Reklama

Czołowy libero świata, tiktoker i miłośnik pierogów. Rozmawiamy z Erikiem Shojim

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

23 grudnia 2021, 10:30 • 13 min czytania 2 komentarze

Urodził się na Hawajach, więc nic dziwnego, że nie odpowiada mu pogoda w Polsce. Mieszkał jednak już w Rosji, więc jakoś daje radę. Kocha pierogi, których posmakował za sprawą babci Kamila Semeniuka. Jest jednym z najlepszych libero na świecie, ale robi też karierę… na TikToku. A nawet nagrywa na YouTube. Z pewnością znajdzie jednak czas, żeby – z Grupa Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn Koźle – postarać się o wszelkie możliwe trofea.

Czołowy libero świata, tiktoker i miłośnik pierogów. Rozmawiamy z Erikiem Shojim

Zapraszamy na rozmowę z Erikiem Shoji, który zawodnikiem polskiego klubu został przed sezonem 2021/2022. W zespole Gheorghe’a Crețu zastąpił Pawła Zatorskiego.

KACPER MARCINIAK: Przydarzyła ci się ostatnio niefortunna sytuacja.

ERIK SHOJI: Tak! Miałem wpaść do Olka Śliwki i jego dziewczyny Jagody na kawę. Po drodze zatrzymałem się w sklepie, żeby kupić coś do jedzenia i zobaczyłem lampę. Była zielona, przypominała choinkę. Więc ją kupiłem. Wyglądała ładnie, w sam raz na mały upominek. Okazało się, że to nie był dobry pomysł. Bo kładzie się ją na groby.

Trochę się pośmialiśmy w trójkę, pożartowaliśmy. Oczywiście nie miałem pojęcia, co kupuję. Każdego dnia w Polsce uczę się czegoś nowego.

Reklama

Jaka była ich pierwsza reakcja, kiedy wręczyłeś im znicz?

Całe szczęście to naprawdę uprzejmi ludzie. Na początku nie chcieli nic powiedzieć, wzięli prezent i podziękowali. I dopiero kilka minut później dodali: „Erik, wiesz, to nie jest lampa na te święta”. Można powiedzieć – zabawna sytuacja. Moje intencje nie były złe, chciałem im coś kupić.

Magia życia w obcym kraju. Do jednej rzeczy w Polsce chyba jednak nie musiałeś się przyzwyczajać, czyli pogody. Masz za sobą cztery sezony w Rosji.

To prawda, gram już długo w Europie. Pogoda w Polsce nie jest oczywiście tak zła, w porównaniu do Rosji. Jednak za każdym razem doznaję małego szoku, kiedy widzę śnieg, jest zimno, i trzeba zakładać na siebie pełno ubrań. W końcu na Hawajach nigdy nie nosimy kurtek. Zdążyłem się do takich realiów nieco przyzwyczaić, ale każdej zimy potrzebuję trochę czasu na dojście do siebie.

Jest jeszcze kwestia języka. Mam wrażenie, że polski jest trudniejszy od rosyjskiego, ale za to w Rosji jest więcej ludzi, którzy nie mówią w ogóle po angielsku. Zgadza się?

Tak, mam właśnie takie doświadczenia. Szczególnie w samym klubie było więcej nieanglojęzycznych osób, niż teraz w Polsce. Mam szczęście, że w ZAKSIE wszyscy mówią po angielsku. To miła odmiana po trzech sezonach z rzędu w Rosji, kiedy przez większość czasu nie rozumiałem kompletnie, co się dzieje (śmiech).

Reklama

Wyłapywałeś tylko pojedyncze słówka podczas rozgrzewek czy przerw?

W Rosji miałem ciekawe doświadczenia, ponieważ moim trenerem był zazwyczaj Włoch. Tak więc on mówił po włosku, i jeden z jego asystentów tłumaczył na rosyjski. A ja, kiedy nic nie rozumiałem, miałem jeszcze innego asystenta, który tłumaczył z włoskiego na angielski. Podczas przerw czy na treningach przewijały się zatem trzy języki.

Teraz w ZAKSIE nie masz większych problemów z komunikacją? Kiedy zadajesz kolegom z drużyny pytania na TikToku po angielsku, odpowiadają w tym języku.

