Reklama

Bąk o Lechii: Każdy w klubie musi wziąć na klatę ten spadek

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

20 maja 2023, 11:45 • 16 min czytania 30 komentarzy

W jego żyłach płynie biało-zielona krew. Jako jedyny przeszedł z Lechią siedmioletnią drogę od A-klasy do Ekstraklasy. Po zakończeniu kariery bramkarza był członkiem sztabu Piotra Stokowca oraz trenerem akademii gdańskiego klubu. W tematach związanych z Lechią ciężko o lepszego rozmówcę. Zawsze szczery, otwarty i bezpośredni. – Jako trenerzy mamy swoje grupy na Whatsappie. Ku mojemu zaskoczeniu – z dnia na dzień – zostałem usunięty z takiej grupy. Wszystko działo się w momencie gdy chciałem napisać, że rezygnuję i będę szukał szczęścia gdzieś indziej. Chciałem się z wszystkimi pożegnać i napisać, że dziękuję za wspólną pracę. I uniemożliwiono mi to – tak moment swojego odejście z akademii Lechii relacjonuje Mateusz Bąk.

Bąk o Lechii: Każdy w klubie musi wziąć na klatę ten spadek

Sprawdziliśmy, co słychać u legendy trójmiejskiej piłki, ale przede wszystkim porozmawialiśmy o bieżącej sytuacji Lechii Gdańsk. Dlaczego Biało-zieloni spadli z ligi? Kto powinien wziąć odpowiedzialność za spadek? Co jest kulą u nogi gdańskiego klubu? Jak funkcjonuje akademia Lechii? Co powinno się zmienić w polskiej piłce?

***

Lechia w przyszłym sezonie zagra w pierwszej lidze?

Uważam, że tak.

Reklama

Skąd ten optymizm?

Nikt nie wie do końca, co się wydarzy, co się zmieni pod względem struktury właścicielskiej, ale to już kwestia rozmów prowadzonych na wysokich szczeblach. Natomiast wierzę, że to będzie pierwsza liga. Lechia jako przedstawiciel Gdańska, Lechia jako klub, jako historia, duża baza kibicowska, tradycja, stadion – to są zbyt mocne filary, żeby się to rozlazło. Nawet jeśli hipotetycznie doszłoby do sytuacji, w której osoby, które obecnie zarządzają, zrezygnują z prowadzenia klubu, to znajdzie się ktoś, kto będzie chciał zająć się Lechią.

Graliśmy w Ekstraklasie piętnaście lat. Drugi klub z Trójmiasta w tym czasie kilka razy wchodził, spadał, wchodził, spadał i teraz nie może znów wejść. U nas w Gdańsku takiego skakania między ligami nie było. Mieliśmy walkę o podium w Ekstraklasie, otarliśmy się o mistrzostwo Polski, mieliśmy europejskie puchary, wygraliśmy Puchar Polski, więc szanujmy to, co mieliśmy. Jako Polacy jesteśmy pierwsi do narzekania, ale trzeba też umieć uszanować to, co się zrobiło.

Wiele osób uznaje spadek Lechii za potencjalnego grabarza klubu.

Moje podejście jest takie, że ciężko jest znaleźć klub, nawet w najmocniejszych ligach, który nigdy nie spadł. Duże kluby nawet po spadkach potrafiły wracać. Spadek to nie jest koniec świata. Nie chcę, żeby ktoś mnie źle zrozumiał. Spadek z ligi jest bardzo przykrą sprawą dla nas wszystkich w Gdańsku. Jest to ciężki moment, naprawdę ciężki moment, ale od tego momentu trzeba podnieść głowy do góry i pracować na powrót do Ekstraklasy.

Przykład Wisły Kraków pokazuje, że można odbić się od dna. Dużo przecież mówiło się o tym, że za kadencji Jerzego Brzęczka nie wyglądało to tak, jakby sobie tego kibice życzyli i Wisła po spadku była gdzieś w środku tabeli pierwszej ligi. Zmienili trenera, wzmocnili zespół i teraz mają już dwa punkty straty do miejsca dającego bezpośredni awans. Więc można! Odpowiedni ludzie na odpowiednich stanowiskach biorą za odpowiednią pracę odpowiednie pieniądze i da się szybko przygotować drużynę do powrotu Ekstraklasy.

Reklama

Dopuszczasz do siebie myśl, że jednak nastąpi twardy reset i Lechia przez jakiś czas będzie musiała pograć w niższych ligach?

