Reklama

Od biedy i tragedii do bycia legendą. Noriaki Kasai inspiruje cały świat

Jakub Radomski

Autor:Jakub Radomski

20 lutego 2024, 13:01 • 9 min czytania 8 komentarzy

Gdy zaczynał skakać w Pucharze Świata, w polskich kinach pokazywano „Kingsajz” Juliusza Machulskiego, a Kamil Stoch miał półtora roku. Niemal 36 lat później mający 51 lat Noriaki Kasai zadziwił wszystkich, zdobywając punkty Pucharu Świata w sobotnim konkursie w Sapporo. To, jak potrafił poradzić sobie z kolejnymi życiowymi tragediami, robi wielkie wrażenie na Darii Abramowicz, psycholog Igi Świątek, która poświęciła Japończykami jeden ze swoich tekstów. – Ten człowiek łączy skakanie z pracą – zwraca uwagę Rafał Kot. Zadzwoniliśmy zresztą do firmy, w której Kasai, narodowy bohater, jest szefem departamentu.

Od biedy i tragedii do bycia legendą. Noriaki Kasai inspiruje cały świat

Noriaki Kasai. Wiek nie ma znaczenia

Gdy podszedł do japońskich dziennikarzy, wydawał się zrezygnowany. „Zawiodłem, stać mnie było na więcej” – od takich słów zaczął rozmowę. Noriaki Kasai nie był zadowolony ze 106 m, jakie uzyskał podczas piątkowych kwalifikacji do zawodów Pucharu Świata w Sapporo. Na początku wydawało mu się, że to nie wystarczy do zakwalifikowania się do konkursu i obejdzie się smakiem. Później, gdy stało się jasne, że w sobotę znajdzie się w najlepszej pięćdziesiątce, zaczął opowiadać rodakom o swojej metamorfozie, która sprawiła, że w wieku 51 lat zadziwia świat skoków. Ba – w tej chwili zadziwia cały świat sportu i sprawia, że o jego dyscyplinie mówi się jeszcze więcej.

Dobry występ w Sapporo był moim najważniejszym celem. Przez półtora miesiąca, od początku roku, schudłem siedem kilogramów. Biegałem rano i wieczorem, przebiegłem w tym czasie wiele kilometrów. Odmawiałem sobie też śniadań. Dziś miałem na skoczni dużo energii, również dlatego, że w końcu uznałem, że mogę je zjeść – powiedział po piątkowych kwalifikacjach Kasai, a cytowały go japońskie media. Japończyk, mimo że w czerwcu skończy 52 lata, waży w tej chwili tyle, ile podczas igrzysk w Soczi w 2014 roku, na których, mimo 41 lat na karku, indywidualnie sięgnął po srebro na dużej skoczni, przegrywając o ledwie 1,3 punktu ze Stochem.

W sobotę dokonał rzeczy niezwykłej. Udało mu się zakwalifikować do drugiej serii, zajął 30. miejsce. Teraz kilka liczb. Japończyk wywalczył punkty Pucharu Świata po raz pierwszy od 22 marca 2019 roku, czyli od 1793 dni. Wystąpił w zawodach najwyższej rangi po raz 570. w karierze. Do tej liczby poważnie nie zbliża się nikt (Simon Ammann ma w tej chwili 502 konkursy na koncie) i prawdopodobnie nikt go już nie dogoni. Kasai debiutował w Pucharze Świata w 1988 roku, 36 lat temu, gdy Polską rządził generał Wojciech Jaruzelski, a do naszych kin wchodził „Kingsajz”. Gdy na świecie było tylko pięciu skoczków, którzy rywalizowali z nim w miniony weekend: wspomniany Ammann miał w 1988 roku siedem lat, Manuel Fettner – trzy, Piotr Żyła – niecałe dwa, a Kamil Stoch i Taku Takeuchi – po półtora roku.

