Jesteśmy właśnie w trakcie publikacji kolejnych części naszego rankingu stu najbardziej wpływowych polskiej piłki. Możecie tam prześledzić kolejne pozycje i miejsca, na których umieściliśmy poszczególne postacie. Ale czas też na to, by wskazać przegranych i wygranych ostatnich kilkunastu-kilkudziesięciu miesięcy w polskiej piłce. Czyje akcje spadły? Czyj wpływ na polski futbol wyraźnie zmalał?
Zbigniew Boniek
To nadal ważna persona w polskiej piłce. Umieściliśmy go w TOP10 najbardziej wpływowych osób na polski futbol (to pewien spoiler, ale jutro przekonacie się na którym dokładnie miejscu jest). Jest wiceprezesem UEFA (oraz w Komitecie Wykonawczym UEFA), pewnie długo nie będziemy mieli Polaka na równie istotnym stanowisku w światowej piłce, a przecież wpływ UEFA na środowisko piłkarskie w Polsce też jest widoczny.
Natomiast Boniek właściwie przez całą swoją kadencję prezesa PZPN był absolutnie najważniejszą osobą w tym środowisku. Jeśli chodzi o wpływowość, to nikt nie mógł się z nim równać. Pociągał za sznurki w kwestiach reprezentacji Polski, układał po swojemu strukturę sponsorów, miał najwięcej do powiedzenia przy szkoleniu, był ważnym głosem doradczym przy transferach polskich graczy do Włoch, miał swój wpływ na kształtowanie Ekstraklasy i 1. ligi. Nawet jeśli w jakichś segmentach piłkarstwa polskiego nie miał formalnie nic do roboty, to wystarczył jeden wywiad, jeden tweet, by wywierać wpływ na te sprawy.
Tymczasem po zmianie prezesa PZPN Bońkowi pozostało już tylko wpływanie pośrednie – trenera nie zmieni, kadry nie uporządkuje, w wielu tematach może jedynie pogrozić palcem na Zoomie w którymś telewizyjnym programie, ale to na tyle. Boniek nadal jest wpływowy, tego nie sposób mu zabrać, natomiast stracił sprawczość w wielu kwestiach.
Ranking 100 najbardziej wpływowych ludzi polskiej piłki. Miejsca 50-26 [część 3/4]
Czesław Michniewicz
Były selekcjoner reprezentacji Polski U21, która zagrała na młodzieżowym Euro. Ex-trener Legii Warszawa, która zdobyła mistrzostwo i weszła do fazy grupowej Ligi Europy. Selekcjoner reprezentacji Polski, która wyszła z grupy na mundialu w Katarze.
Patrząc na to z tej perspektywy – Michniewicz powinien być najbardziej łakomym kąskiem na rynku polskich trenerów, jego głos powinien być fundamentalny przy wpływach na polską piłkę. Tymczasem nie jest, bo w pierwszym akapicie kompletnie odcięliśmy kontekst stylu gry jego zespołów, afery premiowej, zjazdu Legii w Ekstraklasie, ale i spięć Michniewicza z dziennikarzami, jego przeszłości i tematu telefonów z „Fryzjerem”.
Michniewicz nadal jest mocnym nazwiskiem na rynku trenerskim, ale dopiero przyszłość pokaże to, na ile jest wpływową postacią na stan polskiej piłki. Dziś – jako bezrobotny trener – może jedynie wpływać udzielanymi wywiadami, których… póki co nie udziela.
Jerzy Brzęczek
Rozważaliśmy umieszczenie go jeszcze niżej w rankingu najbardziej wpływowych postaci lub w ogóle wykreślenie go z listy stu. Natomiast po tym, że coraz częściej pojawia się w mediach, można wysnuć wniosek, że lada moment znów zobaczymy go na karuzeli trenerskiej.
Ale zjazd jego pozycji jest bardzo wyraźny. Praca selekcjonerska była szczytem jego zasięgów i wpływów na polską piłkę. Wydaje się, że powrót do tego punktu jest już właściwie niemożliwy. Jednak nawet z punktu „pokadrowego” dało się wyjść z twarzą i stać się mocnym graczem wśród polskich trenerów. Brzęczek mógł grać kartą „niedopowiedzianej historii” z awansem na Euro i hasłem „ja bym z grupy wyszedł, a wzięliście Souse i zobaczcie jak skończyliście”. Problem w tym, że Brzęczek wziął robotę w Wiśle Kraków i paskudnie się na niej sparzył – fatalny bilans ekstraklasowy, spadek z ligi, objęcie dodatkowe funkcji de facto szefa pionu sportowego, słaba jesień w 1. lidze i rozstanie z „Białą Gwiazdą”.
Słowem – Brzęczek nie jest już gorącym towarem na rynku. Nie jest już nawet letnim towarem.
Marek Koźmiński
Był wiceprezesem PZPN, miał zostać szefem całego związku. Ale przegrał wybory z Cezarym Kulesza, choć początkowo to on był wskazywany jako faworyt do triumfu. I już nie chodzi nawet o to, że miał być prezesem, a nie został. Zdarza się.
