 2015/2016 w wielkim stylu wygrał Puchar Świata. Zdobył 2303 punkty, drugiego Severina Freunda odsadził o niemal tysiąc. I to był… szczyt kariery Petera. Potem zaczęły się problemy, urazy, gorsze skoki, od czasu do czasu przerywane niezłym występem, zdobytym medalem w drużynie czy podium Pucharu Świata. Do końca sezonu 2015/2016 na pudle stał zresztą w PŚ 49 razy. Po nim ledwie osiem.

Ale co osiągnął, to jego. Nadal pozostaje najbardziej utytułowaną osobą z rodziny, choć bracia starali się pójść w jego ślady.

Mniejsi bracia

Sukcesy Petera inspirowały Cene (rocznik 1996) i Domena (1999). Szybciej na dużej scenie pokazał się młodszy z nich. – Właściwie nie pamiętam, dlaczego zacząłem trenować. Pamiętam tyle, że pojechałem do centrum treningowego i tam skakałem. Miałem sześć lat, tyle co Cene, gdy też zaczął skakać – wspominał Domen. To było lata temu, gdy jeszcze chodził do szkoły, w tym samym wywiadzie opowiadał zresztą o tym, jak ją godzi ze skakaniem.

Choć to akurat kwestia, która od zawsze dotyczyła bardziej Cene. To on z braci był najbardziej „wycofany” od skokowego szaleństwa. Owszem, skakać uwielbiał, nawet bardzo, ale równocześnie wielokrotnie podkreślał, że skoki nie są i nie mogą być całym jego światem. Równolegle z karierą, stawiał też na edukację. Słusznie, bo od dziecka trapiły go też urazy, nie było żadnej gwarancji, że coś na skoczniach osiągnie.


Cene Prevc. Fot. Newspix

Przez lata zresztą nie osiągał.

Gdy nastąpił wystrzał młodziutkiego Domena – na początku sezonu 2015/2016 – Cene w ogóle nie skakał w Pucharze Świata. Ba, z rzadka w ogóle pojawiał się na skoczni. Był to bowiem okres, w którym zawiesił karierę. Dał sobie czas na uporządkowanie myśli, postanowienie, czy w ogóle chce łączyć swoją przyszłość ze skakaniem. Ostatecznie całe swoje przemyślenia zawarł w krótkim zdaniu: „Kocham skakanie, to mi wystarcza”.

Miłość musiała być duża, bo w kolejnych latach plątał się głównie między Pucharem Kontynentalnym a zawodami rangi FIS Cup. Po niezłym sezonie 2016/2017, gdy wywalczył 67 punktów w Pucharze Świata, w kolejnym startował w zawodach tej rangi raz, a w 2018/19 nawet nie pojawił się na skoczni w PŚ. Przełamanie przyszło dopiero w edycji 2019/20, gdy po raz pierwszy w karierze zgromadził ponad 100 punktów na koncie. Zimę później było ich 83, a sezon 2021/22 to jego najlepszy w karierze.

Zgromadził 657 punktów, w klasyfikacji generalnej był 10. Pierwszy raz w karierze stanął też na podium zawodów najwyższej rangi – w Willingen był trzeci. Do tego dostał się na igrzyska olimpijskie, skakał w drużynie, która zgarnęła srebro wraz ze starszym bratem i Lovro Kosem oraz Timim Zajcem. Po tak dobrym sezonie podjął bardzo ważną decyzję.

Skończył karierę.

Wiosną zdałem sobie sprawę, że inne cele są ważniejsze niż skakanie i że spokojnie kładę się spać, jeśli zrobię coś w innych obszarach życia. Dlatego prawie już nie trenowałem. […] Studia na kierunku elektrotechnika rozpocznę w październiku. Chcę ukończyć szkołę policealną w zakresie gospodarki wiejskiej i krajobrazowej. Jeśli chodzi o skoki, oznacza to, że w przyszłym sezonie nie będę startował w Pucharze Świata – informował fanów.

