Reklama

To będzie noc Igi Świątek? Polka zagra o triumf w WTA Finals i miejsce liderki rankingu

Szymon Szczepanik

Opracowanie:Szymon Szczepanik

06 listopada 2023, 13:50 • 5 min czytania 2 komentarze

To mecz o coś więcej, niż kolejny puchar, który Iga Świątek będzie mogła umieścić w swej już i tak przepastnej gablocie. Samo trofeum, owszem, jest wyjątkowe, bowiem w Finałach WTA tenisistka z Raszyna nie triumfowała jeszcze ani razu, ba, nawet nie dane było zagrać jej w meczu decydującym o ostatecznym zwycięstwie. Tym razem do niego dotarła, a jej rywalką będzie Jessica Pegula. Ale to równocześnie będzie spotkanie, dzięki któremu Polka może strącić z tronu rankingu WTA Arynę Sabalenkę. I zakończyć ten trudny rok jasnym przesłaniem – że wciąż znajduje się na szczycie kobiecego tenisa.

To będzie noc Igi Świątek? Polka zagra o triumf w WTA Finals i miejsce liderki rankingu

Właśnie, czy sezon 2023 to był dla Igi trudny czas?

Pod pewnymi względami, tak. Jednak wiązało się to głównie z ogromnym bagażem oczekiwań, który tenisistka z Raszyna od początku dźwigała na swoich barkach. Ciężarem pod nazwą „sezon 2022”, który – oceniając to nieco chłodniejszym okiem – był praktycznie niemożliwy do powtórzenia. Świątek grała wówczas niczym maszyna, była nie do powstrzymania, triumfowała w dwóch wielkoszlemowych turniejach a jej seria 37. zwycięstw z rzędu przejdzie do legendy kobiecego tenisa.

Rzecz w tym, że fani oczekiwali od Świątek ciągłej dominacji na takim poziomie. Ci znad Wisły czasami zachowywali się, jakby chcieli w Idze widzieć tenisowego Adama Małysza, nieco nie znając specyfiki damskiej odmiany tego sportu. Ona miała wygrywać zawsze i wszędzie, niezależnie od nawierzchni kortu, momentu sezonu i własnego samopoczucia. Sama zawodniczka, po odpadnięciu w czwartej rundzie US Open, w swoich profilach społecznościowych dała do zrozumienia, że była już zmęczona tą sytuacją.

Reklama

– Przez ostatnie 1,5 roku miałam szansę obserwować i doświadczać na własnej skórze, jak dużo mówi się i pisze o “bronieniu”, “obronie”: tytułów, pozycji w rankingu, punktów. Sama łapałam się na tym, że czasami zaczynam w ten sposób myśleć. Już nie muszę “bronić” – i to dobry moment, żeby o tym wspomnieć. Sport to cykl zmian, jak w życiu, w którym można po prostu wygrać albo przegrać – i tyle, to takie proste. Zaczyna się sezon lub kolejny turniej, a wtedy zaczyna się też czas na… ZDOBYWANIE, nie obronę czegokolwiek. Czysta karta – pisała Świątek [pisownia oryginalna].

Zatem – tak. To był bardzo trudny sezon. Ale czy zarazem można go nazwać nieudanym? Co to, to nie.

Owszem, Iga może nie była aż tak genialna. Jednak przecież wciąż mowa o tenisistce, która długo skutecznie utrzymywała się na czele wspomnianego rankingu. W 2023 roku Świątek wystąpiła aż w siedmiu finałach kobiecego touru. Na swoją korzyść rozstrzygnęła pięć z nich. I to nie były zawody o tenisową pietruszkę, lecz między innymi Roland Garros czy China Open. Za chwilę będzie mogła dołożyć szósty puchar. To są świetne osiągnięcia. Nawet jeżeli nie tak dobre, jak te z zeszłego roku.

SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ

Jednocześnie po Idze ponownie widać ten głód zwycięstwa. Dobrą formę. Chęć zdobywania, o której pisała. Polka pragnie powrócić na szczyt, ale zarazem nie jest już niewolnicą rankingu. To ona w Meksyku atakuje pozycję Aryny Sabalenki. Najpierw rozprawiła się z Białorusinką w półfinale, po meczu przerwanym przez potężne opady deszczu. Lecz ani przesunięcie spotkania o dzień, ani niezbyt dobrze przygotowane korty (za które mocno oberwało się organizatorom) nie przeszkodziły Idze w pokonaniu rywalki 6:3, 6:2. Po tym spotkaniu Sabalenka w rankingu WTA posiada na swoim koncie 9050 punktów. Z kolei Świątek, licząc oczka za udział w finale meksykańskich zawodów, ma ich 8875. Ale jeśli zwycięży, powiększy swój dorobek do 9295 punktów. Zatem warunki powrotu Igi na tron są proste – musi wygrać Finały.

Jednak tenisistka z Raszyna po meczu konsekwentnie nie wdawała się w potencjalne dywagacje na temat rankingu WTA. Tego tematu od kilku miesięcy skutecznie stara się unikać: – Mam wrażenie, że do tego celu jeszcze daleko, bo ten następny mecz będzie najtrudniejszy. O tym możemy porozmawiać jutro, po finale. Łatwo z Jessie nie będzie. Pokazała już, że potrafi grać w każdych warunkach. Na razie będę po prostu robić dalej to, co robiłam w ostatnich dniach – powiedziała Iga cytowana przez WTA.

Reklama

A istotnie, błędem byłoby lekceważenie jej dzisiejszej rywalki. Jessica Pegula to w ogóle ciekawa postać. Amerykanka jest córką miliardera Terry’ego Peguli. Dorobił się on majątku na handlu ropą, a obecnie posiada kilka klubów sportowych – między innymi Buffalo Bills w NFL. Zatem jego pociecha finansowo lepiej wyszłaby na tym, gdyby zamiast odbijaniem piłki po korcie, zajęła się prowadzeniem jednej ze spółek staruszka. Jednak nie myślcie, że Pegula to zblazowana córeczka tatusia. Jest osobą, która skierowała swoje ambicje na ukochany sport. Przy tym zachowuje się normalnie. Chociażby nie ma problemów z tym, by podczas konferencji otworzyć puszkę piwa i zażartować, że ten napój pomaga jej zarówno się nawodnić, jak i pocieszyć po porażce.

Co ciekawe, ta scena miała miejsce po ćwierćfinale ubiegłorocznego US Open, który reprezentantka gospodarzy przegrała z… Igą Świątek. Przed tamtym spotkaniem poświęciliśmy Amerykance większy tekst, który od momentu jego powstania możemy uzupełnić tylko stwierdzeniem, że w końcu omijają ją kontuzje. A w obecnym sezonie jej bilans gier z Polką wynosi 2-1 (choć w jedynym finale, w Dosze, Iga rozniosła Jessie). Zatem spotkanie drugiej i piątej obecnie rakiety świata zapowiada się na ciekawe widowisko. Zwłaszcza, że spotkały się bez wątpienia najlepsze zawodniczki tego turnieju, gdyż żadna nie straciła jeszcze seta.

Choć oczywiście mamy nadzieję, że dziś w nocy numer „2” przy nazwisku Świątek w rankingu WTA stanie się nieaktualny.

Fot. Newspix

Czytaj więcej o tenisie:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Tenis

Komentarze

2 komentarze

Loading...