Reklama

Z 3:0 do 3:3. Piast przeszedł grę. Mistrzostwo Polski remisów

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

11 listopada 2023, 17:56 • 4 min czytania 29 komentarzy

Naśmiewaliśmy się z Piasta Gliwice, który potrafi w tym sezonie tylko remisować (właśnie zrobił to po raz jedenasty), ale musimy uderzyć się w pierś. To nie jest powód do żartów. To fascynujące zjawisko, nad którym powinny pochylić się amerykańscy naukowcy. Drużyna z Gliwic opanowała sztukę dzielenia się punktami w każdych okolicznościach. Absolutnie każdych. Zamierzamy z wypiekami na twarzach śledzić losy tego eksperymentu. 

Z 3:0 do 3:3. Piast przeszedł grę. Mistrzostwo Polski remisów

Z 3:0 do 3:3. Trochę już na tym świecie żyjemy, więc trudno nam się ekscytować takim przebiegiem meczu, jakby było to jakieś nadprzyrodzone zjawisko. Zresztą, spytajcie w Hutniku Kraków, jak pokrętne potrafią być koleje losu. Ale w przypadku Piasta, który remisuje wszystko, co się da… Kiedy Ameyaw pakował piłkę do siatki po raz trzeci, niektórzy na Śląsku mogli sobie żartować: „spokojnie, jeszcze to zremisują”. I mieli rację, bo oni to, kuźwa, zremisowali.

Tak, dobrze rozumiecie. Piast wygrywał 3:0.

I zremisował 3:3.

Dla tej drużyny niebo jest tylko limitem, kiedy mówimy o remisach. ŁKS był już przecież na deskach. W tej drużynie nic nie funkcjonowało. Marciniak? Pokraczny jak zawsze, gdy Kądzior strzelał na 1:0, to jeszcze zmylił bramkarza (gdyby nie zahaczył piłki, Bobek pewnie by to obronił). Tytuskinas? Zostawiał hektary wolnej przestrzeni. Głowacki? Chryste Panie, parodysta pierwszej wody. Tracił piłki na potęgę i nawet nie raczył się po nie wrócić. Dankowski? Beznadziejny. Jurić? Anonimowy. Piast najpierw strzelił po wymianie podań i zejściu z lewej strony na prawą, później po rzucie wolnym (główka Mosóra, wrzutka Kądziora), a następnie myślał, że dobija rywala wejściem z piłką do pustej bramki.

Reklama

To wyglądało jak nokaut. A później Katranis postanowił kopnąć w polu karnym Louveau. Jakież to było głupie zachowanie, kompletnie niczym nie uzasadnione. Obrońca Piasta wygrał starcie w powietrzu, zagrał futbolówkę jako pierwszy, ale później padł na glebę, bo piłkarz ŁKS-u okazał się zbyt silnym gościem. Gdy leżał na tej glebie, wystawił nogę tylko po to, by zrobić na złość swojemu przeciwnikowi. Taktycznie nie miało to żadnej wartości. Wiadomo, że nie chodziło o żadną walkę o piłkę. Raczkowski początkowo nie dostrzegł starcia, ale VAR powstał do wyłapywania dokładnie takich przewinień.

Katranis dostał czerwoną kartkę.

Ramirez strzelił z karnego.

Leżący na deskach ŁKS zszedł na przerwę z wynikiem 1:3.

No i po przerwie – czego można było się spodziewać – ruszył. Stokowiec posłał do boju Tejana, który po takim wejściu z pewnością wróci do podstawowego składu. Prawdopodobnie nie ma w tej lidze napastnika, który tak dobrze pressowałby obrońców. Skrada się tak, żeby zgubić czujność, a potem nagle rusza i jakoś wyłuskuje piłkę. Tak było już parę razy w tym sezonie, tak było i dziś, gdy wyszarpał futbolówkę spod nóg Czerwińskiego, zbawił się z Mosórem, walnął po długim. Gola na 3:3 dołożył Janczukowicz (strzał z powietrza po rzucie rożnym, błąd Placha, który sparował dośrodkowanie na piłkarza ŁKS-u).

I tak już się skończyło.

Reklama

Niebywałe, naprawdę niebywałe. ŁKS mógł w zasadzie strzelić jeszcze jakąś bramkę, akcji miał aż nadto. Ramirez harował jak za dwóch, żeby tworzyć kolegom okazje, samemu też próbował sprzed pola karnego. Żadnej czystej patelni nie było, najgroźniej było chyba wtedy, gdy łodzianie wychodzili czterech na dwóch, ale w ostatniej chwili rywala za koszulkę złapał Mosór. Przy 3:3 Piast nagle przypomniał sobie jak się broni. NO BO PRZECIEŻ REMISOWAŁ.

Dzisiejszy mecz w Łodzi był cudaczny też z powodu kilku innych statystyk.

Pierwsza: mierzyła się ze sobą najgorsza ofensywa w lidze (osiem bramek ŁKS-u) z najlepszą defensywą (jedenaście straconych goli Piasta). To połączenie sprawiło, że najlepsza defensywa zagrała swój najgorszy mecz, a najgorsza ofensywa swój najlepszy.

Co więcej – świetna gra w obronie to domena drużyny Vukovicia nie tylko w tym sezonie. Aż do dzisiaj jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by gliwiczanie pod wodzą serbskiego szkoleniowca przyjęli więcej niż dwie bramki. W 38. spotkaniu Vukovicia udało się to najgorzej strzelającemu zespołowi w stawce.

ŁKS pod wodzą Stokowca stracił prawie tyle samo bramek, co Piast w całym obecnym sezonie. Trzynaście do czternastu. To dopiero czwarty mecz Stokowca w roli szkoleniowca łódzkiego zespołu. 

ŁKS ma z kolei w całym sezonie tyle samo zdobytych bramek, ile Piast remisów.

Czy Ekstraklasa nie jest piękną ligą?

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE: 

Fot. newspix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Tego jeszcze nie grali! Przyjechali busem strażackim na Puchar Tymbarku w Świeciu

Arek Dobruchowski
0
Tego jeszcze nie grali! Przyjechali busem strażackim na Puchar Tymbarku w Świeciu
KTS

Przewrót na rynku praw TV! Szalony przetarg Januszy z Ząbek

Jakub Białek
2
Przewrót na rynku praw TV! Szalony przetarg Januszy z Ząbek
Polecane

Pierwszy taki sezon od 16 lat. Polskie siatkarki zaczynają grę w LN. A na horyzoncie igrzyska

Sebastian Warzecha
1
Pierwszy taki sezon od 16 lat. Polskie siatkarki zaczynają grę w LN. A na horyzoncie igrzyska

Ekstraklasa

KTS

Przewrót na rynku praw TV! Szalony przetarg Januszy z Ząbek

Jakub Białek
2
Przewrót na rynku praw TV! Szalony przetarg Januszy z Ząbek
Ekstraklasa

Jeden Frederiksen to za mało. Przy tej władzy Lech zaraz wróci do punktu wyjścia

Paweł Paczul
4
Jeden Frederiksen to za mało. Przy tej władzy Lech zaraz wróci do punktu wyjścia

Komentarze

29 komentarzy

Loading...