Reklama

Awans do drugiej dziesiątki rankingu UEFA, czyli o co gramy w tym sezonie pucharowym

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

27 czerwca 2023, 15:46 • 4 min czytania 52 komentarzy

Polska piłka odbiła się od dna w rankingu UEFA, był czas, kiedy gonił nas Liechtensteinu, ale to na szczęście – oby, oby – już za nami. Teraz chcemy iść w górę, najlepiej tak, by niedługo opuścić trzecią dziesiątkę, przenieść się do drugiej i zaatakować jej środek.

Awans do drugiej dziesiątki rankingu UEFA, czyli o co gramy w tym sezonie pucharowym

Co oczywiste, w zeszłych rozgrywkach fenomenalną pracę dla naszego futbolu wykonał Lech Poznań. Gdyby ranking restartować i układać tylko według rozgrywek 22/23, zajmowalibyśmy 11. miejsce – tuż za Szwajcarią, a przed Ukrainą, Czechami, z kolei takich Duńczyków, Serbów czy Szwedów nawet nie widzielibyśmy na horyzoncie.

No, tak dobrze to jednak nie ma, niemniej ta silna karta zostanie z nami jeszcze na dłuższy czas. Druga dobra wiadomość jest taka, że odpadł nam sezon 18/19, ten absolutnie koszmarny, kiedy zdobyliśmy ledwie 2,250 punktu. Wtedy Legia odpadła ze Spartakiem Trnawa i Dudelange, Lech z Genkiem, Górnik Zabrze z Trenczynem i na nic zdał się sympatyczny dwumecz Jagiellonii z Rio Ave. Byliśmy na dnie.

Dzięki temu, że tamten koszmar się nie liczy, do bieżących rozgrywek przystępujemy z 23. miejsca w rankingu. I to dobrze, i niedobrze, bo wciąż ciąży nam kolejny marny popis, czyli sezon późniejszy – 19/20. Wówczas też nie wprowadziliśmy nikogo do grupy, Legia odpadła z Rangersami, Cracovia z Dunajską Stredą, Lechia z Broendby, natomiast Piast z BATE i Rygą. Efekt – 2,125 do rankingu, czyli jeszcze gorzej niż wcześniej, za co wciąż musimy odpokutowywać.

Gdyby bowiem pozbyć się i tego sezonu, nasze rozgrywki byłyby już na 19. lokacie, a więc w tej upragnionej drugiej dziesiątce.

Reklama

I teraz tak: sezonem 22/23, jako się rzekło – głównie za sprawą Lecha, idealnie naprawiliśmy rozgrywki 18/19. Było 2,250, zamieniliśmy to na 7,750 – zatem zysk był wyraźny. Teraz najlepiej byłoby podobny wynik powtórzyć, znów z nawiązką nadrobić to, co zepsuto wcześniej.

Ciekawe wyliczenia na Twitterze przedstawił Piotr Klimek:

  • Przy braku jakiejkolwiek drużyny w grupie możemy spaść na 25. miejsce.
  • Przy jednej – awansować na 22.
  • Przy dwóch – na dziewiętnaste.
  • Przy trzech – na siedemnaste.
  • Przy czterech – na piętnaste.

Oczywiście należy pamiętać, że takie działania nigdy nie będą idealne, bo wzięto tutaj pod uwagę prawdopodobieństwo, czyli na przykład fakt braku rozstawienia szwedzkich przedstawicieli – Hacken i Hammarby już nawet w drugiej rundzie eliminacji Ligi Konferencji nie mogą liczyć na ten przywilej. Ich dojście daleko jest więc wątpliwe, choć oczywiście nie niemożliwe i trzeba mieć to na uwadze. Niemniej całkiem klarowny obraz o co gramy, da się z tego wszystkiego uzyskać.

W cztery drużyny naturalnie nikt rozsądny nie wierzy – można powiedzieć, że Dariusz Adamczuk w naszej rozmowie był nastawiony pesymistycznie, ale z drugiej strony stwierdzał fakt: do grupy Ligi Konferencji awansował na razie tylko Lech Poznań, który był spadem z Ligi Mistrzów. Pewne miejsca miała tam też Legia, ale weszła do Ligi Europy. Natomiast inni, którzy mieli wejść właśnie do LK – polegli.

Czy teraz może być inaczej? Jak zwykle istotną rolę mogą odegrać rozstawienia – według wyliczeń Jana Sikorskiego, Lech ma stykową sytuację w kwestii czwartej rundy, a Legia, jeśli chodzi o trzecią. Nie trzeba nikomu tłumaczyć, że dolosowywanie teoretycznie gorszego zespołu byłoby pomocne.

Reklama

Bo na tym się zazwyczaj wykładaliśmy, to znaczy rzadko polskie drużyny wchodziły do rozgrywek, o które na początku im chodziło. Przypomnijcie sobie nasze rajdy w Europie. Lech świetnie pokazał się z City i Juventusem w Lidze Europy, ale wcześniej grał przecież o Ligę Mistrzów. Legia też wychodziła z grupy LE, natomiast wcześniej popełniła formalny błąd z Celtikiem. A Kolejorz z poprzedniego sezonu? Też zaczynał od walki o elitę.

Oczywiście znajdą się przykłady przeciwne – Legia w Lidze Mistrzów, Lech w Lidze Europy w pandemicznym sezonie bez rewanżów – ale co naturalne, łatwiej mieć koło zapasowe, a jeśli nie, to chociaż rozstawienie.

Dlatego tak ważne, byśmy zrobili teraz kolejny krok. Czyli nie dość, że wprowadzili do grupy mistrza, to jeszcze choćby jedną drużynę do pomocy.

Po raz ostatni dwie ekipy w grupie mieliśmy przy okazji sezonu 15/16. Dość dawno. Skoro więc zaczęliśmy łamać niekorzystne serie, zróbmy to ponownie.

CZYTAJ WIĘCEJ:

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

52 komentarzy

Loading...