Mówią bardzo dobrze po angielsku, choć są wciąż trochę nieśmiali, kiedy używają tego języka. Nie tak pewni siebie. Ale wierzę, że z czasem będą coraz bardziej chętni, żeby pojawiać się na moich social mediach.

A są zawodnicy, którzy faktycznie unikają kamery? Zaczynasz nagrywać i widzisz, że gdzieś się chowają?

Tak, jest kilku chłopaków, którzy nieco się wstydzą i nie chcą być przed kamerą. Jednak powoli, powoli staram się ich zachęcać. Choć oczywiście, jeśli naprawdę nie będą chcieli być nagrywani, to mi o tym powiedzą, a ja to uszanuję. Ale w większości przypadków koledzy z zespołu nie mają w tym temacie żadnych problemów.

Bywałeś obiektem żartów? Za – powiedzmy – bycie tiktokerem.

Może trochę. Kiedy jesteś na social mediach, musisz przybrać nieco inną osobowość, robić różnego rodzaju filmiki. Oni czasami z tego żartują, mają ubaw, ale to nic złego. To wszystko w ramach dobrej zabawy, dbania o atmosferę w zespole.

Widać, że sam nie traktujesz siebie przesadnie poważnie. Tworzysz luźne materiały w stylu: tak wygląda mój dzień jako siatkarza, przepytuję moich kolegów na różne tematy. Nie podkreślasz wtedy, że jesteś Erikiem Shoji, medalistą olimpijskim, czołowym libero świata.

Jedną z rzeczy, które chcę pokazać, jest to, że nawet, kiedy jestem dobrym siatkarzem, olimpijczykiem, i gram z tymi wszystkimi świetnymi zawodnikami, to wciąż mam normalne życie. Każdy z nas od czegoś zaczynał, nie tylko w sporcie. Jeśli przez tego typu filmiki ludzie mogą się ze mną utożsamiać, to wiem, że zrobiłem dobrą robotę. Kiedy zaczynałem grać w siatkówkę, to byłem jak każdy inny nowicjusz. Jeśli kogoś to może zmotywować, sprawić, że sam będzie w przyszłości grał na profesjonalnym poziomie, to jest to super. To mój cel.

Twoje materiały na TikToku powstają spontanicznie? Czy planujesz, co nagrasz danego dnia?

Większość z nich jest spontaniczna. Kiedy znajdę jakiś ciekawy trend na TikToku, to wykorzystam go, jakoś nawiązując przy tym do siatkówki. Zdarza się jednak, że coś wcześniej zaplanuję. W jakich trendach tiktokowych się nie odnajduję? Nie jestem tancerzem. Bardzo chciałbym, żeby było inaczej, ale tańca, czy śpiewania, na moich TikTokach nie znajdziecie. Prędzej humorystyczne materiały czy kawałki z życia siatkarza.

Robisz też testy jedzenia. Wygląda na to, że pokochałeś pierogi.

O tak, kocham pierogi! Nagrywałem dzisiaj filmik o polskim jedzeniu i powiem szczerze, że nie znałem wcześniej żadnego innego specjału w Polsce poza nimi. Tak więc pierogi, przynajmniej na razie, są moim faworytem. Babcia Kamila Semeniuka mi je robi, co jest bardzo miłe. Jem je może raz na tydzień czy raz na dwa tygodnie.

Robi ci je regularnie?

Wydaje mi się, że powiedział swojej babci, kiedy byłem pierwszy albo drugi miesiąc w Polsce, iż nigdy ich nie jadłem. Bardzo doceniam jej starania. Kiedy wyobrażasz sobie osobę, która robi pierogi, to masz przed oczami właśnie starszą panią. Więc to dla mnie coś naprawdę specjalnego.

Podobno zakupy spożywcze w Polsce potrafią być dla ciebie niezłą przygodą.

Oczywiście. Zawsze, kiedy robisz zakupy w sklepie, gdzie wszystko jest opisane w obcym języku, czeka cię przygoda. W Polsce jest trochę łatwiej niż w Rosji, ze względu na kwestię alfabetu. Daję zatem radę. Słyszę czasami, że Polacy narzekają na ceny, ale dla kogoś, kto wychował się w Honolulu i żył w Kalifornii, dwóch z najdroższych miejsc na świecie, produkty są naprawdę tanie.

Na ten moment masz prawie 370 000 obserwujących na TikToku (konto Erika – LINK). Jak to się wszystko dla ciebie zaczęło?

