Reklama

Pakt z Czerwonymi Diabłami. Gdzie trafił Tymoteusz Puchacz?

Mateusz Janiak

Autor:Mateusz Janiak

22 czerwca 2023, 18:06 • 8 min czytania 24 komentarzy

Kibice, którzy na wślizg reagują bardziej entuzjastycznie niż na założenie „siatki”. Trener, który ceni walecznych piłkarzy. Drużyna, która teoretycznie jest słabsza niż czołówka Ekstraklasy. Klub, którego historia rzuca cień większy nawet niż wzgórze Betzenberg. FC Kaiserslautern – nowe miejsce pracy Tymoteusza Puchacza.

Pakt z Czerwonymi Diabłami. Gdzie trafił Tymoteusz Puchacz?

Podobno tamtego dnia Fritz Walter pierwszy raz obudził się jeszcze przed siódmą i momentalnie wyszedł na balkon, by spojrzeć w niebo. Patrzył kilka minut, nie zdołał dostrzec ani jednej chmurki, po czym wściekły jak osa wrócił do łóżka. Koło dziewiątej obudził się drugi raz, znów podreptał na balkon i znów tylko się rozeźlił. Piękne, lipcowe słońce odbijało się od jeziora Thun. Już nie wracał pod kołdrę, zszedł do kolegów na śniadanie, ale co jakiś czas zerkał za okna. Gdzieś wpół do dwunastej zdawało mu się, że, cholera, robi się jakoś ciemniej. Później w południe spadły pierwsze krople. Nie minie pół godziny, kiedy rozpętała się ulewa. Walter tylko na to czekał. Ponoć uwielbiał grać w deszczu. Na pewno bez niego reprezentacja Niemiec w tamtą niedzielę nie pokonałaby potężnych Węgrów w finale mistrzostw świata w 1954 roku. W normalnych okolicznościach nie mieliby szans.

Złoty medal zdobyty w Szwajcarii był najważniejszym momentem w budowaniu niemieckiej świadomości narodowej po drugiej wojnie światowej. Ludzie pierwszy raz po hekatombie, którą zorganizował ich kraj, wyszli na ulice i czuli dumę, nie wstyd. Przynajmniej na chwilę przestali się bać cieszyć.

Żaden król nigdy nie dostał bardziej entuzjastycznego przywitania – pisały gazety po powrocie Die Mannschaft do domów.

„Cud w Bernie” – tak nazywa się tamten mecz, w którym zagrało pięciu piłkarzy FC Kaiserslautern – Walter oraz jego brat Ottmar, Werner Kohlmeyer, Horst Eckel i Werner Liebrich. Legendy.

Reklama

Aby zrozumieć status w regionie i ogólnie w niemieckim futbolu, trzeba wrócić właśnie do lat powojennych i mistrzostw świata. Kaiserslautern było czołową drużyną w kraju, która wygrała mistrzostwa w 1951 i 1953 roku, a w latach 1948, 1954 i 1955 doszła do finałów. Fritz Walter pełnił funkcję kapitana w klubie i kadrze narodowej, po turnieju w Szwajcarii stał się idolem całych Niemiec. Dziś jest patronem stadionu i klub wciąż odwołuje się do jego wartości. W tamtym czasie Kaiserslautern stało się symbolem regionu i nic się w tej kwestii nie zmieniło. Na mecze przyjeżdżają kibice z każdego zakątka Palatynatu, kraju Saary czy południowej Nadrenii – tłumaczy nam Michał Serafin, kibic FCK, który od lat mieszka w Nadrenii-Palatynacie.

ZAKŁAD BEZ RYZYKA 100% DO 300 ZŁOTYCH W FUKSIARZU

Zainteresowanie imponuje, w minionym sezonie na Fritz-Walter-Stadion na wzgórzu Betzenberg zanotowano drugą frekwencję w lidze (40 489, lepsza tylko w Hamburger SV), ale na przestrzeni lat zmienił status sportowy Czerwonych Diabłów i to bardzo – aktualnie nawet w 2. Bundeslidze trudno zaliczyć ich do czołówki.

Puchacz w Kaiserslautern – analiza

XXI wiek w przypadku Kaiserslautern to życie ponad stan i wynikające z tego problemy finansowe, związane również z przebudową stadionu na mistrzostwa świata 2006. W związku z remontem (za 76 milionów euro) i wzrostem pojemności trybun (o ponad 10 tysięcy – do nieco ponad 49) miasto podniosło opłatę za wynajem – do 3,2 milionów.

W warunkach 1. Bundesligi – spokojnie władze Czerwonych Diabłów byłyby w stanie tyle płacić.

Tyle że w 2006 roku zespół spadł do drugiej ligi, drugi raz w historii rozgrywek.

Reklama

Cztery lata w 2. Bundeslidze wpędziły klub w sytuację rodem z  „Paragrafu 22”. By utrzymać stadion, drużyna musiała awansować, a żeby awansować, należało więcej inwestować w drużynę – pisał Manuel Veth na łamach Forbesa.

