Reklama

Deja vu – Świątek ponownie wygrała, ale przez chwilę sama sprawiła sobie problemy

Szymon Szczepanik

Opracowanie:Szymon Szczepanik

01 czerwca 2023, 17:45 • 5 min czytania 9 komentarzy

Przypomnijcie sobie premierowy mecz Igi Świątek na Roland Garros 2023. Wygrana z Cristiną Bucsą, lecz po dość niespodziewanych kłopotach w pierwszym secie, w którym nasza rodaczka popełniła ogromną liczbę niewymuszonych błędów. Oglądając dzisiejsze spotkanie Polki z Claire Liu, mieliśmy wrażenie, że telewizja nas wkręca i odtwarza powtórkę z poprzedniej rundy French Open, bowiem w inaugurującym secie Iga ponownie pakowała się w kłopoty na własne życzenie. Kolejny raz wypuszczała z rąk wygrane gemy. Ale ostatecznie zwyciężyła tę partię 6:4, a w drugiej rozgromiła swoją rywalkę 6:0. Czyli dokładnie tak, jak w pierwszym spotkaniu. I oceniając przebieg całego widowiska, pewnie awansowała do trzeciej rundy wielkoszlemowych zawodów w Paryżu.

Deja vu – Świątek ponownie wygrała, ale przez chwilę sama sprawiła sobie problemy

Z BUCSĄ BYŁA ODROBINA NERWÓW

Tenisistka z Raszyna w swoim pierwszym meczu w tegorocznej edycji French Open, dość niespodziewanie miała nieco problemów z pokonaniem Cristiny Bucsy. Oczywiście przesadą byłoby nazwać mecz Polki i Hiszpanki szalenie wyrównanym bojem, ale ci, którzy spodziewali się wygranej Świątek ze stratą maksymalnie gema, jednak się przeliczyli. Owszem, w drugim secie, wygranym 6:0, Iga pokazała różnicę klasy, lecz w pierwszej partii oddała rywalce aż cztery gemy. Ponadto popełniała sporo niewymuszonych błędów. Pozostawało zatem liczyć na to, że liderka rankingu WTA z meczu na mecz będzie się rozkręcać i nie zagra więcej w tym turnieju tak nerwowych setów, jak ten premierowy z Bucsą.

Rywalką Świątek w drugiej rundzie Rolanda Garrosa była Claire Liu. Amerykanka o chińskich korzeniach okupuje 102. pozycję w tenisowym zestawieniu singlistek. Bądźmy szczerzy – przed dzisiejszym spotkaniem trudno było się jej obawiać. Ba, zawodniczka o tak niskim poziomie jawiła się jako idealny prezent dla Polki, która wczoraj obchodziła swoje 22 urodziny. Jeżeli Liu jest groźna, to raczej na kortach trawiastych – w 2017 roku wygrała nawet juniorski Wimbledon. Choć warto zaznaczyć, że jej jedyny finał w dotychczasowej karierze w tourze miał miejsce na mączce, w ubiegłorocznym turnieju WTA250 w Maroko.

Z kolei w turniejach wielkoszlemowych 23-letnia Liu dochodziła maksymalnie do drugiej rundy drabinki głównej. Więc jakby nie patrzeć, dziś grała z Igą o osiągnięcie swojego życiowego rezultatu w szlemie. Dodajmy, że było to trzecie spotkanie Świątek i Liu w tourze. Poprzednie dwa padły łupem naszej rodaczki, która w 2019 w Auckland zwyciężyła w setach 2:1, a w tym roku rozbiła Liu podczas Indian Wells, tracąc zaledwie jednego gema w meczu.

Reklama

POWTÓRKA Z ROZRYWKI

Mecz rozpoczął się bardzo dobrze dla Polki, gdyż to jej rywalka od początku sprawiała wrażenie, jakby presja spotkania nieco ją przygniatała. Na dowód tego przedstawmy, jak Liu oddala pierwszego gema meczu, w którym miała serwis. Najpierw Iga wypracowała sobie przewagę, choć była w głębokiej defensywie. Ale kiedy ledwie przebiła piłkę na stronę Claire, zarazem zostawiając jej otwarty kort, Amerykanka fatalnie przestrzeliła. W podobny sposób pomyliła się podczas ostatniej wymiany. I tak Iga zdobyła pierwsze przełamanie oraz gema.

