Jak Mołdawianie cieszyli się po pokonaniu Polaków w Kiszyniowie? Jak to możliwe, że ostatnia tego rodzaju piłkarska euforia panowała tam w 1994 roku? Czy śmiali się z Roberta Lewandowskiego, na którego przyszła połowa kibiców zgromadzonych na Zimbru Stadium? Jak Ion Nicolaescu pogodził się z selekcjonerem Siergiejem Clescenco? Czy transfer Oleg Reabciuka do Rosji wzbudził niesmak? Czy celem reprezentacji Mołdawii jest awans na Euro 2024? Na te i na inne pytania w rozmowie z nami odpowiada dyrektor Departamentu Komunikacji i Mediów w Mołdawskim Związku Piłki Nożnej, Alexandru Grecu.
To najlepszy moment w historii mołdawskiego futbolu?
Tak, zdecydowanie.
Mołdawia otrząsnęła się już po świętowaniu historycznego zwycięstwa nad Polakami w Kiszyniowie?
Żebyś wiedział, to była wiekopomna feta. Jedna wielka impreza. Przypominam sobie tylko jeden inny przypadek, kiedy taki tłum ludzi ruszył na ulicę po zwycięstwie reprezentacji Mołdawii. W 1994 roku wygraliśmy 3:2 z Walią, to były eliminacje do angielskiego Euro 1996. Ta zbiorowa euforia wynikała z silnego inspirowania się naszymi braćmi z Rumunii, którzy rozhuśtywali swoje miasta po każdym zwycięstwie kultowej drużyny z Gheorghe Hagim na czele podczas mundialu w Stanach Zjednoczonych. Wyeliminowali wtedy Argentyńczyków. Odpadli dopiero po serii rzutów karnych ze Szwedami.
Mołdawianie szczerze im kibicowali, ale też trochę tego zazdrościli. Później wyprzedzili nas Niemcy, Bułgarzy i Gruzini. Wygrana z Polską przywróciła tamten szał. Wydaje mi się nawet, że to było coś większego. Triumf wyczekiwany przez trzy dekady.
Mołdawia wciąż jest piątą najgorszą reprezentacją w Europie, ale znajduje się zaskakująco blisko miejsc premiowanych awansem na Euro 2024 i przez pół roku przesunęła się o ponad dziesięć pozycji w rankingu UEFA.
Obejrzałem na żywo wszystkie mecze reprezentacji Mołdawii od 1994 roku. Zaczynałem wtedy pracę jako reporter w gazecie „Fotbal Hebdo”, a kadra pod wodzą Iona Carasa zaliczała oficjalny debiut na międzynarodowych boiskach przeciwko Stanom Zjednoczonym w Jacksonville. I chyba tylko zwycięstwa z Węgrami, Kazachstanem czy Bośnią i Hercegowiną z okresu rządów Igora Dobrowolskiego mogą równać się z aktualnymi wynikami kadry Siergieja Clescenco. W 2007 czy 2008 roku wygrywaliśmy jednak z drużynami niżej notowanymi i zwyczajnie słabszymi niż Polska. Właściwie to Polska jest najlepszą reprezentacją, z jaką Mołdawia kiedykolwiek wygrała. Niesamowite, po drugiej stronie grali przecież piłkarze Barcelony, Napoli czy Juventusu.
Jak tłumaczyliście sobie to zwycięstwo? Polacy nie potrafili zrozumieć powodów tej wtopy. Robert Lewandowski rzucił tylko: „Niewiarygodne, co się z nami stało”.
Myślę, że decydująca okazała się wola walki. Takie pragnienie udowodnienia przeciwnikowi, że też potrafi się grać w piłkę nożną. Takiemu nastawieniu sprzyjała też sytuacja. 0:2 do przerwy, Polacy zrelaksowani i zdekoncentrowani…
Jan Bednarek szokował takim przekazem: „Myśleliśmy, że ten mecz dogra się sam do końca, że zostało czterdzieści pięć minut i pojedziemy na wakacje”.
Za wcześnie Polska uznała, że mecz już dawno jest wygrany, więc wszyscy byli w szoku, kiedy w drugiej połowie to Mołdawia dyktowała warunki, od początku do samego końca. Co to był za wieczór, naprawdę.
Mołdawianie naśmiewali się z reprezentacji Polski? Słyszałem, że wielu z nich przyszło na Zimbru Stadium przede wszystkim, żeby zobaczyć Roberta Lewandowskiego, a tu gwiazdor Barcelony musiał uznać wyższość na co dzień anonimowych rywali.
