Reklama

Dioudis: W Grecji presja i oczekiwania są gigantyczne [WYWIAD]

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

20 lutego 2024, 17:34 • 13 min czytania 5 komentarzy

Sokratis Dioudis swego czasu był już spakowany i gotowy na grę w Legii Warszawa. Dlaczego ostatecznie trafił nie tam, tylko do Zagłębia Lubin? Z greckim golkiperem rozmawiamy o kulisach pracy bramkarza. O błędach, przewidywaniu zachowań rywali, problematycznej ocenie występów przez kibiców i ekspertów oraz presji, gdy stoisz w klatce jednego z najpopularniejszych klubów w Grecji – Panathinaikosu.

Dioudis: W Grecji presja i oczekiwania są gigantyczne [WYWIAD]

Ciężko jest być bramkarzem Panathinaikosu?

Ha, jasne, że tak! W moim przypadku, po tylu meczach między słupkami wielkiego zespołu, przywykłem już do presji, oczekiwać, emocji. Zawsze oglądają cię tysiące osób, ciąży na tobie duża odpowiedzialność.

Nie irytuje cię, że jednego dnia kibice cię kochają, a drugiego nienawidzą?

Da się do tego przyzwyczaić. Bramkarze są szczególnie „narażeni” na takie sytuacje. Możesz wybronić kilka świetnych sytuacji, ale wpuścisz bramkę w ostatniej minucie gry i wina spada na ciebie. Tak wygląda ta praca, trzeba być do niej przygotowanym mentalnie — zarówno na dobre, jak i złe momenty.

Reklama

Dobrych chwil nie brakowało. W pewnym momencie wybrano cię najlepszym bramkarzem ligi.

To był wielki zaszczyt, bo to nagroda przyznawana przez ligowców. Gdy koledzy po fachu doceniają twoją formę, smakuje to jeszcze lepiej, inaczej niż w przypadku ocen osób, które nie znają tego zawodu od podszewki. Nie mogłem wyobrazić sobie większego wyróżnienia.

Doceniali cię także napastnicy przeciwnych drużyn?

Myślę, że gdy jesteś napastnikiem, najbardziej szanujesz bramkarza, którego nie jest łatwo pokonać. Napastnicy zawsze mają duże ego i sporą pewność siebie, dlatego doceniają tych, którzy ich zatrzymują.

Też uważasz, że nie jest łatwo strzelić ci bramkę?

Pewnie. Wierzę w siebie, mam za sobą lata doświadczenia, gry na poziomie, który pozwala mi uważać się za dobrego bramkarza.

Reklama

Jak wygrać walkę z rywalem w sytuacji sam na sam?

Zależy od sytuacji. Jeśli mówimy o jakichś unikalnych radach, na każdą sytuację, musisz mieć pewność tego, co chcesz zrobić. Moim zdaniem przeciwnik wyczuwa, gdy brakuje ci przekonania. Dobrze jest też spróbować pomyśleć jak twój rywal. Kiedy byłem młodszy, grałem jako napastnik, więc mam pewien podgląd na to, co myślisz, gdy stajesz oko w oko z bramkarzem. Zwykle brakuje ci czasu na rozplanowanie całej sytuacji, musisz być szybki. Dlatego bramkarz powinien zachować spokój i opanowanie.

Można przewidzieć, jak zakończy się sytuacja, gdy obserwujesz, co dzieje się przed strzałem?

Czasami tak, ale to nie jest najlepszy sposób na interwencję. Bramkarz nie powinien przewidywać, bo to zgadywanie, a nie kwestia umiejętności. Jasne, może ci to pomóc, ale w większości przypadków raczej sobie zaszkodzisz. Lepiej jest czytać sytuację, spróbować nakierować rywala na jego słabszą nogę lub wygonić go ze światła bramki. Albo ugrać sobie tyle czasu, żeby ktoś z drużyny zdążył wrócić, pomóc.

Sokratis Dioudis vs Ryan Babel w meczu Panathinaikos – Galatasaray

Ciężej broni się strzały z pierwszej piłki czy uderzenia z przygotowanej pozycji?

