Reklama

W ŁKS-ie są już tylko przegrani

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

20 lutego 2024, 19:37 • 5 min czytania 36 komentarzy

Trzy lata temu Piotr Stokowiec należał do ścisłej czołówki polskich szkoleniowców. Regularnie krytykowali go byli podopieczni, ale bronił się bardzo solidnymi i stosunkowo długimi kadencjami w Zagłębiu Lubin i Lechii Gdańsk. Cóż, czar prysnął. 51-letni trener w atmosferze sromotnej porażki został właśnie zwolniony z ŁKS-u, którego szanse na utrzymanie w Ekstraklasie są żałośnie niewielkie. 

W ŁKS-ie są już tylko przegrani

To naprawdę specyficzny przypadek. Rafał Wolski nazywał go kłamcą. Marco Paixao zarzucał mu rasizm. Błażej Augustyn przekonywał, że jest on tchórzem, któremu nie podałby ręki. Milos Krasić dodawał, że źle traktuje ludzi i boi się charakternych piłkarzy. Ostry był też Artur Sobiech: „gorszego człowieka niż on nie spotkałem”. Stokowiec ripostował, że obsmarowują go lenie, leserzy i bumelanci. Tłumaczył, że to wypaleni już piłkarze, którzy idą w dół i za sobą ciągnęliby w przepaść jego drużynę. Dość łatwo było przekonać środowisko, że obrywa mu się za żelazny profesjonalizm, skonkretyzowane wymagania i uczulenie na bylejakość, bo przemawiały za nim wyniki.

Porażka Stokowca

W Lubinie (1295 dni) i w Gdańsku (1272 dni) pracował dłużej niż jakikolwiek inny trener tych klubów w XXI wieku. W obu miastach jest wspominany może nie jakoś rewelacyjnie, ale na pewno pozytywnie. Zagłębie przy pierwszym podejściu poprowadził do świetnego trzeciego miejsca w tabeli i przyzwoitej przygody w europejskich pucharach. Lechię zaś umiejscowił w czubie tabeli, zdobył brązowy medal Ekstraklasy, Puchar i Superpuchar Polski.

W ostatnich trzech latach coś się jednak w karierze Stokowca popsuło. Po Lechii wrócił do Zagłębia, z którym ledwo utrzymał się w Ekstraklasie, a gdy już w nowym sezonie zaliczał serię pięciu porażek z rzędu bez choćby jednego strzelonego gola, palnął niesławną głupotę o „zapierdzielaniu do Niepołomic”. Po 0:3 ze Stalą Mielec poleciał ze stanowiska. Na kolejną pracę czekał mniej więcej rok. ŁKS zwolnił Kazimierza Moskala i szukał trenera z doświadczeniem w walce o utrzymanie w Ekstraklasie. 51-letni Stokowiec pasował do tego profilu, bo to stary wyjadacz, pragmatyczny taktyk, jego zespoły zazwyczaj punktowały co najmniej przyzwoicie.

W ŁKS-ie było inaczej.

Reklama

Oj, inaczej.

Zero zwycięstw, trzy remisy, siedem porażek. Bilans bramkowy – 8:23. Po drodze 0:5 od Górnika Zabrze, 1:2 z Koroną Kielce, 1:1 z Ruchem Chorzów, a na koniec 0:2 z Widzewem. Stokowiec zmieniał ustawienie, rotował składem, zimą przewodził transferowemu zaciągowi i dobierał sobie nowych piłkarzy, żeby ostatecznie nie umieć przypomnieć zawodnikom ŁKS-u, jak powinno grać się w piłkę.

No bo jaki był ten ŁKS za Stokowca? Żaden. Ot, fatalny. Tam nie było ani stylu, ani pomysłu, ani umiejętności, ani jeżdżenia na dupach. Wegetowanie, zjazd w stronę 1. ligi. Dość powiedzieć, że ŁKS po dwudziestu kolejkach ma dziesięć punktów, a siedem z nich zdobył jeszcze Moskal. Tak, oto procentowy rozkład punktów zdobytych przez trenerów Łódzkiego Klubu Sportowego w tym sezonie:

  • 30% Stokowiec.
  • 70% Moskal!