Reklama

https://twitter.com/skorzynski/status/1758424506304221230

Wpis Darii Abramowicz

Daria Abramowicz, psycholog, znana ze współpracy z Igą Świątek, poświęciła Japończykowi w 2017 roku tekst na swoim blogu, zatytułowany: „Gigant nie tylko na skoczni”. Abramowicz zaczyna tekst od tego, że nieco ubolewa nad tym, że młodzi sportowcy nie mają konkretnych autorytetów. Mówi, że dla niej kimś takim, jednym z największych wzorców, jest właśnie Kasai. Niesamowite jest to, że Japończyk 17 razy w karierze wygrywał zawody Pucharu Świata, a od pierwszego do ostatniego triumfu minęły ponad 22 lata. Jeśli chodzi o miejsca na podium, których zaliczył aż 63, ten czas wynosi już ponad 25 lat. Ćwierć wieku.

„Długowieczność, waleczność i rzadko spotykana zdolność do utrzymania wysokiego poziomu sportowego przez wiele lat to jedno. Jednak to, co powoduje, że Kasai może stanowić inspirację (i to, dlaczego o nim piszę), to przede wszystkim jego doświadczenia życiowe, wpływ życia pozasportowego na karierę i niesamowita zdolność przezwyciężania kryzysów” – pisze Abramowicz.

Kasai pochodzi z biednej rodziny. Ojciec nie miał pracy i w jego relacji z matką nie układało się najlepiej. Zostawił rodzinę, gdy skoczek miał ledwie 14 lat. Noriaki pogodził się z nim i naprawił relacje dopiero po kilkunastu latach. Mama, co nie było łatwe, wychowywała Kasaiego i jego dwie siostry. Kilka lat po rozwodzie rodziców Kumiko, młodsza o sześć lat siostra, usłyszała diagnozę: niewydolność szpiku kostnego. Kasai opowiedział później japońskiemu dziennikarzowi, że w jego głowie narodziła się myśl: „Muszę zostać mistrzem olimpijskim. Wtedy moja siostra na pewno wyzdrowieje”. Mistrzem nie został: z igrzysk (startował aż w ośmiu) przywiózł dwa srebrne medale i jeden brązowy.

Noriaki Kasai w 1990 roku

Reklama

Kumiko niestety nie wyzdrowiała. Przez wiele lat walczyła z chorobą, wydawało się, że może jej pomóc terapia komórkami macierzystymi, ale ostatecznie zmarła w 2016 roku. Dwa dni po jej śmierci Kasai wystąpił na mistrzostwach świata w lotach. Skakał z czarną opaską, mimo 43 lat na karku zajął świetne piąte miejsce.

Tragedia spotkała też jego matkę, panią Sachiko, z którą był bardzo blisko związany. W 1997 roku, niedługo po chorobie siostry, doszło do pożaru domu, w którym mieszkała. Matka doznała bardzo poważnych obrażeń, ale była w stanie pisać do Noriakiego listy, w którym przekonywała go, jak dzielnym jest człowiekiem i zachęcała do tego, żeby w sporcie oraz życiu nigdy się nie poddawał. Japończyk skrzętnie je zbierał, a jeden, robiący na nim największe wrażenie, zabierał zawsze ze sobą na najważniejsze starty. Mama jakiś czas po wypadku zmarła, w wieku 48 lat. Ktoś mógłby powiedzieć, że los brutalnie obszedł się z Kasaim, ale z drugiej strony potrafił on czerpać z tych tragicznych zdarzeń motywację.

