Od kilku lat mamy problem z obsadą środka pola, a właściwie ze znalezieniem kreatywnej bestii, która przy okazji nie bałaby się twardej gry – ot, nowoczesnej “szóstki”. W tym czasie powstał mit o potężnym Krystianie Bieliku jako nadziei reprezentacji Polski i przyszłym filarze biało-czerwonego centrum boiska. Jednak czas otworzyć oczy i zrewidować oczekiwania względem tego zawodnika. Miał być wielki, wspaniały, przebojowy, błyskotliwy, ale obecnie cisną się na usta przymiotniki o negatywnym wydźwięku. Łatwiej Bielika zganić, niż powiedzieć o jego występach coś dobrego.
I nie jest to kwestia jednego nieudanego występu – te przecież zdarzają się każdemu. Sęk w tym, że wczorajsze popisy Bielika tylko potwierdziły nasze obawy, że przestał się rozwijać i na ten moment nie jest w stanie wprowadzić nas do innego piłkarskiego świata.
Znów sprowadził nas na ziemię i wygasił entuzjazm.
Już od dłuższego czasu dostarcza nam powodów, by zacząć w niego wątpić, albo inaczej, zacząć postrzegać go nieco inaczej niż kilka lat temu. Potencjał oczywiście tkwi w oku obserwatora, a teraz oko kibica reprezentacji Polski na widok jego poczynań szybko się męczy.
Rola Krystiana Bielika w reprezentacji Polski? Coś poszło nie tak
Mecze reprezentacji Polski stanowią często filtr dla naszych piłkarzy występujących na co dzień poza granicami kraju. Nie da się śledzić wszystkich rozgrywek ligowych, więc czasem bazuje się na lekkim sentymencie, który idealizuje zawodnika. W głębi serca człowiek się łudzi, że skoro ktoś kopie w solidnej lidze, to jest spora szansa, że ogarnie też w reprezentacji. Może nie będzie lekiem na całe zło drużyny narodowej, ale da tej drużynie coś ekstra.
W przypadku Krystiana Bielika działało to na zdecydowanie większą skalę. Kilka lat temu niesamowicie rozbudził wyobraźnię kibiców i dostarczył powodów, by wierzyć, że zrobi wielką karierę. Bez dwóch zdań w jego grze było coś wyjątkowego, unikał typowo polskiej rąbanki, którą przesiąknęło wielu naszych kadrowiczów. Podejmował ryzyko i nie uciekał od piłki. Szukał niestandardowych zagrań, biegał z wysoko uniesioną głową, świetnie skanował i czuł przestrzeń wokół siebie. Niech zbiera doświadczenie i będzie kozakiem — wielu kibiców powtarzało podobne zdania, śledząc jego występy.
Niestety na przestrzeni ostatnich lat Bielik napotkał kilka kłód na swojej drodze. Pod wpływem obciążeń futbolu na najwyższym poziomie organizm Bielika zaczął się buntować i jego więzadła w kolanie strzelały niczym popcorn. Już pierwsza tego typu kontuzja zasiała w głowach sympatyków jego talentu ziarno niepewności, bo już niejednego zawodnika takie problemy zmiotły z planszy. Ale dobrze, zdarza się, byli też tacy, co swoje odcierpieli i potem wszystko było cacy. Będzie dobrze — tak wielu z nas naiwnie powtarzało. A tu pach, kolejna kontuzja i wizja zrobienia wielkiej kariery przez Bielika zaczęła się oddalać.
Dziś może pomarzyć o największych dokonaniach Krychowiaka
Jedną z misji “Bielona” na najbliższe lata miało być sprawienie, że przestaniemy w ogóle myśleć o Grzegorzu Krychowiaku w kontekście gry w narodowych barwach. Ale 25-latek robi wszystko, by selekcjoner jeszcze czasem pomyślał o piłkarzu Al-Shabab lub po prostu rozejrzał się za kimś innym. Swoją drogą, Bielik jest obecnie dużo gorszym zawodnikiem niż był Krychowiak w jego wieku. Przez to, że “Krycha” dość szybko zaliczył gwałtowny zjazd, czasem się zapomina, jak radził sobie w wieku Bielika. A był naprawdę wysoko, tam, gdzie Bielik obecnie nie dolatuje.
