Reklama

Jacek Zieliński: – Amplituda naszych poczynań czasem bywa denerwująca

Arek Dobruchowski

Autor:Arek Dobruchowski

14 lutego 2023, 11:40 • 8 min czytania 12 komentarzy

W Weszłopolskich naszym gościem był Jacek Zieliński, trener Cracovii, z którym porozmawialiśmy o nierównej formie „Pasów” – z czego ona wynika i kiedy się ustabilizuje, kulisach ostatniego meczu z Legią i wszelkiego rodzaju boiskowych prowokacjach.

Jacek Zieliński: – Amplituda naszych poczynań czasem bywa denerwująca

Po takim meczu jak z Cracovii z Legią (2:2) bardziej czuje się satysfakcję czy rozczarowanie? Satysfakcję, bo dobry mecz rozegrać przy Łazienkowskiej nie jest łatwo, ale rozczarowanie dlatego, że nie wygraliście?

W szatni po meczu panował duży niedosyt. Zdajemy sobie sprawę, że punkt na Legii trzeba szanować, bo jest to trudny teren i graliśmy z bardzo dobrą drużyną. Natomiast byliśmy bliscy osiągnięcia zwycięstwa dlatego w szatni – oczywiście my się z tego cieszyliśmy – dominowało rozżalenie i rozgoryczenie, że daliśmy sobie wydrzeć te trzy punkty z rąk.

Atmosfera na trybunach w jakikolwiek sposób wpływała na drużynę Cracovii? Mamy na myśli rzucane butelki po strzelonej bramce „Pasów”. Czy to był jakiś temat w waszej szatni? Czy była to prowokacja, której też pan nie popiera, żeby cieszyć się ze strzelonej bramki naprzeciwko „Żylety”? 

Strzelił Jugas gola tam, gdzie siedzieli najbardziej zagorzali kibice Legii z „Żylety”. Trudno, żeby po bramce biegł w stronę sektora naszych kibiców. To dopiero zostałoby odczytane jako prowokacja. Cieszył się tam, gdzie miał najbliżej. Zachowanie kibiców Legii było zupełnie niepotrzebne. My fanów tego klubu nie prowokowaliśmy. To, że Jugas podniósł ręce i cieszył się po zdobytej bramce… Myślę, że w piłce jest to normalne. Bardziej ubolewałem nad tym, co się stało później – nad zachowaniem zawodników Legii, którzy dążyli do starcia, bo to było zupełnie niepotrzebne.

Reklama

A propos prowokacji, było widać, że zawodnicy Cracovii próbowali „podszczypywać” Josue i trochę go prowokować, zwłaszcza przy rzucie karnym. Takie sytuacje wynikają z boiska? Czy w szatni zwraca się uwagę na zawodników rywali, którym lont pali się trochę szybciej?

Oczywiście, że się na to zwraca uwagę, bo jest to jakiś element taktyki. Prowokowanie Josue przed rzutem karnym? Podejdźmy do tej sprawy jasno, jeśli ktoś widział tę transmisję i to, co się działo przed rzutem karnym. Oczywiście, Karol Niemczycki grał w swoją grę, bo jest to normalne – wojna psychologiczna między strzelcem a bramkarzem. Natomiast reakcja Ghity po niestrzelonym karnym wynikała z wcześniejszego zachowania Josue, który złapał za twarz naszego zawodnika. Jednak sam mecz – jak na polskie warunki – stał na bardzo dobrym poziomie.

 

Kiedy Cracovia ustabilizuje swoją formę? Spójrzmy, choćby na tę wiosnę – pierwszy mecz dobry, drugi słaby, trzeci znów dobry. Jednak to nie jest problem tej rundy, bo tak samo było jesienią. Trudno było przewidzieć, co zagra Cracovia. Najpierw 0:2 z Wartą, a później 3:0 z Rakowem. Trochę to jest loteria, co nam „Pasy” zaproponują danego dnia.

Na pewno jest w tym trochę prawdy. Cały czas nad tym pracujemy i z tym się borykamy. Chcemy jak najszybciej unormować tę sytuację i doprowadzić do pewnej powtarzalności. Miejmy nadzieję, że od następnego meczu ze Stalą Mielec wrócimy na właściwe tory, bo rzeczywiście ta amplituda naszych poczynań i zachowań czasem bywa denerwująca i niepokojąca. I często obraca się przeciwko nam.

Reklama

Często gracie znacznie lepiej z drużynami, które są dobre, a te gorsze mecze zdarzają się z przeciwnikami teoretycznie słabszymi. Mogliśmy to nawet teraz zaobserwować – dobry mecz przy Łazienkowskiej i słaby z Koroną Kielce przed tygodniem, która jest w strefie spadkowej. Czy to wynika ze stylu Cracovii? Bo jest kilka takich powtarzalnych elementów – szybkie ataki, odbiór piłki i szybkie przetransportowanie jej do napastników oraz duża fizyczność obrońców.

