Niemcy, Polska, Mołdawia, Łotwa, Wyspy Owcze, Malta, Ekwador. To wyliczanka krajów, w których dwa najwyższe transfery w historii ligi dotyczą defensywnych zawodników. Zamiłowanie Ekstraklasy do wydawania pieniędzy na tych, którzy bronią, jest tak duże, że niewiele brakowało, a obsadzilibyśmy nimi całe podium. Podczas gdy blisko 70% lig w Europie i 80% lig na świecie złotem obsypuje skrzydłowych, dziesiątki i napastników, rekordem w Polsce pozostaje transfer Bartosza Slisza do Legii Warszawa za 1,84 miliona euro. A to skłania nas do poszukania odpowiedzi na pytanie: dlaczego tak bardzo nie umiemy w transfery?

Już wkrótce w życie wejdzie nowy kontrakt telewizyjny, w ramach którego kluby Ekstraklasy otrzymają 300 mln zł. Obecnie Polska na 13. miejscu w Europie i 18. na świecie pod względem dochodów z praw do pokazywania ligowych spotkań. Co więcej, niektóre kraje, które nas wyprzedzają, sprzedają prawa w pakiecie (Norwegia: od 1. do 4. ligi; Japonia: 1 – 3) albo na długie lata (MLS: 9-letni kontrakt; Eredivisie: 12-letni; Chile: 14-letni), więc siłą rzeczy muszą one być droższe od cztero- czy pięcioletnich umów, dotyczących jedynie Ekstraklasy. Pieniędzy w polskiej piłce więc nie brakuje. Zwłaszcza że udało nam się przekroczyć barierę 10 mln euro w przypadku transferów wychodzących.
Gdy jednak spojrzymy na to, kto najdrożej kupuje piłkarzy, Polska jest daleko w tyle. Nasz rekord transferowy to 27. wynik na Starym Kontynencie. W skali świata zajmujemy 46. miejsce, a wzięliśmy pod lupę 85 lig, w tym 51 z Europy, 15 z Azji, 14 z obydwu Ameryk i pięć z Afryki. Większość krajów, które wyprzedzamy, może pomarzyć o dysponowaniu budżetami polskich klubów. Czarnogóra, Bangladesz, Peru — to głównie takie „potęgi” znajdują się za naszymi plecami.
Nie mamy więc żadnych powodów do dumy. Transfery w Ekstraklasie wyglądają jak cytat z Myslovitz — strach przed lataniem i głód doświadczeń. Pierwsza rzecz odnosi się do niezrozumiałej niechęci do wydawania pieniędzy. Druga do tego, że lęk ten jest ściśle powiązany z brakiem wiedzy i narzędzi, które są w ligach odjeżdżających nam w coraz szybszym tempie.
Co transfer Michajło Mudryka mówi o Ekstraklasie?
Ekstraklasa. Dlaczego polskie kluby nie potrafią w transfery?
Niemcy, Austria, Cypr, Polska, Mołdawia, Norwegia, Łotwa, Litwa, Wyspy Owcze, Armenia, Malta, Gruzja, Islandia, Czarnogóra. To wszystkie europejskie kraje, które swój rekord transferowy ustanowiły, wydając pieniądze na defensywnego zawodnika (bramkarza, obrońcę lub „szóstkę”). Co nam to mówi? Po pierwsze, że samo wydanie milionów na klasowego stopera to nic złego — przykład Bayernu Monachium. Po drugie, że destrukcję jednak bardziej cenią w słabszych ligach. Widzimy też, że mało kto rozbija bank dla defensywnych zawodników. W przypadku 69% lig na Starym Kontynencie rekordem transferowym jest zakup ósemki, dziesiątki, skrzydłowego lub napastnika. Na świecie te proporcje są jeszcze bardziej zachwiane: w 79% krajów najwięcej wydawano na ofensywnych piłkarzy.
Jednak patrzenie wyłącznie na najdroższego zawodnika może być mylące. Niemcy czy Polacy mają na podium dwóch defensywnych zawodników, Ekwadorczycy nawet trzech, ale już Austriacy mają w top pięć czterech napastników, więc „szóstka” na szczycie listy to anomalia. Norweskie Bodo/Glimt latem pobiło transferowy rekord ligi dla defensywnego pomocnika Patricka Berga, strącając z tronu transfer Johna Carewa. Jednocześnie w lidze doszło jednak do dwóch kolejnych ruchów przebijających ustanowiony lata temu rekord i w obydwu przypadkach byli to zawodnicy ofensywni — kreatywny rozgrywający Albert Groenbaek oraz napastnik Veton Berisha, na których Bodo/Glimt i Molde wydały po trzy miliony euro.
Gdy pod lupę weźmiemy całe transferowe podium w Europie, okaże się, że około 73% najdroższych transferów w poszczególnych rozgrywkach to zawodnicy ofensywni. Co więcej, im lepsza liga, tym rzadziej bije się w niej rekordy dla piłkarzy obstawiających tyły. W krajach z TOP 20 rankingu UEFA wzmocnienia defensywy stanowią 21% najdroższych transferów. Na miejscach 21-30, a więc w polskim rejonie tabeli, jest to już 22%, z kolei poniżej 30. miejsca w rankingu UEFA jest to aż 35%. W Azji tylko 17% największych transferów w danych ligach to defensywni piłkarze, a w obu Amerykach – 16%. W Afryce zaś jest to zaledwie 7%. Niestety nie oznacza to, że posiedliśmy prawdę objawioną.
– Analitycznie wydawanie więcej na defensywnych niż na ofensywnych graczy nie ma sensu. O kwotach transferowych musimy myśleć nie jak o tym, że klub przychodzi i kupuje zawodnika jak samochód. To wynagrodzenie dla klubu oddającego za utracone korzyści z tytułu gry danego piłkarza. Mówimy o stronie sportowej, bo w Polsce możemy wykreślić sprawy marketingowe. Jedynym otwartym źródłem zaawansowanych statystyk wpływu zawodnika na grę zespołu jest goals added dla ligi amerykańskiej. To jest bardzo sensownie liczone: na podstawie danych z każdej akcji mierzy się, w jaki sposób dany gracz zmienia prawdopodobieństwo zdobycia lub stracenia gola. W ostatnich siedmiu sezonach w pierwszej trzydziestce zawodników z największym pozytywnym wpływem jest 10 napastników, 10 skrzydłowych i ofensywnych pomocników, paru defensywnych pomocników i bodajże czterech obrońców: dwóch środkowych i dwóch bocznych. Czyli intuicja, że ofensywni piłkarze mają większy wpływ na wyniki drużyny, się potwierdza. Wynika to z czystej teorii: obrońca raczej zapewni tylko zero z tyłu, czyli remis, punkt. Bramki dają opcję na trzy punkty, dlatego nawet nie wiedząc nic o piłce, można logicznie stwierdzić, że więcej płaci się zdobywanie bramek niż za bronienie — mówi nam Filip Dutkowski z firmy „Sports Solver”, która zajmuje się analizą danych.
