Reklama

Łzy (nie)skazanego

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

16 lipca 2023, 16:19 • 5 min czytania 75 komentarzy

Przez ostatnie dwa lata – przestępca, gwałciciel, zwyrodnialec. Piłkarz zlinczowany społecznie i zepchnięty na margines. Człowiek budzący przede wszystkim odrazę, rzadko współczucie. Czekał na finał, choć wyrok już dawno zapadł. Sąd nie był potrzebny. Ludzie stwierdzili, że Benjamin Mendy jest winny. Zgwałcił tuzin kobiet. Musi trafić do piekła.

Łzy (nie)skazanego

Benjamin Mendy po dwóch latach – uniewinniony. Wolny od ciężaru. Oczyszczony ze wszystkich zarzutów. Płacze na sali sądowej, do końca nie wiedząc, dlaczego. Sprawę wygrał, ale przegrał przecież znacznie więcej.

Ni stąd, ni zowąd, w obronie Francuza stanął Memphis Depay. Człowiek z bliznami trudnego dzieciństwa, który doskonale rozumie, jak smakuje szuranie po dnie. Kiedyś mierzył się z patologią pod własnym dachem, miał zatargi z prawem oraz sam przyznał, że skończyłby w więzieniu, gdyby nie futbol. I choć można odnieść wrażenie, że piłkarz Atletico Madryt podchodzi do historii Mendy’ego zbyt naiwnie, jakąś część jego słów nadaje się do głębszych rozterek o moralności.

SUPER PROMOCJA W FUKSIARZ.PL! MOŻESZ ODEBRAĆ 100% DO 300 ZŁ

Żeby w pełni zrozumieć, o czym mowa, powinniście przeczytać ten wpis Holendra z Instagrama, który zaaprobowało kilku piłkarzy, w tym Vinicius Junior czy Jack Grealish: – Benjamin Mendy. Porozmawiajmy o tym! Wszystkie oskarżenia odrzucono. Więc co teraz robimy? Kto pomoże mu wyzdrowieć? Kto poniesie odpowiedzialność za szkody wyrządzane jego imieniu? Jak ma odzyskać swoją karierę? Wiele lat inwestycji w celu zostania profesjonalnym piłkarzem… Co teraz? Nigdy nie poruszałem tego tematu, bo nie znałem wszystkich szczegółów. Ale rozmawiałem z nim przez FaceTime, gdy był za kratami i mierzyłem się z nim kilka razy na boisku. Nie widziałem w tym człowieku żadnego zła. Nie możemy akceptować, aby to działo się nam, sportowcom. Kto się za nami wstawi w czasie potrzeby, a nie, gdy szkody już wyrządzono? Ludzie, nie odwracajcie swojej głowy. Kto, do cholery, broni nas, sportowców? Módlmy się wszyscy za Benjamina, aby odzyskał swoje zdrowie psychiczne, fizyczne oraz duchowe.

Reklama

Pierwszy myśl: cholera, grząski grunt. Niezależnie od tego, w co wierzymy lub nie, skrajne tezy upraszczające rzeczywistość zdadzą się tutaj na nic, nawet jeśli przekonanie Depaya, że Benjamin Mendy nie jest uosobieniem zła, brzmi uroczo. Tak samo zresztą jak wyrażenie żalu, że społeczeństwu nieprędko do stanięcia po stronie bogatych sportowców, którzy jak za pstryknięciem palców mogą posłać do walki armię skutecznych prawników. W oczach przeciętnych mas to niemile widziana przewaga.

Nie, to nie tylko żal. To apel, w którym da się odnaleźć trochę sensu.

Sprawa jest kilkuwarstwowa. Jedni stwierdzą z oburzeniem, że piłkarze z uznaną marką na świecie są ostatnimi ludźmi, którzy powinni prosić o pomoc, gdy istnieje podejrzenie, że popełnili przestępstwo. Drudzy, ci bardziej wyrozumiali, że każdy, niezależnie od zajmowanego miejsca w hierarchii, zasługuje na sprawiedliwe traktowanie. Szczególnie wtedy, gdy detale sprawy poznało bardzo wąskie grono odbiorców, a do reszty (w tym oczywiście mediów) trafiają jedynie ogólniki. W takich okolicznościach łatwo dać ponieść się emocjom i w efekcie antagonizować za wcześnie. Tak było z Mendym, który jednak w świetle przepisów stał się „czysty”.

