Było 2:3. Końcówka doliczonego czasu gry. Namieszał sędzia Grzegorz Kawałko. Najpierw uznał gola Michała Grudniewskiego. Potem bramkę anulował, bo Mateusz Kuchta miał faulować Alvaro Ratona. Na końcu zaś arbiter podbiegł do monitora VAR, żeby podjąć decyzję, która sprawiła, że w pierwszej kolejności szaleńczo cieszył się Rafał Smalec, w drugiej – Radosław Sobolewski, a gdzieś w międzyczasie stadion przy Konwiktorskiej zaczął skandować: „złodzieje, złodzieje!”.
Pół żartem, pół serio: może sędzia Kawałko minął się z powołaniem i powinien spróbować swoich sił w branży rozrywkowej? No bo jeśli za sprawą samego gwizdka i kilku gestów jest w stanie naprzemiennie wprowadzać całe grupy ludzi w tak skrajne emocje, to nie sprawdziłby się przypadkiem jako animator gier i zabaw na jakimś festynie w Łebie czy innym Mielnie? Lato w pełni, tak tylko podpowiadamy.
Początek drogi Wisły i Polonii
Mamy wrażenie, że Wisła Kraków i Polonia Warszawa znajdują się dopiero na początku drogi przepoczwarzania się z larw w motyle. I nie jest to dla nich żadna obelga. Po prostu oba projekty potrzebują czasu, żeby okrzepnąć i dojrzeć w nowych warunkach. Biała Gwiazda – na starcie drugiego sezonu w I lidze. Czarne Koszule – po awansie z II ligi.
Wisła miewała czarodziejskie momenty. Godne tego swojego całego hiszpańskiego zaciągu. Miki Villar woził się na prawym skrzydle, mecz mógł skończyć z dubletem goli. Angel Rodado pewnie podobnie, do sytuacji strzeleckich dochodzi z dużą łatwością. Goku klasycznie imponował w spokoju przy operowaniu na małej przestrzeni. Jesus Alfaro i David Junca zaliczyli po ładnej asyście. Szymon Sobczak po wejściu pięknie przymierzył z rzutu wolnego.
Przyjezdni byli lepszym zespołem pod względem kultury gry w piłkę, ale niezmiennie przydarzają im się durne błędy. Fatalnie kryją przy stałych fragmentach gry. Tracili na tym i w półfinale barażu o Ekstraklasę z Puszczą Niepołomice, i w pierwszym meczu nowego sezonu z Górnikiem Łęczna, i teraz z Polonią Warszawa. Ponadto są nierówni, łatwo się dekoncertują, szybko panikują w sytuacjach kryzysowych. Tak nie zrobi się awansu do elity.
Polonię zaś gnębią demony typowe dla nowicjusza. Może to banalne, ale ten zespół zdaje się płacić beniaminkowe frycowe. Jeszcze nie przestawił się do końca z II ligi na I ligę. Sam nie wie, czy powinna się bronić, czy atakować, czy wyprowadzać piłkę spod własnej bramki, czy lagować do przodu. Albo inaczej, wie: chce atakować i wyprowadzać piłkę spod własnej bramki, ale rywale już na to nie pozwalają, w konsekwencji często kiepsko to wygląda.
Czy ktoś tu kogoś okradł?
I tak Czarnym Koszulom należy się szacunek za podjęcie walki z Białą Gwiazdą. Ostatnie pół godziny należało do gospodarzy. W trafieniach Michalskiego i Grudniewskiego nie było przypadku. To goście latali za piłką, stresowali się o wynik, nawet kiedy Sobczak ładował na 3:1.
Czy należał się Polonii gol na 3:3?
Nie wiemy.
Naprawdę: nie wiemy.
Powalczyli. Przycisnęli rywala do muru. Byłaby to niezła historia, gdyby udało się wyrównać, ale raz, że na przestrzeni całego meczu Wisła była lepsza, a dwa, że Kuchta mógł faulować tego niepewnego do bólu Ratona. Wyskoczyli w jednej chwili, zderzyli się, ręce w górze, zaliczyli wywrotkę. Sędzia odgwizdał faul po konsultacji z VAR-em. Jest to więc najpewniej decyzja wynikająca z interpretacji, którą da się obronić. Z drugiej strony: bramkarze nie są już we własnej piątce tak chronieni przepisami, jak miało to miejsce kiedyś.
Im dłużej przyglądamy się tej sytuacji, tym pytanie z tytułu staje się coraz bardziej zasadne.
Polonia Warszawa 2:3 Wisła Kraków
64′ Michalski, 90+7 Grudniewski – 44′ Villar, 53′ Rodado, 90′ Sobczak
Czytaj więcej o I lidze:
- Don Kichot z Motoru Lublin. Goncalo Feio walczy ze spiskami, układami i kłamstwami
- Piłkarski marketing od kulis. „Ważne, żeby Podbeskidzie scalało miłość do gór, Bielska i futbolu”
- Nowe władze, stary bałagan. Kiedy Lechia przestanie być memem?
- Rafał Smalec: Nie potrzebuję pomników. Chcę spokojnie pracować
Fot. Fotopyk