Reklama

Smaczna przystawka przed rewanżem w Dortmundzie

Paweł Wojciechowski

Autor:Paweł Wojciechowski

20 lutego 2024, 23:30 • 4 min czytania 0 komentarzy

To była naprawdę smaczna przystawka przed daniem głównym, które zobaczymy za trzy tygodnie. Wtorkowy remis 1:1 PSV Eindhoven z Borussią Dortmund potwierdził, że to być może najbardziej wyrównana para z zestawu 1/8 finału tegorocznej Ligi Mistrzów. Potwierdził też, że kiedy w rewanżu na Signal Iduna Park, któraś z drużyn będzie miała nóż na gardle, możemy zobaczyć piłkarską ucztę pełną bramek i emocji do samego końca.

Smaczna przystawka przed rewanżem w Dortmundzie

Gracze z Eindhoven rewelacyjnie spisują się w Eredivisie. Wygrali dwadzieścia meczów, dwa zremisowali i strzelili siedemdziesiąt goli. Pewnie zmierzają po mistrzostwo Holandii. Z kolei jeśli chodzi o Champions League, zajęli drugie miejsce w swojej grupie za Arsenalem, ledwo awansując do fazy play-off po szczęśliwej końcówce spotkania z Sevillą.

Borussia w Bundeslidze zawodzi na całej linii. W ubiegłym sezonie do ostatniej minuty biła się o mistrzostwo, a teraz zajmuje czwartą lokatę, co rusz potykając się w meczach ze słabeuszami i nie mając już szans na walkę o tytuł w Niemczech. W Lidze Mistrzów podopieczni Edina Terzicia wygrali za to grupę śmierci z PSG, Milanem i Newcastle. Ciężko było tu wskazać faworyta, być może najciężej ze wszystkich par 1/8 finału, a ten mecz w dużej mierze to potwierdził.

Trema PSV

A rozpoczęło się naprawdę obiecująco. Może nie mieliśmy huraganowych ataków, ale dobrze się to oglądało. Sześć strzałów w piętnaście minut, naprawdę dobre tempo. Bramki wydawały się kwestią czasu. Ale gdzieś tak po tym kwadransie, PSV zaskakująco oklapł. Na tym etapie rozgrywek nie było ich od 2016 roku i jakby nagle sobie o tym przypomnieli. Borussia była coraz groźniejsza. Malen i Sancho coraz częściej grali piłką tak szybko, że defensywa holenderskiego zespołu nie wiedziała, co się dzieje. W końcu Donyell Malen walnął tak, że nie było, co zbierać. Nie cieszył się, bo trafił do siatki swojej byłej drużyny, w której zapracował na transfer do Dortmundu w 2021 roku, ale wystarczyło mu, że dostarczył radości aktualnym kolegom klubowym.

Reklama

Gol Holendra obudził drużynę z Eindhoven. Więcej zaczęło się dziać pod polem karnym Borussii, ale bez konkretów. A nawet jak były konkrety, to seryjnie marnowane. Jak Bakayoko nie wykorzystał „setki” po podaniu Saibariego, poprzedzonego genialną niedoszłą asystą drugiego stopnia od Hirvinga Lozano, wie tylko on sam. Chwilę później zresztą Saibari marnował okazję, kiedy dostał piłkę od Bakayoko. Lozano w tym okresie był zdecydowanie najlepszy na boisku, ale po stronie Holendrów dalej było zero.

Brakowało doświadczenia na tym poziomie. To, co wystarcza na Nijmegen i Volendam, tu nie zdawało egzaminu. Do przerwy nie mieliśmy już bramek, ale pod koniec pierwszej części spotkania obrodziło za to w złośliwe albo głupie faule i żółte kartoniki.

Pobudka Hummelsa

Druga połowa zaczęła się dość sennie, aż wszystkich obudził Mats Hummels, wycinając Tillmana na granicy pola karnego. Arbiter wskazał od razu na jedenasty metr, a Hummels mimo wręcz rozpaczliwej gestykulacji i zarzekania się, że trafił w piłkę, nie wpłynął ani na sędziego, ani na VAR. Ani na Luuka de Jonga, który pewnie egzekwował jedenastkę.

Reklama

PSV już do końca dominowało, choć nie była to już przewaga, która mogła przynieść gola. Gospodarze mieli kilka szans, ale nie byli ani wystarczająco zdeterminowani, ani dość skuteczni. Chociaż w drugiej połowie tempo spadło, to dobrze się ten mecz oglądało. Pewnie kibic niezaangażowany emocjonalnie po którejś ze stron mógł być zadowolony z tego, co zobaczył.

Kiedy grają dwie równorzędne drużyny spotkanie jest albo bardzo nudne, albo bardzo emocjonujące. Tu emocji nie brakowało, ale za trzy tygodnie, kiedy miejsce w ćwierćfinale będzie coraz bliżej i nie będzie opcji remisu, może być dużo goręcej. Dzisiejsza przystawka tylko rozbudziła apetyty. Za trzy tygodnie danie główne powinno być dużo bardziej kaloryczne i na stadionie w Dortmundzie zobaczymy prawdziwą ucztę spod znaku Champions League. Oj, będzie się działo!

PSV Eindhoven – Borussia Dortmund 1:1 (0:1)

L. de Jong 56′ (k) – D. Malen 24′

WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. Newspix

Kibic FC Barcelony od kiedy Koeman strzelał gola w finale Pucharu Mistrzów, a rodzice większości ekipy Weszło jeszcze się nawet nie znali. Fan Kobe Bryanta i grubego Ronaldo. W piłce jak i w pozostałych dziedzinach kocha lata 90. (Francja'98 na zawsze w serduszku). Ma urodziny tego dnia co Winston Bogarde, a to, że o tym wspomina, potwierdza słabość do Barcelony i lat 90. Ma też urodziny tego dnia co Deontay Wilder, co nie świadczy o niczym.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Mistrzów

Ekstraklasa

Prezes Zagłębia: Jest niedosyt, ale nie chcemy mieć wszystkiego na tu i teraz

Antoni Figlewicz
0
Prezes Zagłębia: Jest niedosyt, ale nie chcemy mieć wszystkiego na tu i teraz

Komentarze

0 komentarzy

Loading...