Reklama

Czy „królowie Europy” uratują ten sezon?

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

25 stycznia 2024, 10:17 • 10 min czytania 0 komentarzy

Ktoś może powiedzieć, że Tuomas Sammelvuo nie był cudotwórcą. I w obliczu tylu kontuzji po prostu nie mógł uchronić swojego zespołu przed porażkami. Ale z drugiej strony: czy triumfatorom Ligi Mistrzów wypada dostawać baty od mistrza Grecji? Pracodawcy Fina uznali, że nie. Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle przez najbliższe miesiące będzie grać pod przywództwem innego szkoleniowca. Zadajmy sobie zatem pytanie: czy zdoła jeszcze uratować ten sezon?

Czy „królowie Europy” uratują ten sezon?

Kibice kędzierzynian są przyzwyczajeni do goszczenia trenerów z najwyższej półki. W ciągu ostatnich dziesięciu lat ZAKSĘ prowadzili tacy fachowcy jak Ferdinando De Giorgi, Nikola Grbić czy Gheorghe Cretu. Wszyscy sprawdzili się zarówno na Opolszczyźnie, jak i w kolejnych miejscach pracy. Tuomas Sammelvuo – patrząc na jego CV – na pewno od nich nie odstawał.

Fin karierę zawodniczą zakończył ponad dekadę temu, ale wciąż jest stosunkowo młody jak na trenera – ma 47 lat. Od 2013 roku osiągał sukcesy w reprezentacji Rosji (wicemistrzostwo olimpijskie, triumf w Lidze Narodów), rosyjskich klubach (ligowy tytuł, Puchar CV), a także w kadrze Kanady (awansował z nią na igrzyska olimpijskie). Ale przecież i z ZAKSĄ zdążył zrobić swoje.

W sezonie 2022/2023 drużyna z Kędzierzyna-Koźla wygrała pod jego wodzą siatkarską Ligę Mistrzów, a także Puchar Polski oraz zajęła drugie miejsce na koniec sezonu w PlusLidze i w Superpucharze. Nieźle? Jak najbardziej, nawet kiedy Cretu swoją roczną przygodę w klubie miał jeszcze lepszą (bo został też mistrzem Polski).

Kiedy zresztą na początku listopada rozmawialiśmy z Tuomasem Sammelvuo, musieliśmy uważać na to, żeby nasze dyskusje nie zostały zdominowane… przez same pozytywne tematy. Bo naprawdę, trudno w tamtym czasie było nie rozpływać się nad dokonaniami Fina. Rok 2023 miał wręcz kapitalny – patrząc zarówno na postawę ZAKSĘ, jak i Kanady. Ba, również trwające rozgrywki zaczęły się dla niego bez żadnych problemów.

Reklama

CZYTAJ: “Jesteśmy uprzywilejowani, że zarabiamy tak na życie. Siatkówka to wspaniała praca” – WYWIAD Z SAMMELVUO

Kędzierzynianie wygrali trzy pierwsze mecze sezonu w PlusLidze. Następnie pokonali w finale Superpucharu Polski swoich odwiecznych rywali, czyli Jastrzębski Węgiel. Wszystko układało się dla nich znakomicie.

A co było potem? Rozpoczęło się „szaleństwo” z kontuzjami, które niejako okazało się gwoździem do trumny Sammelvuo.

Jak się sypie, to wszystko

Nie można powiedzieć, żeby Piotr Szpaczek, prezes ZAKSY, oraz jego współpracownicy nie wykonali przed sezonem 2023/2024 dobrej roboty. W ekipie kędzierzynian pozostał trzon zespołu, który był obecny przy każdym z trzech triumfów w Lidze Mistrzów – czyli Olek Śliwka, Łukasz Kaczmarek oraz David Smith. Umowę przedłużył też Bartosz Bednorz, kolejny sezon w Polsce miał rozegrać Erik Shoji. Do klubu trafiło również paru obcokrajowców, w celu wzmocnienia zaplecza składu.

Nie powtórzył się zatem scenariusz z poprzednich dwóch lat, kiedy to po sezonie z wygraną Ligą Mistrzów ZAKSĘ opuszczali absolutnie kluczowi gracze (Benjamin Toniutti i Kamil Semeniuk, choć o Pawle Zatorskim i Jakubie Kochanowskim też wspomnieć wypada). Nawet jeśli Sammelvuo stracił Norberta Hubera.

