Reklama

Mikkel Maigaard: Chcę pokazać kibicom, że mój poprzedni sezon to nie był przypadek [WYWIAD]

Piotr Rzepecki

Autor:Piotr Rzepecki

20 lutego 2024, 08:39 • 6 min czytania 4 komentarze

Jako 18-latek wybiegł na mecz Ligi Europy. Brylował w juniorskich reprezentacjach Danii, zapowiadał się bardzo obiecująco. Później jednak jego kariera wyhamowała. Jego droga do Polski prowadziła przez Islandię i trzeci poziom w Norwegii. Kim jest nowa „dziesiątka” w Cracovii? Przed wami Mikkel Maigaard. Zapraszamy do lektury.

Mikkel Maigaard: Chcę pokazać kibicom, że mój poprzedni sezon to nie był przypadek [WYWIAD]

Zdążyłeś zwiedzić już Kraków?

Jeszcze wszystko przede mną. Większość czasu spędzamy w ośrodku treningowym, ale miasto wywarło na mnie bardzo dobre wrażenie.

Grałeś w Danii, na Islandii, w Norwegii. Polska liga nie pasuje do tego zestawienia.

Całą karierę grałem w Skandynawii, ale chciałem sprawdzić się w zupełnie innych warunkach. To dla mnie duża zmiana. Przed przyjściem tutaj rozmawiałem z kilkoma piłkarzami. Konsultowałem się z Patrickiem Olsenem ze Śląska Wrocław. Zachwalał polską ligę, powiedział wiele o konkretnych drużynach. Ja sam słyszałem o kilku klubach, zwłaszcza o tych, które grały w europejskich pucharach.

Reklama

Nie czujesz się tu samotnie. W Cracovii występuje Andreas Skovgaard i Mathias Hebo Rasmussen.

Są bardzo pomocni, zwłaszcza Andreas, który wiele lat grał w Danii, a ostatnio podobnie jak ja, w Norwegii. Fajnie usłyszeć duński w szatni. Ale nie mogę narzekać, wszyscy w klubie są bardzo pomocni. Pomagają mi w aklimatyzacji.

Urodziłeś się w Ribe, pod Esbjergiem. To nie Kopenhaga czy Odense. To oznaczało, że droga do dużej piłki była dla ciebie trudniejsza?

Do trzynastego roku życia grałem w swojej rodzinnej miejscowości. To malutkie miasteczko. Później przeprowadziłem się do Esbjergu, do piątej największej aglomeracji w Danii. To był zupełnie inny poziom, wszystko było bardziej profesjonalne. Czy było mi z tego powodu trudniej, że nie pochodzę z dużego miasta? Chyba nie. Było po prostu inaczej.

Zadebiutowałeś w Esbjergu we wrześniu w 2013 roku w krajowym pucharze. Kilka miesięcy później dostałeś szansę w meczu Ligi Europy. Pamiętasz, kto był rywalem?

Red Bull Salzburg. To była dla mnie przeżycie. Jako 18-latek mogłem podziwiać świetnych piłkarzy. Wywarli na mnie ogromne wrażenie. Sadio Mane, który strzelił nam dwa gole, wyglądał imponująco. Gola dołożył Kevin Kampl, który teraz jest w Lipsku.

Reklama

Mane to najlepszy piłkarz, przeciwko któremu występowałeś? Co prawda na boisku razem nie zagraliście, bo on zszedł na kilka minut przed twoim wejściem z ławki.

Zdecydowanie najlepszy. Było pewne, że zaraz trafi do topowej ligi i zostanie gwiazdą. Zrobił fantastyczną karierę.

Ale po tym meczu już nie zagrałeś w Esbjergu. Licznik gier zatrzymał się na dwójce. Dlaczego?

Esbjerg był wtedy klubem, który chciał się liczyć w europejskich pucharach. Ściągano zagranicznych piłkarzy, wydawano mnóstwo pieniędzy. Trudno było się przebić do pierwszego składu. Nie patrzono wtedy na młodych piłkarzy, takich jak ja. Szukano doświadczenia. Bardzo chciałem się rozwijać, ale nie mogłem. Po prostu nie grałem. Było to trudne do akceptacji, ale musiałem iść dalej. Grałem w sekcjach młodzieżowych, występowałem w juniorskich reprezentacjach Danii – u18, u19. Szedłem do góry, ale nie dostałem szansy w seniorach…

…i w 2015 roku przeniosłeś się na drugi szczebel w Danii.

W Esbjergu wygasł mój kontrakt. To wiązało się z urazem, który się przeciągał. Miałem pauzować miesiąc, ostatecznie nie grałem dwa. Nie przedłużono ze mną umowy i trafiłem do Brabrand. Tam grałem krótko, spędziłem w drużynie jedną rundę.

I trafiłeś na Islandię. Skąd taki pomysł?

W Esbjergu mieliśmy dwójkę piłkarzy, którzy byli wypożyczeni na Islandię. Wrócili do Danii i grali w pierwszym składzie. Zdecydowałem się na taki sam krok – chciałem iść do klubu, gdzie wiem, że będą grał i się rozwijał. Potrzebowałem regularnej gry, nie chciałem siedzieć na ławce.

Islandia to fajne miejsce do życia, ale czy do grania w piłkę?