Zacząłem nagrywać pod koniec sezonu 2019/2020, kiedy grałem jeszcze w Rosji i koronawirus zaczął krzyżować nam plany. Rozgrywki się zatrzymały, wszyscy zaczęli wracać do domu, i wtedy postanowiłem, że zainstaluję TikToka. Dzięki niemu mogę trzymać kontakt z młodszymi zawodnikami oraz fanami. To nowy sposób na to, żeby to robić.

Kiedy zaczynałem działać na TikToku, nie byłem zbyt aktywny. Wrzucałem coś od czasu do czasu. Zauważyłem jednak, że moje filmiki stają się coraz popularniejsze. Mówimy zatem o czymś, co lubię robić, i czymś, co bardzo się rozwinęło.

Tak to podobno działa. Instalujesz TikToka dla żartu, a dwa tygodnie później jesteś uzależniony.

Dokładnie, wszyscy tak mówią! Na początku zakładają konto na TikToku dla żartu, i nawet im się nie podoba, a potem opowiadają: oj, siedziałem na TikToku przez dwie godziny, leżąc w łóżku, to jest tak wciągające! To fajna, kreatywna aplikacja. Dobrze się dzięki niej bawię.

Twoja popularność na TikToku pokazuje, że siatkówka w Stanach Zjednoczonych wcale nie jest aż tak niszowa, jak może się wydawać?

W USA jest naprawdę sporo ludzi, którzy grają w siatkówkę. Może ta na poziomie profesjonalnym nie cieszy się wielką popularnością, ale mamy miliony dziewczyn oraz chłopaków, którzy w nią grają. Podczas igrzysk, bardzo chciałem – za pomocą TikToka – pokazać kibicom reprezentację Stanów Zjednoczonych od środka. Wypromować trochę naszą kadrę. To było dla mnie ważne, ale nie spodziewałem się, że mój TikTok będzie miał takie zasięgi.

W Stanach Zjednoczonych istnieje stereotyp, że siatkówka to sport kobiecy.

Tak, to popularny przesąd. Bierze się z tego, że jest zdecydowanie więcej dziewczyn oraz kobiet, które grają w siatkówkę. Ale męska siatkówka to też dyscyplina, która rośnie w siłę, jest jedną z najszybciej rozwijających się w całych Stanach. Jeśli akurat moje social media się, choć minimalnie, też ku temu przyczyniają, to bardzo mnie to cieszy.

Rozmawialiśmy o TikToku, ale masz też kanał na Youtube. Tworzysz głównie filmiki, na których „reagujesz” na mecze siatkówki. Tak zwane „reaction videos”.

Podobnie jak w przypadku TikToka, wszystko zaczęło się w Rosji. W październiku 2020 roku, niestety, miałem koronawirusa. Z racji, że już wcześniej chodziło mi po głowie zrobienie kanału z filmikami, na których reaguję na mecze siatkówki, postanowiłem, że z tym ruszę. W końcu wszyscy widzieliśmy na YouTube „reaction videos”. Dotyczące śpiewania, sztuki, tańczenia, koszykówki.

Ale nikt nie reagował na siatkówkę. Pomyślałem, że – jako profesjonalny siatkarz – będę miał okazję, żeby pokazać moją osobowość, a także edukować i inspirować ludzi, poprzez mówienie o siatkówce. I do dzisiaj jestem aktywny na Youtube.

Planujesz publikować też innego rodzaju materiały?

Na razie nie. Jestem wciąż profesjonalnym zawodnikiem, siatkówka to mój priorytet. Nie mam aż tyle czasu. Żeby – na przykład – nagrywać tutoriale, pokazywać ludziom, jak serwować, przyjmować, odbijać piłkę. Na razie zostanę więc przy „reaction videos”, ale będę starał się okazyjnie dodawać vlogi z podróży, Q&A czy „dni z życia”. Bo nagrywanie tego typu filmów nie jest aż tak czasochłonne.

Zdarza ci się jednak, we wstępach filmów, opowiedzieć kibicom o tym, co ci się ostatnio przydarzyło, jakimi wynikami zakończyły się niedawne mecze.

Mam sporo widzów z USA czy Azji, a także różnych europejskich krajów. Zazwyczaj staram się promować klub, w którym obecnie gram. Powrzucać trochę informacji do opisu filmu, żeby ludzie mogli śledzić nasze wyniki. I potem interesować się coraz bardziej, obserwować innych zawodników. Moim celem jest popularyzowanie siatkówki. Może to nie jest aż tak potrzebne w Polsce, ale w innych krajach jak najbardziej.