Reklama

Obecny zawodnik Jastrzębskiego Węgla aspiruje do miana najlepszego środkowego na świecie, ale akurat w rozgrywkach 2022/2023 nie odgrywał w Kędzierzynie-Koźlu aż tak znaczącej roli – najpierw leczył bowiem kontuzję, a potem budował formę. Nikt zatem nie mówił, że bez Hubera ZAKSA sobie nie poradzi i jego „oddanie” to błąd.

No i jak wspominaliśmy: początkowo faktycznie wszystko w sezonie 2023/2024 wyglądało w porządku. Ale kiedy w drużynie Sammelvuo pojawiła się pierwsza kontuzja, to… momentalnie wysypały się kolejne. Zanim się obejrzeliśmy, Fin wręcz nie miał kim grać.

Bednorz, Kaczmarek, Smith, Kluth, Janusz, Stępień, Chitigoi, Szymański, Żaliński czy Śliwka. W ZAKSIE trudno było szukać zawodnika, który nie miał chociaż niewielkich problemów zdrowotnych. Sammelvuo był zmuszony rotować ustawieniem w pierwszej szóstce do tego stopnia, że nominalny środkowy grywał na ataku (Dmytro Paszycki), a atakujący na przyjęciu (Kaczmarek). Awaryjnie do zespołu został ściągnięty też nowy rozgrywający, Radosław Gil, który jeszcze niedawno grał w 1. lidze (potem też doznał urazu, stąd ZAKSA ogłosiła wczoraj ściągnięcia Mateusza Biernata).

Jak bardzo te liczne osłabienia wpłynęły na wyniki ZAKSY? Kędzierzynianie, co szokujące, mają na koncie w PlusLidze więcej porażek (9) niż zwycięstw (8) i zajmują dziewiąte miejsce w tabeli. Cudem (bo odwrócili kluczowy mecz z Knack Roeselare ze stanu 0:2) wyratowali się też przed odpadnięciem w fazie grupowej Ligi Mistrzów.

Najgorszy moment zespołu miał jednak miejsce tak naprawdę w pierwszej połowie stycznia. ZAKSA przegrała z Wartą Zawiercie i Jastrzębskim Weglem, co jeszcze było zrozumiałe, ale potem była bez szans w starciach z Olympiakosem (0:3 w setach) i Skrą Bełchatów (również 0:3 w setach). Być może wówczas, tuż po tych klęskach, zwolnienie Sammelvuo nie byłoby dla nas niczym zaskakującym.

Sęk jednak w tym, że w ostatnich dniach kędzierzynianie powstali z kolan. Bo nie tylko pokonali wspomniane Roeselare, ale pewnie zwyciężyli też z wcale nie słabą Stalą Nysa.

O termin zwolnienia Fina zapytaliśmy Jakuba Bednaruka, byłego siatkarza i trenera, a obecnie eksperta Polsatu Sport:

– Kibice lepiej przyjęliby taką decyzję po Olympiakosie? Tak, ale my mówimy tu o pijarze. Pijar jest fajny. Ale poza nim są inne, ważniejsze rzeczy. Gdyby decyzja zapadła tuż po takich porażkach, to byłaby łatwiejsza do przełknięcia dla kibiców. Ale skoro do zwolnienia doszło, to coś musiało się wydarzyć. Ostatnie zwycięstwa z perspektywy klubu mogły być po prostu przypudrowaniem jakiegoś większego problemu.

Grzechy Tuomasa Sammelvuo

W tym momencie przechodzimy do ważnego pytania: czy faktycznie fiński trener mógł zrobić coś lepiej i – mimo wspomnianych kontuzji – utrzymać ZAKSĘ na wyższej pozycji w Polsce i Europie? Zadajemy je ponownie Bednarukowi:

– Ja myślę, że nie wiemy wszystkiego. Nikt z nas nie zna sytuacji, które odbyły się wewnątrz klubu. Dlatego to są często tylko spekulacje. Wiadomo, jaki ZAKSA miała problem. Wiadomo też, że nie dzieje się dobrze, jak się przegrywa. To normalne. Kiedy przegrywasz, to małe problemy robią się dużymi problemami. Na dodatek nie wiemy, jak wyglądały relacje na liniach trener-prezes, trener-zawodnicy, zawodnicy-prezes. Może po prostu coś się w tych relacjach zakończyło, wyczerpało i należało zrobić ruch. Ale mogę tylko przypuszczać.

SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ

Oczywiście – absurdem byłoby wypominanie Sammelvuo porażek z jeszcze poprzedniego roku, kiedy momentami faktycznie brakowało mu ponad połowy składu. Ktoś może jednak powiedzieć, że akurat z Olympiakosem i Skrą ZAKSA nie miała prawa przegrać i to takimi rozmiarami. Bo jeśli prześledzimy jej skład, to zobaczymy, że z podstawowych zawodników kędzierzynianom brakowało „tylko” Smitha oraz Śliwki.

