Reklama

Dwa trudne sety, ale jest wygrana. Świątek udanie rozpoczęła turniej w Dubaju

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

20 lutego 2024, 18:20 • 6 min czytania 4 komentarze

W sobotę Iga Świątek po świetnym spotkaniu pokonała Jelenę Rybakinę w finale turnieju WTA w Dosze i po raz trzeci z rzędu wygrała w tej imprezie. Nie miała jednak po tym triumfie długiego odpoczynku – szybko musiała przemieścić się do Dubaju i już dziś wyszła w nim na kort. W spotkaniu drugiej rundy zmierzyła się z Amerykanką Sloane Stephens. Polka wygrała 6:4, 6:4, jednak dobre wiadomości dla Igi przyszły tak naprawdę już… kilka godzin przed rozpoczęciem jej spotkania.

Dwa trudne sety, ale jest wygrana. Świątek udanie rozpoczęła turniej w Dubaju

Aryna pokonana

Mecz, który poza jej własnym starciem mógł najbardziej interesować dziś Igę Świątek, to starcie Aryny Sabalenki z Chorwatką Donną Vekić. 31. w światowym rankingu Vekić swoje potrafi, ale wypoczęta – ominęła w końcu turniej w Dosze – Białorusinka była zdecydowaną faworytką tego spotkania. I gdy wygrała pierwszego seta po tie-breaku, zdawało się, że to punkt, po którym otworzyła jej się prosta droga do zwycięstwa. Gdy na początku drugiego seta przełamała rywalkę – droga zmieniła się w autostradę. Kluczowy punkt nadszedł jednak w trzecim gemie drugiej partii. Sabalenka miała break pointa, świetnie wypracowała sobie przewagę, Vekić cudem jeszcze odbiła piłkę, którą Aryna odpuściła, przekonana, że ta wyleci na aut.

Reklama

A stało się inaczej. Vekić się obroniła, a potem… wygrała 12 z 13 rozegranych do końca meczu gemów. A całe spotkanie 6:7, 6:3, 6:0. Od tego jednego znakomitego punktu w defensywie zafundowała wiceliderce światowego rankingu prawdziwą demolkę.

No i właśnie, wiceliderka rankingu – to w tym przypadku kluczowe. Świątek w Dosze już powiększyła przewagę nad Białorusinką (w zeszłym roku tamten turniej miał rangę WTA 500, w tym WTA 1000, stąd obrona tytułu dawała więcej oczek rankingowych) i ta wynosiła przed startem imprezy w Dubaju równe 1000 punktów. Po opadnięciu Aryny już wiadomo, że Świątek co najmniej ją utrzyma, a każde kolejne zwycięstwo pozwoli jej powiększyć dzielącą obie tenisistki różnicę. Gdyby triumfowała w turnieju, powiększy ją do niemal dwóch tysięcy oczek.

ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!

Choć – jak mogliśmy się przekonać – już pierwszy mecz w Dubaju okazał się dla Igi wyzwaniem.

Była mistrzyni powalczyła

W Dubaju Iga Świątek jeszcze nie wygrała, ale rok temu potrafiła dojść do finału, w którym lepsza ostatecznie okazała się Barbora Krejcikova. W tym roku – po świetnym turnieju w Dosze – można oczekiwać, że co najmniej powtórzy tamten rezultat. Inna sprawa, że już na start dostała niełatwą do ogrania rywalkę – Sloane Stephens. W przeszłości, gdy obie się mierzyły, Świątek wygrywała w dwóch setach, ale nie były to tak łatwe mecze, jak sugerowałby wynik. Stephens, w końcu była mistrzyni US Open, mimo że aktualnie jest 41. w rankingu, nadal potrafi zagrozić rywalkom ze ścisłego topu.

Jej główny problem polega na tym, że robi to w pojedynczych spotkaniach. Gdy świetnie pracuje jej backhand, nie ma problemu z serwisem i – co może najważniejsze – chce jej się biegać i jest w stanie to robić. Bo z tym przez lata, ze względu na urazy, ale też po prostu swój styl gry, miała wielkie problemy. A w meczach z Igą, co tu kryć, biegać po prostu trzeba.

Reklama

Dziś Świątek też to pokazała. Ale Stephens tym razem biegała. Efekt? Taki, że do stanu 4:4 w I secie to Stephens w dużych fragmentach meczu wyglądała lepiej. Ba, była w stanie regularnie przełamywać Polkę, problem jedynie w tym, że sama nie trzymała swojego podania. W pierwszych dziesięciu gemach meczu poza tym, że sporo świetnych i granych naprawdę szybko oraz mocno akcji, obejrzeliśmy też… aż siedem przełamań! To kluczowe i decydujące o losach tej partii zaliczyła jednak Świątek, która najpierw utrzymała własne podanie i wyszła na 5:4, a potem wykorzystała pierwszą piłkę setową.

