Reklama

Polska lekkoatletyka robi zwrot. I to niekoniecznie jej służy

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

04 marca 2024, 16:12 • 9 min czytania 20 komentarzy

Przez lata siłą naszej lekkiej atletyki były konkurencje techniczne oraz biegi średniodystansowe. Ostatnie lata pokazują jednak, że zaczyna się to zmieniać. Problem w tym, że zmiana ta – choć po halowych mistrzostwach świata się z niej cieszymy – ostatecznie może wpływać… na niekorzyść naszej lekkiej atletyki. A przynajmniej tak to w tym momencie wygląda.

Polska lekkoatletyka robi zwrot. I to niekoniecznie jej służy

Dwa medale

Ewa Swoboda ze srebrem, Pia Skrzyszowska z brązowym medalem. To cały dorobek naszej lekkoatletycznej kadry z halowych mistrzostw świata, które zakończyły się wczoraj. Dorobek dokładnie taki sam, jak ten sprzed dwóch lat z Belgradu, gdy srebrna była Adrianna Sułek, a brązowa kobieca sztafeta 4×400 metrów. W teorii mogłoby się więc wydawać, że to całkiem porządny dorobek.

Ba, to na pewno liczba krążków na miarę oczekiwań, bo tego mniej więcej się spodziewaliśmy przed startem imprezy. Ale czy takich wyników chcemy też w kolejnych latach?

Cofnijmy się jeszcze dalej. W 2018 roku medali mieliśmy aż pięć – dwa złota, dwa srebra i brązowy medal. W 2016 trzy (0/1/2), tyle samo jeszcze dwa lata wcześniej (1/2/0). Poza szczytem z 2018, to różnica tylko jednego krążka. Gdyby do składu naszej kadry dorzucić jeszcze na przykład Natalię Kaczmarek, pewnie byśmy tamtym wynikom dorównali. Problem polega na tym, że gdyby u Ewy Swobody czy Pii Skrzyszowskiej dołożyć jeszcze kilka z najmocniejszych rywalek ze światowej czołówki, to tych medali mogłoby w ogóle nie być.

Reklama

A w 2016 czy 2018 – gdy po krążki sięgali choćby Adam Kszczot, Kamila Lićwinko czy Marcin Lewandowski – tak czy siak można było zakładać, że te medale będą, niezależnie od występującej konkurencji.

Jakie wnioski możemy wysnuć z tych HMŚ, ale też z ostatnich lat w naszej lekkiej atletyce?

Odwrót techników

Halowe mistrzostwa świata, oczywiście, nie mogą przynieść nam medalu w rzucie młotem. Odpada też oszczep, choć w nim – poza igrzyskami, gdzie Maria Andrejczyk zgarnęła srebro – od lat raczej nie mamy sukcesów. Dysk, od kiedy Piotr Małachowski przestał liczyć się w walce o medale największych imprez, to też nie nasza specjalność.

Generalnie jednak wszelkie konkurencje techniczne w ostatnich latach – zwłaszcza na światowej scenie, gdzie wyjątkiem jest rzut młotem – nie przynoszą nam wielu medali. A przecież przez lata było odwrotnie.

Biorąc pod uwagę wszelkie rzuty i skoki, to od MŚ 2009 (pierwsze prawdziwie wielkie mistrzostwa świata w XXI wieku dla naszej lekkoatletycznej kadry) rozkład medali na światowych imprezach na stadionie pomiędzy konkurencjami technicznymi (poniżej określanymi po prostu jako „techniczne”) a biegowymi rozkładał się następująco (podkreślone są lata, w których nie mieliśmy medali biegowych):

Reklama
  • MŚ 2009: 8 medali, w tym 7 technicznych (do tego jeden w łączącym wszystko siedmioboju), żadnego biegowego.
  • MŚ 2011: 1 medal, techniczny.
  • IO 2012: 2 medale, oba techniczne.
  • MŚ 2013: 3 medale, wszystkie techniczne.
  • MŚ 2015: 8 medali, w tym 7 technicznych, biegowe srebro wywalczył Adam Kszczot na 800 metrów.
  • IO 2016: 3 medale, wszystkie techniczne.
  • MŚ 2017: 8 medali, w tym 6 technicznych, w biegach na podium stawali Adam Kszczot na 800 metrów (srebro) i sztafeta 4×400 metrów kobiet (brąz).
  • MŚ 2019: 6 medali, w tym 4 techniczne, w biegach na podium stawali sztafeta 4×400 metrów kobiet (srebro) i Marcin Lewandowski na 1500 metrów (brąz).
  • IO 2020 (2021): 9 medali, w tym 5 technicznych, w biegach na podium stawali sztafeta mieszana 4×400 metrów (złoto), sztafeta kobiet 4×400 metrów (srebro) i Patryk Dobek na 800 metrów (brąz). Do tego dochodzi złoto Dawida Tomali w chodzie na 50 kilometrów.
  • MŚ 2022: 4 medale, w tym 2 techniczne (rzut młotem), do tego dwa srebrne medale Katarzyny Zdziebło w chodzie.
  • MŚ 2023: 2 medale, w tym 1 techniczny (rzut młotem), w biegu na podium stała Natalia Kaczmarek na 400 metrów (srebro).

