Jeśli chodzi o pierwszą połowę spotkania Stali i Piasta, chcieliśmy was zapytać, czy byliście na Barbie albo Oppenheimerze? Albo na obu tych filmach? Podobno bardzo dobre, zresztą wyniki otwarcia w kinach były znakomite. Lepszy czas dla branży, dawno tyle się nie działo, szczególnie Barbie miała ogromną machinę promocyjną.
A kontynuując temat pierwszej połowy Stali i Piasta – jakie owoce najbardziej lubicie? Wyżej podpisany najbardziej ceni sobie arbuza, ale banany, mandarynki i winogrona też są spoko. Za to grejpfrut nie podchodzi… Trochę szkoda, bo ma dużo witamin, niemniej kubków smakowych nie oszukasz.
No, a jeszcze co do pierwszej połowy Stali i Piasta – ładna pogoda dzisiaj.
Oj rany, rany, CO ZA SYF.
Jak można wyprodukować coś takiego jak 45 minut w Mielcu? Przecież gdyby wypuścić na to boisko 22 jamniki i dać im piłkę, to oglądałoby się to przyjemniej. Szybciej, lepiej, celniej, pewnie któryś z psiaków skierowałby ten magiczny przedmiot w kierunku bramki. A piłkarze? Piłkarze nie dali rady.
Taka Stal nawet nie spróbowała. Przez całą pierwszą część gry nie oddała ani jednego strzału. Coś nieprawdopodobnego. Nie przyjechał Real Madryt, który zabrałby Stali futbolówkę na 99% czasu, tylko Piast Gliwice. Można się naprawdę pokusić o cokolwiek, jakiś taś taś w kierunku Placha, pierd, szczur, anemiczne przyłożenie.
Ale nie – Stal nie potrafiła. Wszystko, co nam dała, to pieprznięcie Getingera w aut (i to daleko od chorągiewki). Potem fajne było jeszcze rozegranie rzutu wolnego, kiedy wrzutka nie doleciała do tego półkola przy polu karnym. Przecież Monty Python nie wpadł na to, by aż tak parodiować piłkę nożna, bo pewnie John Cleese uznał – bez przesady.
Piast coś tam próbował, ale też nie zebrał się na celne uderzenie. Zatem chwalić nie będziemy, bo za co.
SUPER PROMOCJA W FUKSIARZ.PL! MOŻESZ ODEBRAĆ 100% DO 300 ZŁ
No i ta druga połowa… Lepsza, ale żeby miała być gorsza, to zawodnicy musieliby… No co by musieli? Aż brakuje porównania. Mieliśmy celne strzały! Wow, wow! Czerwiński z bliska główką nie pokonał Kochalskiego, Kądzior z rzutu wolnego też nie zaskoczył bramkarza Stali, a Hinokio balonikiem podał piłkę do Placha.
Mieliśmy dwie poprzeczki! O rany, o rety! Domański zebrał się na resztki przyzwoitości i obił aluminium, a Kirejczyk tuż po wejściu na boisko głową był bliski, by wykorzystać swoje centry.
Co najśmieszniejsze – prawie mieliśmy rozstrzygnięcie, ponieważ z przypadku (a jakże) Domański w ostatnich sekundach stanął przed szansą, by sześciu-siedmiu metrów dać Stali trzy punkty. Ale nie trafił, kopnął nad poprzeczką.
No i dobrze, przyznanie tutaj komukolwiek pełnej puli byłoby najzwyczajniej w świecie niesmaczne. Można zrozumieć, że Stal nie posiada składu All-Stars i musi sobie radzić prostymi środkami, ale grając tak, jak przed przerwą, spadnie na pewno, a grając tak, jak po przerwie, czerwona strefa będzie jej mocno grozić.
A Piast – czyżby on znowu chciał nas rozczarować jesienią? Dwa spotkania, jeden punkt, a mogłoby być zero, gdyby wspomniany Domański przyłożył w końcówce odpowiednio stopę. Jasne, gliwiczanie mieli nad mielczanami przewagę, momentami spychali ich do rozpaczliwej obrony, jednak brakowało w tym wszystkim błysku, przekonania, że zaraz wpadnie, a potem realizacji tego przekonania. Kolejne akcje ciągnęły się jak gile z nosa, a takich fajnych, szybkich piłek, jak Chrapka do Ameyawa, było jak na lekarstwo.
A Stal naprawdę zachęcała, by ją pokonać, więc dlaczego Piast z tego nie skorzystał?
Ech, cholera wie. I dociekać już nie zamierzamy, ponieważ taśmę z tym spotkaniem należy zamknąć w skrzyni, zakopać, a klucz od skrzyni wyrzucić.
PS Plusem meczu mieliśmy zrobić sędziego, ale dołożył siedem minut dodatkowego czasu. Nagroda wędruje zatem do Ariela Mosóra, który nawet nie przyjechał, więc dobrze zrobił.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Górnik Zabrze: Najsłabsza drużyna startu Ekstraklasy
- Pożar w Puszczy, największe wyzwanie dopiero przed nią
- ŁKS i festiwal frajerstwa? Nowe, nie znaliśmy
Fot. FotoPyk