Dlaczego więc w Polsce idziemy na przekór logice i analizom? Swoją tezą na ten temat dzieli się z nami Paweł Kapuściński, były szef działu danych w Rakowie Częstochowa. – Do ofensywnych zawodników często podchodzi się tak, że można ich odbudować, bo jeśli mieli jakieś umiejętności, to one zostaną. Obrońcy się raczej nie odbudowuje, chce się dobrego i pewnego, który od razu wejdzie do gry. W Polsce najlepszych ofensywnych zawodników ściąga się za darmo, albo za małe pieniądze, jak w przypadku Iviego Lopeza czy Joao Amarala. Trudniej jest znaleźć w ten sposób obrońcę, stąd może wynikać brak balansu. Poza tym, jeśli weźmiemy pod uwagę to, że w Ekstraklasie wiele do powiedzenia przy transferach mają trenerzy, to oni chcą sprowadzać graczy, którzy zapewnią im bezpieczeństwo posady, co zwykle zaczyna się od obrony, dlatego chętniej wydaje się na nich pieniądze. A to, że zdarza się przepłacić? To wynika ze słabego skautingu i braku edukacji. Obrońcę wyskautować trudniej niż ofensywnego zawodnika, często płaci się za renomę.
Już na wstępie możemy zauważyć, że nasza odmienność na rynku transferowym wynika w dużej mierze z braku kompetencji. Warto więc przyjrzeć się bliżej temu, jak w Ekstraklasie korzysta się z narzędzi, które na całym świecie pomagają w sprowadzaniu zawodników.
Dyrektor skautingu Gent o kulisach transferu Kamila Piątkowskiego
Ekstraklasa nie korzysta z zaawansowanych danych
– Wydaje mi się, że kluby nie patrzą na dane. Mówię ogólnie, bo są wyjątki. A jeśli patrzą, to nie ze zrozumieniem, bo zapominają np. że poza statystykami indywidualnymi są też statystyki drużynowe, które trzeba uwzględnić w analizie — uważa Dutkowski. W ostatnich latach analityczne podejście do futbolu zyskuje na popularności. W Premier League furorę robi Brentford, klub oddany liczbom do tego stopnia, że nie posiada nawet akademii, bo dane podpowiedziały działaczom z Londynu, że łatwiej i taniej będzie im ściągać gotowych zawodników niż rywalizować ze szkółkami topowych drużyn w Anglii. To przykład skrajny, ale liczby stoją za sukcesami wielu klubów, a kibice fascynują się kolejnymi pozycjami tłumaczącymi wpływ danych na nowoczesny futbol, jak „Futbonomia” czy „Piłkarscy hakerzy”.
Polska piłka do tej rewolucji podchodzi jednak z dużym dystansem. Lech Poznań, Raków Częstochowa, Warta Poznań i Wisła Kraków współpracują ze „StatsBomb”. Jagiellonia Białystok współpracuje z kolei z „Sci Sports”. Warto jednak oceniać efekty tej współpracy, a np. na Podlasiu zdecydowano się na przedłużenie kontraktu z Krisem Twardkiem, mimo że według danych był piłkarzom trzecioligowym.
– Gdyby w procesie decyzyjnym się tym nie sugerowali, to nie przedłużyliby tego kontraktu. Z tego co wiem, kluby nie kupują danych surowych, zresztą i tak nie miałby kto ich obrobić. Dochodzą do nas informacje, że „Sci Sports” był wykorzystywany przez Pogoń Szczecin przy transferze Wahana Biczachczjana. Wiem jeszcze o 1-2 przypadkach, ale skoro to nie było ogłaszane, to nie mogę mówić, o kogo chodzi. Patrząc na to, jak działają kluby, myślę, że to może być seria niekończących się darmowych triali, przechodzenia od jednego dostawcy do drugiego. Może być też tak, że klub robi sobie jedno okienko i stwierdza, że to mu niepotrzebne, bo jestem w kontakcie z tymi osobami firmami i wiem, że nasze kluby nie za bardzo się do nich zgłaszają — zdradza Dutkowski.
Brak zainteresowania tematem potwierdza także Kapuściński. – Jako liga jesteśmy do tyłu, nie tylko jeśli chodzi o dane. Mamy zacofany skauting, nie edukujemy ludzi. Są różne sytuacje z zatrudnianiem stażystów za darmo. Jeśli Widzew Łódź miał taką grupę i po dwóch latach pracę dostała jedna osoba, to znaczy, że oni się nie uczyli, ani nie dali wartości dla klubu. Lech Poznań jest pod tym względem rozwinięty, mają kumatych ludzi, zainwestowali w ciekawe technologie. Slavia Praga ostatnio przeprowadziła mocną ofensywę — zatrudniła ludzi z Midtjylland, z Belgii. Sparta robi to od dłuższego czasu, więc względem Czech na pewno odstajemy, względem np. Danii też. Nie jesteśmy wybitnie za resztą świata, ale jednak jesteśmy, bo mało klubów chce w tę stronę iść. Problemem jest jednak ogólny brak specjalistów w polskiej piłce w wielu dziedzinach. Nie uważam się za alfę i omegę, ale dziwi mnie, że przez półtora roku nikt z innych polskich klubów nie próbował się ze mną skontaktować, żeby spytać, co ja robię i po co to robię. Kluby zagraniczne się odzywały, próbowały się podpytać, spotkać. Zastanawiam się, czy tak samo nie jest ze skautami, bo skoro jest ich tak niewielu, to oni co chwilę powinni dostawać oferty, kluby powinny robić pod nich podchody, a to się chyba w ogóle nie dzieje.
Dokąd kluby Ekstraklasy prowadzi ignorowanie lub błędne odczytywanie zaawansowanych liczb? Jedynym ofensywnym piłkarzem, który pojawił się na podium transferów w naszej lidze jest Lirim Kastrati, za którego Legia Warszawa zapłaciła 1,3 mln euro. Albo raczej: miała zapłacić, bo po czasie do rozliczenia się z Dinamem Zagrzeb użyto Mahira Emrelego. W każdym razie założeniem ówczesnego mistrza Polski było wydanie takiej kwoty na zawodnika, o którym wszelkie dane wręcz krzyczały: to się nie uda.
