Reklama

Plusem meczu Stal – Piast zostaje Ariel Mosór, ponieważ w nim nie grał

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

30 lipca 2023, 17:44 • 3 min czytania 15 komentarzy

Jeśli chodzi o pierwszą połowę spotkania Stali i Piasta, chcieliśmy was zapytać, czy byliście na Barbie albo Oppenheimerze? Albo na obu tych filmach? Podobno bardzo dobre, zresztą wyniki otwarcia w kinach były znakomite. Lepszy czas dla branży, dawno tyle się nie działo, szczególnie Barbie miała ogromną machinę promocyjną.

Plusem meczu Stal – Piast zostaje Ariel Mosór, ponieważ w nim nie grał

A kontynuując temat pierwszej połowy Stali i Piasta – jakie owoce najbardziej lubicie? Wyżej podpisany najbardziej ceni sobie arbuza, ale banany, mandarynki i winogrona też są spoko. Za to grejpfrut nie podchodzi… Trochę szkoda, bo ma dużo witamin, niemniej kubków smakowych nie oszukasz.

No, a jeszcze co do pierwszej połowy Stali i Piasta – ładna pogoda dzisiaj.

Oj rany, rany, CO ZA SYF.

Jak można wyprodukować coś takiego jak 45 minut w Mielcu? Przecież gdyby wypuścić na to boisko 22 jamniki i dać im piłkę, to oglądałoby się to przyjemniej. Szybciej, lepiej, celniej, pewnie któryś z psiaków skierowałby ten magiczny przedmiot w kierunku bramki. A piłkarze? Piłkarze nie dali rady.

Reklama

Taka Stal nawet nie spróbowała. Przez całą pierwszą część gry nie oddała ani jednego strzału. Coś nieprawdopodobnego. Nie przyjechał Real Madryt, który zabrałby Stali futbolówkę na 99% czasu, tylko Piast Gliwice. Można się naprawdę pokusić o cokolwiek, jakiś taś taś w kierunku Placha, pierd, szczur, anemiczne przyłożenie.

Ale nie – Stal nie potrafiła. Wszystko, co nam dała, to pieprznięcie Getingera w aut (i to daleko od chorągiewki). Potem fajne było jeszcze rozegranie rzutu wolnego, kiedy wrzutka nie doleciała do tego półkola przy polu karnym. Przecież Monty Python nie wpadł na to, by aż tak parodiować piłkę nożna, bo pewnie John Cleese uznał – bez przesady.

Piast coś tam próbował, ale też nie zebrał się na celne uderzenie. Zatem chwalić nie będziemy, bo za co.

SUPER PROMOCJA W FUKSIARZ.PL! MOŻESZ ODEBRAĆ 100% DO 300 ZŁ

No i ta druga połowa… Lepsza, ale żeby miała być gorsza, to zawodnicy musieliby… No co by musieli? Aż brakuje porównania. Mieliśmy celne strzały! Wow, wow! Czerwiński z bliska główką nie pokonał Kochalskiego, Kądzior z rzutu wolnego też nie zaskoczył bramkarza Stali, a Hinokio balonikiem podał piłkę do Placha.

Mieliśmy dwie poprzeczki! O rany, o rety! Domański zebrał się na resztki przyzwoitości i obił aluminium, a Kirejczyk tuż po wejściu na boisko głową był bliski, by wykorzystać swoje centry.

Reklama

Co najśmieszniejsze – prawie mieliśmy rozstrzygnięcie, ponieważ z przypadku (a jakże) Domański w ostatnich sekundach stanął przed szansą, by sześciu-siedmiu metrów dać Stali trzy punkty. Ale nie trafił, kopnął nad poprzeczką.

No i dobrze, przyznanie tutaj komukolwiek pełnej puli byłoby najzwyczajniej w świecie niesmaczne. Można zrozumieć, że Stal nie posiada składu All-Stars i musi sobie radzić prostymi środkami, ale grając tak, jak przed przerwą, spadnie na pewno, a grając tak, jak po przerwie, czerwona strefa będzie jej mocno grozić.

A Piast – czyżby on znowu chciał nas rozczarować jesienią? Dwa spotkania, jeden punkt, a mogłoby być zero, gdyby wspomniany Domański przyłożył w końcówce odpowiednio stopę. Jasne, gliwiczanie mieli nad mielczanami przewagę, momentami spychali ich do rozpaczliwej obrony, jednak brakowało w tym wszystkim błysku, przekonania, że zaraz wpadnie, a potem realizacji tego przekonania. Kolejne akcje ciągnęły się jak gile z nosa, a takich fajnych, szybkich piłek, jak Chrapka do Ameyawa, było jak na lekarstwo.

A Stal naprawdę zachęcała, by ją pokonać, więc dlaczego Piast z tego nie skorzystał?

Ech, cholera wie. I dociekać już nie zamierzamy, ponieważ taśmę z tym spotkaniem należy zamknąć w skrzyni, zakopać, a klucz od skrzyni wyrzucić.

PS Plusem meczu mieliśmy zrobić sędziego, ale dołożył siedem minut dodatkowego czasu. Nagroda wędruje zatem do Ariela Mosóra, który nawet nie przyjechał, więc dobrze zrobił.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. FotoPyk

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

1 liga

Trener Wisły Kraków: Nigdy się nie poddamy. To jest w naszym DNA

Arek Dobruchowski
6
Trener Wisły Kraków: Nigdy się nie poddamy. To jest w naszym DNA

Komentarze

15 komentarzy

Loading...