I tak w męskim PŚ zostało dwóch Prevców. Najstarszy i najmłodszy z braci. W ostatnich sezonach obaj jednak odgrywają role drugoplanowe. Domen nigdy nie nawiązał do fenomenalnego początku sezonu 2016/2017, w którym w siedmiu konkursach stał na podium i ogółem zgromadził 963 punkty, kończąc rywalizację w całym cyklu na szóstym miejscu. Potem był 33., 13., 19., 22., 44. i 18. W tym sezonie na razie nie wskoczył powyżej 14. miejsca w pojedynczym konkursie.


Domen Prevc. Fot. Newspix

Peter radzi sobie lepiej, kilkukrotnie wchodził do najlepszej „10”. Żaden nie dorównuje jednak młodszej siostrze, 18-letniej Nice.

Msza zamiast kibicowania

Skokami zaczęłam się ekscytować, gdy moi rodzice oglądali występy Petera podczas transmisji telewizyjnych, to była ta iska zapalna. Od Petera się więc zaczęło i do dziś to on jest moim idolem i wzorem do naśladowania. To skoczek z prawdziwą osobowością, który mnie zainspirował. Uwielbiam też Maren Lundby, czyli aktualnie najlepszą zawodniczkę w naszej dyscyplinie – mówiła Nika kilka lat temu w rozmowie ze skijumping.pl.

Inna sprawa, że niektórych z najważniejszych skoków Petera nie widziała. I to wcale nie dlatego, że miała na głowie swoje treningi czy starty. Na przykład, gdy najstarszy z rodzeństwa walczył o wygraną w Turnieju Czterech Skoczni, to w trakcie konkursu w Bischofshofen rodzina Prevców wyszła… na mszę.

Przyszła wtedy na mszę z matką i młodszą siostrą. Nika była wtedy w naszym chórku, razem z innymi śpiewała kolędy. Jej mama mówiła potem, że sama Nika chciała wziąć udział w mszy, bo w jej trakcie zbierano dary dla głodnych dzieci z całego świata, które dzieci z naszej okolicy kolekcjonowały w trakcie adwentu – mówił po latach prasie ksiądz z parafii w rodzinnej wsi Prevców.

Zresztą akurat tamtejszych duchownych słoweńska prasa o rodzinę Prevców pytała często. Nic dziwnego, ich miejscem zamieszkania jest mała wieś, wiadomo, że ksiądz musiał się na nich natknąć i swoje wie. Tym bardziej, że Bozidar i Julijana to stosunkowo religijni ludzie, wiarę uznają za ważną część życia. Większość ich dzieci brała udział w mszach w roli ministrantów. A skoro już zasięgano takiej opinii, to jak księża wspominali małą Nikę?

Nika brała udział w mszach regularnie, gdy chodziła do szkoły. Przyjeżdżała też na letnie zajęcia. Z naszego chórku zrezygnowała dopiero, kiedy nie pozwoliły jej na regularne przychodzenie na próby treningi i wyjazdy na zawody. Z letnich zajęć też, bo i wtedy się skacze. Czy była wyjątkowa? Raczej nie, choć na pewno wyróżniała się we wszelkich sportowych aktywnościach. A co pomogło jej zostać świetną zawodniczką? Cechy, które posiadała od najmłodszych lat to z pewnością pracowitość, dyscyplina, wytrwałość, skromność i skupienie na celu – mówił duchowny.

Jest słynne zdjęcie rodziny Prevców, na którym Peter – świeżo po pierwszych sukcesach – siedzi na kanapie, a obok na niej w pozycji najazdowej ustawia się trójka jego rodzeństwa (Emy albo nie było jeszcze wówczas na świecie, albo była za mała, by zapozować). Nika ma na oko cztery, może pięć lat. Szeroko się uśmiecha, patrzy gdzieś poza granice fotografii. Może na rodziców, a może po prostu w przyszłość, w której będzie osiągać duże sukcesy.