– Liczby Kastratiego za poprzedni sezon (expected assist, podania w pole karne) nie są złe, to na pewno top 3 w Legii. Tyle że jest bardzo przyklejony do skrzydła, bo jest klasyfikowany jako right wing, a w Chorwacji był right atacking midfielder, czyli grał bliżej środka i to widać po tym, że teraz rzadziej wchodzi w pole karne. No i fundamentalna sprawa: pod względem mojego modelu goals added Kastrati był dość dobry w Dinamie i znakomity w Lokomotivie, a w sezonie, w którym Kastrati grał w Lokomotivie, co dziesiątym atakiem tego zespołu to była kontra. Legia kontruje trzy razy rzadziej, czyli wzięli zawodnika, który wyrobił sobie nazwisko w drużynie, która bardzo często kontrowała, miała świetny sezon, ale to był jednorazowy wystrzał, a nie norma. W Dinamie, które dominuje w lidze, obniżył loty, a potem trafił do Legii, która też dominuje i w której nie miał za sobą bocznego obrońcy, bo w przeciwieństwie do Dinama Legia grała trójką z tyłu. Kastrati rozczarował, bo został rzucony do innego systemu, do drużyny, która raczej inaczej atakuje. Chyba że w europejskich pucharach: no i w Moskwie pokazał, że jest szybki. Czyli Legia wydała dużo pieniędzy, nie patrząc na kontekst, w jakim zawodnik zrobił liczby — wyjaśnia Filip Dutkowski.
Łukasz Piworowicz: Jakość pracy w procesie obserwacji determinuje sukces końcowy
Bartsz Slisz wart rekordu? Jak robi się transfery w Ekstraklasie
W Warszawie mieli też bardziej logiczne transfery, ale to właśnie Legia najczęściej wydaje duże pieniądze na defensywnych zawodników. Aż połowa (sześć) transferów do tego klubu, za które zapłacono minimum 800 tys. euro, dotyczy obrońcy lub „szóstki”. Kastrati był o 0,5 mln euro tańszy niż Slisz, którego transfer miał pokazać siłę stołecznego klubu. Blisko trzy lata i 100 meczów dla warszawskiego zespołu później, mało kto łudzi się, że na Sliszu uda się zarobić. Czy dało się to przewidzieć?
– Podejrzewam, że w przypadku Slisza kalkulacja była prosta: to młodzieżowiec, będzie grał, zdobędziemy mistrzostwo i sprzedamy go drożej. To błąd zakładać konkretne sumy odsprzedaży, bo dużo spraw może pójść inaczej niż się spodziewamy. Legia roztrwoniła swoją przewagę finansową nad ligą, ale gdy przychodził Slisz, przewaga nad średnią ligi była większa niż w przypadku PSG i Ligue 1. Powinni być w stanie kupować najlepszych zawodników rywali tak jak Bayern. Najlepiej robić to przez transfer bezgotówkowy, żeby było wiadomo, że każdy topowy zawodnik w kraju po wygaśnięciu kontraktu idzie do Legii, ale powinni też być w stanie wykupywać ich w ostatnim roku kontraktu, żeby utrzymywać tę przewagę. Czy Slisz był topowym zawodnikiem i czy Zagłębie było konkurencją dla Legii? Tak, wyróżniał się, ale Zagłębie konkurencyjne nie było. Kolejna kwestia: czy był rozpatrywany pod kątem stylu gry Legii — dominowania i długiego posiadania piłki? Bo jeśli chodzi o „przecinactwo”, to rzeczywiście jest dobry, tylko w Legii przecinak musi jeszcze coś umieć. Choć akurat w Zagłębiu liczbowo wyglądał bardzo dobrze, również w kreacji — tłumaczy Filip Dutkowski.
Nasz rozmówca pokazuje raport dotyczący Slisza z sezonu 2018/2019. “Sports Solver” dowodził wówczas, że defensywny pomocnik ma duży potencjał i wyróżnia się przede wszystkim w destrukcji. Nie traci piłek, daje drużynie balans między obroną a atakiem, gra na wysokiej intensywności, gdy przeciwnik ma piłkę i bardzo dużo biega. Legia nie kupiła więc „ogórka”, ale jednocześnie zignorowała to, że młody Polak najlepiej spisuje się w defensywie, a Legia bronić musi stosunkowo rzadko. W dodatku pieniądze, które wydano na transfer, niekoniecznie odpowiadały realnej wartości zawodnika. – Oddając Slisza i zastępując jego minuty minutami Łukasza Poręby i Adama Matuszczyka, Zagłębie traciło ok. 3-4 punkty w ciągu 2,5 lat do wygaśnięcia jego kontraktu, więc to na pewno nie sumuje się do 1,84 mln euro. Bliżej do 700 tys. euro — dodaje Dutkowski.
Lech Poznań znacznie rzadziej wydaje miliony na wzmocnienia defensywy, ale niewiele brakowało, żeby „Kolejorz” popełnił przy transferze stopera podobny błąd, jaki Legia zrobiła z Kastratim. Mistrz Polski latem był gotowy zapłacić 2 mln euro (1,5 plus bonusy) za Michała Helika. Obrońca sprawiłby, że defensywni zawodnicy obsadziliby całe podium najdroższych zakupów nad Wisłą. Polska byłaby wówczas jednym z trzech krajów na świecie — obok Ekwadoru i Łotwy — który mógłby pochwalić się takim osiągnięciem. Ciekawsze jest jednak to, że poznaniacy długo koncentrowali się na stoperze, który potrafi wprowadzać piłkę, a statystyki celnych podań Helika w porównaniu z tercetem środkowych obrońców Lecha były wyraźnie (w pewnym momencie nawet dwukrotnie!) gorsze.
– Helik absolutnie nie pasował do Lecha. Pasował do Cracovii Michała Probierza, pasował do Barnsley, które grało dzidę do kwadratu. Lech gra zupełnie inaczej. Jeśli chodzi o sypnięcie kasą, to jest trochę jak z bramkarzami przy rzutach karnych. Teoretycznie opłaca się stać w miejscu, ale jesteś pod presją zrobienia czegoś, więc jeśli rzucisz się nawet w złą stronę, to nie będą się z ciebie śmiali, a jeśli zostaniesz w miejscu — tak. Tak mogło być z Helikiem: presja, żeby pokazać, że ściągamy rozpoznawalne nazwisko i wykładamy taką kasę, była jakąś motywacją i zabezpieczeniem, bo jak nie wypali, to odpada argument, że to był ktoś, kogo kibice pierwszy raz widzieli — mówi nasz rozmówca.
Kulisy pracy działu skautingu Pogoni Szczecin
Jeśli mistrz kraju i jeden z najbogatszych klubów mógł wpaść na tak nielogiczny pomysł, to jak transferów dokonują inni ligowcy? W Polsce sporo ruchów zaczyna się od polecenia znajomego lub agenta albo od pomysłu bazującego na prostych danych czy odczuciach. Nawet jeśli nasze kluby próbują minimalizować ryzyko, to często tylko pozornie. Ostatnio do Ekstraklasy trafił drogi zawodnik, w przypadku którego raport skautingowy mówił o niezłych umiejętnościach, ale i sporym ryzyku, odradzając dużą inwestycję. Ryzyko zignorowano, umiejętności uwzględniono. Piłkarz z wysokim kontraktem obecnie rozczarowuje.
