Reklama

Świetny konkurs w Klingenthal i dublet Geigera. Szkoda, że Polacy byli tłem w tej rywalizacji

Szymon Szczepanik

Opracowanie:Szymon Szczepanik

10 grudnia 2023, 18:15 • 5 min czytania 3 komentarze

To był znakomity konkurs, w którym nie brakowało dalekich skoków i walki do samego końca. Zresztą nie były to pierwsze tak emocjonujące zawody w tym sezonie. Jednocześnie był to konkurs, w którym Polacy stanowili tło dla reszty stawki. I to też nie były pierwsze tego typu skoki w tegorocznym Pucharze Świata. Dziś dalekimi lotami cieszyli się za to Słoweńcy, którzy zasygnalizowali powrót do wysokiej formy. Uradowany jest też Gregor Deschwanden, który pierwszy raz w karierze skończył zawody na podium. A już zupełnie wniebowzięci są Niemcy – Karl Geiger w swoim kraju ustrzelił dublet, pokazując Stefanowi Kraftowi, że Kryształowa Kula sama się nie wygra. I tylko Biało-Czerwoni spuszczają nosy na kwintę i wciąż muszą myśleć co zrobić, by było lepiej.

Świetny konkurs w Klingenthal i dublet Geigera. Szkoda, że Polacy byli tłem w tej rywalizacji

Przesadą byłoby stwierdzenie, że wyniki wczorajszego konkursu Pucharu Świata w Klingenthal wprawiły nas w hurraoptymizm. Owszem, było lepiej. Jedenaste i piętnaste miejsce odpowiednio Piotra Żyły i Dawida Kubackiego były najwyższymi pozycjami, na których polscy skoczkowie kończyli zawody w tym sezonie. To spora poprawa względem konkursów w Ruce i Lillehammer.

Niestety w pierwszym konkursie na niemieckiej ziemi pozostali polscy skoczkowie zawiedli. Andrzej Stękała i Maciej Kot zostali sprowadzeni do Klingenthal w miejsce Kamila Stocha i Aleksandra Zniszczoła. W piątkowej serii próbnej obaj spisali się naprawdę nieźle. Jednak nie przełożyli swej postawy na sobotnie zawody. Kot w konkursie pokonał zaledwie czterech skoczków. Stękała był czterdziesty drugi. A jako że zaraz nad nim znalazł się Paweł Wąsek, to sami rozumiecie, że w sobotę nie mieliśmy wielkich powodów do radości.

POLSKI STATUS QUO

Dziś okazało się, że podopiecznych Thomasa Thurnbichlera nie zobaczymy w komplecie nawet w pierwszej rundzie. Wszystko za sprawą Kota. Jego skok, chociaż słabiutki (zaledwie 114,5 m), dawał mu awans do zawodów, lecz chwilę później Polak wyłapał dyskwalifikację za nieregulaminowy kombinezon.

Reklama

Jako pierwszy spośród Biało-Czerwonych w konkursie na belce startowej zameldował się Stękała. Andrzej skoczył bez specjalnego błysku. Z odległością 124,5 metra zabrakło mu pięćdziesięciu centymetrów do osiągnięcia punktu konstrukcyjnego skoczni. Zawody rozpoczynano z wysokiej siedemnastej belki startowej, więc taka odległość nie zrobiła specjalnego wrażenia.

I zgodnie z oczekiwaniami nie wystarczyła do zapewnienia sobie miejsca w drugiej fazie zawodów. Mało tego, podobnie jak we wczorajszym konkursie, nad Stękałą uplasował się Paweł Wąsek. Wprawdzie tym razem Polaków przedzielał Giovanni Bresadola, jednak efekt był ten sam. Obaj nasi rodacy zakończyli zawody po pierwszym skoku.

Dawid Kubacki i Piotr Żyła problemów z awansem nie mieli, ale też nie liczyli się w walce o zwycięstwo. Można zatem powiedzieć, że nasi skoczkowie zachowali status quo z wczorajszego konkursu. Dwóch spisało się przeciętnie, a występy reszty idą do zapomnienia.

Jednak to by było na tyle z podobieństw do wczorajszego skakania. Dawid szczególnie w drugim skoku nie spisał się najlepiej, bo tak w porównaniu do prób całej reszty stawki trzeba ocenić skok na 129,5 metra. Żyła skoczył nieco lepiej (134 m), ale i w jego przypadku nie było się czym podniecać. Polacy jak w większości konkursów w tym sezonie stanowili tło dla reszty stawki.

