Reklama

Czas bić na alarm? Dziura w środku pola Legii na dwa tygodnie przed rundą

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

18 stycznia 2024, 16:09 • 7 min czytania 43 komentarzy

Trzech środkowych pomocników już opuściło klub. Czwarty doznał urazu na obozie w Turcji, a piąty został przesunięty do rezerw. Środek pola Legii Warszawa świeci pustkami, a już za dwa tygodnie startuje runda wiosenna. Czy to już pora, żeby bić na alarm?

Czas bić na alarm? Dziura w środku pola Legii na dwa tygodnie przed rundą

Przejście Bartosza Slisza do Atlanty United stało się w środę faktem. Środkowy pomocnik podpisał czteroletni kontrakt, a Legia Warszawa zainkasowała 3,2 mln euro. To dziewiąty najwyższy transfer z klubu w historii, ale ciężko pozbyć się wrażenia, że z perspektywy drużyny to zdecydowanie większa strata jakościowa niż w momencie rozstania z Maciejem Rybusem czy Luquinhasem, którzy również opuścili stołeczny zespół za podobną kwotę odstępnego. Slisz trzymał bowiem w ryzach drugą linię i jego nieobecność odbije się na grze Wojskowych, szczególnie że wicemistrzowie Polski nie przygotowali się odpowiednio na jego odejście. Mało tego, pomoc jest stale osłabiana.

Pięciu mniej do gry

O transferze Slisza z Legii trąbiono od dłuższego czasu. Pomocnikowi z końcem 2024 roku wygasał kontrakt, więc zimowe okno było ostatnim dzwonkiem, by zarobić na 24-latku przyzwoite pieniądze. Co prawda 3,2 mln euro to blisko dwa razy niższa kwota niż jego wartość rynkowa podawana przez transfermarkt.de, ale wpływ na nią miała właśnie kończąca się umowa. W stolicy zdawano sobie sprawę, że do rozstania dojdzie w styczniu.

Dom bez odkurzacza. Ile Legia traci na odejściu Slisza?

Jak się zatem na to przygotowano? Nijak.

Reklama

Legia nie pozyskała dotychczas żadnego środkowego pomocnika. A na domiar złego zdecydowała się nie przedłużać umowy z Patrykiem Sokołowskim, który związał się z Cracovią. Igor Strzałek został wypożyczony do Stali Mielec. I można podnieść argument, że żaden z niego defensywny pomocnik, ale wzmacniał rywalizację w drugiej linii i z powodzeniem mógłby występować na „ósemce”. A do tego wszystkiego Juergen Celhaka nabawił się kontuzji stawu skokowego, która wyklucza go z gry. Na obozie w Turcji już nie będzie trenował, a po powrocie do Polski zostanie poddany szczegółowym badaniom. Mają one dać odpowiedź, kiedy Albańczyk ponownie wybiegnie na murawę.

Warto przypomnieć sprawę jeszcze jednego zawodnika – Ihora Charatina. Legia była po prostu głupia, że dała się nabrać na zapewnienia ukraińskiego agenta, który kręci się teraz przy Zagłębiu Sosnowiec. Zarekomendował stołecznemu klubowi przeciętnego pomocnika, a wicemistrzowie Polski w ciemno dali mu ogromną pensję, którą teraz muszą spłacać i która blokuje sprowadzenie innych piłkarzy na jego pozycję. Bo nie oszukujmy się, Charatin nie nadaje się do gry na poziomie Ekstraklasy, a tym bardziej fazy pucharowej Ligi Konferencji. Jego zesłanie do rezerw pod kątem sportowym jest zasadne, natomiast zupełną pomyłką pozostaje jego trzymanie na liście płac.

Krótko mówiąc, Legia ma obecnie pięciu zawodników mniej do gry niż jeszcze w grudniu.

Pamiętacie jeszcze o istnieniu Charatina? Księgowa w Legii na pewno pamięta…

Augustyniak przesunięty do pomocy

I tak do dyspozycji Kosty Runjaicia pozostali tylko Bartosz Kapustka, Juergen Elitim, Josue i Rafał Augustyniak. Co prawda na obozie w Turcji są jeszcze Filip Rejczyk, Wojciech Urbański czy Jakub Żewłakow, ale ciężko traktować tych młodych piłkarzy jako realne alternatywy do gry, skoro najbardziej utalentowany nastolatek – Strzałek – prawie w ogóle nie otrzymywał szans i odszedł do Mielca. Przyjrzyjmy się zatem szczegółowo tym piłkarzom, którzy są realną opcją dla Runjaicia.