Kilka lat temu doszło do jeszcze bardziej spektakularnej wtopy. Zagraniczny piłkarz, który grał już w Ekstraklasie, był bliski powrotu, tyle że do innej drużyny. Gdy jego poprzedni klub się o tym dowiedział, kilkukrotnie przebił ofertę, żeby nie rozgniewać swoich kibiców. Wyszło odwrotnie, bo w Trójmieście chyba bardziej cieszyliby się z utrzymania w lidze niż z komina płacowego dla piłkarza, który totalnie rozczarował. To tylko dwa przykłady, ale nikt nie ma wątpliwości, że moglibyśmy podać ich wiele, wiele więcej.

Czy polskie kluby potrafią wydawać pieniądze?
Zakładamy jednak, że takie historie zdarzają się wszędzie: w końcu nawet w Premier League Jorge Mendes uczynił sobie z Wolverhampton przystań dla piłkarzy ze swojej agencji, często będących w klubie tylko przelotem. Problem przepłacenia za transfer pojedynczego piłkarza też nie jest palący, bo wpływ na cenę ma wiele różnych czynników.
– Wyliczenia finansowe w piłce nożnej są bardzo skomplikowane. Ludzie z Liverpoolu opowiadali mi, że kompletnie nie zgadzali się na cenę Roberto Firmino. Uważali, że jest minimum o 20 milionów przepłacony i okazało się, że nie mieli racji. Bardzo ciężko jest porównać jakość lig, bo drużyny bardzo mało ze sobą grają. Polskie kluby w pucharach rozgrywają kilkanaście meczów, jest niewiele punktów odniesienia. Problemem jest też liczba chętnych drużyn i jakościowych zawodników. Nie jesteśmy w takiej pozycji, w jakiej są bogatsze kluby z silniejszych lig, o piłkarzy, którymi się interesujemy, stara się zwykle więcej zespołów. Dlatego wyliczenia najlepiej sprawdzają się w zamkniętych ligach, takich jak MLS. Wartość zawodnika to bardziej kwestia doświadczenia dyrektora sportowego, właściciela czy sztabu. Modele oparte na danych będą powstawać, ale potrzeba czasu i zebrania tych danych — mówi nam Paweł Kapuściński.
Gorsze jest to, że duże transfery wciąż są u nas bardzo rzadkie. Gdy trzeba sypnąć groszem, nasze kluby robią się zbyt wstrzemięźliwe w stosunku do tego, jakimi pieniędzmi obracają.
– Największe transfery w Polsce to kwoty poniżej 2 mln euro. Jak ktoś zapłaci milion, to jest wow — rozbił bank. Ale jeżeli spojrzysz na kwoty transferowe w relacji do przychodów klubu w Anglii czy innych krajach, to najwyższy transfer w sezonie stanowi 10-20% przychodów. 20% to ekstremum, ale 10-15% to norma. Dla Bundesligi łączne wydatki na transfery to ponad 20% przychodów. W raporcie Deloitte jest podane, że łączne przychody w Ekstraklasie wyniosły 620 mln zł, do tego 200 mln zł z transferów. Dzieląc to na 16 okaże się, że wychodzi średnio ok. 50 mln zł. 10-15% z tej sumy to kwota 1-1,5 mln euro. Transfery w tych widełkach powinny być częstsze, a takie w wysokości 700-800 tys. euro to powinna być absolutna norma, czyli nasze kluby rozporządzają przychodami inaczej niż kluby zachodnie. Relacja najwyższego transferu do przychodów jest dużo niższa. Średni klub ma — powiedzmy – 35 mln zł przychodów, z czego 20% to 7 mln zł. Jeden ruch za milion euro jest spokojnie do zrobienia, a to tylko najwyższy transfer, przecież są jeszcze niższe. Alokacja przepływów pieniężnych jest w Polsce inna, nie tylko jeśli chodzi o ukierunkowanie na pozycje, ale przede wszystkim jeśli chodzi o skalę tych transferów — objaśnia Dutkowski.
Według sprawozdania finansowego ze sezon 2020/2021 Lech Poznań osiągnął przychody na poziomie 154 mln zł, więc gdyby „Kolejorz” funkcjonował tak, jak zachodnie kluby, wydałby na najdroższy transfer minimum 3,2 mln euro (10%), a spokojnie byłoby go stać nawet na wydanie 4,8 mln euro (15%). W poprzednich rozgrywkach tylko od Ekstraklasy „Kolejorz” otrzymał 29 mln zł, do tego za 47 mln zł sprzedał Jakuba Kamińskiego, więc na tej podstawie moglibyśmy się spodziewać wydania minimum 1,6 mln euro na najdroższy ruch do klubu. Z drugiej strony działacze Lecha podczas niedawnego audytu finansowego otwarcie opowiadali o dylematach związanych z tym, czy lepiej wydać więcej na inwestycje w przyszłość i rozwój akademii, która jest dziś najnowocześniejszą szkółką w Polsce, czy też przeznaczyć pieniądze na wzmocnienia. Pierwsza sprawa w ostatnich latach pochłonęła aż 80 milionów złotych. Być może dylemat ten wkrótce zniknie, bo dzięki nowemu kontraktowi telewizyjnemu i rządowemu programowi „Wsparcie Mistrzów” przychody mistrza Polski już niedługo wzrosną o minimum 35 mln zł, więc nasze kluby będą miały jeszcze więcej pieniędzy do wydania.
Radosław Kucharski – ocena dyrektora sportowego Legii Warszawa
– Niuans jest jeszcze taki, że w Ekstraklasie dochody są rozłożone stosunkowo równomiernie. Gdy są w nich nierówności, to łatwiej jest napompować najwyższy transfer, bo najbogatszy ma po prostu więcej kasy. Pytanie więc na co polskie kluby wydają pieniądze, których nie wydają na transfery? Sumując prowizje dla menedżerów wychodzi nam, że to budżet średniego klubu, ale akurat nie zdziwiłbym się, jeśli tak samo jest na zachodzie. Załóżmy, że te kwoty są w normie, nie odstajemy też od procentowego udziału wynagrodzenia w przychodach, więc… na co te pieniądze idą? – zastanawia się Filip Dutkowski.