Czasami na twoim kanale YouTube gości Kawika Shoji, twój brat, który grał w Polsce przed tobą. Przez dwa lata był zawodnikiem Resovii, więc mógł ci trochę o naszym kraju opowiedzieć.

Na pewno pomógł mi przygotować się do życia w Polsce. Mówił o lidze, o tym, jak silna jest. Świetnie wspomina ten kraj, nawet, kiedy jego sezony, ze strony sportowej, nie były najlepsze. Kochał to, jak popularna jest tutaj siatkówka. Byłem zatem bardzo podekscytowany, żeby też zagrać w PlusLidze. To mój dziesiąty sezon w profesjonalnej siatkówce, cieszę się, że mogę być w tym miejscu, w którym jestem.

Planujecie w przyszłości znowu połączyć siły?

Bardzo bym tego chciał! Łącznie spędziliśmy w jednym zespole dwa sezony (Berlin Recycling Volleys w latach 2014-2015 oraz Lokomotiw Nowosybirsk w latach 2016-2017 – przyp. red.). Ale jednak on zbliża się do końca kariery, ja zdecydowanie też. Nie jestem zatem pewny, czy staniemy przed szansą, aby jeszcze raz zagrać razem. Ale myślę, że w taki czy inny sposób, w przyszłości stworzymy zespół.

Długo się namyślałeś, przed podpisaniem kontraktu z ZAKSĄ? Czy była to szybka i łatwa decyzja?

Oferta przyszła bardzo wcześnie, w czasie ubiegłego sezonu, kiedy wszyscy mówili, że Zatorski odchodzi. Zazwyczaj decyzja, żeby przejść do innego zespołu, nie jest łatwa, ale w tym przypadku była. Chciałem grać w Polsce, i to jeszcze w tak dobrym zespole. Zatem, kiedy ZAKSA się do mnie odezwała, byłem podekscytowany i postarałem się dopiąć wszelkie formalności w miarę szybko.

Trafiłeś do triumfatora Ligi Mistrzów. Oczekiwania są wysokie.

Oczywiście, ale to naturalne, że chcesz grać o jak najwyższe cele. Pojawia się presja, która dla nas sportowców jest czymś dobrym. To przywilej być w świetnym zespole, który walczy o mistrzostwo, i inne trofea. Stajemy przed różnymi wyzwaniami, ale jestem dokładnie w takim miejscu, w jakim chciałbym być.

Na razie idzie wam świetnie. Nie przegraliście meczu w PlusLidze oraz Lidze Mistrzów.

Tak, ale mimo wszystko nie było nam łatwo. Graliśmy dwie pięciosetówki, przegraliśmy z Jastrzębskim Węglem w Superpucharze. Klucz do naszego sukcesu? Cały czas się czegoś uczymy. Mamy nowych zawodników, trenera. Musimy zatem z każdego treningu i meczu coś wyciągać, stawać się silniejszą grupą. I wydaje mi się, że udaje nam się to robić. Potrafiliśmy też walczyć, kiedy spotkania nie szły po naszej myśli.

Grałeś kiedyś z lepszym trio, jeśli chodzi o atak, niż Śliwka, Semeniuk i Łukasz Kaczmarek?

Na pewno zaliczyłbym ich do mojego „TOP2”. W Fakieł Nowy Urengoj dzieliłem szatnię z kilkoma reprezentantami Rosji, którzy grali na igrzyskach. Więc też mieliśmy świetny zespół. Ale owszem, Śliwka, Semeniuk i Kaczmarek są naprawdę mocni. Nie mogłem się doczekać gry z nimi, od momentu, kiedy podpisałem kontrakt z ZAKSĄ.

Jednym z zawodników, którzy zdobyli Ligę Mistrzów i zostali w ZAKSIE, jest David Smith. To twój rodak. Pomaga ci zaaklimatyzować się w Polsce?

O tak, zdecydowanie. Cieszę się, że mam ze sobą Davida. Na dobrą sprawę jest moim sąsiadem, siedzi teraz na piętrze. Już teraz bardzo mi pomógł, razem ze swoją rodziną. Zarówno w klubie, jak i życiu codziennym.