Będzie miał problem Stokowiec ze znalezieniem kolejnej pracy w Ekstraklasie. W Zagłębiu poległ na dobrze sobie znanym gruncie i przy zaprzyjaźnionym Piotrze Burlikowskim w pionie sportowym. W Łodzi nie stawiano przed nim jakichś niebywałych celów, a tylko pogorszył już i tak katastrofalne wyniki. Z dzisiejszej perspektywy śmiesznie brzmią jego niedawne zapowiedzi, że ŁKS to projekt na wiele lat.

Porażka ŁKS-u

Cała ta przygoda ŁKS-u w Ekstraklasie to porażka. Kontrowersyjne było już bowiem zwolnienie Moskala. I nie, nie mamy przekonania, że 57-letni trener ogarnąłby ten zespół lepiej niż Stokowiec. Wcale niewykluczone, że również nie potrafiłby wygrać w dziesięciu kolejnych spotkaniach. W końcu robotę stracił po takiej passie: 1:2 z Puszczą, 0:2 z Wartą, 0:1 z Rakowem, 2:2 z Jagiellonią, 0:2 z Cracovią, 0:3 z Radomiakiem.

Taka prawda, że Kazimierz Moskal – pod względem preferowanego stylu i przyjmowanych metod pracy – to typ szkoleniowca, który idealnie nadaje się do prowadzenia zespołu walczącego o awans do Ekstraklasy, ale już mniej do rozpaczliwej walki o uniknięcie spadku do 1. ligi. Inna sprawa, że w ŁKS-ie zasłużył na kredyt zaufania.

Reklama

W 2019 roku pierwszy raz wprowadził Łódzki Klub Sportowy do Ekstraklasy. W 2020 roku usłyszał od władz klubu, że wolą z nim zlecieć niż gasić pożar z kimś innym, więc… niedługo później został zastąpiony przez złotoustego Wojciecha Stawowego. W tym momencie ŁKS postanowił przepłacać, żeby błyskawicznie wrócić do elity. Pierwszy sezon? Fiasko. Drugi sezon? Klęska. Ruina, bo nie ma płynności finansowej. Najlepiej zarabiający piłkarze rozwiązali umowy z winy klubu. Drużyna traciła zawodników i jeszcze musiała im płacić. FIFA wydał zakaz transferowy. Na ławce trenerskiej zawiedli Ireneusz Mamrot, Marcin Pogarzała i Kibu Vicuna. Prezes Tomasz Salski zaczął być kojarzony z kłamstewkami i obietnicami bez pokrycia.

I wtedy znów pojawił się Moskal, który 1. ligę wygrał z dość przeciętnym składem. Lato to brak jakichś spektakularnych wzmocnień, następnie dość nieciekawa kadra jak na 1. ligę kiepsko punktowała w Ekstraklasie, Moskal stracił pracę, Stokowiec nie poprawił wyników. Koło się zamknęło.

Co dalej?

ŁKS musi już przygotować się do występów na zapleczu Ekstraklasy. Taka prawda. Najlepiej byłoby przeprosić się z Moskalem, ale… nie, to było niemożliwe. Szansę dostaje więc Marcin Matysiak. ŁKS chwali się, że w klubie przeszedł wszystkie szczeble – od pracy z drużynami młodzieżowymi, przez zespół rezerw, aż do pierwszej drużyny, gdzie był ostatnio asystentem Stokowca. Ekstraklasa otworzyła się w ostatnich latach na trenerów młodszego pokolenia, takich spoza karuzeli, jest to obiecujący kierunek, ale umówmy się – Matysiak niemal na pewno nie uratuje tego sezonu ŁKS-u.

Bo tak – w ŁKS-ie są już tylko przegrani.

Czytaj więcej o ŁKS-ie:

fot. NewsPix.pl

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

36 komentarzy

Loading...