Trzeba jednak pamiętać, że akurat drugi z wyżej wymienionych jest absolutnie kluczowym elementem układanki wicemistrza Polski. Zarówno pod kątem tego, co daje w ataku, przyjęciu, obronie i na zagrywce, ale też wartości mentalnej, jaką wnosi do zespołu. Nikomu nie trzeba mówić, jakim urodzonym liderem jest 28-latek.

Możemy nawet zaryzykować tezę, że gdyby Śliwka nie złamał palca to… Sammelvuo wciąż pracowałby w województwie opolskim. Bo gra ZAKSY z nim w pierwszej szóstce aż tak by się nie posypała. Ale to oczywiście wyłącznie „gdybanie”.

Idąc dalej: możemy też zwrócić uwagę na aspekt, o którym mówili bardziej krytyczni kibice ZAKSY. To znaczy, że zespół pod Sammelvuo nie był aż tak dominujący jak pod Grbiciem i Cretu. Na drodze do trofeów i medali męczył się bardziej i „przepychał” więcej meczów niż miał to w zwyczaju w przeszłości.

Tylko co z tego, skoro wyniki wciąż były na miejscu?

– To ma być zarzut? Że wygrywali, ale było im ciężej? – mówi Bednaruk. – Ja chciałbym wygrywać jakkolwiek, byleby wygrywać. Nie czepiałbym się zatem stylu. Oczywiście tak to jest, że każdy kibic chciałby, aby jego zespół nie tylko zwyciężał, ale zwyciężał w pięknym stylu. Ale to też kwestia tego, na jakim poziomie są twoi rywale. A ZAKSA biła się z najmocniejszymi. Nie analizowałbym tej sytuacji na tej zasadzie, że za Grbicia czy Cretu było ładniej, a ostatnio brzydziej.

Byłego asystenta Vitala Heynena spytaliśmy jeszcze o ogólną ocenę decyzji władz klubu z Kędzierzyna-Koźla:

– Czy to jest dobry ruch czy nie? Zobaczymy, bo ZAKSA jeszcze może w tym sezonie namieszać. To są też takie momenty, kiedy człowiek może pokazać, jak wychodzi z kryzysu. Kiedy obserwujesz osoby w klubie oraz zawodników i to, jak reagują na słabsze momenty, które co jakiś czas po prostu muszą się pojawiać. Mnie zawsze bardziej interesują takie sytuacje, niż to, dlaczego wygrywasz pięć meczów z rzędu.

To i tak jest „Ostatni Taniec”?

Na koniec trzeba jednak powiedzieć jedno: stało się. Tuomas Sammelvuo, słusznie czy nie, nie wróci już na stanowisko trenera ZAKSY. Czy zatem obecnie mocno kontrowersyjny i krytykowany ruch władz klubu może okazać się strzałem w dziesiątkę? Cóż, najpierw trzeba podkreślić, że wciąż mamy pewną niewiadomą. Tymczasowym trenerem zespołu został bowiem Adam Swaczyna. Ale niewykluczone, że ZAKSA jednak lada moment postawi na innego fachowca.

Znajdujemy się zresztą w nietypowej sytuacji. Wśród czołowych zespołów PlusLigi bardziej znany z niespodziewanych i nagłych zmian trenera był Jastrzębski Węgiel. Natomiast ZAKSA, owszem, „rotowała” szkoleniowcami, ale zazwyczaj z przymusu (bo choćby Grbić został skuszony ofertę bogatszej i napakowanej gwiazdami Perugii) i między sezonami.

– To prawda, przez wiele lat ZAKSA nie robiła nerwowych ruchów – zauważa Bednaruk. – Ale nie było ich też dlatego, że po prostu wygrywała. Nawet kiedy nie zdobywała jakiegoś trofeum, to kręciła się na podium wszystkiego, czego by nie dotknęła. Więc to pierwszy kryzys od dawna, przez który ZAKSA martwi się o udział w fazie play-off.

W teorii zwycięstwo nad Nysą sugeruje, że kędzierzynianie powinni w najbliższych tygodniach ponownie grać na wysokim poziomie. Ale przecież ich ambicje sięgają bardzo, bardzo wysoko. Chciałoby się nawet powiedzieć, że sięgają tak wysoko, jak się tylko da. O mistrzostwo Polski ekipa z Opolszczyzny będzie jednak walczyć co najwyżej z dolnej części ósemki, a w Lidze Mistrzów stanie przed piekielnie trudnym rywalem. W nadchodzących barażach zagra bowiem z Halkbank Ankarą, czyli półfinalistą poprzedniej edycji europejskich rozgrywek, a po ewentualnym zwycięstwie zmierzy się z… Itasem Trentino, czyli mistrzem Włoch.