Przecież w latach swojej świetności Krzychowiak był fundamentalną postacią kadry Adama Nawałki, która była rewelacją EURO 2016 i rozgrywał kapitalne sezony w Lidze Europy spuentowane dwoma wygranymi finałami. “Krycha” był wtedy bardzo ceniony na całym świecie, zbudował sobie markę pracowitego rzemieślnika i ustawiały się po niego kolejki chętnych. Później nie wszystko poszło po jego myśli, ale nie odbierajmy mu zasług. Przez kilka sezonów był prawdziwym wymiataczem.
Tymczasem Bielik mając 25 lat na karku, sprawia wrażenie zagubionego gościa, który nie potrafi się odnaleźć i sprostać wymaganiom piłki na najwyższym poziomie.
Przynależność klubowa oddaje jego obecny poziom
Nie jest przypadkiem, że gra w klubie drugiej części stawki Championship, w którym jak sam przyznał, piłkę się kopie, zamiast nią grać. Miesiąc temu na antenie Kanału Sportowego wypowiadał się o stylu Birmingham w następujący sposób:
– Gramy tak, jak gramy. Nie zawsze jest to najpiękniejsza piłka dla oka, ale taki mamy styl. Mamy świetnych napastników, którzy przede wszystkim świetnie utrzymują piłkę górną albo zgrywają. (…) Nie gramy od tyłu tyle, ile ja bym chciał, bo żeby grać od tyłu, potrzebujesz obrońców, którzy z piłką czują się pewnie, nie boją się jej wyprowadzić, wejść przed napastnika, który ich atakuje i nie panikują. Do tego potrzebujesz pomocników, którzy się pokazują, mają timing i tę piłkę chcą przyjąć, wyprowadzić lub po prostu utrzymać.
Teraz Bielik przyleciał na reprezentację, został otoczony lepszymi piłkarzami niż w siedemnastej drużynie angielskiego drugoligowca, ale i tak wygląda po prostu słabo. Snuje się po murawie, drepcze, nie ma w jego ruchach krzty energii. W jego grze brakuje tak naprawdę wszystkiego po trochu. W tyłach przeciętnie i momentami kiepsko, z przodu mizeria. Odwaga schowana gdzieś do lewej kieszeni, do prawej zawziętość, a na pierwszy plan wychodzi bezsilność, niemoc i bylejakość.
Nie takiego Bielika chcemy oglądać.
“Krystian, próbuj” ewoluuje w “Krystian, rusz dupę”
Grając w taki sposób jak wczoraj, nie zmaże plamy, jaką dał na mundialu. Zapewne pamiętacie, że w meczu z Argentyną zaliczył mnóstwo groźnych strat na własnej połowie, wpędzał nas w kłopoty, zamiast nas z nich wybawiać. W spotkaniu z Francją ledwo wszedł na boisko i przy kontrze Trójkolorowych na 2:0 skupił się na kryciu sędziego. W ten sposób pozbawił nas złudzeń, że może na farcie uda się jeszcze zagrozić Francuzom.
Minęło kilka miesięcy i nadal obserwujemy wrak Bielika. Z Czechami ponownie zawiódł i potwierdził, że w ostatnich latach porzucił zestaw niekrychowiakowych (tych, które objawiły się od początku zjazdu Grzegorza) cech, którymi się tak zachwycaliśmy.
A nie mówimy już o dzieciaku, tylko o gościu, który ma już 25 lat na karku i z niejednego piłkarskiego pieca chleb jadł. Niektórzy nadal obchodzą się z nim jak z juniorem, ale etap gry dla młodzieżowych kadr ma już dawno za sobą. Argument w postaci mleka pod nosem nie jest już aktualny. Trzeba oceniać Bielika już normalną miarą, bez taryfy ulgowej.
To oznacza, że trzeba odsunąć sympatię i uderzyć pięścią w stół. Nie ma sensu pchać na siłę do pierwszej jedenastki kadry gościa bez formy. Może ktoś nawet przytaczać, że według któregoś z portali statystycznych Bielik wykręca niezłe statystyki, ale boisko pokazuje, że nie jest tak różowo. Jest po prostu szaro.
Czekamy na pobudkę Bielika, ale już nie mamy względem niego wygórowanych oczekiwań. Na nie musiałby znów zapracować, ale teraz widzimy cień piłkarza z naszych wyobrażeń.
Krystian, próbuj zmienić nasze zdanie. Pobudka.
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- Karol, możesz pakować walizki
- Jedynka jedynkę dwójką pogania. Noty za mecz z Czechami
- Drużyna zmiażdżyła zbieraninę
- Obraz drużyny obsranej
- Gol Krejciego najszybciej straconą bramką przez Polskę w historii
fot. Newspix.pl