KONKURS DALEKICH LOTÓW

Skoro więc w kolejnym konkursie ponownie nie mogliśmy się emocjonować walką Polaków o czołowe lokaty, to pozostawało nam podziwiać dalekie skoki zawodników z innych krajów. A tych nie brakowało. W pierwszej serii znakomity skok na 142,5 metra oddał Lovro Kos. Dzisiejszy konkurs w ogóle stał pod znakiem odrodzenia Słoweńców, którym od początku sezonu wyniki nie dopisywały. Tym razem po pierwszej serii nad Kosem znalazł się Anże Lanisek, który skoczył metr bliżej od rodaka, ale za swój skok otrzymał notę 147,3 punktu – o 1,6 wyższą niż Lovro.

SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ

Druga seria zapowiadała się pasjonująco, bowiem za Słoweńcami znaleźli się Ryoyu Kobayashi i Stefan Kraft, a przed nimi… wczorajszy triumfator, Karl Geiger. Przy czym przewaga prowadzącego Niemca nad piątym Austriakiem wynosiła tylko 5,7 punktu. Stąd szykowały się spore emocje i zacięta walka o zwycięstwo.

Reklama

I ta część zawodów od początku stała na bardzo wysokim poziomie, a skoki powyżej 130 metrów były normą. Jury zawodów często zbiera słuszne słowa krytyki, jednak dziś należy im się pochwała. Konkurs już rozpoczęto od wysokiej belki startowej, a w finale podniesiono ją jeszcze o jeden stopień. Mało tego, sędziowie nie panikowali kiedy Peter Prevc czy Daniel Tschofenig skakali poza 140. metr, czyli wielkość skoczni. Dziś jury dawało tym chłopakom poskakać. Ku uciesze ich oraz licznie zgromadzonych pod skocznią w  Klingenthal fanów.

Owszem, belkę obniżano, ale dopiero kiedy skakała najlepsza dziesiątka zawodów. Zatem i tak długo wytrzymano z tą decyzją. A kto konkretnie najbardziej cieszył się z dzisiejszej rywalizacji? Z pewnością Andreas Wellinger, który skokiem na 146,5 metra wyrównał rekord skoczni Michaela Uhrmanna. Podobnie jak Gregor Deschwanden, który powtórzył wyczyn Niemca i to skacząc z belki niżej od Andreasa!

Dopiero w tym momencie jury nieco spanikowało, bowiem kolejne obniżenie rozbiegu – na piętnastą belkę – było już niepotrzebne. Przy takim rozbiegu rady nie dali sobie Ryoyu Kobayashi i Stefan Kraft. Słoweńcy Lanisek i Kos z kolei opuścili podium, ale i tak mają powody do zadowolenia, bo ostatecznie zakończyli zawody ex aequo na czwartej pozycji. Lecz usprawiedliwienie sędziom przyniósł ostatni zawodnik, który pokazał, że nawet z 15. poziomu da się daleko skakać.

Zwyciężył bowiem niesamowity Karl Geiger, który poszybował na odległość 141,5 metra. To był nie tyle konkurs, co weekend Niemca, który w Klingenthal zgarnął aż 200 punktów. A była to niesłychanie trudna sztuka. O poziomie zawodów niech najlepiej świadczy fakt, że Geiger wykręcił łączną notę 297.9 punktu. Normalnie można by się spodziewać, że Karl zdeklasował resztę stawki, ale dziś Deschwanden i Wellinger stracili do niego mniej niż 5 oczek.

Szkoda tylko, że po raz kolejny do wysokiego poziomu skakania nie mogli dostosować się Polacy. Jednak do takiego stanu rzeczy zaczynamy się już powoli przyzwyczajać.

Fot. Newspix

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Francja

Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piotr Rzepecki
0
Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Skoki

Polecane

Safety first? Nie tym razem, panie Pertile. Ryoyu Kobayashi skoczył 291 metrów!

Sebastian Warzecha
1
Safety first? Nie tym razem, panie Pertile. Ryoyu Kobayashi skoczył 291 metrów!

Komentarze

3 komentarze

Loading...