Największym problemem Liu był wspomniany już serwis. Wiele do życzenia pozostawiały zwłaszcza zagrywane przez nią drugie podania, które grała zbyt lekko, wręcz nijako. A Świątek takie piłki wykorzystywała, zagrywając bardzo agresywne returny. Po kwadransie gry było już 3:0 dla Świątek. Wydawało się, że w tym meczu nic ciekawego już się nie wydarzy.

I nagle gra Igi otarła się o absurdalną skalę wręcz skalę błędów. Na pierwszy rzut oka widać było, że liderka rankingu WTA jest znacznie lepszą tenisistką. Ale co z tego, skoro decydujące zagrania posyłała w siatkę lub poza kort? W pewnym momencie liczba kolejnych punktów wywalczonych przez obie zawodniczki wynosiła 9-2 na korzyść Liu! Na tablicy wyników niespodziewanie zrobiło się 3:3 w gemach. I Świątek musiała wziąć się do roboty, bo mecz zaczął się jej wymykać spod kontroli.

Na szczęście Iga pokazała, że gra pod presją nie jest jej obca. W siódmym gemie nie dała wiele do powiedzenia swojej rywalce – grając na returnie ponownie udało jej się przełamać Liu. Jednak generalnie, zarówno Polka, jak i kibice oglądający jej mecz, przeżyli deja vu sprzed wczoraj. Iga zwyciężyła seta 6:4, ale po dość nerwowej grze, którą spokojnie mogła zakończyć znacznie szybciej.

DRUGI SET TEŻ BYŁ PODOBNY

Zatem pierwszy set zakończył się takim samym wynikiem, jak ten z premierowego spotkania Igi podczas French Open 2023. Taka sama była też statystyka niewymuszonych błędów, gdyż dziś Świątek także popełniła ich aż piętnaście. Pozostawało nam zatem trzymać kciuki za to, że i drugiego seta Polka zagra tak, jak w meczu z Bucsą. Czyli wygra szybko i zdecydowanie.

Reklama

I tak też się stało. Liczba popełnianych błędów została znacznie ograniczona. Iga ślizgała się po paryskiej mączce, aż miło było popatrzeć. Jej agresywny return był zabójczą bronią, a bezradna Liu nie mogła znaleźć żadnej sensownej odpowiedzi na ciągłe zmiany kierunków piłek, które leciały na jej część kortu. Świątek szachowała swoją rywalkę samym ustawieniem do poszczególnych piłek, przez które Liu zupełnie nie wiedziała, czego może się spodziewać po jej uderzeniach.

Claire starała się grać spokojnie, asekuracyjnie i liczyć na błędy faworytki. Bo tak wyglądał ten mecz, że był wyrównany dopóki Polka się myliła. Gdy natomiast mylić się przestała to okazało się, że poza pojedynczymi zagraniami Liu nie za bardzo ma argumenty, by nawiązać z nią walkę. I tak Polka pokonała Amerykankę dokładnie takim samym rezultatem, jak wcześniej tenisistkę z Hiszpanii – 6:4 i 6:0.

Tenisistka z Raszyna zameldowała się w trzeciej rundzie French Open, w której zmierzy się z Wang Xinyu – chińską tenisistką, która zajmuje 80. pozycję w rankingu WTA. Jeżeli mielibyśmy czegoś oczekiwać od Igi po jej następnym spotkaniu, to z pewnością mniejszej liczby błędów i większego spokoju w pierwszym secie.

Iga Świątek – Claire Liu 2:0 (6:4, 6:0)

Fot. Newspix

Czytaj więcej o tenisie:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
9
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Tenis

Komentarze

9 komentarzy

Loading...