Nie jest jednak tak, że polskie kluby popełniają same błędy. – W paru miejscach liczyłem wpływ zawodnika na grę oraz kwotę transferową i to się spinało, więc pewnie w jakimś stopniu kluby tę logikę transferową stosują, nawet jeśli o tym nie wiedzą. Przejście Patryka Makucha do Cracovii idealnie się spinało: Cracovii ten gość mógł dać tyle, że opłacało jej się dać Miedzi tyle, ile ona traciła na stracie Makucha. Jednocześnie Damian Kądzior nie przejdzie do Lecha, bo tam nie ma punktu stycznego: jego wpływ na grę Lecha nie będzie taki, że Lech da Piastowi tyle, żeby zrekompensować mu brak Kądziora — mówi nasz rozmówca.
Rekordy transferowe Ekstraklasowych klubów
Jeśli badanie dotyczące rekordów transferowych poszczególnych lig przełożymy na Ekstraklasę i sporządzimy listę najdroższych zakupów poszczególnych klubów w zależności od pozycji na boisku, stosunek drogich piłkarzy ofensywnych do defensywnych jest mniej więcej równy.
Na 21 najdroższych transferów (Jagiellonia Białystok i Wisła Płock wydały tę samą kwotę na kilku zawodników) 10 to piłkarze defensywni, 11 zaś to zawodnicy ofensywni. Przewaga jednej ze stron jest w tym przypadku bardzo płynna: jeszcze miesiąc temu najdroższym transferem Radomiaka był obrońca, dziś jest to napastnik. Sezon temu zaś do grona ofensywnych nabytków trzeba byłoby dopisać Macieja Żurawskiego, rekordowy zakup Wisły Kraków. Z drugiej strony „Biała Gwiazda” ma rekord niezwykle wiekowy, a w ostatnich latach jej najdroższym zakupem był 30-letni stoper Michal Frydrych.
Część wymienionych wyżej ruchów to także sytuacje typu taniej kupię, drożej sprzedam. Piast Gliwice pewnie nie wydałby miliona euro na żadnego zawodnika, gdyby nie miał gwarancji, że za moment sprzeda go drożej, tak jak to było z Jakubem Świerczokiem. Rekordem transferowym Stali Mielec byłby nie napastnik, ale bramkarz, tyle że Said Hamulić wypalił, więc warto było go wykupić, żeby za moment odszedł za rekordowy wpływ do klubowej kasy.
Wciąż jednak bardziej niż na tym na kogo wydajemy, należałoby się zastanawiać nad tym, czemu to robimy. Ile polskich klubów kalkuluje, czy opłaca się płacić dane pieniądze za transfer i wynagrodzenie zawodnika w sposób bardziej zaawansowany niż sprawdzenie, czy po takim ruchu budżet na sezon nadal będzie się spinał? Jak udowadniał wyżej jeden z naszych rozmówców, wkład piłkarza w wynik zespołu jest czymś policzalnym i nie trzeba ograniczać się do zwykłej czutki, przeświadczenia czy przeróżnych tez i mitów, które krążą w środowisku. Zespoły walczące o utrzymanie niemal rokrocznie dokonują panicznych zakupów, które w przypadku niepowodzenia misji, rzutują na przyszłości klubu, bo najnowsza historia pokazuje, że gdy spadasz z najwyższej ligi, przeważnie tracisz w niej miejsce na dłuższy czas. Nadal świeża jest historia o tym, jak klub bijący się o ligowy byt, będący w bardzo trudnym położeniu, i tak postanowił wydać pół miliona złotych na wiekowego zawodnika, nie wliczając równie dużych kosztów jego miesięcznego utrzymania. A w pierwszoligowych warunkach milion złotych w kasie robi różnicę.
Tomasz Pasieczny: Nie czuję się mniej kompetentny, bo nie znam zapachu skarpet w szatni
Można odnieść wrażenie, że nasi działacze często nie liczą się z konsekwencjami swoich działań. Przekroczenie budżetu kiedyś się przecież odrobi, wystarczy jeden lepszy sezon, udany strzał transferowy, który zwróci się z nawiązką albo — najprostsze rozwiązanie — zwrócenie się o pomoc do miasta, które przecież nie pozwoli, żeby lokalne dobro skazać na stracenie i sypnie groszem, żeby załatać dziurę budżetową. Z jednej strony jest strach przed tym, że duża inwestycja okaże się wtopą, polecą głowy, klub wpadnie w spiralę długów. Z drugiej wciąż zbyt duża pewność, że eksperymentowanie, kupowanie piłkarzy na chybił-trafił i tak nie sprowadzi na drużynę katastrofy, a na pewno nie tak szybko, żeby skutki widoczne były za moment.
Przy okazji często egzotycznych i zagadkowych transferów słyszymy hasła o tym, że inaczej się nie dało, bo piłkarz z Polski był za drogi. Niewiele jednak mówi się o tym, co w zasadzie się za tym hasłem kryje? Możemy się zgodzić, że w krajach, z których najczęściej sprowadzamy zawodników, znajdziemy piłkarzy lepiej wyszkolonych technicznie, więc faktycznie mają oni jakąś przewagę jakościową nad wychowankiem klubu znad Wisły. Tyle że to nie koniec tematu. Należy zapytać, na co w takim razie przeznaczono to, co udało się zaoszczędzić: rozwój sieci skautingu, działu analiz — rzeczy, które pomagają w jeszcze skuteczniejszym wzmacnianiu drużyny — czy też np. akademię, szkolenie i rozwój trenerów, żeby za parę lat zatrzeć wspomniane różnice w jakości piłkarskiej danych zawodników?
Czy w stwierdzenie o tańszym zamienniku z Hiszpanii, Portugalii czy Bałkanów wpisuje się ryzyko związane z jego aklimatyzacją i wdrożeniem, którego nie byłoby np. w przypadku Polaka pozyskanego ciut drożej od ligowego rywala, czy jednak nikt nie zwrócił na to uwagi w procesie transferowym i z mniejszym wydatkiem wiąże się jednocześnie większe ryzyko wtopienia pieniędzy? Jaki jest potencjał sprzedażowy tańszego zawodnika — polskie kluby najwięcej zarabiają na rodakach, więc może warto zapłacić więcej, żeby taki ruch spłacić się z nawiązką? A może dzięki różnicy w miesięcznym wynagrodzeniu znalazły się fundusze na to, żeby tego zagranicznego zawodnika obejrzeć kilkukrotnie na żywo, poznać jego środowisko, nawiązać kontakty, które przydadzą się w przyszłości?
Takie podejście można byłoby zrozumieć, dlatego wspomnianą wcześniej inwestycję Lecha Poznań w akademię trzeba odczytywać jako ruch zrozumiały. Oszczędzano po to, żeby w kolejnych latach postawić krok do przodu, a nie tylko po to, żeby uciułane oszczędności wydać na kolejny ryzykowny i zagadkowy transfer. Tylko czyje jeszcze działania można ocenić tak samo pozytywnie?