Myślę, że to nie jest nic złego. Każdy układa zespół biorąc pod uwagę najlepsze cechy zawodników. Oczywiście my też chcielibyśmy grać świetnie w piłkę i mieć posiadanie na poziomie 60-70%. Nie mamy jednak takiego zespołu, dlatego z tego składu, który posiadamy, próbujemy wykrzesać jak najwięcej. Mamy dobrą, solidną defensywę i to jest nasz fundament. Natomiast poza Konoplianką nie mamy za bardzo kreatywnych zawodników w linii pomocy, więc postawiliśmy na dobrą defensywę i po odbiorze w fazach przejściowych szybkie przejście do kontry plus finalizacja i stałe fragmenty gry. Myślę, że to nie jest nic nagannego. Wiemy, że teraz wszyscy chcą grać pięknie w piłkę, ale nie każdy może.

Nie chcieliśmy nic powiedzieć nagannego w tym kontekście. Bardziej zastanawiamy się, gdzie jest ten problem z teoretycznie słabszymi rywalami?

Gdzie jest problem? Myślę, że gołym okiem widać, że mamy problem z atakiem pozycyjnym i jego rozegraniem. Oczywiście nie mówię tego w kontekście podpowiedzi do naszych przeciwników, choć my z ligi znamy się na tyle dobrze, że każdy każdego czyta. Natomiast atak pozycyjny nie jest naszą najmocniejszą stroną. Cały czas nad tym usilnie pracujemy. I to też musi wiązać się z geografią personalną drużyny. Na chwilę obecną ten materiał, którym dysponujemy, najlepiej czuje się w grze z kontry. Na siłę tego zmieniać nie będziemy.

Podtrzymuje pan zdanie, że Michał Rakoczy jest najlepszym młodzieżowcem w tej lidze?

Tak, czy jest najlepszy? Na pewno jest jeszcze kilku dobrych zawodników w tej kategorii wiekowej. Natomiast jest to obecnie jeden z najlepszych zawodników na polskich boiskach ze statusem młodzieżowca. Już o tym mówiłem po pierwszych meczach rundy jesiennej, bo wtedy naprawdę chwaliłem go i Jakuba Myszora. Kuba boryka się teraz z kontuzją, a Michał dalej trzyma odpowiednią formę. Rośnie z każdym meczem. Pięć strzelonych bramek. Duży wpływ na to, co się dzieje na boisku. Nie chciałbym tego chłopaka zagłaskać, bo jest to naprawdę dobry piłkarz. Robi postępy i idzie w górę. To mnie bardzo cieszy.

Czy była pogadanka z Konoplianką po meczu z Koroną Kielce, gdzie zrobił rzut karny? Trudno zrozumieć takie zachowanie u kogoś z takim doświadczeniem. No i czy wierzy pan jeszcze w to, że ten piłkarz jest w stanie pokazać to, co w meczu z Rakowem? Bo to jest chyba jak na razie jedyny mecz, po którym można było mówić, że Konoplianka pokazuje to, czego się po nim wszyscy spodziewamy. 

Długo rozmawialiśmy na ten temat. Wyjaśniliśmy tę sprawę. On doskonale wie, że tak się nie można zachowywać, ale trudno racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego w tym momencie do tego doszło, bo nie stały za tym żadne racjonalne przesłanki. Podejrzewam, że ta sytuacja zupełnie inaczej by się rozwiązała bez jego pomocy w defensywie.

Odpowiadając na drugi człon pytania, chciałby bardzo, żeby Jewhen wrócił do dyspozycji z meczu z Rakowem. Bo on ten Raków mocno porozstawiał po kątach. Jego największym problemem i mankamentem nadal jest dyspozycja fizyczna, ale ona nie wynika z tego, że jest źle przygotowany do rundy, bo dobrze przepracował okres przygotowany. Jednak drobne urazy wynikające z różnych przyczyn – również gorszych boisk – wytrącają go z rytmu i nie pozwalają mu pokazać, na co go stać. My widzimy na treningach, że on ma olbrzymie umiejętności, aczkolwiek nie pokazuje tego za często w meczach. Ubolewamy nad tym, ale co zrobić? Cały czas czekamy, żeby potwierdził swoje umiejętności w lidze.

Zimą do Belgii odszedł Matej Rodin. Czy był pan przygotowany na ten transfer? 