Koźmiński jednak dość wyraźnie stracił wpływy. Nie jest tajemnicą, że w związku był jednym z głównym współpracowników Bońka i w wielu kwestiach ex-prezes miał w nim oparcie. Natomiast teraz Koźmiński może już właściwie tylko kąsać w mediach, gdzie nadal stanowi cenny i ważny głos w dyskusji, ale brakuje mu sprawczości. To też osobna kwestia do dyskusji: dlaczego Koźmiński te wybory przegrał? Wiele osób, które są blisko PZPN-u mówi wprost – Marek nie doszacował tego, jak istotne jest zjednywanie sobie przyjaciół wśród wyborców, nie rozegrał tego zgodnie ze sztuką „rozdaj, zbliż się, wygraj”. Kulesza, cwany lis, potrafił lepiej poruszać się po pokręconych labiryntach pozyskiwania wpływów. Na samej myśli przewodniej „podobało wam się za Bońka? To ze mną będzie podobnie” Koźmiński do triumfu w wyborach nie dofrunął.
Jarosław Królewski
Od wizerunku zbawcy polskiej myśli zarządczej i realnego ratownika Wisły Kraków, do faceta, który – było nie było – poleciał z Wisłą do 1. ligi. Nie da się nie dostrzegać zasług Królewskiego w tym, że „Biała Gwiazda” w ogóle dalej funkcjonuje na poziomie centralnym, bo przypuszczamy, że gdyby nie pospolite ruszenie w wykonaniu jego, Błaszczykowskiego i Jażdżyńskiego, to dziś Wisłą zajmowałyby się tylko media lokalne śledzące jej podróż z IV ligi na salony.
Ale pozycja Królewskiego w polskiej piłce spadła. Pewnie po tych wszystkich przetasowaniach wewnątrz klubu jego wpływ na Wisłę jest większy, natomiast sama Wisła stała się mniej wpływowa na polski futbol. Dlatego też na kolejny miejscu jest…
Jakub Błaszczykowski
I to nie tylko z powodów stricte wiślackich. Błaszczykowski po prostu stracił swój wizerunek idealnego zięcia. Jeszcze jako czynny piłkarz grający na zachodzie i w kadrze potrafił wygrywać rankingi na najbardziej lubianego polskiego piłkarza. Zaangażowanie charytatywne, tragiczna historia rodzinna, lojalność, później jeszcze to wszystko spotęgował powrót do Wisły. Do tego momentu wszystko wyglądało jak gotowy materiał na książkę (pani Małgorzato, prosimy, nie) lub film.
Sęk w tym, że ostatnie lata to dla Błaszczykowskiego skrupulatne i regularne niszczenie swojego pomnika. Spadek Wisły, Błaszczykowski ganiający za sędzią w tunelu, słynne „zdaję sobie sprawę z tego, że zajebałem” pod sektorem, kontuzja, brak gry, zatrudnienie i później wzmocnienie pozycji Brzęczka, a następnie rozstanie z Brzęczkiem. Nie jest tajemnicą, że wpływy Błaszczykowskiego na klub są ogromne, dlatego tak jak trzeba mu oddać to, że w dużej mierze pomógł Wiśle przetrwać, tak też w dużej mierze pomógł Wiśle spaść do 1. ligi.
Dziś wizerunkowo niewiele zostało z ulubieńca wszystkich kibicowskim matek, uznanego piłkarza czy legendy ważnego klubu na piłkarskiej mapie Polski.
Mariusz Piekarski
Być może największy przegrany ze świata menadżerskiego. A wystarczyło zawinąć wszystkich swoich piłkarzy z Rosji i nie opowiadać bzdur w temacie napaści Rosji na Ukrainę.
Do dziś odczuwamy ciarki żenady, gdy wspominamy słynny już występ w Meczykach. Jeśli nie kojarzycie, to napisaliśmy o tym szerszy komentarz. Generalnie Piekarski próbował bronić Rybusa i nie byłoby w tym jeszcze nic złego, gdyby powiedział wprost: Maćka interesuje kasa, kadrę ma w nosie, rodzinie tam jest dobrze i zasadniczo nie zamierza się ruszać, a ofiary napaści rosyjskiej go jakoś mocno nie ruszają. Zimna kalkulacja wygrała, a wasze zdanie Maciek ma w dupie. Problem w tym, że Piekarski uskuteczniał tak dziwne fikołki, że wiele sekcji gimnastycznych wznowiło rekrutację.
Unidos, czyli agencja Piekarskiego, nadal ma spore wpływy – mają m.in. reprezentantów w postaci obu Szymańskich, Świderskiego, Wieteskę, Karbownika, a i Góralskiego, Michalaka, Kowalczyka Rosołka, Jędrzejczyka czy Strączka. Ale Piekarski wizerunkowo sporo stracił na sprawie Rybusa, odpryskiem dostał też za Michniewicza, a i często wspomina mu się tweety tuż sprzed agresji Rosji, gdy bagatelizował całą sprawę.