Czasem wręcz takie, jakich nie osiągnął żaden z jej braci. Co musi ją cieszyć. Bo choć wielokrotnie powtarzała, że jest wdzięczna rodzeństwu za wytyczenie ścieżki, to nie podoba jej się do końca, że ocenia się ją przez ich pryzmat.

– Zdaję sobie sprawę, że ludzie odbierają mnie jako tą czwartą z Prevców, czy siostrę tych znanych braci. A to jednak przede wszystkim mój medal. Wiem, że oni mają ich wiele i często będę postrzegana głównie przez ich pryzmat. Ale teraz mam własne sukcesy, tworzę jakby własne imię w świecie skoków – mówiła sport.pl, gdy została mistrzynią świata juniorek w Zakopanem, dwa lata temu. Osiągnęła wówczas coś, co nie udało się żadnemu z jej braci – bo choć każdy ze starszych Prevców stawał na podium tej imprezy, to żaden z nich nie zdobył złota.

Na tamtych mistrzostwach Nika właściwie nie miała rywalek. Wygrała z przewagą dziesięciu punktów nad swoją rodaczką, Tadą Bodlaj, i 16,8 nad Kanadyjką Alexandrą Loutitt. Ta zrewanżowała jej się co prawda rok później, na własnym terenie w Whistler, gdy Nika zgarnęła srebro. Ogółem Prevc ma z MŚJ aż siedem medali: trzy złota, trzy srebra i brąz wywalczone indywidualnie, w drużynie i w zespole mieszanym.

A to, wiadomo, dowód na istnienie ogromnego potencjału. Może nawet większego od tego, jaki mieli jej bracia w podobnym wieku.

Nika na szczycie

– Nie potrafię do końca wyjaśnić tego fenomenu naszej rodziny, ale wydaje mi się, że może wynikać on stąd, iż nasi rodzice i dziadkowie to od zawsze ludzie bardzo aktywni, wszyscy kochają sport. Uważam, że nie można odziedziczyć czegoś takiego jak talent do skoków narciarskich, można za to odziedziczyć takie cechy jak wytrwałość, ambicja czy miłość do adrenaliny, które pomagają w kształtowaniu się sportowej osobowości i urodzić się przez to z lepszymi predyspozycjami do uprawiania aktywności fizycznej. Tak się chyba stało w przypadku moim i moich braci, mimo że każdy z nich jest trochę inny – mówiła Nika jakiś czas temu.

I to chyba dobre podsumowanie i jej drogi. Podobnie jak bracia przeszła przez treningi w Kranju, choć gdy zaczynała skakać, bardzo podobała jej się gra na pianinie, której też się uczyła. Z czasem skoki pokochała jednak najmocniej. Dalej to dość typowa historia: dobre skoki na niższych poziomach, awans wyżej i wyżej, w końcu debiut w Pucharze Świata. W Niżnym Tagile, na inaugurację sezonu 2021/22.

Na ostatnim treningu przed wylotem do Rosji odwiedził ją wówczas zresztą Peter, który powiedział jej, by skakała spokojnie i niczym się nie martwiła. Wyszło w pierwszym konkursie – była 23. W drugim zajęła 38. miejsce. To jeden z ledwie trzech przypadków w jej karierze, gdy nie przebrnęła przez pierwszą serię. Dwa kolejne miały miejsce już sezon później, ale tamtej zimy zanotowała też pierwsze podium w Pucharze Świata.

Pierwsze podium w karierze Niki (po prawej). Obok Ema Klinec (po lewej) i Eva Pinkelnig (w środku). Fot. Newspix

Bardzo mnie cieszy wywalczenie najlepszego wyniku karierze. Po moim pierwszym skoku, który był bardzo dobry, wiedziałam, że mogę go jeszcze poprawić. Starałam się po prostu skupić i zaatakować. Udało mi się zdobyć podium, czego nie spodziewałam się na początku dnia – mówiła. A statystycy od razu wypatrzyli jedną rzecz: to było podium numer 70 w PŚ dla całej rodziny Prevców. Dziś mają ich już nieco więcej.

Bo Nika zaczęła wygrywać. Pierwszy triumf odniosła zresztą w specjalnym dla jej rodziny miejscu – Engelbergu.