Są plusy i minusy każdej z tych sytuacji. Strzały z pierwszej piłki, przykładowo po dośrodkowaniu, mogą cię zmusić do interwencji z nie najlepszej pozycji. Po prostu nie zdążysz się lepiej ustawić, musisz reagować. Największą trudnością przy strzałach z dobrze przygotowanej piłki jest siła i trajektoria lotu. Rywal ma wtedy czas, żeby przymierzyć, a piłka zmienia tor lotu, utrudniając interwencję.

Czyli najważniejsze jest ustawianie się.

To kluczowe, przynajmniej według mnie. Jest to też jedyna rzecz, którą zyskujesz wraz z biegiem lat. Im dłużej bronisz, im więcej występów zaliczasz, tym lepiej się ustawiasz.

Dziennikarze i kibice powinni wiedzieć więcej o tym, jak ma ustawiać się bramkarz, żeby was oceniać?

Na pewno, bo musisz mieć specjalistyczną wiedzę, żeby wydać właściwą ocenę. Uważam, że to spory problem, że ktoś, kto nie ma pojęcia o grze na tej pozycji, wydaje osądy o bramkarzach — często powtarzałem to w wywiadach w Grecji. Zdaję sobie jednak sprawę, jak wielkie dyskusje wywołuje futbol. Każdy chce mieć swoje zdanie, ale ja przyjmuję tylko opinie ludzi, którzy wiedzą coś o bronieniu. Reszty ocen słucham, akceptuję je, jednak nie biorę ich do siebie.

Zdecydowanie łatwiej jest oceniać piłkarzy z pola, to prawda.

Nie winię jednak za to nikogo. Potrzeba dużej pasji, żeby poznać wszystkie detale dotyczące pracy bramkarzy. Nawet wielu trenerów nie ma pełnej wiedzy na temat tego, kiedy golkiper może zrobić więcej, a kiedy zrobił wszystko, co mógł. Dlatego potrzebują trenerów bramkarzy, żeby lepiej to zrozumieć.

Miałeś kiedyś momenty, w których opinia innych jednak do ciebie trafiała?

Gdy byłem młodszy i zaczynałem grać, bo już jako osiemnastolatek występowałem w Arisie Saloniki, w najwyższej lidze. To duży klub z wieloma kibicami, więc ciężko było mi pozostać w cieniu. Każdy oczekiwał, że mecz za meczem będę w topowej formie, a w przypadku młodych zawodników nie jest to takie proste. W trudniejszych momentach słyszałem krytykę i nie było to łatwe. Traktowałem to poważnie, zbyt poważnie. Z dzisiejszym doświadczeniem podchodziłbym do tego inaczej.

Masz jakąś pomyłkę, której szczególnie żałujesz?

Nie ma na to miejsca. Nie chciałem popełnić żadnego błędu, który popełniłem, jak każdy. To jednak normalne, że na przestrzeni całego sezonu zdarzy ci się gorszy dzień, słabsza chwila. Błąd, który najbardziej mnie dotknął, to pomyłka z derbów Panathinaikos — Olympiakos. To jeden z największych meczów w Europie, a ja pomyliłem się tak, że nie było wątpliwości, że to tylko i wyłącznie moja wina. Wypuściłem piłkę, padł gol. Tamten sezon dla mnie jednak na tyle udany, że wszyscy wiedzieli, że to tylko pojedyncza sytuacja. Dostałem mnóstwo wiadomości od fanów, którzy mnie wspierali i pocieszali. Po tygodniu się otrząsnąłem, doszedłem do siebie i wróciłem do wysokiej dyspozycji. To także kluczowa sprawa — szybko się podnieść. Zarówno w perspektywie danego meczu, gdy pomylisz się na początku, jak i na dłuższą metę.

Z czego wynikał ten błąd? Miałeś gorszy dzień, było jakieś drugie dno?

To była chwila, tak po prostu. W tamtej sytuacji spodziewałem się mocnego, dobrego strzału głową z bliskiej odległości. Rywal był kompletnie sam, miał czas i miejsce. Zamiast tego wyszedł mu kompletnie odwrotny strzał, co trochę mnie zaskoczyło, może lekko to zlekceważyłem. Byłem tak pewien, że piłka jest moja, że ją wypuściłem. Nigdy wcześniej, ani nigdy później coś takiego mi się nie zdarzyło.

