Reklama

Hit to wreszcie hit. Ekstraklasa zmierza w dobrym kierunku?

Mateusz Janiak

Autor:Mateusz Janiak

02 kwietnia 2023, 22:14 • 4 min czytania 64 komentarzy

Hit Ekstraklasy – po tej kolejce to wreszcie brzmi dumnie. Legia z Rakowem oraz Lech z Pogonią stworzyły WIDOWISKA. Tak, tak, WIDOWISKA, ze składnymi akcjami, efektownymi golami i zwrotami akcji. Wreszcie było tak, jak być powinno, co daje nadzieję, że liga drepcze ku lepszemu.

Hit to wreszcie hit. Ekstraklasa zmierza w dobrym kierunku?

Ligowy hit. W naszych warunkach w ostatnich latach to nie brzmiało jak obietnica, a groźba. Nudziarstwa, niedołęstwa, nieporadności. Bojaźni, strachu, przerażenia. Mecze na szczycie witały głośniejsze oklaski niż żegnały. Te spotkania stanowiły niespełnioną obietnicę. Przypominały pięknie, kunsztownie opakowany prezent, w który zapakowano końcowy produkt trawienia. Tak, tak, właśnie to. Gówno.

Ale tym razem było inaczej. Tym razem czołówka zagrała jak czołówka, a nie jak przypadkowe zespoły, który po prostu pomyliły drogę – skręciły w prawo, zamiast w lewo i przemknęły tylnym wejściem, dlatego zaskoczone znalazły się na górze tabeli. Raków, Legia, Lech i Pogoń pokazały piękne twarze, a nie przekrwione, poorane bruzdami gęby.

To się oglądało.

W sobotę Legia była potężna niczym kac po dobrym weselu i tylko z tego powodu Raków wypadł tak przeciętnie. W niedzielę nie popisał się sędzia Paweł Raczkowski, ale to nie powinno przesłonić klasy Lecha i Pogoni. I jedni, i drudzy chcieli grać w piłkę, a nie tylko za nią biegać i przeszkadzać rywalom. I jedni, i drudzy potrafili wybudować akcję spod własnej szesnastki, a kiedy trzeba, wyprowadzić brutalny kontratak.

Reklama

A cała czwórka pokazała, że chce wystąpić w europejskich pucharach, bo po prostu potrafi grać po europejsku.

Oczywiście, na przestrzeni całego sezonu w zasadzie poza Rakowem wszyscy mieli swoje problemy. Kosta Runjaic jesienią potrzebował czasu na ogarnięcie bajzlu, który zastał w Legii. John van den Brom w trakcie pierwszej rundy częściej rozgrywał mecze niż trenował, co siłą rzeczy odbiło się na wynikach Lecha w Ekstraklasie. A transformacja Pogoni z efektywnej w efektowną za Jensa Gustafssona przebiega w tempie konduktu pogrzebowego.

Ale generalnie można czołówkę określić jako silną. Silny Raków, silna Legia, silny Lech, silna Pogoń.

Ekipy z Częstochowy i – prawdopodobnie – ze Szczecina trzeci raz z rzędu zakwalifikują się do europejskich pucharów, a z Warszawy i Poznania dwukrotnie w ostatnich trzech latach. Wykształcenie ligowej elity to krok w dobrą stronę, bo bez tego nie będzie wyników w międzynarodowych rozgrywkach. Opowiadał o tym u nas ekonomista sportu, doktor Szczepan Kościółek z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Generalnie z perspektywy międzynarodowej lepiej byłoby mieć mniej zrównoważone rozgrywki, z dwom-trzema dużymi klubami ciągnącymi nam ranking w górę – tłumaczył.

Reklama

Dla ligi to idealny układ, by te ekipy reprezentowały ją w Europie. Przy obecnym stanie ich współczynników, najlepiej właśnie w tej kolejności: Raków ścieżką mistrzowską, z zasady łatwiejszą, a relatywnie „wysoko współczynnikowe” Lech i Legia trudniejszą – dodał.

Bo to, że wyrównana liga pomaga w rywalizacji poza krajem, to taka sama prawda jak to, że Franz Maurer strzelał do papieża. W tym na początku XXI wieku szukano powodów, za sprawą których Wisła Kraków napędzana pieniędzmi Bogusława Cupiała nie była w stanie zakwalifikować się do fazy grupowej Champions League. Że nie była nawykła do poważnej rywalizacji, że nie musiała się wysilać, że otoczenie jej nie rozwijało.

Bzdura, bo najlepiej mieć dwa, trzy „konie pociągowe”, które wykręcają wyniki w europejskich pucharach. Tak działają rankingi UEFA, że bez powtarzalności nie ma mowy o dogodnej drodze do faz grupowych, tylko trzeba się bić już w lipcu – kontrował Kościółek.

Tak, tak, Warta z Widzewem potrzebują czterech punktów, by wyprzedzić Pogoń (Portowcy mają lepszy bilans spotkań bezpośrednich), ale mimo kłopotów z zaadaptowaniem stylu Gustafssona (albo po prostu mimo niekompetencji szkoleniowca – tego jeszcze się nie da rozstrzygnąć) granatowo-bordowi wypracowali sobie w miarę bezpieczną przewagę i sprawiają wrażenie głównego kandydata do czwartej pozycji, a nawet gdy notują wpadki – jak z Jagiellonią czy Śląskiem, nie można im odmówić dobrego grania. Skuteczności – owszem. Ale nie umiejętności generalnie.

Jednak przede wszystkim można się spodziewać, że za rok też będą mniej więcej w tym samym miejscu, czyli w topie. Raków, Legia, Lech i Pogoń mają solidne podstawy i zapracowały na bycie w czołówce, nie wylosowały tego w chipsach. Raków ma bogatego sponsora, Legia nawet z kłopotami zarabia najwięcej, a Lech z Pogonią stworzyły akademie, które przynoszą miliony. Wszyscy korzystają z zasobów, które mają, dzięki temu stali się silni, a nie zwyczajnie najmniej słabi. Warta? Nawet nie ma własnego obiektu. Widzew? Stadion ma i to piękny, tyle że to beniaminek z ograniczonymi możliwościami finansowymi. O reszcie nie ma co gadać.

Zdaje się, że ewolucja Ekstraklasy nareszcie dobrnęła do momentu, w którym wykształca się grupa trzymająca władzę, co – przynajmniej w teorii – powinno zwiększyć szanse na przetrwanie polskich drużyn w pucharach.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

foto. Newspix

Rocznik 1990. Stargardzianin mieszkający w Warszawie. W latach 2014-22 w Przeglądzie Sportowym. Przede wszystkim Ekstraklasa i Serie A. Lubi kawę, włoskie jedzenie i Gwiezdne Wojny.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Michał Trela
3
Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Komentarze

64 komentarzy

Loading...