Wybaczcie, ale musimy użyć tego wyświechtanego cytatu z Macieja Skorży – liga będzie ciekawsza. To nadal Raków jest faworytem do mistrzostwa, to nadal Raków siedzi na pole position, to nadal Raków ma sześć (a właściwie dzięki lepszemu bilansowi meczów bezpośrednich – siedem) punktów przewagi. Ale dzisiaj Legia była po prostu dwie klasy lepsza od ekipy Marka Papszuna.
Gdyby wygrał Raków, to właściwie byłoby już pozamiatane i moglibyśmy poświęcić przyszły tydzień na pisanie tekstów o bohaterach mistrzostwa częstochowian, o długiej drodze Medalików do tego sukcesu, o projekcie Michała Świerczewskiego… I tak dalej.
Stawiamy, że i tak będziemy pisać takie teksty, ale Legia dała sobie szansę. To wciąż jest sześć punktów przewagi Rakowa. A przecież mówimy o zespole, który do dziś miał passę 20 (!) spotkań bez porażki. W lidze ostatni raz realnie wyrżnął się na Cracovii, której po prostu wpadało wszystko, a Rakowowi nie chciało wpaść nic.
A dziś? Przez pierwsze pół godziny oglądaliśmy najmocniejsze batożenie Rakowa od… No właśnie. Szukamy w pamięci, szukamy i nie znajdujemy aż tak przytłaczającej przewagi rywala zespołu Papszuna. Na pewno nie w tym sezonie. Po prostu nikt tak Rakowa nie przycisnął. Legia grała porywająco: wysoki pressing, Josue rzucający absurdalne piłki przez dwie linie, Wszołek i Mladenović przeszywający skrzydła, świetny Muci, Pekhart z łatwością gubiący obrońców, Kapustka obecny niemal przy każdym ataku Legii. To było bez wątpienia najlepsze pół godziny Legii za Runjaica. Ostatnie tak dobre pół godziny i przy tak wymagającym rywalu? Chyba to 4:2 z Pogonią jeszcze za Michniewicza. Może coś za Vukovicia nam wypadło, ale zastrzegamy: chodzi nam o starcia z ligową czołówką.
I co kluczowe dla Legii – tę przewagę gospodarze potrafili skapitalizować. Najpierw Muci wstrzelił piłkę przed bramkę, a Pekhart strzelił najbardziej pekhartowego gola, czyli “ruch do obrońcy, ruch od obrońcy, główka, bramka”. A później mieliśmy znakomicie rozegrany rzut rożny, otwierające podanie Josue i Kapustkę wykładającego piłkę Augustyniakowi.
Raków był w takim szoku, jakby dostał telefon od władz Częstochowy: – Halo, słuchajcie, my wam jednak ten stadion wybudujemy!
Inna sprawa, że Raków dziś w defensywie kompletnie nie przypominał samego siebie. Przecież tyle zostało powiedziane o tym, jak Medaliki mądrze się bronią, jak się organizują, jak są szczelni. A dziś? Arsenić miałby problem, żeby upilnować rower przypięty na U-locka. Svarnas w niczym nie przypominał kozaka, którym był do dziś. Kun? Oj, będzie mu wypominany ten mecz wobec plotek, że po sezonie przeniesie się na Łazienkowską. Po takim występie ani nie zasłużył na podwyżkę w Rakowie, ani nie zapracował na angaż w Legii.
Raków sam był w stanie zapracować na dziesięć minut dobrej gry. Tuż przed przerwą. Udało się strzelić gola – odezwał się w tym sezonie patent Nowaka na legionistów. A później? Później to już właściwie Raków musiał liczyć na wylewy Legii. Raz było blisko – Slisz za daleko wypuścił sobie piłkę, dzióbnął ją, nadepnął na Papanikolaou. Lasyk wskazał na wapno, ale po VAR zmienił decyzję. I słusznie – Slisz zagrał piłkę tak, jak chciał, a nadepnął Greka, bo ten wsunął mu stopę w jedyne miejsce, gdzie mógł postawić stopę. I drugi raz Raków mógł wyrównać, gdy Jędrzejczyk zechciał urozmaicić nam mecz i wybijając piłkę z rzutu bramkowego… podał na piąty metr do rywala.
Legia jednak utrzymała jednobramkowe prowadzenie i jeszcze wbiła Rakowowi gwoździa po kapitalnej wrzutce Mladenovicia do Wszołka.
Kilka wniosków:
- Papszun chyba trochę przekombinował – Musiolik i Kun zagrali kaszanę, a przecież Gutkovskis i Jean Carlos do tej pory wyglądali rzetelnie (Carlos wręcz znakomicie)
- Josue zasługuje na każdą podwyżkę od Legii
- Pekhart do końca sezonu będzie się bił z Jeanem Carlosem o tytuł najlepszego zimowego transferu
- Runjaic wreszcie wygrał ważny mecz
- czeka nas dyskusja o tym, czy możemy mieć trzy drużyny w fazie grupowej LKE, ale popatrzyliśmy sobie na drabinki w Q4 – będzie bardzo ciężko
- Legia ma średnią 2,11 pkt/mecz i w “normalnych” okolicznościach miałaby mistrzostwo, ale Raków punktuje na poziomie TOP3 mistrzów w XXI wieku
- wreszcie zobaczyliśmy hit Ekstraklasy, który hitem możemy nazywać też po tym, co zobaczyliśmy na boisku, a nie tylko przez pryzmat zapowiedzi, miejsca obu ekip w tabeli i wartości piłkarzy
No, zajebisty był to mecz.
WIĘCEJ O LEGII I RAKOWIE:
- Jóźwiak: – Raków kadrowo jest silniejszy i mniej przewidywalny od Legii
- Kun na dziś jest bliżej odejścia niż pozostania w Rakowie
- Ivi Lopez: – Obecnie Raków jest lepszy od Legii
- Runjaic: – Porażka w Częstochowie była bolesną lekcją
- Papszun: – Cieszy, że my mały klub możemy rywalizować z Legią
foto. FotoPyk