David ma syna, który mówi świetnie w dwóch językach. Można powiedzieć, że staje się polskim Amerykaninem.

Tak, a kiedy gdzieś wychodzimy, jego syn zawsze pełni rolę tłumacza. Wiadomo, dla mnie zawsze będzie małym amerykańskim chłopczykiem. Ale obserwowanie, jak mówi po polsku, jak wymiata w tym języku, na dworze, czy w szkole, jest naprawdę fajne.

Tematem numer jeden w polskiej siatkówce jest to, kto zostanie kolejnym trenerem reprezentacji siatkarzy. Podobno sami zawodnicy bardzo chcą pracować z Nikolą Grbiciem. Możesz to potwierdzić?

Może w małym stopniu, choć za dużo się w tym nie orientuję. Pewnie rozmawiają o tej sprawie głównie po polsku, więc trudno mi coś zrozumieć. Ale wiem, że świetnie wspominają sezony, które spędzili z Grbiciem. Uważają, że jest świetnym trenerem. I pewnie chcą, żeby prowadził polską reprezentację. Natomiast ja, jako zawodnik kadry USA, chcę najgorszego możliwego trenera dla waszej kadry (śmiech). Oczywiście żartuję. Ale tak, polscy siatkarze na pewno chcieliby pracować z Nikolą.

Zdarzyło ci się wspominać, że libero jest najsłabiej opłacaną pozycją w siatkówce. Czujesz, że jesteście trochę niedoceniani?

Myślę, że ta pozycja jest coraz bardziej respektowana. I zyskuje popularność. Ale jednak generalnie zdarza się, że jesteśmy w cieniu. To siatkarski fakt, z którego ludzie zdają sobie sprawę. Lubię o tym przypominać, ale zazwyczaj w ramach żartów. Choć oczywiście chciałbym, żebyśmy byli bardziej doceniani. Kocham innych libero, wspieram ich, uwielbiam oglądać ich w akcji. Staram się być „libero-ally”.

Słyszałem jednak, że w liceum grałeś też na innych pozycjach.

Tak, do czasu pójścia na uczelnię nie byłem wyłącznie libero. Dopiero wtedy kompletnie zrezygnowałem z serwowania, uderzania piłki. Jednak, od najmłodszych lat, wiedziałem, że w końcu będę występować na tej pozycji. Po prostu ze względu na swój wzrost, zawsze byłem jednym z najniższych zawodników w drużynie. Ale gra jako libero to też moja pasja, coś, co kocham robić.

Mam wrażenie, że kochasz też podróżować po świecie, ZAKSA jest twoim siódmym zagranicznym klubem. Możliwość poznawania nowych miejsc to jedna z zalet bycia profesjonalnym siatkarzem?

Tak, na sto procent. Podróżowanie oraz życie w różnych krajach stało się miłością, pasją mojego życia. To świetne, że mogę poznawać różne kultury, próbować nowych potraw, spotykać fanów, poznawać ludzi. To pomogło mi stać się lepszą osobą. Jestem za to wdzięczny. Ta siatkarska przygoda już trochę trwa, ale niczego nie żałuję.

Ale gdybyś mógł wybrać, i grać w profesjonalną siatkówkę na Hawajach, to byś się na to zdecydował?

Oj, gdybym mógł przenieść ZAKSĘ do Honolulu, to nie zastanawiałbym się dwa razy. Ale to chyba niestety niemożliwe. Hawaje to piękne miejsce, o które koledzy z drużyny mnie zawsze pytają. Mam nadzieję, że w przyszłości je odwiedzą. Ale na ten moment, dopóki gram w siatkówkę, Honolulu na mnie czeka. Pewnego dnia może tam wrócę na dobre.

ROZMAWIAŁ KACPER MARCINIAK

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Pique po El Clasico: Czy to była kradzież? Samo pytanie wskazuje na to, że tak

Patryk Fabisiak
0
Pique po El Clasico: Czy to była kradzież? Samo pytanie wskazuje na to, że tak

Inne sporty

Polecane

Aleksander Śliwka: Po igrzyskach czułem się, jakbym był chory. Nie mogłem funkcjonować [WYWIAD]

Jakub Radomski
4
Aleksander Śliwka: Po igrzyskach czułem się, jakbym był chory. Nie mogłem funkcjonować [WYWIAD]

Komentarze

2 komentarze

Loading...