Bednaruk nie jest przepełniony optymizmem co do szans kędzierzynian:

– Uratowanie sezonu dla ZAKSY to medal. Pucharu Polski już nie zdobędzie. Ciężko będzie w Lidze Mistrzów. Musimy pamiętać o tym, że ten zespół przez pół sezonu szukał w ogóle ludzi do grania. To nie jest tak, że pierwsza szóstka straciła formę czy transfery nie wypaliły. Tam się po prostu posypało zdrowie. Teraz jest trochę lepiej. Wrócił Smith. Mają dwóch przyjmujących. Już nie muszą kombinować z ustawianiem środkowego na ataku czy Kaczmarka na przyjęciu. Ale czy kiedy Śliwka wróci, to ZAKSA będzie mogła wrócić na top? Zobaczymy, co do tego czasu się stanie. I czy w ogóle będzie wtedy do czego wracać.

Z drugiej strony, były gracz Trentino nie zamierza też skreślać trzykrotnych triumfatorów Ligi Mistrzów:

– Tak, nie byłbym zaskoczony, gdyby ZAKSA nie weszła do półfinału play-offów. Bo pamiętajmy, że na koniec sezonu zasadniczego będzie na siódmym, ósmym, może szóstym miejscu. Więc będzie już w 1/4 rywalizować z drużyną, która sporo wygrywała. Ale z drugiej strony: wierzę też w scenariusz, w którym wszyscy wróciliby do zdrowia i ZAKSA zagrałaby ponownie w finale PlusLigi.

W tym wszystkim bardzo ciekawy jest jeszcze jeden aspekt. Otóż według pogłosek medialnych klub z Kędzierzyna-Koźla będzie w przyszłym sezonie nie do poznania. Z klubem mają pożegnać się m.in. Kaczmarek, Bednorz i Śliwka. Trudno zatem nie mówić o tym, że w ZAKSIE może mieć miejsce pewnego rodzaju „Ostatni Taniec”. W ramach anegdoty: Piotr Szpaczek w wywiadzie z 2022 roku zdradził autorowi tego materiału, że marzy mu się, aby jego drużyna była jak Chicago Bulls Michaela Jordana (to marzenie, za sprawą trzech tytułów LM z rzędu, zostało w pewnym stopniu spełnione). A to właśnie od tej kultowej ekipy z „Wietrznego Miasta” wzięło się wspomniane określenie.

Czy jednak perspektywa, że ZAKSA przy obecnym trzonie rozgrywa swój ostatni sezon, może wczepić w zawodników dodatkową motywację? Temat podsumowuje Jakub Bednaruk:

– Jeśli miałbym szukać podtekstów, to szukałbym innego. To znaczy, zawodnicy usiądą w szatni i powiedzą sobie: słuchajcie, my nie jesteśmy tacy słabi, żeby walczyć o play-off czy przegrywać z Olympiakosem i Skrą do zera. Więc nie myślę tu raczej o „The Last Dance”, a o tym, że zawodnicy uznają, że mają wyrobione nazwiska, potrafią grać w siatkówkę i na takiej sportowej złości zaczną ten sezon odwracać.

KACPER MARCINIAK

Czytaj też:

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Publiczne przeprosiny „cudotwórcy” ze Sportingu. Ruben Amorim tym razem przeszarżował

Michał Kołkowski
0
Publiczne przeprosiny „cudotwórcy” ze Sportingu. Ruben Amorim tym razem przeszarżował

Siatkówka

Siatkówka

Mistrz PlusLigi jeszcze nieznany! Siatkarze Aluronu CMC Warty Zawiercie nadal w grze o tytuł

redakcja
0
Mistrz PlusLigi jeszcze nieznany! Siatkarze Aluronu CMC Warty Zawiercie nadal w grze o tytuł
Polecane

Świetny sportowiec może być kruchy psychicznie. „Szedł na zagrywkę blady jak ściana”

Jakub Radomski
2
Świetny sportowiec może być kruchy psychicznie. „Szedł na zagrywkę blady jak ściana”
Polecane

Agent zdradza kulisy siatkówki. „Było grubo. Bednorz w Rosji mógł trafić do więzienia”

Jakub Radomski
7
Agent zdradza kulisy siatkówki. „Było grubo. Bednorz w Rosji mógł trafić do więzienia”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...