Reklama

Papszun przekombinował?

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

01 kwietnia 2023, 20:38 • 4 min czytania 61 komentarzy

Dziś przed starciem Legii z Rakowem pisaliśmy, że Kosta Runjaic lubi pokombinować przed ważnym meczem i często nie wychodzi mu to na dobre – a to sobie wystawił Kucharczyka na szpicę, a to Zecha na prawą obronę, albo wyciągał z kapelusza Frączczaka. Prawa ręka przez lewe ucho, zupełnie jakby szkoleniowiec dostawał gorączki na dobę przed meczem i koniecznie musiał coś zmienić, żeby zaskoczyć rywala, a na końcu zaskakiwał jedynie sam siebie. No, ale dziś to nie był ten przykład – Runjaic zachowywał się racjonalnie. To prędzej o Papszunie można powiedzieć, że kiwał i się zakiwał.

Papszun przekombinował?

Jasne, że trener nie ma bogactwa wyboru w pierwszej linii – pytanie jak bardzo na własne życzenie – ale wystawienie w takim meczu Musiolika w pierwszym składzie było jak grzebanie widelcem w gniazdku elektrycznym. Nie najlepszy pomysł. Napastnik nie pasuje klasą do takiego zespołu jak Raków, jest ciałem obcym, pląta się reszcie pod nogami, nie ma z niego wielkiego pożytku.

Flashbacki z Pragi. Tam też Musiolik był w wyjściowej jedenastce i również sobie myśleliśmy „panie Marku…”. Efekt ten sam: napastnik schodził w przerwie i wtedy, i dziś.

Gutkovskis oczywiście też nie jest zawodnikiem, który powinien być wizytówką zespołu z takimi aspiracjami, ale choćby dochodzi do jakichkolwiek sytuacji. Gros z nich spieprzy, ale większa jest nadzieja na gola gdy masz dwanaście okazji w sezonie (Gutkovskis, dane za Ekstrastats) niż jedną (Musiolik).

Papszun w wywiadzie przedmeczowym tłumaczył, że pojawienie się w pierwszym składzie Musiolika jest związane z późniejszym powrotem Gutkovskisa ze zgrupowania. Szczerze – gdyby to było jakiekolwiek inne starcie, łatwiej byłoby kupić takie tłumaczenie. A tak pewnie sam Gutkovskis dałby radę zacisnąć zęby (tym bardziej że normalnie grał 45 minut). Tymczasem Raków na pierwszą połowę wyszedł w dziesiątkę; nie ma przypadku w tym, że Musiolik nie zaczynał meczów w lidze od sierpnia.

Reklama

Inna sprawa – Patryk Kun. Nie jest to najszczęśliwsza runda dla wahadłowego, który ostatnio zmagał się z urazem i od spotkania z Jagiellonią zagrał ledwie trzy minuty w Ekstraklasie. Wydawało się, że w obliczu niepewnej dyspozycji Kuna zagra Jean Carlos, który do Rakowa wpasował się świetnie. Tutaj nie było bryndzy jak w napadzie, Papszun nie musiał pytać kierowcy autobusu, czy ten wziął korki. Można było postawić na Carlosa, nie kombinować. W końcu to mecz z Legią w Warszawie.

Ale trener wiedział swoje i Kun zagrał fatalnie. Wiecznie spóźniony, niedokładny. Życzliwy dla rywali…

Ktoś powie, że po wejściu Carlosa czapki nie pospadały z głów, ale facet jednak zameldował się na boisku przy 1:3 w 67. minucie.

Reklama

Gdzie jeszcze można mieć wątpliwości? Przy pomyśle na Josue. Portugalczyk jest z pewnością gwiazdą Ekstraklasy, piłkarzem, który potrafi wymyślić coś z niczego, no i dzisiaj potrafił puścić takie piłki, że hej. Były już zespoły w tej lidze, które starały się go zneutralizować w bardziej wyrafinowany sposób – choćby Piast – i wyglądało to całkiem znośnie.

Tymczasem Raków jakby nie przygotował czegokolwiek. Jest Josue, no jest, fajnie, ale co z tego – to my mamy lidera, narzucimy swoje warunki i nie będziemy się martwić. Delikatnie mówiąc nie pykło, ponieważ momentami pomocnik rozrzucał przeciwników jak dzieci.

Trochę więcej wymagalibyśmy zatem od takiego taktyka jak Papszun. Choćby zalążki prób neutralizacji tego zawodnika, a nie autostrady i to bezpłatnej.

Szkoleniowiec Rakowa na pewno znajdzie argumenty na swoją obronę – że Gutkovskis grał we wtorek w reprezentacji, że dlaczego miał nie zaufać Kunowi, skoro ten go tyle razy nie zawodził, że zatrzymanie Josue to taka oczywistość, iż nie trzeba o niej przypominać na stu odprawach.

Ale jednak wynik jest taki, jaki jest i nie chce być inny: 1:3. Wciąż bez większych konsekwencji, bo Raków ma de facto siedem punktów przewagi. Natomiast przy lepszym podejściu do tego spotkania na pewno dało się tutaj ugrać więcej.

WIĘCEJ O LEGII I RAKOWIE:

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

61 komentarzy

Loading...