Słowem – szefostwo musiało wydawać kasę, której nie miało na utrzymanie obiektu, by zarobić kasę na utrzymanie obiektu.

Kaiserslautern nigdy nie doszło do siebie, mimo dwuletniego epizodu w pierwszej lidze między 2010 a 2012 rokiem – kontynuował Veth.

Czerwone Diabły trzykrotnie – w latach 2013-15 – były bliskie powrotu do krajowej elity, ale na końcu zawsze coś szło nie tak. Dwukrotnie – w sezonach 2013/14 i 2014/15 – na finiszu zawaliła sprawę ekipa prowadzona przez Kostę Runjaica, obecnie trenera Legii Warszawa, a wcześniej dwukrotnego brązowego medalistę Ekstraklasy z Pogonią Szczecin. Szczególnie drugi upadek był bolesny – na cztery kolejki do końca FCK było wiceliderem, z czterema punktami przewagi nad czwartym Darmstadt. Na mecie – po laniu od Darmstadt (2:3), wpierdzielu od spadkowicza Sankt Pauli (0:2) i remisach z drugą relegowaną ekipą Erzgerbirge Aue (0:0) oraz Ingolstadt (1:1) – zespół wypadł nawet poza baraże.

Dramat.

Brak awansu okazał się brzemienny w skutkach – od sezonu 2015/16 inwestowano coraz mniej w drużynę, więc siłą rzeczy stawała się coraz mniej konkurencyjna. Następne lata to dziesiąte, trzynaste i osiemnaste miejsce. To ostatnie oznaczało degradację do trzeciej ligi, pierwszy raz w historii klubu. W międzyczasie pomocną dłoń wyciągało miasto i zmniejszało opłatę za użytkowanie Frtiz-Walter-Stadion najpierw do 2,6 miliona, potem do 2,4, wreszcie do 450 tysięcy w 3. Bundeslidze.

Przez lata zmarnowaliśmy zbyt dużo pieniędzy, a także pozyskiwaliśmy niewłaściwych ludzi – powiedział kibicom ówczesny prezes Patrick Banf na dorocznym walnym zgromadzeniu w grudniu 2018, kilka miesięcy po spadku.

Ale najgorsze jeszcze czekało na FCK.

Apogeum nastąpiło wiosną 2020, kiedy zarząd ogłosił upadłość. Długi sięgały 20 milionów euro, drużyna grała o utrzymanie w trzeciej lidze na pustym 48-tysięczniku. Jednym zdaniem: Kaiserslautern sięgnęło dna. Ale od tamtego czasu klub, głównie przy pomocy lokalnych inwestorów z Palatynatu oraz kraju Saary, zaczął znów funkcjonować i odbudowywać się. Finansowo nadal nie jest różowo, za to można powoli mówić o stabilności, która powstała przede wszystkim dzięki awansowi do 2. Bundesligi w maju 2022 – wyjaśnia Serafin.

Wygranie barażów z Dynamem Drezno (0:0 i 2:0) było o tyle zaskakujące, że tuż przed dwumeczem po trzech porażkach z rzędu zmieniono szkoleniowca – Marco Antwerpena zastąpił Dirk Schuster.

Tu nie chodzi o ludzi, o los jednostek, tu chodzi o sukces klubu – tłumaczył dyrektor sportowy Thomas Hengen.

Mało kogo przekonał, bo Antwerpen był człowiekiem, który najpierw uratował FCK przed spadkiem z 3. Bundesligi (obejmował zespół zajmujący 18. pozycję w 20-drużynowych rozgrywkach), a następnie poprowadził do awansu na drugi szczebel. Decyzja nie była do tego stopnia popularna, że Fritz Fuchs – były zawodnik Kaiserslautern – w ramach protestu odszedł z rady nadzorczej.

Tyle że okazała się skuteczna.

Po pierwsze, Czerwone Diabły awansowały i po czterech latach opuściły trzeci poziom. Po drugie, utrzymały się i to zaskakująco szybko i łatwo.

Liga – mocna, zespół – przeciętny

W lutym 2023, po serii pięciu wygranych z rzędu, Kaiserslautern jako beniaminek zajmowało po dziewiętnastu kolejkach czwartą pozycję, z ledwie jednym punktem straty do pozycji gwarantującej udział w barażach.

Częściowo jestem zaskoczony, że idzie nam tak dobrze. W końcu 80% z nas przeszło drogę z trzeciej ligi. Na początku pojawiło się tylko dwóch nowych zawodników – Andreas Luthe i Erik Durm. Sezon zakończyliśmy jako ostatni, co utrudniało transfery, do tego był krótki okres wakacyjny i przygotowania. Celowo nie spieszyliśmy się i zwracaliśmy większą uwagę na jakość niż na pośpiech. Teraz okazuje się, że to była właściwa droga – przekonywał w tamtym czasie Schuster w rozmowie z 11 Freunde.