Innymi słowy medale z konkurencji technicznych nigdy nie stanowiły mniej niż 50% dorobku Polski na mistrzostwach świata lub igrzyskach olimpijskich licząc od 2009 roku. Ba, często bywało, że to nasze jedyne medale, lub były zdecydowaną większością krążków, jakie byliśmy w stanie wywalczyć. Co ważne, zdarzało się – jak na MŚ 2015 – że robiliśmy to w różnych konkurencjach. Dwa medale dali nam wtedy tyczkarze (oba brązowe), dwa zdobyliśmy w dysku (złoto i brąz), aż trzy w rzucie młotem (dwa złota i brąz). Skok wzwyż w przywoływanym okresie też robił swoje – na podium MŚ stawali Sylwester Bednarek i Kamila Lićwinko (która była też mistrzynią świata w hali).

Jasne, w XXI wieku nigdy nie szło nam w trójskoku czy w skoku w dal. Ale wszelkie rzuty czy skok wzwyż potrafiły dawać nam medale. Do tego dochodziło też pchnięcie kulą (dwa złota Tomasza Majewskiego). Tymczasem obecnie w kuli nie mamy na co liczyć, w skoku o tyczce Piotr Lisek czasem pofrunie jeszcze wysoko i powalczy o podium, lecz powoli zmierza w stronę emerytury, w skoku wzwyż rośnie Norbert Kobielski, ale regularnie męczy go zdrowie, w rzucie młotem nie widać następców naszych wielkich mistrzów i mistrzyń (co najwyżej nadzieje na takowych), a w rzucie dyskiem podupadliśmy właściwie całkowicie.

I szkoda, bo to konkurencje, w których na ogół rywalizacja jest znacznie mniejsza. Młotem nie rzuca cały świat, wbrew temu, co twierdzi Paweł Fajdek. A już na pewno nie na znakomitym poziomie. Kobiece pchnięcie kulą też nie przeżywa złotego okresu. W skoku wzwyż mężczyzn czy kobiet rywalizacja jest widowiskowa, ale nie na nieosiągalnym poziomie. I tak dalej, i tak dalej.

Tymczasem my nie mamy następców, którzy mogliby te konkurencje techniczne pociągnąć. A i w innych też nie jest wesoło.

W biegach skracamy. I to może być problem

Podobnie do tego, co w konkurencjach technicznych, jest tak naprawdę w sztafetach, bo te i u kobiet, i u mężczyzn nieco nam się załamały (rośnie chyba właściwie tylko ta 4 x 100 m kobiet), a przecież w przeszłości potrafiły dać mnóstwo radości. U Aniołków Matusińskiego starsze pokolenie usuwa się w cień, kto wie, czy te igrzyska nie będę jego pożegnaniem. Natalia Kaczmarek niby ma kilka niezłych koleżanek do sztafety, ale świat poszedł do przodu, tymczasem my stoimy na mniej więcej tym poziomie, na jakim byliśmy od kilku lat.

To nie wystarczy, wszyscy o tym wiedzą.

Brakuje nam też następców średniodystansowców. Adam Kszczot i Marcin Lewandowski, a na igrzyskach nawet Patryk Dobek, udowodnili, że w światowej stawce akurat w tych konkurencjach da się ścigać z najlepszymi. Po części dlatego, że biegi na 800 czy 1500 metrów to często bardzo taktyczne zmagania, gdzie liczy się umiejętność znalezienia sobie miejsca, ustawienia w grupie, ataku w odpowiednim momencie. W tych konkurencjach da się po prostu nadrobić posiadane braki szybkościowe czy wytrzymałościowe umiejętnością oceny sytuacji. Dobek genialnie zrobił to na igrzyskach, wykorzystując szybkość na finiszu, a wcześniej miejsce po wewnętrznej stronie bieżni.

W teorii więc jeśli gdzieś opłacałoby nam się rozwijać biegowe talenty, to właśnie tam. Wiadomo, nie każdy ma do tego predyspozycje, ale kierowanie uzdolnionych dzieciaków w stronę tych dystansów, mogłoby się opłacić. Przez kilkanaście lat – mimo że potencjalnych talentów pojawiało się wiele – nie wychowaliśmy jednak nikogo na poziomie naszej mistrzowskiej dwójki. A Dobek, który sięgnął po brąz igrzysk w Tokio, przeszedł na dystans dwóch kółek ze startów na 400 metrów przez płotki niedługo przed japońską imprezą.

Gdzie więc aktualnie jesteśmy najgroźniejsi w biegach?

Na krótkich dystansach.