Byłem na to przygotowany, gdyż Matej Rodin chciał odejść do Ostendy już zimą zeszłego roku. Wtedy nie chcieliśmy tego transferu przeprowadzać. Uważałem, że jest jeszcze w stanie nam pomóc i dogadamy się z nim w temacie nowego kontraktu. Później jednak te rozmowy utknęły w martwym punkcie. Matej chciał wyjechać za granicę, zmienić ligę i ja to rozumiem, bo chłopak chce się rozwijać. Po rundzie jesiennej rozmawiałem z nim i wiedziałem, że nasza przygoda z Rodinem zakończy się w zimie. Wzięliśmy jeszcze za niego godziwe pieniądze z tego półrocznego kontraktu. To też było ważne. Jednak nie ukrywam, że dla nas jest to duża strata. Za mojej kadencji był on liderem i szefem defensywy.

Widzimy, że w Cracovii jest tych transferów mniej niż w poprzednich latach, ale chyba mają teraz inne zadanie i są bardziej przemyślane, mają zapewnić większą gwarancję jakości. Coraz częściej płacicie za piłkarzy, co wcześniej nie było regułą. To jest wyciąganie wniosków z błędów z przeszłości?

Nie będę się wypowiadał nt. przeszłości, mogę mówić o teraźniejszości. Z tych transferów, które kiedyś były u nas robione, też kilku piłkarzy wypaliło i dużo dało Cracovii. Nie można wszystkich wrzucić do jednego worka. Rzeczywiście my teraz nie skupiamy się na wielkiej liczbie transferów. Cały czas jestem przeciwnikiem rewolucji w drużynie. Chciałbym, żeby była to ewolucja, która idzie w dobrym kierunku. O tym okienku Cracovii mówi się różnie. Jedni zaznaczają, że się wzmocniliśmy, ale trzeba sobie powiedzieć szczerze, że po odejściu Rodina, kontuzji Hebo Rasumssena i Jakuba Myszora, to przyjście Hoskonena, Atanasova i Mateusza Bochnaka to transfery jeden do jednego, czyli utrzymaliśmy stan posiadania kadry na tym samym poziomie. Liczmy, że uda nam się przeprowadzić jeszcze jedne transfer. Natomiast mamy dużą grupę zawodników i będziemy pracować z nimi, żeby wskoczyli na jeszcze wyższy poziom.

Czy będzie to transfer do środka pola? Odszedł też Florian Loshaj, który jest środkowym pomocnikiem i wydaje się, że tam kołdra jest najkrótsza. 

Rzeczywiście tam jest krótka kołdra. I nie ukrywam, że szukamy konkretnego zawodnika do środka pola. Fakt, że płacimy za każdy transfer – nie są to pieniądze, które rzucają na kolana, ale mówimy o transakcji gotówkowej – sprawia, że to wszystko tyle trwa. Chcemy pozyskać takich zawodników, którzy mogą się na tyle rozwinąć, żebyśmy mogli jeszcze na nich zyskać finansowo w przyszłości.

Cracovia zajmuje obecnie 6. miejsce w tabeli. Czy taka pozycja na koniec sezonu będzie rozczarowaniem dla „Pasów” czy bylibyście w miarę zadowoleni? 

W tym momencie jest to złudne określenie celu. Jesteśmy na szóstym miejscu, ale ta tabela jest bardzo spłaszczona. Różnice punktowe są niewielkie. My z każdym meczem chcemy iść w górę. Nie powiem, że szóste miejsce jest dla nas sufitem, bo chcielibyśmy być wyżej w tabeli. Jesteśmy ambitni. Ten zespół jest cały czas w fazie przebudowy. Odmłodziliśmy tę drużynę. Uważam, że przyszłość należy do tej ekipy. Czy to będzie miejsce szóste? Mam nadzieję, że będzie wyższe.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE: 

Fot. Newspix

Entuzjasta młodzieżowego futbolu. Jest na tym punkcie tak walnięty, że woli oglądać Centralną Ligę Juniorów niż Ekstraklasę. Większą frajdę sprawia mu odkrywanie nowych talentów niż obserwowanie cały czas tych samych twarzy, o których mówi się, że są „solidnymi ligowcami”. Twierdzi, że szkolenie dzieci i młodzieży w Polsce z roku na rok się prężnie rozwija, ale niestety w Ekstraklasie dalej są trenerzy, którzy boją się stawiać na zdolnych młodych chłopaków. Aczkolwiek nie samą juniorską piłką człowiek żyje - masowo pochłania również mecze Premier League, a w jego żyłach płynie niebieska krew sympatyka londyńskiej Chelsea.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Jarosław Królewski: Wisłę czeka reforma finansowa w wielu aspektach

Damian Popilowski
1
Jarosław Królewski: Wisłę czeka reforma finansowa w wielu aspektach

Ekstraklasa

1 liga

Jarosław Królewski: Wisłę czeka reforma finansowa w wielu aspektach

Damian Popilowski
1
Jarosław Królewski: Wisłę czeka reforma finansowa w wielu aspektach

Komentarze

12 komentarzy

Loading...