Abramowicz tak opisywała go ponad sześć lat temu na swoim blogu: „Połączenie tej determinacji, pasji, ogromnej wytrwałości i umiejętności przezwyciężania kryzysów z tak dojrzałym i świadomym podejściem do sportu sprawia, że historia Noriakiego Kasaiego jest jeszcze bardziej niezwykła i inspirująca. Ten uroczy, skromny, zawsze pomocny i pozytywnie nastawiony wobec innych sportowiec jest przede wszystkim wielkim człowiekiem. Warto opowiadać takie historie młodym sportowcom, by następnym razem na pytanie o sportowy autorytet i inspirację mogły znaleźć odpowiedź. Nie Stefan Kraft, nie polscy skoczkowie. Dla mnie Noriaki Kasai to największa postać tego sezonu”.

„Stary dziadek mnie wyprzedził”

W tym roku już wcześniej pokazywał, że wraca do dobrej formy. Trzy tygodnie przed zawodami Pucharu Świata na tej samej skoczni w Sapporo wziął udział w Pucharze Kontynentalnym. Poszło mu świetnie – zajmował kolejno: dziewiąte, 11. i 21. miejsce. W każdym z konkursów był lepszy od Jana Habdasa, uważanego do niedawna za duży talent polskich skoków.

„Trochę wstyd, bo stary dziadek mnie wyprzedził” – wypalił przed kamerą Klemens Murańka po tym, jak w sobotnich zawodach Pucharu Świata nie wszedł do drugiej serii. W sieci zawrzało, ludzie zarzucali mu brak szacunku do Kasaiego, więc niedługo później Polak wrzucił zdjęcie z Japończykiem i napisał: „Nori pozdrawia wszystkich hejterów i mówi, że jest git. Tak naprawdę za kulisami bardzo się lubimy i szanujemy, tylko trzeba znać się na żartach i mieć do siebie dystans. Gratulacje powrotu do Pucharu Świata i kolejnych punktów. Pozwolę sobie zacytować pewną książkę »Stary człowiek i morze« i może!!!”

https://twitter.com/AwangardaNews/status/1758766509726257240

„Na pewnym poziomie go już nie widzę”

W Kasaiego nie do końca wierzył Adam Małysz. Przed ostatnim weekendem nasz wielki mistrz, który z Japończykiem rywalizował przez lata na najwyższym poziomie, opowiadał w serwisie eurosport.tvn24.pl, jak podczas igrzysk w Vancouver, ostatnich dla Małysza, wymienił się z Kasaim reprezentacyjnymi kurtkami. Ale spytany, czy Kasai może w Sapporo cokolwiek osiągnąć, np. awansować do pięćdziesiątki, Małysz stwierdził: „Dobrze mu życzę, ale na pewnym poziomie go już nie widzę”.

Apoloniusz Tajner, gdy jeszcze był prezesem Polskiego Związku Narciarskiego, podkreślał, że dla skoczka już 30 lat to sporo, a co dopiero 50, choć z drugiej strony jest coś na rzeczy z długowiecznością Japończyków. Przecież Takanobu Okabe w wieku 38 lat potrafił w 2009 roku wygrać w fińskim Kuopio zawody Pucharu Świata.

Kasaiego z zawodów kojarzy też były fizjoterapeuta naszej kadry, Rafał Kot. – Jak na Japończyka był bardzo wesoły, pamiętam go jako zawsze uśmiechniętego człowieka. Nigdy nie wzbudzał żadnych kontrowersji. Pod wieloma względami stanowił wzór zawodnika – mówi Kot w rozmowie z Weszło.

A gdy pytamy, jak wielkim fenomenem fizjologicznym jest dla niego Kasai, nasz rozmówca dodaje: – Niezwykłe jest to, że ten facet uprawia w tej chwili skoki półamatorsko. Kasai oficjalnie pracuje w firmie budowlanej, gdzie jest nawet szefem departamentu. On godzi pracę z treningami. Proszę sobie tylko pomyśleć, jakiego to wymaga samozaparcia i pracy. Szanuję go za to, że potrafi postawić sobie cel, a później ponad wszystko do niego dążyć.