Tam dwukrotnie w swoim najlepszym sezonie wygrywał Peter, raz z Domenem tuż za plecami. Młodszy z Prevców notował zresztą wówczas pierwsze podium w karierze. Sezon później był tam drugi i pierwszy. Po latach kolejnym pudłem zachwyciła w Szwajcarii właśnie Nika i od razu wskoczyła na pierwsze miejsce, czego gratulował jej Peter, czekający na nią na dole zeskoku.

Trudno wyrazić, jak bardzo się cieszę. Zawsze chciałam wygrać. Dzisiaj jest ten dzień. Prowadziłam z dużą przewagą. Zaraz po wylądowaniu myślałam, że przekroczyłam zieloną linię. Po obejrzeniu powtórki zaczęłam mieć wątpliwości. Ostatecznie punktów miałam wystarczająco dużo, aby zająć pierwsze miejsce – cieszyła się Nika Prevc w rozmowie z RTV SLO, a sukcesu gratulowała jej też Ema Klinec, starsza rodaczka po fachu, która stwierdziła, że „Nika na to zasłużyła”.

Potem Prevc wygrała też w Garmisch-Partenkirchen i dwukrotnie w Villach. W tym sezonie ogółem tylko raz wypadła z najlepszej „10” i po dziesięciu konkursach przewodzi stawce Pucharu Świata kobiet, mając na koncie 573 punkty. Możliwe nawet, że nie sądziła, że będzie w tej pozycji, gdy dwa lata temu mówiła:

– Myślę o wielkich sukcesach takich, jak Kryształowa Kula, czy medale mistrzostw świata w gronie seniorek. Tylko że one muszą przyjść z czasem. Na razie chcę ustalić swoje kolejne cele treningowe i ciężko pracować, żeby podczas kolejnych ważnych zawodów przyszły równie dobre wyniki.

Równocześnie opowiadała, że tak naprawdę nie wie, jak poradzi sobie z pierwszym sporym kryzysem, bo na razie takiego w karierze po prostu nie miała. Miewała za to złe dni, którymi potrafiła się bardzo denerwować, bo „gdy mam tylko jeden zły trening, mój świat się zawala”. Jak sobie z tym radzić, uczyła się już wtedy, teraz staje się w tym coraz lepsza. Coraz lepiej reaguje też na presję, za to pretensje do młodej skoczkini miewają… słoweńscy dziennikarze.

Ta bowiem niespecjalnie wysila się w rozmowach po zawodach. Pytana o uczucia po zwycięstwach, mówiła, że „skoki są najłatwiejszą rzeczą”, albo że „wszystko już powiedziała wcześniej”. Nie próbowała mówić więcej, uważała, że tyle wystarczy. I w sumie wystarcza, choć niektórzy uważają to za przejaw arogancji, to otoczenie Niki mówi, że jest wręcz inaczej – to po prostu inteligentna dziewczyna, która nie chce mówić niczego na siłę. Powie tyle, ile jej zdaniem trzeba i skończy temat. Nie będzie lać wody.

Choć pewnie z czasem będzie musiała nauczyć się, że media będą w jej życiu stale obecne. Na razie jest chroniona medialnie przez trenerów, na konferencjach prasowych często odpowiada tylko na jedno-dwa pytania. Ale jako liderka Pucharu Świata będzie miała więcej „zadań” medialnych. A sama przecież mówiła, że chciałaby nosić żółty plastron tak długo, jak to tylko możliwe.

Na pewno stać ją na to, by oznaczało to aż do końca trwającego sezonu.

SEBASTIAN WARZECHA

Fot. Newspix

Czytaj więcej o skokach narciarskich:

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Skoki

Polecane

Safety first? Nie tym razem, panie Pertile. Ryoyu Kobayashi skoczył 291 metrów!

Sebastian Warzecha
1
Safety first? Nie tym razem, panie Pertile. Ryoyu Kobayashi skoczył 291 metrów!

Komentarze

1 komentarz

Loading...