Mówisz, że rywal był bez opieki — w takich sytuacjach, gdy widzisz niepilnowanego przeciwnika, przez moment klniesz pod nosem na obrońców?

Nie zdążyłbym. Muszę się jak najlepiej ustawić i obronić strzał. Pokrzyczeć mogę potem, jeśli zasłużyli!

A czemu właściwie zostałeś bramkarzem, skoro wcześniej grałeś w ataku?

Nie zaszedłbym tak daleko, gdybym chciał grać w ataku! W młodości strzelałem sporo goli, ale czułem, że brakuje mi innych rzeczy, na przykład szybkości.

Skoro strzelałeś, mogłeś uważać, że jesteś dobry. Sam chciałeś zmienić pozycję?

Każdy dzieciak lubi grać w ataku, to oczywiste. Miałem jednak tak, że gdy kopaliśmy na podwórku, lubiłem też stawać w bramce. W akademii Arisu mieliśmy problem z bramkarzami, nasz golkiper wypadł na dwa, trzy mecze. Trener zapytał, kto chciałby stanąć i zgłosiłem się na ochotnika. Wypadłem tak dobrze, że nie chciał już, żebym grał na innej pozycji.

Dlaczego wybrałeś Aris, a nie PAOK?

Zdecydowała rodzina. Tata kibicował Arisowi, gdy miałem trzy czy cztery lata zabrał mnie na ich mecz. Od tamtej chwili marzyłem o tym, żeby kiedyś zagrać w Arisie. Dla odmiany mój starszy brat miał inaczej, grał dla innej drużyny. Jest ode mnie starszy o sześć lat, gdy byłem dziewięciolatkiem, tata zapytał, czy chcę chodzić z nim na treningi. Zgodziłem się, ale z zastrzeżeniem, że jeśli mam grać, to dla Arisu. Nic innego się nie liczyło.

Jak poważnie traktowałeś derbową rywalizację?

Saloniki liczą około miliona mieszkańców i jest tam tylko Aris oraz PAOK. Kiedyś w najwyższej lidze grał także Iraklis, ale od pewnego czasu są niżej. Ludzie dzielą się więc pół na pół między fanów Arisu i PAOK, a gdy zbliżają się derby, żyją nimi przez cały miesiąc, nie tylko przez tydzień czy dwa. Czułem te emocje nawet w akademii, inaczej podchodziliśmy do meczów z PAOK. Jeśli Aris nie wygrywał, następny dzień w szkole był ciężki! Wygrana gwarantowała nam niezmierzone szczęście.

Czemu nie trafiłeś do Legii Warszawa?

Rok przed transferem do Zagłębia Lubin miałem konkretną ofertę z Legii. Panathinaikos zmienił wtedy trenera, a ja po latach bycia „jedynką”, przestałem bronić. Dlatego chciałem przejść do Legii, mieć szansę na grę. Było bardzo, bardzo blisko. Legia złożyła trzy oferty, Panathinaikos zaakceptował ostatnią z nich. Pamiętam, że zacząłem szukać informacji o polskiej lidze i zaskoczyło mnie, jak świetną macie infrastrukturę, ilu kibiców przychodzi na stadiony. W Grecji takimi warunkami dysponują tylko najlepsze kluby.

Byłem już spakowany i gotowy, ale nagle zmienili zdanie. Ostatecznie to Panathinaikos decydował o mojej przyszłości.

Teraz, gdy masz już porównanie: atmosfera w Polsce bywa równie gorąca, jak w Grecji?

Są kluby, które mają wyjątkowo fanatycznych kibiców, tworzą show. Grecja to jednak inna bajka. Rywalizacja między największymi klubami jest na nieporównywalnym poziomie, a derby to odzwierciedlają. Takiej presji, jakiej doświadczyłem tam, nie uświadczę już nigdzie. Może jednak patrzę na to w ten sposób dlatego, że grałem tam dla największych klubów w kraju.

Co najbardziej fascynuje, gdy mówimy o greckich kibicach?