Raków Częstochowa i wyłamanie się ze schematu
Przykładem klubu, który pieniądze wydaje odważnie, ale jednocześnie dość rozsądnie jest Raków Częstochowa. To projekt nieprzypadkowo wyróżniany, bo pod Jasną Górą wiele rzeczy się zgadza. W ostatnich latach wydano tam ok. 4 miliony na transfery, jednocześnie oferując sporą podwyżkę Iviemu Lopezowi, więc ciężko mówić o zaciskaniu pasa, nawet jeśli “Medaliki” nie przekroczyły jeszcze granicy zapłacenia miliona euro za jeden ruch. Ciekawe jest przede wszystkim to, że to właśnie Raków przełamuje schemat, jeśli chodzi o pracę z danymi.
– Naszym głównym źródłem danych było „StatsBomb”, mieliśmy podpisaną umowę na kilkanaście lig w Europie. Pracowałem na surowych danych: każdy mecz jest opisany przez ok. 3000 eventów, którymi są kontakty z piłką i akcje defensywne bez piłki, np. pressingi. Stworzyłem sobie z tego bazę danych, bo staram się, żeby wszystko było zautomatyzowane. Celem mojej pracy było wspomożenie skautingu w wyszukiwaniu i weryfikacji zawodników. Szukałem zawodników nieoczywistych, którzy nie rzucali się w oczy, a teoretycznie mogli pasować do naszego modelu gry, bo dla każdej pozycji mieliśmy określony profil, jakim byliśmy zainteresowani. Z różnymi odbiegami, bo polska liga nie jest potęgą, więc musieliśmy zaakceptować, że nie wszyscy chcieli do nas przyjść. Sprawdzałem też po skautach, czy wszystkie rzeczy, których wymagaliśmy na danej pozycji, się potwierdzały. Piłkarzy oferowali nam też agenci i to nie jest złe, po prostu ich sprawdzaliśmy, żeby mieć pewność, czy do nas pasują — tak Paweł Kapuściński tłumaczy to, czym zajmował się do niedawna jako szef działu danych Rakowa.
Nie chodzi o to, żeby powiedzieć, że w Częstochowie proces transferowy jest idealny, ten klub też się myli, ma pole do rozwoju. Istotne jest jednak to, że Raków stara się podążać we właściwym kierunku. Jego były pracownik jasno wykłada nam, że przynosi to jedynie korzyści.
– Dzięki danym mogliśmy dokonać wstępnej weryfikacji dużej liczby zawodników. Po kolejce mogłem stworzyć listę dziesięciu zawodników, którzy zagrali najlepiej, patrząc tylko na przepływ piłki na boisku. Skauci wiedzieli dzięki temu, na kogo zwracać uwagę. Druga rzecz to minimalizacja ryzyka. Jeśli na podstawie danych zawodnik nie spełniał naszych oczekiwań, nie marnowaliśmy czasu na oglądanie go, a jeśli wypadł dobrze w oczach skautów, mogliśmy sprawdzić, czy potwierdzało się to w liczbach. Oczywiście nawet jeśli „StatsBomb” dostarcza prawdopodobnie najlepszej jakości dane, to wciąż nie jest to wszystko, co dzieje się w piłce nożnej. Ustawianie, pozycjonowanie, motoryka — to dużo pracy dla innych osób w piłce, więc dane całkowicie ich nie wykluczą.
– Wydaje mi się, że przez sam fakt tego, że w Rakowie dział skautingu jest bardzo zaawansowany, że są w nim doświadczone osoby, poziom weryfikacji zawodników jest tam bardzo dobry. Przechodzą oni przez przynajmniej trzy poziomy, więc to musi być lepsze niż w klubach, w których nie ma nawet porządnego działu skautingu — dodaje Kapuściński.
Jak ma wyglądać kurs dla dyrektorów sportowych PZPN?
Jak sprawić, żeby świat nam nie odjechał?
Czy inne kluby powinny wzorować się na Rakowie? Najprościej byłoby powiedzieć „tak”, ale zmiany, jakie musimy zacząć wprowadzać, sięgają bardzo głęboko. Lata temu zastanawialiśmy się, jak zmienić szkolenie w Polsce, żeby wychowywać lepszych piłkarzy. Ta misja jeszcze nie jest zakończona, ale musimy zwrócić uwagę na kolejny problem, zanim sprawi on, że za kilka lat znów ockniemy się w ogonie stawki, zastanawiając się nad tym, gdzie popełniliśmy błąd. Skoro za naszą południową granicą sprowadzają zagranicznych ekspertów od pracy z liczbami w futbolu, nie możemy tego ignorować tylko dlatego, że Legia czy Raków potrafiły nawiązać walkę na boisku ze Slavią Praga.
Utworzenie Ligi Konferencji sprawiło, że polskie kluby mają szansę na kawałek tortu UEFA, ale pieniędzy od lat nam nie brakuje, więc najwięcej zyskują na tym ci, którzy dotychczas finansowo nie dorastali nam do pięt. Ekstraklasie potrzeba odwagi popartej kompetencjami, pieniądze już ma. Oby iskierką nadziei okazał się projekt PZPN, który wkrótce ruszy z profesjonalnymi kursami dla dyrektorów sportowych, dyrektorów akademii, skautów czy analityków. Tylko edukacja i inwestycje sprawią, że zamiast martwić się tym, kto zbliża się do nas, sami zbliżymy się do zachodu.
WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE:
- Szwarga: Mówili, że oglądam za dużo „Ligi+ Extra” [WYWIAD]
- Hiszpan z trzeciej ligi? Coraz rzadziej po nich sięgamy
- Bezrobotni, ale z dobrym CV. Nowa moda w polskiej piłce
SZYMON JANCZYK
fot. FotoPyK
Wezcie sobie w dupe wsadżcie wasza nowomowę…CO NIE POTRAFIĄ W TRANSFERY?
Zapomnieli dac jakiegoś angielskiego wtreta w tytule , jak to mają w zwyczaju chcac być SWIATOWI a po prostu zajezdzają buractwem
Jak to nie potrafią? A warszawski hegemon to co? 😛
PS Lech ma już co najmniej 13.00 współczynnika UEFA z szansą na ponad 15.00 w tym sezonie. A wszystko bez długów i z czteroletnim zyskiem 15 mln zł.
W porównaniu z poprzednim sprawozdaniem o prawie połowę wzrosły zobowiązania długoterminowe Lecha Poznań, które wynosiły blisko 19 milionów złotych. Kłamczuszek z ciebie
3 mln euro w cztery lata. Finansowe fer pley będą musieli obejść. Jak to kreatywnie rozpisać?
Wow gratuluje postępów . Już za 5 lat bedziecie rozstawieni w 3 rundzie eliminacji.
