Wtorek w Pucharze Polski zaczął się ciekawie. Rezerwy Legii Warszawa po wyeliminowaniu Ruchu Chorzów miały chrapkę na sprawienie kolejnej dużej niespodzianki, ale Korona Kielce okazała się za mocna. Inna sprawa, że różnica klas została udokumentowana dopiero w dogrywce, co na pewno nieco zmąciło radość z wygranej Kamilowi Kuzerze, bo już w piątek jego drużyna walczy o ligowe punkty w Gliwicach.
Mimo sporych rotacji skład gości na papierze wyglądał nieźle. Jedynym absolutnym debiutantem w pierwszym zespole był 19-letni bramkarz Rafał Mamla. Zabrakło mu zdecydowania na przedpolu przy golu na 1:1, a jedyną zapamiętaną interwencją w jego wykonaniu było obronienie strzału Mateusza Możdżenia w akcji, po której i tak sędziowie odgwizdali faul we wcześniejszym etapie. Trudno więc mówić o debiucie na duży plus, ale też nie powiemy, że chłopaka jednoznacznie ten poziom przerósł. To jeszcze nie czas na takie osądy.
Legia II Warszawa – Korona Kielce 2:4 po dogrywce
Oprócz Mamli za nieopierzonych zawodników w wyjściowej jedenastce Korony należało uznać Miłosza Strzebońskiego – dotychczas w Ekstraklasie sześć razy wchodził z ławki i łącznie uzbierał niewiele ponad 90 minut – oraz Jakuba Konstantyna, choć on już zaczął mocniej zaznaczać swoją obecność na ligowych boiskach. Niedawno zdobył nawet bramkę ze Stalą Mielec. Pozostali albo na co dzień występują w pierwszym składzie złocisto-krwistych, albo wracali po kontuzjach i będą do niego aspirować.
Ekstraklasowiec szybko przejął kontrolę nad wydarzeniami, objął prowadzenie po ładnej akcji i przy optymalnej skuteczności już do przerwy zamknąłby temat. 15-letniego Jakuba Zielińskiego aż trzykrotnie ratował słupek, a on sam dwa razy błysnął refleksem po strzałach Dalmau. W zasadzie nic nie zapowiadało wyrównania gospodarzy tuż przed przerwą, ale to w futbolu klasyka: skoro mało wyciskasz ze swoich sytuacji, to czasem rywalom wystarczy jeden błysk i cię doganiają. Tutaj mowa o wspomnianej niepewnej interwencji Mamli i dostawieniu głowy przez Lindsaya Rose’a.
W drugiej połowie, mimo że Korona znów szybko odskoczyła na jednego gola, mecz miał znacznie bardziej wyrównany przebieg. Na murawie meldowali się kolejni liderzy ofensywy kielczan w osobach Nono, Remacle’a i Godinho, ale na efekty musieliśmy poczekać. Podopieczni Kuzery mieli problem ze stwarzaniem sytuacji, a na dodatek ponownie nie popisali się w defensywie. Zawaliło kilku, ale najbardziej Dalibor Takac, który nieprzepisowo wytrącił z rytmu strzelającego Tadrowskiego i sędzia podyktował rzut karny, zamieniony na bramkę przez Adama Ryczkowskiego.
Przez moment mogliśmy się nastawiać na drugą jedenastkę, gdyż w samej końcówce Grzegorz Kawałko pierwotnie odgwizdał faul Zielińskiego na Konstantynie. VAR go uratował i musiał zmienić swoją decyzję, bo nie było tu mowy o faulu 15-latka, który doprowadził do zamieszania na własne życzenie, wypuszczając piłkę z rąk po dośrodkowaniu.
Super snajper Remacle
Doszło więc do dogrywki i w niej już nie było wątpliwości, kto jest lepszy. Martin Remacle dwukrotnie trafił do siatki, kontynuując strzelecką passę. Facet przed przyjściem do Kielc nie imponował statystykami, ale w Koronie szaleje. W Ekstraklasie w ostatnich czterech kolejkach strzelił trzy gole, teraz dołożył dwa kolejne w Pucharze Polski. Najpierw wykorzystał to, że po centrze z rzutu rożnego wszyscy w szeregach Legii II zgłupieli – obrońcy stanęli, Zieliński został na linii i Belg mógł spokojnie dostawić nogę. Na koniec sfinalizował kontrę 4 na 2 – byłby wstyd, gdyby po tej akcji nie padła bramka.
Korona koniec końców zrobiła swoje, tyle że dotarła do celu okrężną drogą, co może być odczuwalne w piątek. Na razie pozostaje trzymanie kciuków za to, żeby również Piast rozegrał 120 minut w pucharze, a że mierzy się z pierwszoligową Termaliką, nie stanowiłoby to sensacji. Dla rezerw Legii znów brawa. Pokazały więcej, niż się po nich spodziewano.
Legia II Warszawa – Korona Kielce 2:4 (1:1) po dogrywce
- 0:1 – Błanik 34′
- 1:1 – Rose 45′
- 1:2 – Czyżycki 51′
- 2:2 – Ryczkowski 65′ karny
- 2:3 – Remacle 101′
- 2:4 – Remacle 116′
CZYTAJ WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE:
- Philip Platek i przejęcie ŁKS. Czy Amerykanie w końcu kupią polski klub?
- Syn prezesa Puszczy z historycznym debiutem. “Nigdy nie zasugerowałbym tego trenerowi”
- Ilja Szkurin latem będzie wolnym piłkarzem. Stal Mielec: Jesteśmy przekonani, że zostanie
Fot. Newspix