Pasja, która sprawia, że kibicowanie osiąga kosmiczny poziom. Gdy cię kochają, okazują to najmocniej na świecie. Gdy cię nienawidzą, też. Nie ma czegoś takiego, jak balans, gdy nie idzie, atmosfera jest nieznośna. Problemem jest anormalne oczekiwanie sukcesu, które sprawia, że gdy nie wygrywasz — a nie zawsze wygrasz — presja jest gigantyczna.

Często słyszymy, że na murawie nie słyszy się tego, co śpiewają kibice. Skoro w Grecji panuje tak gorąca atmosfera, da się nie zwracać na to uwagi?

W najważniejszych spotkaniach, na największych stadionach — faktycznie, nie słyszysz wszystkiego, co śpiewają kibice. Wszystko przez to, że jesteś tak skupiony na grze, że nie dociera do ciebie, co się dzieje dookoła. Są jednak momenty, w których słyszysz wszystko lepiej niż wyraźnie. Gdy wygrywaliśmy w ważnym meczu, nuciłem sobie w myślach to, co śpiewali kibice za moimi plecami. Starałem się w ten sposób nakręcać. W przeciwną stronę też się to zdarza. Na końcu jesteśmy tylko ludźmi, mamy emocje i uczucia. Kiedy nie idzie, gdy cały stadion gwiżdże i buczy, nie da się tego zignorować.

W Grecji zaskakują mnie tak mocne więzi między piłką nożną a koszykówką. Kibice piłkarscy regularnie chodzą też na kosza.

Sam często oglądałem mecze Euroligi, gdy grałem w Panathinaikosie. W koszykówce to jeden z najlepszych klubów na kontynencie, a atmosfera na meczach jest podobna. Ludzie są na tyle szaleni, że odpalają pirotechnikę w hali. Kibice są tak mocno skupieni na klubie, że śledzą poczynania wszystkich sekcji. Niszowe sporty czy drużyny kobiet też mogą liczyć na gorące wsparcie.

Sokratis Dioudis w reprezentacji Grecji – mecz towarzyski z Austrią

Są też skupieni na kraju jako całości. Sam jesteś wielkim patriotą.

Reprezentowanie kraju to największy zaszczyt, jakiego możesz dostąpić. W ten sposób możesz pokazać miłość do Grecji, więc za każdym razem jadę na zgrupowanie naładowany energią.

Nawet jeśli nie grasz? Warto mimo to przyjeżdżać na kadrę?

Z punktu widzenia ambicji i ego – nie. Skłamałbym, gdybym powiedział inaczej, bo chcę być numerem jeden. Reprezentacja kraju jest jednak specjalna, czujesz się jak żołnierz w służbie państwa. Jeśli nie grasz, masz swoją rolę do odegrania na treningach, nadal reprezentujesz naród. Rozumiem to pytanie i po części się z nim zgadzam, ale barwy narodowe sprawiają, że nawet gdy jestem zmiennikiem, nie brakuje mi motywacji.

Zdaję sobie też sprawę, że w moim pokoleniu mamy kilku bardzo dobrych bramkarzy, którzy występują na topowym poziomie. Uważam, że nadaję się do roli pierwszego golkipera reprezentacji Grecji, ale grać może tylko jeden.

W moim przypadku patriotyzm wykracza jednak poza grę w narodowych barwach. Przez większość życia mieszkałem w Grecji, aktywnie śledzę to, co dzieje się w kraju, interesuję się lokalną społecznością. Gdy czuję, że mogę i że powinienem zabrać głos w jakiejś sprawie, robię to z ochotą. Zwłaszcza gdy chodzi o Saloniki.

Opowiedz nam o Salonikach.

Każdy ci powie, że to najpiękniejsze w całym kraju, ze wszystkim, czego szukasz – morzem, górami i licznymi atrakcjami. W centrum miasta znajdziesz Białą Wieżę z lat, gdy w Salonikach stał jeszcze zamek chroniący port. Cała reszta została zburzona, ale wieża nadal stoi, ciężko ją przeoczyć. Większość atrakcji jest skupiona w jednym miejscu, Saloniki są też znane z nocnego życia. Żyje się tutaj inaczej niż w reszcie Grecji, rytm dnia jest spokojniejszy niż w Atenach, ludzie są zrelaksowani i otwarci, ale nocą jest gdzie się pobawić. Niestety ja nie mogłem z tego korzystać…

Liczyłem, że polecisz najlepszą dyskotekę na dzielnicy!