Wszyscy mu kibicują

Japończyk skakał w klubie Team Mycal, a później w Tsuchiya Home. W Japonii system działa tak, że kluby należą do korporacji, a zawodnicy najczęściej pracują w nich po zakończeniu kariery. Albo jeszcze poniekąd w trakcie, jak Noriaki. Tsuchiya Holdings to firma zajmująca się projektowaniem i budową domów. Po igrzyskach w Soczi, z których Kasai wrócił ze srebrem indywidualnie i brązem w drużynie, firma wypuściła nawet na rynek produkt „Legenda Kasai”.

Na stronie przedsiębiorstwa można dziś znaleźć zakładkę z tytułem „Tsuchiya Team”. Znajdujemy tam zdjęcia sportowców, związanych z przedsiębiorstwem i ćwiczących w tamtejszym klubie. Jest Kasai, jest Yuki Ito, skoczkini, która w tym sezonie wygrywała zawody Pucharu Świata w Lillehammer i Sapporo, jest Daimatsu Takehana – kombinator norweski, który został skoczkiem, jest też Tatsunao Kobayashi, młodszy brat Ryoyu i Junshiro, też skaczący na nartach.

ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!

Dzwonię na numer Tsuchiya Holdings. Jak to często w Japonii, jest problem, polegający na tym, że nikt nie mówi po angielsku. W końcu udaje mi się przekazać, że chcę chociaż chwilę porozmawiać o Kasaim. Japończycy są też z natury nieśmiali, nie otwierają się przed obcym człowiekiem. W końcu po drugiej stronie pojawia się człowiek, który przedstawia się jako Ran, i mówi mi krótko łamaną angielszczyzną: – Noriaki jest dumą naszej firmy. Wszyscy go oglądaliśmy, niektórzy na żywo. Wielu z nas marzy o tym, by w jego wieku być chociaż trochę tak wysportowanym, jak on. I wyglądać, zachowywać się, jak on.

Czasami zje coś niezdrowego

Wiele osób zastanawia się, na czym polega tajemnica Kasaiego. W japońskich mediach można znaleźć tekst, wskazujący na to, że stoi za tym poukładane życie prywatne, choć Noriaki późno założył rodzinę. W 2014 roku wziął ślub z wieloletnią partnerką, sporo młodszą od niego Reiną Harimą. Dwa lata później, jako 43-latek, został ojcem. Jego córka przyszła na świat kilkanaście dni po śmierci siostry. Mają też syna. Sam skoczek tak wypowiadał się w rodzimych mediach o swoim podejściu do sportu: „Dużo trenuję i patrzę na to, co jem. Często jest to ryż i ryby, ale zdarza mi się też sięgnąć po coś niezdrowego”.

Niewykluczone, że dobra postawa w Sapporo zapewni Kasaiemu start w zawodach Pucharu Świata w lotach narciarskich, które w najbliższy weekend odbędą się w Oberstdorfie. W Sapporo Noriaki skakał jako przedstawiciel grupy krajowej, natomiast w Niemczech Japończycy mogą wystawić pięciu zawodników. W świetnej formie jest dalej Ryoyu Kobayashi, w dobrej – Ren Nikaido oraz brat Ryoyu, Junshiro. Pozostali Japończycy notorycznie jednak zawodzą, a Naoki Nakamura dodatkowo przekazał na Instagramie, że jego problem z plecami jest poważny, wiąże się z przepukliną i najprawdopodobniej oznacza koniec sezonu.

Czyżby piękny sen Kasaiego miał trwać? Nie można tego wykluczyć.

JAKUB RADOMSKI

Fot. Imago / Naoki Morita

WIĘCEJ O SKOKACH NARCIARSKICH:

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Skoki

Polecane

Safety first? Nie tym razem, panie Pertile. Ryoyu Kobayashi skoczył 291 metrów!

Sebastian Warzecha
1
Safety first? Nie tym razem, panie Pertile. Ryoyu Kobayashi skoczył 291 metrów!

Komentarze

8 komentarzy

Loading...