Natura jest przepiękna, ludzie przyjaźni, a życie sobie bardzo ceniłem. Jeśli chodzi o piłkę… dużo grania długim podaniem. Przerzuty na kilkadziesiąt metrów. W starym, angielskim stylu. Piłka na napastnika i walka w polu karnym. Ja jako środkowy pomocnik często tylko patrzyłem w górę, czekając na zagrania. To nie było dla mnie. Ale nie uważam, że był to zmarnowany okres. Podszkoliłem np. zbiórkę drugiej piłki. Liga była bardziej fizyczna. Miałem wtedy dwadzieścia, dwadzieścia jeden lat, więc nie byłem wtedy dobrze zbudowany. Ale potrzebowałem tego, mogłem okrzepnąć.

I w wieku 23 lat zmieniłeś klub. Kolejna przeprowadzka, tym razem Norwegia, 3. Liga.

To nie była dla mnie duża zmiana. Liga jest bardzo podobna do duńskiej. Grałem regularnie, znów cieszyłem się piłką. Na Islandii było dużo długich podań, w Norwegii miałem częściej piłkę przy nodze. Wywalczyliśmy awans do 2. Ligi i to była dla mnie okazja na zmianę pracodawcy.

A twój ostatni klub – Sarpsborg 08? Patrzyłem na twoje statystyki z poprzedniego sezonu (10 goli i 7 asyst – red.). To był twój najlepszy okres w karierze?

Pewnie tak. Strzelałem bramki, notowałem asysty. Najlepsze jest to, że pozycja, na której grałem, nie była moją ulubioną. Trener wystawiał mnie na skrzydle, a nie w środku pola, ale uważam, że to też pozwoliło mi się rozwinąć. Gdybyś mnie zapytał, gdzie się najlepiej czuję, to powiedziałbym, że na „ósemce” albo „dziesiątce”. Od dziecka grałem w środku, najczęściej za plecami napastnika, ale ostatnie dwa lata w Sarpsborgu byłem skrzydłowym.

To „08” w nazwie twojego poprzedniego klubu było trochę pechowe. Podczas trzech lat twojego pobytu, kończyliście sezon zawsze na 8. miejscu. Były aspiracje, by grać o coś więcej?

Mieliśmy piłkarzy i potencjał na zdecydowanie wyższe miejsca. Ale za każdym razem notowaliśmy słabszy okres w okolicach lata. Mieliśmy dołki. Na przykład w 2022 roku na dziesięć spotkań wygraliśmy jedno. Jeśli chcesz osiągnąć sukces, nie może ci się coś takiego przytrafiać. Musisz być regularny.

System rozgrywek w Skandynawii cechuję się bardzo rozciągniętą przerwą między sezonami. W Polsce jest inaczej. Jest lepiej, gorzej?

Okres przed sezonem od stycznia do kwietnia trwa zdecydowanie za długo. Jako piłkarz nie chcesz tyle odpoczywać. Formuła w Polsce, czy generalnie w Europie, jest znacznie lepsza. Jedna przerwa w lato i krótsza ta zimą.

Do Cracovii przyszedłeś jako rozgrywający czy skrzydłowy?

Rozmawiałem z trenerem Jackiem Zielińskim. Powiedziałem, że mogę grać na wielu pozycjach, dla mnie to żaden problem. Zarówno jako środkowy pomocnik, jak i skrzydłowy mogę pomóc Cracovii. Myślę, że uniwersalność to mój największy atut.

Wróćmy do twoich liczb z poprzedniego sezonu. Dasz radę to powtórzyć w Cracovii?

Zrobię wszystko, co w mojej mocy. To oczywiście trochę inne ligi, ale chciałbym pokazać kibicom Cracovii, że tamten sezon to nie był przypadek.

Kilka prostych pytań na koniec. Ulubiony piłkarz z dzieciństwa?

Deco.

Najlepszy obecnie duński piłkarz?

Obecnie – Andreas Christensen.

Najlepszy kolega z szatni?

Joachim Soltvedt. Graliśmy w Sarpsborgu. Teraz występuje w Brann.

Ulubione danie z duńskiej kuchni?

Tarteletter. To takie małe ciastko, w Danii nadziewa się najczęściej kurczakiem.

A z polskiej kuchni?

Jeszcze nic nie zdążyłem spróbować. Może jakaś zupa, ale nie powiem ci nic konkretnego.

Musisz spróbować pierogów. To nasze narodowe danie.

Pewnie, na pewno będzie okazja.

WIĘCEJ O CRACOVII:

Fot. Newspix

Urodził się dzień po Kylianie Mbappe. W futbolu zakochał się od czasów polskiego trio w Borussi Dortmund. Sezon 2012/13 to najlepsze rozgrywki ever, przynajmniej od kiedy świadomie śledzi piłkarskie wydarzenia. Zabawy z kotem Maurycym, Ekstraklasa, powieści Stephena Kinga.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Prezes Zagłębia: Jest niedosyt, ale nie chcemy mieć wszystkiego na tu i teraz

Antoni Figlewicz
0
Prezes Zagłębia: Jest niedosyt, ale nie chcemy mieć wszystkiego na tu i teraz

Komentarze

4 komentarze

Loading...