Jak dobrze pójdzie to za 7 lat dojdziecie do fazy eliminacji Play off
A już za dekadę do ligi europu się dostaniecie
No już ćwoku mógłbyś na Bródnie w pomarańczowym tużurku pyszne peel na rowerku zaiwaniać. Tyle tylko że , z topografii stolicy musiałbyś się podciągnąć i czystego języka polskiego. No i musiałbyś być burku dynamiczny żeby pasza klientowi nie wystygła. Pracuj nad tym współczynnikami
Okropne, aż ciarki przechodzą (chociaż gówniarze wolą określenie CRINGE).
Kolejnym debilizmem tego typu jest to całe BRAWO TY/ BRAWO ON itd.
Wyglada jakieś kalectwo z Google translator. Przetłumaczy mi to ktoś?
Dzięki, że to napisałeś. Myślałem, że tylko ja wzdrygam się z obrzydzeniem trafiając na ten – niby żartobliwy – zlepek słów „umieć w coś”. Obrzydliwa tandeta.
to nie tak, że nie umiemy. ale raz – zawodnicy ofensywni są drożsi. dwa – w Ekstraklasie dla niemal każdego trenera najważniejszą rzeczą w każdym meczu jest to by za wszelką cenę nie przegrać. Nawet nie próbują budować zespołu na dłuższy okras bo wiedzą, że jedna porażka może przekreśli cąła ich robotę i wylecą z pracy bo prezesi są w gorącej wodzie kąpani
Prezesi/właściciele nie są w gorącej wodzie kąpani, a traktują kluby, jak dojną krowę. Wyjątkiem od tej reguły jest Świerczewski z Rakowa, który od lat buduje bardzo długofalowy projekt, nie zwalnia trenera, nie ma węża w kieszeni, a sprzedaje z gigantycznym zyskiem, lub tylko niepotrzebnych, a klub sam na siebie zarabia. Ale już taki Mioduski z Legii, czy w mniejszej skali Rutkowski z Amiki (przeniesionej do Poznania i grającej pod nazwą Lech, ale nadal Amiki) to zwykłe pazererniaki. Mioduski jest zresztą idealnym przykładem defraudacji klubowej kasy. Od lat mami kibiców spłacaniem długu, gdy w rzeczywistości przepłaca marnych piłkarzy (nie ceną zakupu, a pensjami), a zarobione pieniàdze z transferów wychodzących, gry w Europie, praw telewizyjnych, czy też z dnia meczowego po prostu rozpływają się w jego kieszeni. Jeśli chodzi o transfery, to idealną politykę prowadzi Raków, całkiem nieźle radzi sobie nawet wyśmiewana Stal Mielec, czy Pogoń. Beznadziejny za to jest Mioduski i niewiele lepszy Rutkowski. Czyli dwa kluby o teoretycznie największych możliwościach, które są na świeczniku są fatalnie zarządzane. No ale Raków potrafi zatrzymać swoje gwiazdy i regularnie wzmacniać skład, dlatego odjechał reszcie ligi. Legia to chyba nigdy nie zatrzymała swojego najlepszego grajka i tu jest pies pogrzebany. Mioduski zobaczy sześciocyfrową kwotę, to mu oczy dolarami zachodzą i sam jeszcze wypycha piłkarza, zanim kupiec się rozmyśli. Świerczewski sprzedawać nie musi, bo swoje pieniądze ma z onnych biznesów i dlatego nie sprzedaje grajków za czapkę gruszek. Także może Legia, czy Lech „nie potrafią w transfery”, ale Raków potrafi i to bardzo.
Ty jestes za debil i piszesz jako debil
Coś ciebie uwiera w dynie, przygłupie?
BEZNADZIEJNY MIODUSKI I NIEWIELE LEPSZY RUTKOWSKI. i juz po tym wtrecie wiadomo mozesz oceniac szachy podwodne. I nie zesraj sie z tym Rakowem bo nic nie osiagneli w swojej historii poza pucharem Polski. Jak tam kurnik ? Rosnie ? Jak tam zapowiada sie wiosna w pucharach ? Slawia ,ktora was wydymała juz tez sie pozegnała z pucharami
Raków osiągnął dwa tytuły wicemistrza Polski, zdobył dwa razy Puchar Polski, raz był finalistą, dwa razy zdobył Superpuchar Polski. Zmierza bezapelacyjnie po mistrzostwo, a jego era dopiero się rozpoczęła. Ale masz prawo zazdrościć, dlatego JEDYNE do czego możesz się przypierdolić to stadion, tak jakby stadion w ogóle był ważny w osiąganiu wyników sportowych. Odnośnie wiosny w pucharach, to gra tam z polskich klubów jedynie Amica i to TYLKO DLATEGO, że pl odpadnięciu w PIERWSZEJ RUNDZIE eliminacji LM spadła do eliminacji LKE. Chociaż, gdyby nie była tak beznadziejna i przeszłaby chociaż jefnego rywala, to mogłaby spaść do el. LE. Także ty może nawet tych szachów podwodnych nie oceniaj, bo kiepsko ci wychodzi myślenie.
No dobra, ale skąd Ty wiesz czyja era się właśnie rozpoczęła?
Wiesz, jaka jest największa niewiadoma Rakowa? Jeszcze nigdy po tych „sukcesach” nie przeszli kryzysu. Taki kryzys przyjdzie bo takie kryzysy miała Wisła, miał Lech, miała Legia.
To, o czym piszesz dokonało już kilka klubów. Przypomnę Ci, że zaraz po wejściu do Eklapy Jagiellonia też była swojego rodzaju fenomenem i wzorem na sukces małego klubu. Piast też miał swoje pięć minut (nawet mistrza).
I co teraz z tego jest?
Co do stadionu i tego czy infrastruktura jest ważna do budowy większej piłki to zapytaj kibiców Amici, Groclinu lub Polonii. Taki Groclin grał i wygrywał z Man City w Europie. Młody jesteś, nie pamiętasz.
Może Raków to fajny projekt, ale mam wrażenie że kibice Rakowa to już grubo odlecieli. Raptem 2 czy 3 sezony z jakimiś tam wynikami i już hegemon.
Zejdźcie na ziemię ludzie 🙂
PS. Widzę, że wysmiewasz Lecha a sami dostaliście od nich w cymbał i w lidze i w Pucharze. Już pomijam, że puchary to macie jedynie w telewizji.
Niepotrzebnie się produkowałem w poprzednim komentarzu. Merytoryki z takimi, jak Ty Zero.
Świerczewski to nie Katarczycy, pamiętaj 😀
Człowieku, ja pamiętam Widzew w LM, czy Legię z Piszem w LM, a Ty mi piszesz, że za młody jestem, by Groclin z Man City pamiętać. Ale mniejsza o to. Najbardziej to mnie rozjebałeś tym, że niby od Lecha w cymbał dostaliśmy, gdy na ostatnie bodajże 8 spotkań wygraliśmy 7. Kto wyeliminował Lecha z PP w tym sezonie, kto zdobył Superpuchar na stadionie w Poznaniu? Kto wygrał w lidze? Przecież chyba nie m innego zespołu, który Raków tak regularnie leje, jak ta wroniecka Amica przebrana za Lecha. Aż sobie musieli we Wronkach i okolicach szaliczki anty Raków wydziergać, bo takich kompleksów się dorobili.
