Tomasz Kwiatkowski nie podyktował wczoraj przy stanie 1:1 meczu Górnik – Pogoń rzutu karnego za wejście w Yokoty w Wędrychowskiego. Chwilę później zabrzanie strzelili zwycięskiego gola, Pogoń osunęła się na czwarte miejsce i ma małe szanse na brązowy medal mistrzostw Polski. To nie tylko prestiż, ale i kasa, która ucieka Portowcom. Porozmawialiśmy z arbitrem, który skomentował dla nas swoją decyzję.
Jak z pana perspektywy wyglądała sytuacja, kiedy nie podyktował pan rzutu karnego za wejście w Wędrychowskiego?
Boiskowo widziałem, jak napastnik oddał strzał i analizowałem to, czy późniejszy kontakt obrońców, którzy zrobili wślizg po uderzeniu, był przewinieniem. Wydawało mi się, że jeżeli ten kontakt był, to co najwyżej niedokładny, a nie nierozważny. Natomiast przyznaję, że jak zobaczyłem powtórki na spokojnie w domu – nie w telefonie, tylko na komputerze – to dostrzegam coś, czego nie widziałem wcześniej. Jest kontakt spóźnionego Yokoty w kolano Wędrychowskiego i teraz można się zastanawiać, na ile wpłynęło to na jakość strzału i próbować się bronić, że nie wpłynęło. No, ale prawda jest taka, że obrońca jest spóźniony, nie zagrywa piłki i dla mnie bardziej jest to rzut karny, wolałbym podjąć taką decyzję. Mam dziś ogromny niesmak w związku z tym. Boli, ale takie jest sędziowskie życie. Taki zawód wybraliśmy. Trzeba się z tego wytłumaczyć, przerobić sobie to w głowie.
Dlaczego nie oglądał pan tej sytuacji na monitorze?
To nie działa tak, że ja oglądam sytuacje wtedy, kiedy mi się chce, tylko kiedy jestem tam zaproszony. Koledzy z wozu uznali, że ten kontakt był niewystarczający i nie wpłynął na jakość zagrania. Zostawiliśmy to tak, jak było na boisku. Ta sytuacja jest złożona, nie jest prosta, każdy sędzia wie, że często po strzale dochodzi do jakiegoś kontaktu i nagle musisz zmienić perspektywę, że nie jest ważne tylko to, co było po uderzeniu, ale też to, co było przed. I może dla chłopaków to co było przed, okazało się zbyt subtelne i dlatego nie zarekomendowali on field review. Można było pomyśleć, żeby to obejrzeć, ale jak mówię – z boiska czułem, że to nie jest karny, powiedziałem, co widziałem i skoro dostałem potwierdzenie, to trudno było coś zmienić.
Czyli był to błąd i pana, i VAR-u.
Razem wygrywamy, razem przegrywamy. To jest nasz błąd. Ja popełniłem błąd, nie gwiżdżąc karnego, być może to nie jest sytuacja na tyle clear, żeby wołać, nie wiem… Aczkolwiek dużo lepszą decyzją byłby karny, bo kontakt jest wcześniej. Możemy się doktoryzować, czy ten kontakt jest wystarczający, czy nie, ale idzie dwóch spóźnionych obrońców, którzy nie dotykają piłki. Prawidłową, lepszą decyzją, którą wolałbym podjąć, jest rzut karny.
Czytał pan wypowiedź Dariusza Adamczuka? Jest dużo żalu w Pogoni.
Nie dziwię się. Mogę powiedzieć, że jest mi przykro z tego powodu, ale taką sobie wybraliśmy robotę. Czasem dłuższy czas błędów nie ma, aż w końcu taki się przytrafi. Przykro mi, że nie przytrafił się w meczu, który niewiele waży – tutaj konsekwencje są duże z perspektywy Pogoni. Zawsze jest mi przykro, gdy popełnię błąd, bo przecież nie robię tego specjalnie – chciałbym, byśmy byli doskonali, ale to niemożliwe. Ten błąd przeważył o tym meczu. Będę musiał to odchorować i z tym żyć.
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- BĄK O LECHII: – KAŻDY W KLUBIE MUSI WZIĄĆ ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA SPADEK
- TRANSFEROWY PLANY WARTY POZNAŃ. CO Z GRZESIKIEM, SZMYTEM CZY IVANOVEM?
Fot. FotoPyk