Już na wstępie można powiedzieć, że żaden z nich nie jest klasyczną „szóstką” pokroju Slisza. Do roli jego następcy szykowany jest Augustyniak, który ostatnie miesiące spędził jako środkowy obrońca. Radził sobie tam ze zmiennym szczęściem. W pojedynkach fizycznych i powietrznych wyglądał przyzwoicie. Gdy jednak przychodziło do rywalizacji szybkościowej – wyraźnie odstawał. Problem w tym, że przez wysoko ustawioną linię defensywną, często musiał tak grać i konfrontować się z napastnikami, dlatego popełnił masę błędów. Jego przesunięcie wyżej pozwoliłoby uniknąć takich sytuacji, a wypukliłoby dobre cechy 30-latka. Tyle mówi teoria, ale praktyka pokazała, że nie bez przyczyny Runjaic przestawił go niżej.

Reklama

Augustyniak przychodził do Legii jako defensywny pomocnik z Urału Jekaterynburg. Gra w Rosji nie rozwinęła go jednak jako zawodnika na tej pozycji, na której nie można już być tylko przecinakiem w obronie. Od piłkarzy oczekuje się teraz, by po odbiorze natychmiastowo napędzali ataki drużyny. Ten sposób gry odjechał 30-latkowi. Do tego nowoczesna piłka wręcz wymaga, żeby defensywny pomocnik bazował na dynamice, doskoku i intensywnym pressingu. By sobie z tym poradzić, zawodnik musi być bardzo mobilny. Jesienią Augustyniak pokonywał średnio w meczu 8,94 kilometra – to trzeci wynik wśród środkowych obrońców. Slisz przebiegał ponad 10. Do tego dużym problemem jest wznawianie gry. 30-latek często popełniał proste błędy w wyprowadzeniu, które skutkowały stratami i poważnymi problemami dla zespołu. Grając w pomocy, będzie znajdował się jeszcze częściej pod grą i może narażać Legię na jeszcze częstsze kłopoty.

Trzy tykające bomby

W obecnym układzie i wobec kontuzji Celhaki Augustyniak to jedyna opcja na „szóstkę”. Pozostali piłkarze mają zupełnie inną charakterystykę. Kapustce i Elitimowi bliżej do „ósemki”, natomiast Josue to już „dziesiątka” pełną gębą. Właśnie dlatego nie wydaje się, żeby Portugalczyk został cofnięty w ustawieniu. Jak może się to skończyć, mogliśmy oglądać w jesiennym spotkaniu z Rakowem Częstochowa. Kapitan Legii już w piątej minucie złapał kartkę, wchodził w nieodpowiedzialne dryblingi, kończące się stratami i finalnie opuścił mecz w przerwie. Odstawał również pod względem intensywności. Choć pomocnik Rakowa Gustaw Berggren rozegrał o jedenaście minut mniej od Josue, to przebiegł o kilometr więcej od niego. Również sam fakt przesunięcie Portugalczyka na inną pozycję może wywołać tarcia w szatni ze względu na wybuchowy charakter kapitana, o czym niedawno bardzo szeroko w „Przeglądzie Sportowym” pisał Łukasz Olkowicz.

W przypadku Kapustki i Elitima problemem może być zdrowie i intensywność. Pierwszy z nich w rundzie jesiennej spędził na boisku łącznie 136 minut. Ani razu nie pojawił się w podstawowym składzie. Powracające problemy z kolanem są zmorą dla Kapustki i wielkim znakiem zapytania dla jego przyszłości. W zasadzie nie wiadomo, czy w trakcie sezonu kłopoty zdrowotne ponownie go nie dopadną i znowu wypadnie na wiele miesięcy. Każdy mecz to trochę gra w rosyjską ruletkę. Albo się uda, albo się nie uda uniknąć kontuzji. Sytuacja Elitima jest nieco inna. Kontuzje go omijają, ale przeskok z trzeciej ligi hiszpańskiej do Ekstraklasy i gry co trzy dni w europejskich pucharach był zbyt duży. Już teraz wystąpił w większej liczbie meczów niż w całym poprzednim sezonie.