W takiej sytuacji można zadawać sobie wiele pytań. Jak sądzić ostatecznie nieosądzonego? Opowiedzieć się po jednej z dwóch stron? Bojkotować decyzję sądu i wierzyć w zeznania domniemanych ofiar? Czy może stanąć w obronie – jakby nie było – też ofiary wcześniej uznawanej za drapieżcę? Gdyby się nad tym głębiej zastanowić, brakuje oczywistego i dobrego rozwiązania. Na pewno wiemy tyle, że Benjamin Mendy stracił nie tylko dwa lata kariery. Możliwe nawet, że potencjalne jej resztki, gdyby zdecydował się na powrót do futbolu. Stracił również wizerunek, mimo oczyszczenia z zarzutów, co najprawdopodobniej będzie ciągnąć się za nim w nieskończoność. Słowem: poniósł nieodwracalne koszty. I choćby w tej kwestii, czyli zwróceniu uwagę na efekt uboczny prawie dwuletniego śledztwa, jakim było zniszczenie drugiego człowieka, Depayowi można przyznać rację. Ktoś powinien za to odpowiedzieć. Też zapłacić określoną cenę.

Nie wiemy z kolei i nigdy możemy się tego nie dowiedzieć, nie zważając na rozstrzygnięcie sądu, czy na sumieniu Mendy’ego też nie widnieją poważne szramy. Czy jako ludzie jesteśmy w stanie takiej osobie okazać współczucie? Mając w głowie myśl, że kobiety oskarżające Francuza mogły zostać skrzywdzone, ale przez brak wystarczających dowodów po prostu były skazane na porażkę? Jak poruszać się w tej przestrzeni ze świadomością, że w Anglii procent zgłoszeń gwałtów przeobrażonych z czasem w realne wyroki stoi na przerażająco niskim poziomie? Nie da się przecież przejść obok tego obojętnie. Tak jak obok faktu, że na policję zgłosiła się nie jedna, a przynajmniej 10 kobiet.

Reklama

Ludzie mają różne granice moralne, dlatego finał historii sądowej Benjamina Mendy’ego jest interesujący z socjologicznego punktu widzenia. Można bowiem obserwować teraz reakcje nie tylko bliżej nieokreślonych ludzi z internetu, którzy z Francuzem nigdy nie mieli nic wspólnego. Ciekawszy będzie stopień akceptacji przez środowisko piłkarskie – potencjalnego nowego pracodawcy, kolegów z szatni, trenerów, dziennikarzy. Tym bardziej w świecie, w którym pod dywan zamiata się nawet grzechy przeszłości napiętnowane wyrokami na piśmie. Na ich tle Mendy to przykład zjawiska niejednoznacznego, ale raczej nie aż tak polaryzującego. W końcu Francuz nie skończył jak Adam Johnson. Można zakładać, że dla niego droga do normalności okaże się mniej wyboista.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Sztuka grania na nosie elicie. Triumfatorzy Pucharu Polski spoza Ekstraklasy

redakcja
0
Sztuka grania na nosie elicie. Triumfatorzy Pucharu Polski spoza Ekstraklasy
Piłka nożna

Jak radzili sobie zagraniczni trenerzy w walce o Puchar Polski?

AbsurDB
0
Jak radzili sobie zagraniczni trenerzy w walce o Puchar Polski?

Piłka nożna

Piłka nożna

Sztuka grania na nosie elicie. Triumfatorzy Pucharu Polski spoza Ekstraklasy

redakcja
0
Sztuka grania na nosie elicie. Triumfatorzy Pucharu Polski spoza Ekstraklasy
Piłka nożna

Jak radzili sobie zagraniczni trenerzy w walce o Puchar Polski?

AbsurDB
0
Jak radzili sobie zagraniczni trenerzy w walce o Puchar Polski?

Komentarze

75 komentarzy

Loading...