Pogoń Szczecin zagrała z Widzewem dokładnie tak, jak się tego spodziewaliśmy: dała show w ataku i do końca trzymała swoich kibiców w niepewności co do postawy w tyłach. Skończyło się to jednobramkowym, ale bez wątpienia zasłużonym zwycięstwem. Początek sezonu układa się “Portowcom” idealnie. W lidze po dwóch kolejkach są bez straty punktów, a rewanż w pierwszym pucharowym dwumeczu powinien być formalnością.
Widzew przez mniej więcej dwa kwadranse nieźle sobie radził w tłamszeniu ofensywnych poczynań gospodarzy. Jakieś sytuacje oczywiście mieli, czasami coś się działo pod bramką Ravasa, jednak w porównaniu do poprzednich spotkań Pogoni, chodziło o częstotliwość poniżej średniej.
Pogoń Szczecin – Widzew 2:1. Zahović i Biczachczjan w gazie
W końcu jednak podopieczni Jensa Gustafssona nabrali rozpędu i praktycznie do końca – z drobnymi przerwami – nękali defensywę łodzian. Wahan Biczachczjan skorzystał na finalizowanym transferze Sebastiana Kowalczyka do MLS, znalazł się w wyjściowym składzie i szansę zdecydowanie wykorzystał. Z konkretów poprzestał na jednej asyście, ale klasowych akcji i zagrań miał o wiele więcej. To on w pierwszej połowie w największym stopniu napędzał ataki Pogoni.
Jeszcze lepiej wypadł Luka Zahović, który dobrze współpracował z Kolourisem, wygrywał prawie wszystkie pojedynki, a po zmianie stron przeszedł do czynów. Najpierw strzałem głową po rzucie wolnym Biczachczjana wyrównał, potem po świetnej kombinacji z Grosickim sprawił, że Kolouris po zmarnowaniu kilku wybornych okazji wreszcie trafił do siatki. I trzeba mu oddać, że wykazał się opanowaniem, będąc tyłem do bramki z Luisem Silvą na plecach.
Ravas uwijał się jak w ukropie, czasami wyręczali go też koledzy (Stępiński wybijający sprzed linii strzał Zahovicia, Szota blokujący uderzenie Wędrychowskiego), a raz po rzucie wolnym Grosickiego uratowała go poprzeczka. Pogoń z przodu zrobiła naprawdę dużo, żeby dziś wygrać. Z przyjemnością patrzyło się na jej akcje. Dwa strzelone gole to absolutne minimum tego, co mogła wycisnąć.
SUPER PROMOCJA W FUKSIARZ.PL! MOŻESZ ODEBRAĆ 100% DO 300 ZŁ
Z drugiej strony, szczecinianie niezmiennie lubią sobie stwarzać problemy w obronie i kusić los. Widzew szybko objął prowadzenie po składnej akcji, zakończonej dostawieniem szufli przez Pawłowskiego. Potem na godzinę goście zapomnieli, że mogą nadal atakować, ale po pewnym czasie odżyli w tej kwestii. Terpiłowski nawet strzelił na 2:2, ale bramka została anulowana po spalonym Pawłowskiego. Nunes po bombie z dystansu obił poprzeczkę. Kilka razy mocno zakotłowało się w polu karnym gospodarzy. Dante Stipica znów swoimi wyjściami na przedpole wprowadzał nerwowość, w pierwszej połowie zaliczył dwa puste przeloty. Trochę mniej szczęścia i mimo naprawdę efektownej gry, mogłoby nie być trzech punktów.
Będą pretensje do sędziów
W szeregach Widzewa z pewnością wrócą do momentu, który dał rzut wolny “Portowcom” na 1:1. Naszym zdaniem sędziowie popełnili błąd, gdyż to najpierw Koulouris założył “stołek” wyskakującemu Silvie, a dopiero później upadający Silva przesadził z machaniem rękami w kierunku Greka, co zostało wychwycone przez Tomasza Musiała.
W szeregach gości niespodziewanie zadebiutował – i to od początku – 19-letni Filip Przybułek, który wcześniej nawet nie znajdował się na ławce w Ekstraklasie. Chłopak zaczął obiecująco, wziął udział w akcji bramkowej, ale później gra już raczej toczyła się poza nim, a on głównie biegał. Dość powiedzieć, że miał tylko 13 kontaktów z piłką. Dla porównania: zmieniany w tej samej minucie Fran Alvarez przy piłce był niemal trzy razy częściej. Do tego Przybułek nie pokrył Zahovicia, gdy ten strzelał gola wyrównującego. Nie mówimy o jakiejś kompromitacji, jednak będziemy zaskoczeni, jeżeli Janusz Niedźwiedź za tydzień ponownie postawi na tego zawodnika.
Pogoń może ze spokojem szykować się na rewanż z Linfield. Gustafsson nikogo dziś nie oszczędzał, dlatego w czwartek spodziewamy się większych rotacji. Widzew swojej gry wstydzić się nie musi. W Szczecinie każdy punkt byłby dla niego czymś ekstra. Teraz wyjazd do Białegostoku, a następnie derby z ŁKS w roli gospodarza.
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Górnik Zabrze: Najsłabsza drużyna startu Ekstraklasy
- Pożar w Puszczy, największe wyzwanie dopiero przed nią
- ŁKS i festiwal frajerstwa? Nowe, nie znaliśmy
- Plusem meczu Stal – Piast zostaje Ariel Mosór, ponieważ w nim nie grał
Fot. Newspix