Ostatnio zszedłem do piwnicy. Mam tam jeszcze trochę sprzętu, ale już nie dałbym rady przejść drogi od A-klasy do Ekstraklasy (śmiech).

Gdzie popełniono największe błędy?

Mówmy o tym sezonie. To ten sezon trzeba przeanalizować, bo to on spowodował spadek z Ekstraklasy.

Zatem przeanalizujmy.

Jeszcze rok temu byłem na meczu eliminacji do Ligi Konferencji i ten zespół potrafił pokazać się z dobrej strony. Potem coś się popsuło pod względem wspólnego flow. Jesienią była też mowa, że Lechia kiepsko wyglądała pod względem fizycznym. Ktoś musiał popełnić w tym względzie błąd, ja nie chcę nikogo oceniać personalnie, bo ktoś zaraz z tamtego sztabu trenerskiego może powiedzieć, że gówno wiem, a się wypowiadam. Dochodziły do mnie głosy, oparte na konkretnych badaniach, z których wychodziło, że przygotowanie fizyczne pozostawiało wiele do życzenia.

Potem było już tylko gorzej. Marazm, kolejne przegrane, podła atmosfera, kłótnie w zespole i wszystko po trochu ściągało drużynę w dół. Nastąpiła reakcja łańcuchowa i ciężko było to zatrzymać. Zmiany trenerów już nic nie dawały.

Już pod koniec zeszłego sezonu Flavio Paixao skrytykował sztab za przygotowanie fizyczne.

Nie pamiętam dokładnie tej wypowiedzi, ale to też jest ciekawy temat. Chwilę wcześniej Flavio mówił, że trener jest zajebisty, bo trenują cały czas z piłką. Najłatwiej jest mówić to, co jest nam wygodne w danej chwili.

Publiczne podważanie pracy swojego trenera nie jest najlepszym rozwiązaniem.

Sam jako zawodnik popełniałem wiele błędów socjologicznych w szatni, ale i podczas wywiadów. I jak teraz patrzę na swoje zachowania z przeszłości, to wielu sytuacji też żałuję i mam do tego dystans. Teraz zachowałbym się inaczej, ale każdy jest mądry po fakcie. My jako piłkarze często wskazujemy palcem winnych w kierunku przeciwnym do nas, a często trzeba zacząć od siebie.

Flavio bardzo dużo zrobił dla Lechii i wypada mu podziękować za wiele wspaniałych chwil. Co by nie mówić – jeden z najlepszych obcokrajowców ostatnich lat w Ekstraklasie. Mnóstwo bramek i wspaniałych spotkań w barwach Lechii. Ja to oczywiście doceniam…

Ale…

Dostrzegam też pewną rysę na szkle. Nie znam szczegółów, ale mówiło się o konflikcie Flavio z Dusanem. A to dwóch zawodników, którzy są tu od lat, sporo dla Lechii zrobili i można powiedzieć, że są z nią zżyci. Nie chcę w to wchodzić głębiej. Może kiedyś będzie okazja ku temu, żeby się zagłębić, ale nie zmienia to faktu, że konflikt wewnątrz szatni nie pomaga. Flavio zrobił dla Lechii wiele, ale za ostatni sezon powinien mocno uderzyć się w pierś.

Być może grał w Gdańsku o jeden sezon za długo – takie głosy też się pojawiają.

Teraz łatwo się mówi, a tego nie wie nikt, czy wcześniejsze rozstanie byłoby z korzyścią dla wszystkich. Na dobrą sprawę, dlaczego Lechia miałaby się z nim rozstać? To nadal jeden z najlepszych piłkarzy w kadrze Lechii. Oczywiście ostatnimi czasy praktycznie każdy grał słabo. Wiemy też, że Flavio nie jest demonem szybkości, ale wartość piłkarska zawsze go broniła.

Nie da się ukryć, że Lechię trapiły większe problemy niż temat Portugalczyka. Kiedy doszło do ciebie, że Lechia spadnie z ligi?

Po pierwszym meczu na wiosnę. Ja na to patrzyłem w ten sposób, że jeśli od początku rundy wiosennej coś się ruszy i Lechia będzie punktować, to wszystko pójdzie w dobrą stronę. A jeżeli od pierwszego meczu gra będzie pozostawiała wiele do życzenia i Lechia będzie grać w kratkę, to będzie się tak ciągnęło do końca. I faktycznie tak było. Po dwóch, trzech, czterech meczach na wiosnę już bardzo mocno śmierdziało mi spadkiem.