Miała więc przewagę. A to mogło podłamać Sloane, bo w meczach z najlepszymi często po wyrównanym pierwszym secie, następuje pełna dominacja w drugim. Inna sprawa, że choćby przykład Donny Vekić i Aryny Sabalenki pokazał, że może też być inaczej.

I w sumie było. Stephens nadal trzymała poziom, tym razem utrzymywała też skuteczniej własne podanie. Ale że to samo robiła Iga, to obie długo grały schematem gem za gema. Świątek przy tym wydawała się z czasem coraz bardziej nerwowa. Raz nawet – zresztą po polsku – rzuciła gdzieś w stronę trybun: “Gdybyście nie gadali w trakcie akcji, to byłoby łatwiej”. W sumie słusznie, bo dostrzec się dało bez problemu, że ogółem łatwo nie było – Stephens świetnie potrafiła przyspieszyć grę, wywrzeć presję na Polce, sprawić, że ta popełniała błąd – więc Iga miała rację chcąc, by roboty dodatkowo nie utrudniali jej fani.

Nie wiemy, czy po tej uwadze faktycznie przestali to robić, ale w kluczowym momencie Iga Świątek podniosła poziom swojej gry i – dokładnie tak jak w pierwszym secie – przełamała Sloane Stephens w 10. gemie. Wynik też był ten sam – 6:4 dla Polki, tyle że tym razem do hasła: “Gem, set Świątek”, mogliśmy dopisać jeszcze “mecz”. Po niemal dwóch godzinach gry i naprawdę zaciętym spotkaniu, Iga triumfowała nad byłą mistrzynią wielkoszlemową. A nie przeszkodził jej w tym nawet… pokaz sztucznych ogni, które odpalono w okolicy kortu.

Teraz Igę czeka kolejne trudne spotkanie – jej rywalką w trzeciej rundzie będzie Elina Switolina, która po trzysetowym starciu pokonała Polkę w ubiegłorocznym Wimbledonie, a do tego… dwukrotnie triumfowała w turnieju w Dubaju (w 2017 i 2018 roku).

Nie tylko Świątek

W trzeciej rundzie turnieju w Dubaju zagra też Magda Fręch. Polka, która w czasie Australian Open zaliczyła życiowy sukces – dochodząc do IV rundy wielkoszlemowej imprezy – w Zjednoczonych Emiratach Arabskich rozegrała już cztery spotkania. W kwalifikacjach, przez które musiała przejść, w trzech setach pokonywała 101. na świecie Annę Rodionową (która skreczowała przy stanie 4:1 dla Magdy w III partii) oraz 77. Julię Putincewą. Z kolei w pierwszej rundzie właściwego turnieju niespodziewanie okazała się lepsza od światowej “17” – Jekatieriny Aleksandrowej, którą ograła 7:6(3), 6:3.

Dziś z kolei rywalizowała z Petrą Martić, tenisistką z siódmej dziesiątki rankingu WTA, ale bardzo doświadczoną i gotową od czasu do czasu zaliczyć naprawdę dobry rezultat w turnieju WTA. Pierwszego seta Magda wygrała w dobrym stylu, 6:4. W drugim łatwo jednak przegrała, zdobywając tylko jednego gema. To mogło martwić, bo Fręch po prostu miała prawo czuć już zmęczenie turniejem. W trzeciej partii jednak odżyła, dwukrotnie przełamała rywalkę i wygrała 6:2. W nagrodę zapewniła sobie mecz z… Jeleną Rybakiną. Czwarta tenisistka świata rozegrała dwa sety z Wiktorią Azarenką, po których Białorusinka skreczowała.

Fręch w tym starciu faworytką oczywiście nie będzie. Ale nawet jeśli przegra, ma pełne prawo być zadowoloną ze swojego występu. Po turnieju w Dubaju już na pewno po raz pierwszy w karierze zagości w najlepszej “50” rankingu, co najmniej na 44. miejscu. Przypomnijmy, że sezon zaczynała jako 70. zawodniczka świata. Idzie więc w górę i pewnie miejscem w piątej dziesiątce rankingu się nie zadowoli.

Fot. Newspix

Czytaj więcej o tenisie:

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Tenis

Komentarze

4 komentarze

Loading...