Nie możemy na to przesadnie narzekać, bo daje to efekty. Natalia Kaczmarek – 400 metrów to wciąż sprint, pamiętajmy – została srebrną medalistką mistrzostw świata. Ewa Swoboda i Pia Skrzyszowska zgarnęły medale HMŚ. To świetne rezultaty, ale wszyscy zdają sobie sprawę, że równocześnie 100 metrów to dystans, na którym nierzadko wygrać jest po prostu najtrudniej. Bo cały świat tę setkę biega, a dwa kraje (Stany Zjednoczone i Jamajka) wręcz się w niej specjalizują.

Biorąc pod uwagę zeszły rok, wśród 29 zawodniczek, które pobiegły na 100 metrów w czasie 11 sekund lub szybszym są przedstawicielki Jamajki, USA, Wybrzeża Kości Słoniowej, Saint Lucii, Wielkiej Brytanii, Bahamów, Polski, Nowej Zelandii i Niemiec. Cztery różne kontynenty, dziewięć państw. Ale kilka zawodniczek z Ameryki Południowej biega już nieźle, bo poniżej 11.20 s, a i w Azji takie się znajdą – co może mieć znaczenie choćby przy okazji sztafety.

Na 400 metrów? Weźmy 13 zawodniczek, które w 2023 złamały 50 sekund. Krajami wygląda to tak: USA, Dominikana, Irlandia, Holandia, Polska, Barbados, Bahrajn i Belgia. Czyli Ameryka Północna, Europa oraz Azja. Dalej czają się też Ameryka Południowa (Aliyah Abrams z Gujany, 50.20 s) i Afryka (Mary Moora z Kenii, 50.38 s). Tylko z Oceanii brakuje kogoś na takim poziomie. I tak jednak trzeba napisać, że 400 metrów – prosty wniosek – biega się właściwie wszędzie i to wszędzie na naprawdę dobrym poziomie.

Trudniej o sukcesy

Innymi słowy: żeby stawać w takich konkurencjach na podium, trzeba biegać wybitnie. A wybitni biegacze oraz wybitne biegaczki – w naszym systemie szkolenia – to niestety rzadkość, szczególnie w sprintach. Dość powiedzieć, że oba medale z HMŚ były pierwszymi w dziejach w tych konkretnych konkurencjach, jakie wywalczyła tam Polska. Sęk w tym, że o ile teraz z tych krążków się cieszymy, to trudno uwierzyć, że gdy za kilka(naście) lat Ewa, Pia czy Natalia zejdą ze sceny, będziemy mieli gotowe do startów ich następczynie na podobnym poziomie.

Ba, potrzebne byłoby zapewne, żeby były na poziomie nawet lepszym. Bo przecież najpewniej trzeba będzie biegać jeszcze szybciej, by walczyć ze światem. W rzucie młotem czy skoku wzwyż – patrząc na trendy – zapewne byłoby po prostu łatwiej. Ba, łatwiej jest też w chodzie czy wieloboju (które leżą tak naprawdę gdzieś z boku, poza podziałem na biegi i konkurencje techniczne), co pokazały nam ostatnie lata.

ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!

Czy polska lekkoatletyka ma na to wszystko rozwiązanie? Najpewniej nie. Brak u nas opracowanego systemu szkolenia, który mógłby pomagać w zachowaniu ciągłości. Używamy słowa pomagać, bo w kraju z naszym potencjałem ludzkim nigdy nie będziemy mieć sytuacji USA, gdzie w każdej konkurencji o miejsce na igrzyska będą bić się dziesiątki osób. Musimy oprzeć się raczej na kilku talentach w poszczególnych konkurencjach i z nich budować. Natomiast da się to robić skuteczniej, da się też ukierunkowywać wysiłki w stronę konkurencji, w których historycznie świetnie sobie radzimy i w których łatwiej zdobywać nam medale.

Choć ideałem byłoby mieć, oczywiście, kilka osób zdolnych walczyć o laury w sprintach, kilka na średnich dystansach, kilka, które zrobią to w rzutach, a do tego kogoś, kto poskacze daleko lub wysoko.

Oczywistym jest też, że ostatecznie wiele zależy również od trenujących. Kogoś, kto chce biegać 100 metrów, nie zmusisz przecież siłą, żeby przesiadł się na 400, a kogoś z 400 na 800. Nawet jeśli mogłoby to pomóc naszej lekkiej atletyce. Bo ta po okresie prosperity wyraźnie wchodzi w inny – stagnacji, i to niestety na niższym poziomie medalowym. Co w dużej mierze jest wynikiem tego, że podupadły nasze konkurencje techniczne, a i w innych (średnie dystanse), gdzie dobrze sobie radziliśmy, zabrakło nam ciągłości.

Co gorsza, gdy za kilka lat, kiedy kariery skończą Anita Włodarczyk, Paweł Fajdek czy Wojciech Nowicki, najpewniej odczujemy to wszystko jeszcze bardziej.

SEBASTIAN WARZECHA

Fot. Newspix

Czytaj też:

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Lekkoatletyka

1 liga

Wisła Kraków zwycięża, ale problemy z koncentracją wciąż są widoczne

Arek Dobruchowski
2
Wisła Kraków zwycięża, ale problemy z koncentracją wciąż są widoczne

Komentarze

20 komentarzy

Loading...