Domyślam się, że ciężko znosiłeś sytuację, biorąc pod uwagę, że dużo dla tego klubu zrobiłeś.

Było mi bardzo ciężko. Teraz mam już też odrobinę większy dystans, bo nie pracuję w klubie od półtora roku. Druga sprawa, że od roku staram się patrzeć na świat bardziej optymistycznie. Kiedyś taka sytuacja Lechii wpłynęłaby na mnie zdecydowanie gorzej, a teraz staram się szybko szukać pozytywów.

Twoim zdaniem ta kadra powinna utrzymać Lechię w Ekstraklasie?

Zdecydowanie. Nie jest tak przecież, że jak rozłożysz ten zespół na czynniki pierwsze, to nie znajdziesz dobrych piłkarzy. Ale piłka nożna jest na tyle – jak to ja mówię – metafizycznym sportem, że nie zawsze dwa plus dwa równa się cztery. Coś przestało funkcjonować w tym zespole, ale spokojnie można wyjąć z Lechii kilku piłkarzy, którzy zostaną w Ekstraklasie. Już wiadomo o transferze Łukasza Zwolińskiego do Rakowa. Mówi się o Michale Nalepie w Lechu Poznań. Po spadku kadra Lechii na sto procent zostanie przebudowana. Na pewno musi przyjść świeża krew. Trzeba opakować zespół dobrymi młodzieżowcami. Przebudowa jest potrzebna. Nawet pod względem chemii i oczyszczenia atmosfery po spadku.

Kogo w największym stopniu można obwiniać za spadek?

Tak naprawdę każdego, kto by był odpowiedzialny za konkretne decyzje. Z winy nie zwalniałbym też piłkarzy – za poczynania boiskowe i poza nim. Każdy dołożył swoją cegiełkę i nie da się tego matematycznie rozłożyć. Generalizując: każdy w klubie musi wziąć na klatę ten spadek. Spojrzeć w lustro i powiedzieć “ja też dałem ciała”.

Może pospieszono się ze zwolnieniem Marcina Kaczmarka?

Łatwo nam oceniać z zewnątrz, bo pewne fakty już się wydarzyły. Teraz wiemy, że David Badia nie dał rady, więc można się zastanawiać, czy nie można było trenera Kaczmarka zostawić. Gdyby Badia osiągnął utrzymanie, to jego zatrudnienie wszyscy uznaliby za dobrą decyzję. A gdyby zostawiono Marcina Kaczmarka i przegrałby kolejne dwa mecze, to byłaby gadka, że za późno zmieniono trenera. Ja się cieszę, że to ja nie musiałem podejmować te decyzje.

Ale jednak już sam wybór Badii był dziwny, a swoją pracą pokazał, że nie było przypadku w tym, że nie cieszył się wzięciem na rynku.

Jak już tak stawiamy sprawę, to trzeba powiedzieć, że żaden z trenerów Lechii w tym sezonie nie sprawił, że pojawiło się światełko w tunelu. Oceniam już tak bez emocji. Bardzo lubię Marcina, ale gdyby przeanalizować dane z całego sezonu, to w zasadzie nikt nie stanął na wysokości zadania. Badii nie mam zamiaru bronić, ale dostał klub, gdy był najbliżej przepaści. Każdy z trenerów Lechii po tym sezonie może czuć, że dołożył cegiełkę do spadku.

A w gabinetach też to nie najlepiej wyglądało. Właściciel nie wykazywał większego zainteresowania Lechią. Mandziara czasem skrobnął jakieś oświadczenie na Instagramie, ale nie czułem, żeby tym ludziom zależało na czymś więcej, niż na jałowym trwaniu.

Tylko z drugiej strony zmiana właścicielska nastąpiła już dawno temu i od tego czasu klub funkcjonował podobnie. Na koniec liczy się boisko i w ostatnim roku różne czynniki sprawiły, że jest spadek. Nie chcę za mocno wchodzić w nazwiska. Wspomniałem o Flavio, ale uważam, że skoro jesteśmy skłonni do pochwał, to też wypada mówić o drugiej stronie mocy. Łatwiej mi wypowiadać się, o tym co dzieje się na boisku i wokół niego. Kwestie struktur właścicielskich, gabinetów jest mi ciężej oceniać, bo mogę bazować głównie na tym, co gdzieś można przeczytać.