Nikt się nie naśmiewał. Bo i dlaczego? Lewandowski jest jednym z najlepszych piłkarzy na świecie. Połowa kibiców przyszła na stadion tylko dla niego. I to na swój sposób piękne, rozumiesz: Mołdawianie mogli poczuć dumę, że ich reprezentacja pokonała tego wspaniałego Lewandowskiego.
Wyśmienicie na tle polskich stoperów wyglądał wtedy Ion Nicolaescu. Latem chciał go Raków Częstochowa, ale trafił do holenderskiego Heerenveen. Aktualnie to najlepszy mołdawski piłkarz?
Tak, bez dwóch zdań, przynajmniej w tym roku. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu wszedł w konflikt z selekcjonerem Clescenco. Ominęły go mecze towarzyskie z Rumunią i Azerbejdżanem. Pogodzili się przed startem eliminacji. Nie unosili się dumą. Nie zaogniali sporu. Potrafili znaleźć wspólny język dla dobra reprezentacji. Obaj są wspaniałymi ludźmi. Na tym sporze traciły obie strony. Jeśli ktoś w to wątpił, wystarczy spojrzeć na zwycięstwo z Polską w Kiszyniowie i w ogóle nasz kapitalny początek eliminacji Euro 2024. Bez Nicolaescu i Clescenco nie byłoby tych sukcesów.
Oleg Reabciuk przeniósł się z Olympiakosu Pireus do Spartaka Moskwa. Mołdawia ma napięte stosunki polityczne z Rosją, Rosja prowadzi wojnę na Ukrainie i molestuje Mołdawię. Jak w kraju przyjęty został ten transfer?
Nie komentujmy sytuacji politycznej.
Nie da się od tego abstrahować.
Reabciuk jest jednym z naszych najbardziej utalentowanych piłkarzy, liderem reprezentacji, teraz trafił do wielkiego klubu. Liga rosyjska stoi na wysokim poziomie. Nawet w tym momencie, kiedy jej kluby nie mogą brać udziału w europejskich pucharach.
Na jakich innych mołdawskich piłkarzy warto zwrócić uwagę?
Mamy kilku dobrych zawodników. W pierwszej kolejności wskazałbym kapitana Vadima Ratę, wahadłowych Ioan-Calina Revenco i Serafima Cojocariego, a także Vladyslava Baboglo i Virgilia Postolachiego.
Poprawa wyników reprezentacji wpływa pozytywnie na pogrążony w stagnacji i marazmie futbol klubowy? Sheriff Tyraspol wygrał dwadzieścia jeden spośród dwudziestu trzech mistrzostw Mołdawii w XXI wieku, ale na liście powołanych nie ma żadnego piłkarza z Naddniestrza.
Brutalne, prawda? Mołdawia jest ubogim krajem, młodzi ludzie emigrują stąd w poszukiwaniu perspektyw na lepsze życie, siłą rzeczy reprezentacja składa się później głównie z piłkarzy, którzy dorastali i kształtowali się poza granicami kraju. W lidze dzieje się coraz więcej. Rok temu do końca o mistrzostwo walczył Petrocub Hincesti, liczy się Zimbru Kiszyniów, w tym sezonie nieco sensacyjnie tabeli przewodzi Milsami Orgiejów. Sheriff w Lidze Europy bije się w grupie z Romą, Slavią Praga i Servette, a w naszej Super Lidze wciąż jest murowanym faworytem. Szkoda tylko, że motorem napędowym tej drużyny są piłkarze sprowadzani z Afryki i Ameryki Południowej, więc reprezentacja Mołdawii nijak na tym nie korzysta.
Celem jest awans na Euro 2024?
Ten sen może się spełnić. Wystarczy wciąż grać dobry futbol, spełnić kilka warunków, mieć trochę szczęścia… Tak, z pewnością awans byłby czymś fenomenalnym, trudnym do wyobrażenia. Jeśli się nie uda, cóż, nie będzie tragedii, pozostanie nam satysfakcja z udanych kwalifikacji i historycznego zwycięstwa nad Polakami. Może nawet niejednego.
ROZMAWIAŁ JAN MAZUREK
Czytaj więcej o reprezentacji Mołdawii:
- Opowieści z półświatka. O smutnych realiach futbolu w Mołdawii [REPORTAŻ]
- „Kraj ludzi, którzy chcą żyć lepiej”. Kamil Całus o Mołdawii
- Jak Mołdawianie pomagają budować Radomiaka Radom
- Zamknięte drzwi do Tyraspolu. Reprezentacja Mołdawii i relacje Kiszyniów – Naddniestrze
- Victor Daghi: Mołdawska piłka traci na biedzie
- Szeryf czy gangster? Jak Rosja molestuje Mołdawię
Fot. Własne/Newspix