Reklama

Najwyższa pora, by odczarować klątwę Karabachu

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

02 sierpnia 2023, 11:23 • 4 min czytania 68 komentarzy

Od lat Karabach jest postrachem polskich zespołów w europejskich pucharach. Przeklętym rywalem, który sprawił, że gdy pada gdzieś nazwa tego klubu, od razu przypominają się przerżnięte boje przez naszych pucharowiczów. Ale ile można? Dlatego tak ważne jest to, żeby dziś Raków nie zmarnował skromnej zaliczki z pierwszego meczu i pokazał reszcie, że ekstraklasowiczów stać nas na wyeliminowanie tej drużyny.

Najwyższa pora, by odczarować klątwę Karabachu

„Mission Impossible”? Niekoniecznie. Lepiej pasuje tutaj słowo wyzwanie.

Karabach – Raków: zapowiedź

Przy okazji dwumeczu Rakowa z Karabachem jest naprawdę dużo szacunku względem rywala — mówią o nim piłkarze, eksperci, my przypominaliśmy wpadki z dwumeczów z tą drużyną, wyciągano też mniejsze i większe sukcesy Karabachu. I fajnie, szacunek w sporcie jest ważny. Ale bez względu na wszystko: dziś celem Rakowa jest awans do kolejnej rundy. Inne rozstrzygnięcie będzie oznaczać, że może i jako liga idziemy do przodu, ale wciąż się wleczemy.

A wydaje nam się, że czołówka Ekstraklasy zaczyna dojrzewać. Przeprowadza coraz ciekawsze transfery. Rzuca się w oczy, że nowi gracze nie są brani z pierwszej łapanki i ich selekcja nie polegała na tym, że ktoś szukał ciepłego miejsca dla członka swojej rodziny. Wręcz przeciwnie – można mówić o rozsądnych i potrzebnych ruchach. Oczywiście widać to też na przykładzie Rakowa, gdzie nie było zwlekania i próby przebimbania pierwszych faz eliminacji. Działania w myśl zasady, że jak się uda na chytrości przejść początkowe rundy, to dopiero wtedy odpali się jakieś poważne opcje transferowe.

W Częstochowie nie przespano pierwszych tygodni lata. Rzucają się w oczy zwłaszcza przyjścia Łukasza Zwolińskiego, Johna Yeboaha i Sonny’ego Kittela. A przecież Michał Świerczewski studził zapędy i zapowiadał coś w rodzaju planu oszczędnościowego. I całe szczęście dla pucharowych emocji te słowa nie znalazły pokrycia w rzeczywistości, bo Raków zaskoczył nas pozytywnie swoją aktywnością na rynku. Powiedzmy sobie szczerze: jako kibice polskiej piłki chcielibyśmy być co roku tak zwodzeni przez przedstawicieli mistrzów Polski.

Reklama

Natomiast wciąż nie wiemy, czy te ruchy wystarczą na przejście Karabachu, bo futbol już dość nas nauczył pokory. W ostatnich trzech latach Karabach grał już z Legią, Lechem i teraz z Rakowem. Jeśli przejdą częstochowian, będą mieli na rozkładzie trzech ostatnich mistrzów Polski. Zatem wypada trzymać kciuki za Raków.

SUPER PROMOCJA W FUKSIARZ.PL! MOŻESZ ODEBRAĆ 100% DO 300 ZŁ

Pierwszy mecz odsłonił karty

Po spotkaniu w Częstochowie mamy już nieco szerszy pogląd na sytuację i wiemy, czego się mniej więcej spodziewać. Kto oglądał wspomniany mecz, ten wie, że był dziwny, ale mimo wszystko można było czuć po nim nieskrępowaną satysfakcję, że da się ograć Karabach. A co ważniejsze: rywal Rakowa też jest omylny i nie można go przesadnie gloryfikować. Ok, wciąż mówimy o mocnym i groźnym zespole, ale przez lata wydawało się, że jeśli gra z polskimi drużynami, to raczej nasi pucharowicze odstawią coś w tyłach lub bramkarz wpuści szmatę. Okazało się, że Karabach też jest do tego zdolny.

Ciężko odpowiedzieć na pytanie, czy Raków zasłużył na zwycięstwo 3:2. Z pewnością zapracował na gole, ale to samo możemy powiedzieć o Karabachu. Kluczowe jest to, że gdy Medaliki straciły dwubramkowe prowadzenie, byli w stanie – za sprawą Kittela – wyrwać wygraną. Skromną, ale przełamującą konwenanse. Dzięki niej zacznie dziś mecz w Azerbejdżanie z jednobramkową zaliczką. Rok temu w podobnej sytuacji był Lech, ale w Azerbejdżanie dał sobie wpakować aż pięć goli i marzenia o fazie grupowej Ligi Mistrzów prysły. Dawid Szwarga zapewniał, że analizował to spotkanie, ale jego zdaniem Lech z poprzedniego sezonu i Raków z obecnego w dużym stopniu różnią się od siebie.

Raków w pierwszym meczu sprawił, że nie musimy się dwoić i troić, stawać na głowie i klaskać uszami, aby znaleźć argumenty za tym, że wyeliminuje Karabach. Wystarczy, że dziś zremisuje, ale takie granie na remis jest bronią obosieczną i mogłoby się źle skończyć. Tym bardziej że Raków przekonał się już w Częstochowie, że przez chwilowe gapiostwo łatwo wypuścić dobry wynik. A tu gra jest o poważną stawkę.

Pamiętajmy, że Raków nigdy nie grał w fazie grupowej europejskich pucharów, a jeśli przejdzie Karabach, to będzie miał już w garści minimum jesienne występy w Lidze Konferencji. A Medaliki nie grają tylko dla siebie, bo ligowy ranking UEFA trzeba stale dokarmiać punktami. Potwierdzona już przez UEFA reforma rozgrywek sprawi, że 22. miejsce naszej ligi po tym sezonie da za dwa lata miejsce mistrzowi Polski w II rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów.

Reklama

Podczas konferencji przedmeczowej trener Rakowa zapewnił, że grania na remis nie mamy się spodziewać: – Zdajemy sobie sprawę z przewagi jednej bramki, ale nastawienie całej drużyny jest jedno – chcemy wyjść na boisko z chęcią odniesienia zwycięstwa i tak podchodzimy do tego meczu, a nie przez pryzmat utrzymania korzystnego wyniku.

I bardzo dobrze.

W takim razie trzymamy za słowo i życzymy przełamania klątwy Karabachu w najważniejszym meczu w historii Rakowa Częstochowa.

***

Według naszych kumpli z Fuksiarza faworytem dzisiejszego meczu jest Karabach – kurs na zwycięstwo gospodarzy to 2.05. Na wygraną Rakowa – 3.55, a na remis – 3,45. Warto zwrócić również uwagę na awans polskiej drużyny. Kurs na takie zdarzenie wynosi 1,50, a na awans Karabachu 2,50.

WIĘCEJ O MECZU KARABACH – RAKÓW:

Fot. Newspix.pl

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Dramat Pogoni Szczecin jak „Przypadek” Kieślowskiego. Kilka sekund i są nieudacznikami

Jakub Radomski
0
Dramat Pogoni Szczecin jak „Przypadek” Kieślowskiego. Kilka sekund i są nieudacznikami

Liga Mistrzów

Piłka nożna

Dramat Pogoni Szczecin jak „Przypadek” Kieślowskiego. Kilka sekund i są nieudacznikami

Jakub Radomski
0
Dramat Pogoni Szczecin jak „Przypadek” Kieślowskiego. Kilka sekund i są nieudacznikami

Komentarze

68 komentarzy

Loading...