Jednak wydaje mi się, że choćby powtarzające się zaległości z wypłatami miały spory wpływ na pogorszenie się sytuacji.

Powiem ci tak, podczas mojej kariery piłkarskiej też zdarzały się problemy, że ktoś nie płacił, ale jednak z Ekstraklasy nie spadliśmy. Tu jednak do spadku doszło i osoby, które się do tego przyczyniły, powinny już zakasać rękawy i od początku sezonu pokazać, że Lechia ma ekipę, która zaraz wróci do najwyższej klasy rozgrywkowej. Czas szybko mija. Za rok równie dobrze możemy rozmawiać o Lechii jako o beniaminku. To jest zadanie do wykonania. Mleko już się rozlało, już zaczyna wysychać, więc nie ma co się mazgaić i czas zapierdalać.

Pamiętam, że gdy byłeś w sztabie Piotra Stokowca, też pojawiały się opóźnienia z wypłatami.

Trener Stokowiec i ludzie z jego sztabu są szaleni na punkcie ciężkiej pracy. To są ludzie, którzy zwracają uwagę na bardzo dużo detali. Tamten zespół był doskonale przygotowany pod każdym względem i to się przerodziło w sukcesy. Tytaniczna praca zawodników i sztabu zdała egzamin. Po czasie nastąpiło zmęczenie materiału, dlatego też trenerzy muszą odświeżać zespół, żeby uniknąć wypalenia drużyny. Po czasie drużyna już nie osiągała tak dobrych wyników, ale jednak kilka dobrych sezonów miała na swoim koncie.

Czyli ciężka harówka była remedium na bolączki klubu?

Słuchaj, wychodząc na boisko, nie myślisz o wypłatach. Wiadomo, że nie ma w tym nic przyjemnego, gdy musisz płacić podatki, a przelewy na konto nie dochodzą na czas.

Gorzej, gdy ktoś faktycznie przestaje się starać ze względu na opóźnione przelewy.

To jest najgłupsze, co można zrobić. Na boisku nie myśli się o kasie. Każdemu normalnemu zależy, żeby grać na dobrym poziomie i by być oklaskiwanym. Dla mnie nie ma czegoś takiego, że dobra, nie płacą nam, więc nie grajmy. Drażni mnie to, że w Polsce wszyscy zaglądają sobie w kieszeń. Wyświetla mi się mnóstwo artykułów, ile zarabia prezydent Sopotu, Gdyni, Gdańska, a mnie to tak naprawdę nie interesuje. Mnie interesuje, co oni robią dla Trójmiasta.

Temat kasy zawsze będzie grzał ludzi.

Często ludzie piszą: „O jeny, ile ci piłkarze zarabiają, toż to ja w rok tyle nie zarobię, a im się jeszcze nie chce biegać”. Najłatwiej jest opowiadać bzdury z pozycji komputera. Mnie się wtedy załącza, że przecież nikt nikomu nie zabronił zostania piłkarzem. Zobacz, ile osób trenuje i jak mało dostaje się na szczyt. Konkurencja jest gigantyczna. Niektórzy tego nie dostrzegają i nie liczą się z tym, że sport ma też ciemne strony.

Czasem piłkarzom też coś dolega. Jakiś czas temu byłem z moją firmą na turnieju golfowym i widziałem tam byłego reprezentanta Polski. Nie chcę mówić nazwiska, bo nie o to mi chodzi, ale jak ja zobaczyłem, jak on się rusza, to aż mnie wszystko zaczęło boleć. Jego ciało zostało wyeksploatowane przez zawodowy sport. Takie obrazki powinno się pokazywać ludziom. Niejeden stuknąłby się w głowę i stwierdził, że za kilka lat wysokich zarobków niekiedy płaci się bardzo wysoką cenę.

Czym się teraz zajmujesz?

Cztery lata temu założyłem firmę sprzedającą auta klasy premium. Sprzedajemy kilkadziesiąt aut miesięcznie. Zbudowaliśmy już sporą strukturę w firmie. Teraz tam skupiam swoje zawodowe ambicje. Po trzydziestu latach w piłce nożnej miałem już trochę dość weekendowych obowiązków. Teraz to dzieciaki i rodzina są na pierwszym miejscu.