Jako piłkarz unikałem nocnych wypadów i alkoholu, więc nie pomogę. Zwłaszcza że nawet gdybym chciał wyjść, byłem na tyle rozpoznawalny, że nie byłoby to rozsądne z mojej strony. Chwilę później wiedzieliby o tym wszyscy dookoła. Zresztą – gdy grałem w Arisie, byłem bardzo młody, więc na mieście byłem raz czy dwa. Teraz, kiedy jestem starszy, w wakacje wyjdę na drinka ze znajomymi, ale gdy nie grasz już w lokalnej drużynie, sprawy mają się trochę inaczej.

To prawda, że wiosną w Zagłębiu grałeś z kontuzją?

W meczu z Jagiellonią Białystok obroniłem dwa rzuty karne. Po pierwszym z nich zostałem kopnięty w kolano i od tej pory czułem ból. Czasami, po meczach, był on naprawdę nieznośny. Najlepszym rozwiązaniem byłaby wtedy przerwa i odpoczynek, ale drużyna mnie potrzebowała, walczyliśmy o utrzymanie. Zagryzłem zęby, grałem, ale wszystko ma swoją cenę. Problemy nie minęły, letnia przerwa w Ekstraklasie jest krótka i nie zdążyłem się wyleczyć na start sezonu. Znów zagryzłem zęby, harowałem jak mogłem, wróciłem do bramki. W pierwszej części rundy jesiennej wciąż jednak odczuwałem ból, grałem z urazem. Dopiero zimą zdołałem wszystko wyprostować – miałem tylko dwa dni wolnego po powrocie do kraju, zacząłem indywidualny program przygotowań i czuję się znacznie lepiej. Będę gotowy na sto procent.

W sezonie 2022/2023 Sokratis Dioudis wyróżniał się w lidze pod względem skuteczności interwencji

Kontuzja sprawiła, że twoja forma spadła? Wiosną dawałeś Zagłębiu więcej.

Możesz tak uważać, ja nie chcę szukać wymówek. Nie byłem w pełni przygotowany, to fakt, brakowało mi czasu na pracę nad formą, opuściłem letnie przygotowania – to wszystko istotne, więc ciężej było się odnaleźć w trakcie meczów. Na pewno nie grałem tak dobrze, jak wiosną, ale wciąż jestem pewny swoich umiejętności. Jestem jednym z najlepszych bramkarzy w Ekstraklasie i gdy będę gotowy, będę mógł to pokazać.

Od początku wiedziałeś, że zostaniesz w Zagłębiu Lubin na dłużej, na kolejny sezon?

Pierwotnie zakładałem, że spędzę tu tylko kilka miesięcy, żeby się odbudować, wrócić do regularnej gry. Latem miałem sporo ofert i nie było łatwo się na coś zdecydować. Zagłębie cały czas pokazywało, że bardzo chce, żebym został na dłużej, wszyscy byli zadowoleni z mojej gry wiosną, więc przekonałem się, że warto tu być. Rozmawiałem też z zarządem, usłyszałem, że będziemy mieli silniejszy zespół, że będziemy mierzyć w lepsze wyniki, a ja chciałem osiągać sukcesy. Dla takich drużyn jak Zagłębie najtrudniej jest osiągnąć stabilizację. To jej nam potrzeba, żeby na stałe osiąść w czołówce.

Ostatnia kwestia. Dlaczego powinniśmy zarezerwować wakacje w twojej willi w Grecji?

Cisza, spokój, prywatność i najlepsza strona Grecji – mam wszystko, czego potrzeba. Osobiście czuję się tam bardzo zrelaksowany. Siadam w ogrodzie z widokiem na morze i resztę wyspy, nie znam lepszej formy odpoczynku. W wakacje najlepszym towarzystwem jest mrożona kawa i gra w tavli (tryktrak). Zapraszam na partyjkę, zadzwońcie wcześniej, to dogramy jakiś rabat!

WIĘCEJ MATERIAŁÓW ZE ZGRUPOWANIA W TURCJI:

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

5 komentarzy

Loading...