Jednak przeznaczenie dogoniło Czerwone Diabły i o żadnym awansie nie było mowy. FCK finiszowało dziewiąte. Sam środek tabeli.

Celem na następny sezon jest spokojne utrzymanie. W Kaiserslautern opinia publiczna zawsze mierzy wysoko i ma często wygórowane oczekiwania, co m.in. doprowadziło do problemów finansowych na przestrzeni ostatnich dwóch dekad, ale obecnej drużynie brakuje jakości, aby walczyć o awans. Mówił o tym ostatnio dyrektor sportowy Hengen w wywiadzie dla stacji radiowej SWR – dodaje Serafin.

Te słowa potwierdza ranking Elo, według którego Czerwone Diabły obecnie są 15. ekipą 2. Bundesligi z 1413 punktami. Co więcej, zgodnie z wyliczeniami tej klasyfikacji sportowo mocniejsze są zespoły z Ekstraklasy – Lech Poznań (1559), Raków Częstochowa (1547), Legia Warszawa (1481), Pogoń Szczecin (1461) i Piast Gliwice (1451).

Ranking Elo ma rację, Kaiserslautern dziś nie jest lepszą drużyną niż Lech, Legia czy Raków. Jesienią drużyna zrobiła wynik ponad stan, co wzbudziło euforię i rozbudziło nadzieję na powrót do elity. Ale wiosną została już zweryfikowana. Cel – zdobycie 40 punktów i tym samym utrzymanie – został osiągnięty na początku drugiej rundy, a potem zespół grał średnio, czasami zwyczajnie słabo już do samego końca – tłumaczy Serafin.

Co to oznacza? Ano to, że Puchaczowi (ponownie wypożyczonemu z Unionu Berlin) powinno być względnie łatwo o miejsce w wyjściowej jedenastce i że choć będzie występował w ekipie słabszej niż polscy pucharowicze (i Piast), jednocześnie co tydzień będzie rywalizował w lidze mocniejszej niż Ekstraklasa. Dlatego nie ma sensu deprecjonować tego kierunku.

W jaki sposób gra Kaiserslautern za Schustera? Krótko – prosto.

  • 43,9% posiadania – 15. wynik drugiej ligi
  • 351,5 podania na mecz – 14. wynik drugiej ligi
  • 231,8 udanego krótkiego podania na mecz – 13. wynik drugiej ligi
  • 12,6 strzału na mecz – 14. wynik drugiej ligi
  • 23 gole z gry – 15. wynik drugiej ligi
  • 7 goli po kontratakach – 1. wynik drugiej ligi (razem z Paderborn)
  • 13 goli po stałych fragmentach – 2. wynik drugiej ligi (razem z Darmstadt i Sankt Pauli)

Podsumowują styl Czerwonych Diabłów – oddają piłkę przeciwnikom i korzystają z kontrataków oraz stałych fragmentów. Nic specjalnie wyszukanego.

Oczywiście w składzie są piłkarze jak Marlon Ritter czy Philip Klement, którzy potrafią bardzo dobrze grać w piłkę, ale – powtarzam – w szerokiej perspektywie drużynie brakuje jakości. Piłkarze braki nadrabiają charakterem i walką o każdą piłkę. To są również cechy, które są najbardziej cenione przez kibiców. Westkurve – trybuna najbardziej fanatycznych fanatycznych – celebruje udany wślizg lub wejście ciałem bardziej niż zagranie piętką czy założoną „siatkę”. W minionym sezonie zespół pokazywał charakter, obrabiając często straty i wykorzystując przy tym właśnie wspominane stałe fragmenty, które już w trzeciej lidze były kluczowym czynnikiem składającym się na awans – wylicza Serafin.

Schuster w większości spotkań wybiera ustawienie z czwórką obrońców.

Wychodzę z założenia, że Puchacz będzie podstawowym zawodnikiem. Co prawda jego ostatnie przygody w Berlinie, Trabzonie czy Atenach nie były udane, ale mówimy o środku stawki 2. Bundesligi, gdzie w minionym sezonie na lewej obronie grał głównie 32-letni Hendrik Zuck i w razie potrzeby mistrz świata – Durm. Trener Schuster lubi walecznych zawodników, którzy dają z siebie wszystko przez cały mecz, a na bokach stawia na dynamicznych i szybkich, więc pod tym kątem Puchacz będzie pasował do układanki. Czytając komentarze użytkowników na stronie „Der Betze brennt”, nie znalazłem ani jednej negatywnej opinii o tym transferze. Wszystko zależy teraz od samego Tymka – podsumowuje Serafin.

Może być grafiką przedstawiającą tekst

WIĘCEJ NA WESZŁO:

foto. Newspix

Rocznik 1990. Stargardzianin mieszkający w Warszawie. W latach 2014-22 w Przeglądzie Sportowym. Przede wszystkim Ekstraklasa i Serie A. Lubi kawę, włoskie jedzenie i Gwiezdne Wojny.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

24 komentarzy

Loading...