Natomiast firma, którą prowadzę ze wspólnikiem, jest w pobliżu stadionu. Gdy wychodzę na taras, widzę go codziennie.

Czego ci brakuje w Lechii?

Może jestem za głupi, ale nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego przy obecnych możliwościach dotacyjnych i finansowych, Lechia wciąż nie ma bazy. I nie kilkanaście kilometrów za Gdańskiem, tylko w dobrej lokalizacji, żeby młodzi chłopcy nie spędzali godziny w autokarze.

Teraz część juniorów trenuje na Traugutta, inne grupy na Meissnera, a pozostałe na stadionie Ogniwa Sopot.

To zdecydowanie nie tak powinno wyglądać. Wszystko rozbija się o stworzenie prawdziwej akademii. Nie może być tak, że najstarsi juniorzy trenują codziennie o ósmej rano na sztucznej nawierzchni bez względu na to, czy na zewnątrz jest -20 czy skwar. W takich warunkach nie ma szans, żeby w krótkim czasie chłopak zrobił nie wiadomo jaki postęp i to samo dotyczy wyników zespołu. Spójrzmy na to jeszcze inaczej. Kiedy ci chłopcy mają się wyspać, zregenerować, jeśli o ósmej rano wychodzą na boisko. Muszą wstać o szóstej, a kiedy szkoła? Przy takim trybie w krótkim okresie nic się nie stanie, ale już w dłuższym okresie będzie miało to swoje konsekwencje.

Wiele lat temu sugerowano, że w Bystrej powstanie ośrodek z prawdziwego zdarzenia, ale jakoś nic się w tej kwestii się nie rusza.

Jakiś czas temu mignął mi artykuł, ale nie znam szczegółów. Natomiast terenów w Gdańsku jest tyle, że nie trzeba akurat w Bystrej budować ośrodka treningowego. Naprawdę nie brakuje przestrzeni miejsca na budowę ośrodka szkoleniowego z prawdziwego zdarzenia. Porządny ośrodek treningowy już powinien działać. Kilka boisk trawiastych, podgrzewane murawy, balon, zaplecze, hale, szkoły. Mamy 2023 rok. Z całym szacunkiem dla mniejszych miast jak Lubin, ale boli mnie to, że oni już mają swoje bazy, a Gdańsk wciąż nie.

Wydaje się, że nie tylko baza jest problemem. Ostatnio ktoś mi powiedział, że w rocznikach od U-9 do U-19, wliczając w to sztab zespołu kobiet, pracuje łącznie mniej niż 20 osób. Dla porównania w Pogoni Szczecin od U-14 do rezerw jest łącznie prawie 30 członków sztabu.

Nie znam dokładnie liczb, ale problem istnieje. Nie opowiadałem tego wcześniej, ale gdy półtora roku temu odchodziłem z akademii Lechii, jedna rzecz mnie bardzo zabolała. Jako trenerzy mamy swoje grupy na Whatsappie. Ku mojemu zaskoczeniu – z dnia na dzień – zostałem usunięty z takiej grupy. Wszystko działo się w momencie gdy chciałem napisać, że rezygnuję i będę szukał szczęścia gdzieś indziej. Chciałem się z wszystkimi pożegnać i napisać, że dziękuję za wspólną pracę. I uniemożliwiono mi to. W międzyczasie pojawił się nowy człowiek w akademii, który nią teraz zarządza. Nie lubię prania brudów, ale wkurza mnie, że nie mogłem się normalnie pożegnać, bo nagle ktoś uznał, że trzeba mnie z tej grupy wyrzucić.

Kiepski sposób potraktowania człowieka, którego można nazwać legendą klubu.

Z racji piłkarskiej przeszłości nigdy sobie nie rościłem dodatkowych praw. Chodzi o kwestię kultury osobistej i etyki. Aspekt społeczno-socjologiczny w jakiejkolwiek pracy ma ogromne zdarzenie. Kto jak się zachowuje, a nie tylko, jakie ma kwalifikacje. Wymagać od ludzi można dużo, tylko trzeba się zastanowić czy zapewnia się im odpowiednie warunki. Natomiast jeżeli trener ma trzy prace, to kiedy ma spełniać dodatkowe wymagania, jeśli brakuje mu już doby. Papier przyjmie wszystko i można sobie pisać, że trzeba zrobić to i tamto, ale każdego ogranicza czas.

Życie w pędzie i pod presją potrafi szybko wypalić.