Na początku rundy jesiennej Kolumbijczyk dał się poznać jako bardzo ruchliwy, dynamiczny pomocnik. Bardzo dobrze radził sobie w wysokim pressingu i nie bał się wziąć odpowiedzialności za kreację na swoje barki. Z biegiem czasu miał w sobie coraz mniej pary. Nie był w stanie wytrzymać gry co trzy dni. I jeśli występował w Lidze Konferencji, zwykle zaczynał mecze na ławce w Ekstraklasie i na odwrót, dlatego swoje pięć minut zaliczył również Celhaka.

W końcówce rundy w jego grze brakowało już świeżości i odpowiedniej intensywności. Było za to sporo prostych błędów w rozegraniu i głupio łapane żółte kartki. W samym grudniu zobaczył trzy kartoniki. Odpowiednio przepracowany okres przygotowawczy może mu pomóc w utrzymaniu odpowiedniej formy przez całą wiosnę, ale pytanie, czy nie odbierze mu świeżości na początku, kiedy to Legia zmierzy się z Molde w fazie pucharowej Ligi Konferencji.

A może ktoś przyjdzie?

Bez względu na to, czy finalnie obok Augustyniaka będzie grał Elitim, czy Kapustka to w Legii panuje spory deficyt w środku pola. Aktualnie trzech zdrowych środkowych pomocników to za mało, by myśleć o nawiązaniu walki o mistrzostwo Polski i kontynuowanie pozytywnej przygody w Lidze Konferencji. Czy zatem stołeczny klub zamierza kogoś sprowadzić?

Legia sondowała możliwość transferu Filipa Jagiełły. 26-latek wolał jednak pójść na wypożyczenie do walczącej o utrzymanie drugoligowej Spezii Calcio niż wrócić do Ekstraklasy. Dwa dni temu w mediach pojawiła się inna plotka, mówiąca o zainteresowaniu Marcusem McGuane’em. To 24-letni defensywny pomocnik, grający na co dzień w Oxford United, które występuje w League One. Już sam ten krótki opis daje wrażenie poszukiwania piłkarzy rodem z Football Managera. Wojskowi współpracują bowiem z firmą skautującą zawodników na bazie algorytmów. Porównują ich według różnych wskaźników i podpowiadają różne warianty. Wcześniejsza kooperacja z firmą 11hacks przyniosła m.in. transfery Mahira Emrelego, Jasura Jakszibojewa czy Lirima Kastratiego. W każdym drzemał potencjał sportowy, ale żaden nie sprawdził się w Warszawie pod względem mentalnym i nikogo z nich w stolicy już nie ma.

Bez względu na to, czy ktoś przyjdzie, czy nie, Legia już teraz nawarzyła sobie piwa. Żaden piłkarz nie jest aktualnie na tyle blisko przyjścia do klubu, żeby mówić o realnym wzmocnieniu, a przecież do startu rundy pozostały dwa tygodnie. Gdzie zatem czas na aklimatyzację, poznanie taktyki i kolegów z zespołu? Trener Runjaic musi się nagłowić, by na nowo ustawić swoją drużynę. Pewne jest, że Wojskowi będą grali nieco inaczej niż jesienią, bo nie znaleźli odpowiedniego następcy Slisza, a oprócz tego osłabili środek pola jako całą formację. I z tego powodu należy bić na alarm, bo przed kluczowymi meczami w Europie i pogonią za ekstraklasową czołówką, Legia się osłabiła.

WIĘCEJ O LEGII:

Fot. 400mm

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Publiczne przeprosiny „cudotwórcy” ze Sportingu. Ruben Amorim tym razem przeszarżował

Michał Kołkowski
0
Publiczne przeprosiny „cudotwórcy” ze Sportingu. Ruben Amorim tym razem przeszarżował

Ekstraklasa

Anglia

Publiczne przeprosiny „cudotwórcy” ze Sportingu. Ruben Amorim tym razem przeszarżował

Michał Kołkowski
0
Publiczne przeprosiny „cudotwórcy” ze Sportingu. Ruben Amorim tym razem przeszarżował

Komentarze

43 komentarzy

Loading...