Adam Nawałka
Bardzo prosta sprawa – Nawałka z uwagi na wiek po prostu jest już coraz mniej zaangażowany w polską piłkę. Na pracę w zespole ekstraklasowym pewnie już sam nie liczy, przy reprezentacji nie jest brany pod uwagę, niżej pewnie nie celuje, a biorąc pod uwagę to, jak długi ma rozbrat z pracą trenerską, to też nie sądzimy, by nagle objął jakiś sensowny zespół zagraniczny.
Pozostało rozsiąść się wygodnie w fotelu i odebrać telefon od dziennikarza, by odpowiedzieć na pytania „jak podobał się panu mecz Polski?”, „czy selekcjoner powinien być Polakiem?” oraz „co podpowiedziałby pan Santosowi po porażce z Czechami?”. Czyli trochę rola Antoniego Piechniczka czy Jacka Gmocha.
Nawałka to wciąż jest nazwisko. Najpierw sam na nie pracował, teraz nazwisko pracuje na niego.
Maciej Sawicki
To nie tak, że Sawicki został wyrzucony na bruk i teraz może tylko opowiadać znajomym o tym, jak to było w PZPN-ie. Jest prezesem Kanału Sportowego, czyli obecnie jednego z najbardziej wpływowych mediów sportowych. Jest sprawnym menadżerem, ma szerokie kontakty, jest ceniony w branży.
Ale nie ma już takiego wpływu na polski futbol jak wtedy, gdy był sekretarzem PZPN. Był prawą ręką Bońka, zajmował się mnóstwem rzeczy, to do niego w dużej mierze zależała operacyjna działalność związku. Ale po zmianie władz nie jest już w PZPN-ie.
Na dodatek w listopadzie zeszłego roku został zatrzymany przez CBA i usłyszał zarzuty dotyczące działania na szkodę PZPN. Prokurator zastosował wobec niego poręczenie majątkowe oraz dozór policyjny. Sprawa jest w toku.
Jakub Tabisz
Do niedawna był szarą eminencją Cracovii, gdzie pełnił rolę wiceprezesa. Miał też sporo do powiedzenia w PZPN, gdzie pełnił rolę członka zarządu. Ale w związku ze sprawą, o której wspominaliśmy przy Sawickim, stracił swoje funkcje. Rada nadzorcza Cracovii go zawiesiła, a kluby Ekstraklasy wycofały dla niego rekomendację do zarządu PZPN.
On sam w swoim oświadczeniu pisał: – Wydział Prokuratury Krajowej w Szczecinie zarzucił mi oraz byłemu sekretarzowi PZPN Maciejowi Sawickiemu działania na szkodę Polskiego Związku Piłki Nożnej polegające na zawarciu rzekomo fikcyjnego porozumienia, które miało uzasadniać wypłatę prowizji od umowy sponsorskiej na rzecz spółki Osttair. Wyrażam głęboką nadzieję, że rzetelna analiza zdarzeń z lat 2014 i następnych doprowadzi do całkowitego oczyszczenia mnie z postawionych mi bezzasadnych zarzutów, ponieważ jestem niewinny.
Jacek Magiera i Piotr Stokowiec
Do niedawna czołowi polscy szkoleniowcy, którzy byli na fali. Jeden pracował w Legii, później w kadrach młodzieżowych, mógł odbudować swoją pozycję w Śląsku. Drugi zaliczył dwie długie kadencje w Zagłębiu i Lechii, wykręcił dobre średnie punktowe. Ale Magiera w Śląsku nie wypalił, a Stokowiec zaliczył słabe drugie podejście pod Zagłębie. Od zeszłego roku są bezrobotni i nic nie słychać o tym, by lada moment mieli podjąć pracę w klubie lepszym od tych, które niedawno prowadzili. Poza tym powoli na karuzelę trenerską wskakują nowe, młodsze osoby. Kiedyś to oni byli „zdolni, obiecujący”, dzisiaj gorętszym nazwiskiem jest chociażby Dawid Szulczek, a i sporo komplementów dostaje Janusz Niedźwiedź.
Czy obaj mogą się jeszcze odkuć? Mogą, oczywiście. Michał Probierz też wydawał się być na aucie, a dostał robotę przy kadrze U21 i zaraz stanie do eliminacji z młodzieżówką. Magiera i Stokowiec póki co pracy nie mają, ale wcale ich nie skreślamy w kontekście zatrudnienia na poziomie Ekstraklasy za kilka miesięcy.
Wcześniejsze części rankingu:
- Ranking 100 najbardziej wpływowych ludzi polskiej piłki – miejsca 100-76 [część 1/4]
- Ranking 100 najbardziej wpływowych ludzi polskiej piłki – miejsca 75-51 [część 2/4]
- Ranking 100 najbardziej wpływowych ludzi polskiej piłki. Miejsca 50-26 [część 3/4]
Fot. FotoPyK