Powiem ci tak, ja też mam sobie wiele do zarzucenia w kwestii funkcjonowania, bo nie zawsze podejmowałem właściwe kroki. Po trzydziestu latach w piłce poczułem zmęczenie tym, że ciągle ktoś mną rządzi. I że często rządzą mną ludzie, którzy nie do końca zasłużyli na to, by to robić. Natrafiłem na wiele osób, które okłamywały mnie i nie powinni dotykać mojej sfery osobistej.

To, co mnie teraz cieszy z moim wspólnikiem to fakt, że teraz to my mamy pod sobą ludzi i pokazujemy, że można traktować ich dobrze. Per saldo liczy się to czy ktoś jest dobrym człowiekiem, czy złym. Każdy z nas ma swoje przywary, ale trzeba mieć kręgosłup moralny.

W świecie futbolu jeszcze długo nie będzie brakowało krętaczy.

I to jest najgorsze. Nie tak dawno juniorzy pewnego klubu z Gdyni wygrali wicemistrzostwo Polski. Wszyscy dostali premię oprócz fizjoterapeuty, który pracuje tam non stop. Trenerzy dostali, a on nie. Kiedy słyszę tego typu historie, to mnie krew zalewa. W świecie piłki nie brakuje fantastycznych ludzi, profesjonalistów, ale niestety wciąż sporą część tego środowiska stanowią osoby, które mają naleciałości z komuny. Takie próby cwaniakowania, wykiwania kogoś. Nienawidzę tego.

Często jak ktoś dostanie się gdzieś wyżej, to ustawia wszystko pod siebie, nie zważając na innych. W mojej ocenie jest tak, że to gdzie my jesteśmy jako kluby, jako reprezentacja, to bierze się z tego, że u nas etyka piłkarskiego biznesu pozostawia wiele do życzenia. Nie brakuje kłamstw, niedotrzymywania obietnic. Jeżeli już jest ktoś kompetentny, to często pod względem ludzkim jest masakryczny. Jak ktoś jest fajny i fajnie grał w piłkę, to trzeba go zatrudnić w klubie, choć nie ma kompetencji. I jest na to przyzwolenie.

Dlatego nie dziwię się, że część ludzi odcina się od tego świata.

Dam ci fajny przykład. Jeden z moich klientów jest fizjoterapeutą i działał przy klubie ekstraklasowym. Ja mu tłumaczyłem, że poza piłką też istnieje życie i bez niej też będzie rozwijał swój gabinet czy przychodnię. Powtarzałem mu: „Zobaczysz, że świat bez piłki też jest piękny”. Wiesz, czasem tkwimy w tym świecie, choć jesteśmy nim szczerze zmęczeni i przerabialiśmy wszystkie możliwe abstrakcyjne historie.

Ale rozumiem, że przyjdziesz na dzisiejszy mecz?

Zabieram rodzinę, wspólnika i wpadamy grupą dziesięciu osób. Lechia wciąż jest mi bardzo bliska i to się nie zmieni. Z szacunku wypada podziękować za sezon, choć kończy się dla nas koszmarnie. Ostatnio natrafiłem na Twitterze na wywiad koszykarza z NBA, który wyglądał mniej więcej w ten sposób:

– Czy przez brak awansu do play-offów twój sezon jest porażką?

– A czy pan w swojej pracy każdego roku awansuje?

– No nie.

– To co roku zalicza pan porażkę?

Na końcu piłka to tylko sport. Zawsze ktoś może spaść. W tym momencie padło na Lechię i chciałbym, żeby piłkarze nie postrzegali swojej wartości wyłącznie przez pryzmat futbolu. To jest tylko jedna ze składowych ich życia. Magda Linette ostatnio zwróciła uwagę na to, że sportowców zazwyczaj ocenia się wyłącznie po wynikach, a to może doprowadzić do przykrych rzeczy. Nie można zapominać, że najpierw jesteśmy ludźmi, a dopiero potem sportowcami.

Kiedy Lechia wróci do Ekstraklasy?

Mam szczerą nadzieję, że za rok, ale biorę pod uwagę, że powrót do Ekstraklasy może się nieco opóźnić. Natomiast historia wielu klubów pokazuje, że da się szybko podnieść z kolan.

ROZMAWIAŁ PAWEŁ OŻÓG

WIĘCEJ O LECHII GDAŃSK:

Fot. 400mm.pl (główne)/Newspix

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

30 komentarzy

Loading...