Nawet najwięksi oponenci Josue, nieznoszący go ze względu na boiskowy charakter, nie mogą mu odmówić nietuzinkowych umiejętności. Portugalczyk z Legii często niby zwalnia grę, ale jak po chwili pośle zaskakujące podanie do przodu, to człowiek myśli o zawodnikach, którzy w tej lidze mogą zrobić coś podobnego i rozważania szybko się kończą, bo lista jest bardzo krótka. Z drugiej strony, po kapitanie “Wojskowych” zawsze trzeba się spodziewać jakiegoś odpału, nawet wtedy, gdy ogólna temperatura na boisku nie jest bliska wrzenia. Dziś zobaczyliśmy obie strony doświadczonego pomocnika.
Legia w pełni kontrolowała poczynania osłabionego brakiem Dawida Abramowicza Radomiaka, ale nie naciskała na niego jak Górnik na Wisłę Płock, nie stwarzała sytuacji za sytuacją. Stwarzała je od czasu do czasu i zawsze głęboko maczał w tym palce Josue.
Radomiak – Legia 0:2. Dwie twarze Josue
Jak Mladenović zmusił Kobylaka do naprawdę dużego wysiłku, to dlatego, że Josue pięknie wycofał piłkę po krótko rozegranym rzucie rożnym.
Jak Pekhart zabrał asystę Sliszowi, to wcześniej Josue znakomicie otworzył grę podaniem mijającym całą drugą linię gospodarzy.
Jak efektownie uderzał Kapustka i efektownie interweniował Kobylak, to znów całą akcję przyspieszył i otworzył Josue.
Portugalczyk raz omal nie strzelił gola z gry po chytrym uderzeniu, a gdy sędzia Jakubik po obejrzeniu powtórek podyktował rzut karny za rękę Cestora, kapitan Legii okazał się pewnym egzekutorem. Czy karny był słuszny? Tak. Co prawda Cestor został nabity przez piąstkującego Kobylaka, odległość nie była duża, ale ręce francuskiego stopera były wyciągnięte w bardzo nienaturalny sposób. Sam się prosił o kłopoty.
To była ta lepsza strona Josue. W drugiej połowie znów pokazał swoje gorsze oblicze. Wrócił do gry po wykluczeniu w Zabrzu za gadanie i symulowanie faulu. Niczego się nie nauczył. Wdał się w absurdalną pyskówkę z Rossim, co skończyło się kartką dla obu. Scenka ta była tym dziwniejsza, że – jak wspominaliśmy na wstępie – między piłkarzami raczej nie iskrzyło i nie czuło się podwyższonego napięcia. A tu z niczego coś takiego. Od zawodnika o takim statusie, nawet o trudnym charakterze, trzeba wymagać choć minimum rozwagi.
Josue ma ostatnio tak krótki lont, że sprowokować może go każdy w każdym meczu. W tym tempie na kolejny przymusowy odpoczynek nie będzie musiał długo czekać.
Niemoc gospodarzy
Radomiak z trójką stoperów, Jakubikiem i Machado na wahadłach oraz Castanedą i Cayargą mających wspierać Rochę, do przerwy nie istniał w ofensywie, mimo że defensywa Legii nie stwarzała wrażenia znakomicie dysponowanej. Nawrockiemu i Ribeiro zdarzały się niepewne momenty, ale wtedy pojawiał się on. Rafał Augustyniak. Gdyby nie problemy zdrowotne Jędrzejczyka, pewnie byłby rezerwowym. Na tle kolegów dziś błyszczał, świetnie radził sobie w pojedynkach i w grze na wyprzedzenie, a kiedy przejmował piłkę, potrafił ruszyć do przodu i napędzić akcję.
W dużej mierze dzięki niemu Dominik Hładun przez większość czasu przebywał na wolnym. Gospodarze tak naprawdę mieli tylko dwie sytuacje Rochy w przeciągu minuty. Najpierw refleksem popisał się Hładun (coś poszło nie tak, skoro do tego dwumetrowca skakał Bartosz Slisz), a później precyzji zabrakło strzelającemu. Uciekł Nawrockiemu, zyskał sporo miejsca i powinien wycisnąć z tej szansy znacznie więcej.
Legia w drugiej odsłonie spuściła z tonu, ale wystarczyła jedna akcja Wszołka i Rosołek minutę po wejściu dostawił nogę na 2:0. Nie popisali się Machado, który w przedziwny sposób nie sięgnął piłki przy wyskoku, i Rossi, któremu Wszołek założył “siatkę”.
Ekipa z Łazienkowskiej odniosła trzecie z rzędu zwycięstwo, przedłużyła passę ligowych spotkań bez przegranej do dwunastu i wysłała sygnał Rakowowi, że nie zamierza mu odpuszczać. Radomiak doznał za to trzeciej kolejnej porażki, sprowadzając na ziemię tych, którzy ośmielili się pomyśleć o czymś więcej niż spokojne utrzymanie. Zresztą, w obecnej formie nawet do utrzymania daleko, jeszcze może zrobić się gorąco.
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Przekonująca wygrana Gaula. Świetny trener!
- Nauka języka, wyjazdy, szkolenia. Dariusz Banasik rok po zwolnieniu: Zachłysnęliśmy się sukcesem
- Niepotrzebnie czekając na sobotę. Ile dla wojewody znaczy kibic
Fot. FotoPyK