Reklama

Od upadku do chwały? Femke Bol pomknie po marzenia

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

24 sierpnia 2023, 20:00 • 5 min czytania 4 komentarze

Kiedy upadała na ostatnich metrach sztafety mieszanej 4×400 metrów po całym stadionie rozległ się jęk zawodu, a większość kibiców złapała się za głowy. Femke Bol już dawno zapomniała jednak o tamtej wpadce. Dziś będzie mieć  jeden cel – dać Holandii złoto. W biegu na 400 metrów przez płotki jest zdecydowaną faworytką. Drugą zawodniczkę w stawce wyprzedza o… ponad sekundę.

Od upadku do chwały? Femke Bol pomknie po marzenia

***

Trudno o większe rozczarowanie od tego, które przeżyła Femke w pierwszy dzień mistrzostw. Gdy ścigała się ramię w ramię z rywalką ze Stanów Zjednoczonych na ostatniej prostej sztafety mieszanej, po prostu upadła. Zdołała nawet się podnieść i dobiec do mety – od której dzieliło ją kilka metrów – na drugim miejscu. Tyle że pałeczka wypadła jej wcześniej z ręki i poleciała poza tę linię. Femke ostatnie metry przebiegła przez to bez niej, więc wynik Holendrów się nie liczył.

Goryczy dodawał fakt, że biegli wtedy… na rekord świata. Ten ostatecznie – jak i złoto – trafił w ręce Amerykanów.

– Nie wiem, co się stało. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się coś takiego [Femke nie ma racji – upadła też w zeszłym roku na hali w biegu indywidualnym, ale wtedy przekroczyła linię mety – przyp. red.]. Naciskałam, naciskałam i naciskałam. Rozczarowałam się faktem, że moje ciało nie wytrzymało tego biegu – mówiła na świeżo po starcie. Pewnie też łatwiej byłoby Holendrom przełknąć gorycz niepowodzenia, gdyby nie to, że ledwie kilkanaście minut wcześniej właściwie w ten sam sposób przewróciła się Sifan Hassan w finale biegu na 10000 metrów. I też skończyła bez medalu.

Reklama

Ona jednak zgarnęła już brąz na 1500 metrów, a swoją szansę otrzyma też w rywalizacji na 5000. Femke ma za to płotki. I jeśli tu nie zdobędzie złota, to będzie to sensacją jeszcze większą, niż wczorajsza porażka Joba Ingebrigtsena na 1500 metrów. A uwierzcie, nie byłoby dziennikarza, który nie uznałby tego za jednąz największych niespodzianek mistrzostw.

***

– Nie chcę mówić o tym, co stało się w sobotę. Tym razem wszystko na bieżni było w porządku. Mam nadzieję, że uda mi się to pokazać, choć nie będzie łatwo – mówiła z kolei Femke po eliminacjach. Pobiegła wtedy na spokojnie, z czasem 53.39 s, najlepszym w stawce, ale jak na jej możliwości – stosunkowo wolnym. W półfinałach przegrała z Amerykanką Shamier Little, która wybiegała swój najlepszy wynik w sezonie, czyli 52.81 s. Ona i Femke (52.95 s) były jedynymi zawodniczkami, które zeszły poniżej 53 sekund.

Zresztą tak też wygląda to w całym sezonie.

Reszta stawki na papierze właściwie się nie liczy. Najlepszy czas trzeciej na listach Britton Wilson to 53.23 s. Ponad cztery dziesiąte do wyniku Little z półfinału. Z kolei jej rezultat jest o dobrze ponad sekundę gorszy od rekordowego rezultatu Femke z tego sezonu, który jest równocześnie jej rekordem życiowym. Holenderka w Londynie nabiegała 51.45 s. Zrobiła to rok i jeden dzień po tym, jak Sydney McLaughlin-Levrone (która w Budapeszcie miała biegać płaskie 400 metrów, ale doznała kontuzji) ustanowiła w Eugene rekord świata – 50.68 s.

Reklama

Wtedy wydawało się, że to wynik kosmiczny i nikt w najbliższym czasie mu nie zagrozi. Teraz Femke, która poprzedni sezon kończyła z życiówką 52.03 s (z 2021 roku) jest już drugą najszybszą zawodniczką w historii dystansu i kto wie, czy nie zbliży się solidnie do wyniku Amerykanki. Możliwości z pewnością ma, oba biegi w Budapeszcie jak na razie rozgrywała na lekkości, spokojnie, bez trudu zostawiając w tyle rywalki.

Dziś powinna je odsadzić tak, że te będą mogły bić się wyłącznie o srebro. Choć wiadomo – to płotki, coś niby może się wydarzyć. Ale chyba nie w przypadku Holenderki.

***

Bol biega bowiem absolutnie przepięknie. Jest w jej ruchach na płotkach lekkość, jakiej nie ma nawet Karsten Warholm, rekordzista świata u mężczyzn. On ma szybsze ruchy, nieco bardziej „mechaniczne”. Oglądanie Femke, gdy przeskakuje nad kolejnymi płotkami, jest trochę, jak pójście na balet. Każdy skok jest idealny, spokojny, przepięknie wyważony. Nie gubi rytmu ani na moment, biegnie szybko, ale i zjawiskowo. Zresztą jej życiówka z płaskiej czterysetki – 49.44 s, wciąż lepsza choćby od rekordu życiowego Natalii Kaczmarek (49.48 s) – też dobrze oddaje możliwości Holenderki.

Nie powinno więc nikogo zdziwić, jeśli za rok na igrzyska w Paryżu przyjedzie już z wynikami poniżej 51 na płotkach i 49 sekund bez nich.

Czy ktoś może ją dziś pokonać? Odpowiemy ulubionym hasłem sportowców: może, to jest sport. Zresztą już wpadka Femke z soboty pokazała, że do końca nie można być czegokolwiek pewnym. Ale jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, to zanim jej rywalki dobiegną na metę, Femke zdąży już złapać flagę Holandii i rozpocząć rundkę honorową ze złotem na szyi. Przesadzamy, oczywiście. Niemniej gdyby tę przewagę przenieść na dłuższy dystans, to właśnie tak by wyglądało.

SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ

Femke Bol nie jest bowiem zwyczajną faworytką do złota. Ona wręcz musi je zdobyć. I potwierdzić w ten sposób swoją klasę na światowej scenie. A za rok – miejmy nadzieję – bić się o olimpijskie mistrzostwo z Sydney McLaughlin-Levrone. Bo to rywalizacja, którą chcielibyśmy oglądać przez dekadę. Mówimy w końcu o dwóch najlepszych zawodniczkach w historii dystansu i to z roczników 1999 (Amerykanka) i 2000 (Holenderka). Sydney swoje złoto MŚ (jak i olimpijskie) już ma.

Femke po pierwsze pobiegnie o 21:50. W ostatniej konkurencji dzisiejszych zmagań w Budapeszcie.

Fot. Newspix

Czytaj też:

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Prezes Pogoni uderza w sędziów po porażce w finału Pucharu Polski. „Powinni przejść na emeryturę”

Bartek Wylęgała
7
Prezes Pogoni uderza w sędziów po porażce w finału Pucharu Polski. „Powinni przejść na emeryturę”

Inne sporty

Komentarze

4 komentarze

Loading...