Kompleksów do wiejskiego klubu z pasjonujaca historia pilkarską i tradycjami Ja pierdole . Czlowieku zejdz ba ziemie. Nie zawsze slonce swieci.
Możesz mi przypomnieć kiedy dostaliśmy od nich w cymbał w lidze i pucharze? Jeśli chodzi o PP to nawet w 1 lidze Raków ich wyeliminował. Sezon bodaj 18/19, towarzyszyło temu rozwiązanie ekipy ULP. Daleko jestem od koronacji Rakowa po 1 rundzie, natomiast w obecnej formie jesteśmy najbliżej mistrza. Pamiętaj o jednym. Świerczewski w Rakowie nie jest od 3 sezonów. On, mimo przeciwnościom, wprowadził Raków po kolei do wyższych lig. Bez żadnych szwindli, handlu licencjami itp. Może, co poniektórzy rzeczywiście odlecieli, natomiast, jeśli przez x lat tułałbyś się po okolicznych wioskach, byłbyś w euforii po tym, co twój klub prezentuje. Prawie 20 lat temu człowiek świętował awans po barażach z Koszarawą. Myślisz, że komukolwiek z nas śniły się puchary europejskie? Wygranie meczu ze Slavią, czy spuszczenie łomotu Astanie? Już kiedyś pisałem. Pewny marazm, stagnacja przyjdzie na pewno, natomiast nie wierzę, że spadniemy tak jak na początku wieku. A pojedyncze kryzysy już były. Paszun nawet Iviego potrafił posadzić na ławce, bo chłop nic nie grał. Potrafiliśmy z tego wyjść.
A gdzie ta Amica nadmuchany jełopie ? Patrze w kalendarz i widze Bodo Lech. Na twoja starą mowili amika ziomy z parku. O chuju złoty. Nie wiedziałem ,ze vicemistrz Polski to jest tytuł. Dobra . Nie pierdol juz bo chyba za wiele razy sie wyszczepiłes i cos ci w dyni nie styka fantasto. Kurwa co za głąb.
„Lech Poznań nie wystąpił o licencję na przyszły sezon i został przesunięty na ostatnie miejsce w tabeli. W przyszłym sezonie pod nazwą Lech Poznań występować będzie Amica Wronki”
Gdzie ta Amika w tabeli he ? Zacznij juz szukac . Moze znajdziesz .Kolejne dziecko jarajace sie jak szympans do bateryjki
Czego nie rozumiesz? „W przyszłym sezonie pod nazwą Lech Poznań występować będzie Amica Wronki”. Czyli po prostu jesteście Amiką tylko ze zmienioną nazwą. Cytat wzięty z 90minut. Nawet się nie potrafisz przyznać, że daliście dupy z licencją.
Coś ciebie uwiera w dynie, przygłupie?
Twoj psychiatra ciagle biega po miescie i cie szuka
Twój psychiatra szuka ciebie po wszystkich wielkopolskich wioskach
Tylko, że nawet Amica pod swoja nazwą grała więcej meczów w Pucharach niż Raków. Nie w eliminacjach. Więc uważaj z czego się śmiejesz 😉
Co ma jedno do drugiego?
Jak się kurwa ubierze w ciuchy damy, to nadal jest kurwą. Amica zmieniła nazwę, bo Rutkowski (właściciel Amiki jeszcze przed fuzją) chciał sobie kupić kibiców… i kupił, bo w Poznaniu kibice nie mają swojej tożsamości. To zwykli kibice sukcesu. Chociaż nie jest to do końca prawda, bo po dekadzie powstał klub Wiara Lecha Poznań. To coś na wzór Pogoni Novej Szczecin, kiedy Pogoń kupił Ptak. W Szczecinie odzyskali tożsamość po Piortcovii po latach, ale Pogoń musiała spaść i lraktycznie się rozlecieć, żeby się oczyścić. Może kiedyś Lech odzyska swoją tożsamość, ale na razie nic na to nie wskazuje. Poznaniakom dobrze jest, że Amica zmieniła nazwę na Lech. Mogą udawać przed lustrem, że się nie skurwili, chociaż każdy kibic w Polsce zna prawdę. Więcej szacunku mają cygany z Katowic, bo pogonili Wojciechowskiego, gdy chciał zrobić z GKS-em to, co Rutkowski zrobił z Lechem.
P.S. To, że czegoś nie wiedziałeś, nie znaczy, że tak nie jest. Bardzo mało wiesz i jeszcze wiele razy cię będą ludzie uświadamiać, chociaż ciężko łapiesz proste fakty – tak, wicemistrz to jest tytuł matole bez pojęcia o niczym.
Jakies wynurzenia chloptasia z miasteczka o ktorym malo kto slyszal w polskiej pilce malo kogo intersuja. vicemistrz to tytul taa Doskonaly kawal
No kurwa, wyobraź sobie, że to jest tytuł i nie ja to wymyśliłem. Tak, jak mówiłem, ciężko łapiesz proste fakty, nawet, jak ci się je wytłuszczy przed oczami. Dawno takiego głupka nie widziałem, nawet w internetach.
Jasiu Do budy. Znowu sie oplułes.
Do nory, przygłupie
O chuju złoty.. Wiesniaki z Groclinu tez se kiedys wywiesily wielki transparent ViceMistrz Polski. Tytuł mocno prestizowy jasiu…. Problemw tym ze nie ma juz ani transparentu ani Groclinu.A tak ladnie sie napinali. Chiciaz se pograli z Manchesterem a nie jakas Slavią Obawiam sie jasiu ze czeka was ta sama droga. Nie da sie od tak wskoczyc z chama na pana. Lat trzeba ..
Miasteczka, o którym mało kto słyszał… i tu nachodzi człowieka pytanie. Jesteś takim bufonem, ignorantem, czy po prostu debilem? Czy to w piłce, czy w normalnym życiu, Częstochowa jest znana. Zresztą, z tego co mi wiadomo to nie do miasta doznań rok w rok tysiące osób pielgrzymują. Jeśli chodzi o sam klub piłkarski, proponuję przeczytać, co po dwumeczu trener Slavii o nas mówił. Nie wspominając, co się działo w Astanie po wrzuceniu im 5:0. Swoją drogą ciekawy nick jak na kogoś, kto się z kacapami wącha 🙂
Chuj kogo obchodzi co trener Slavii mowil. W pilce byliscie i jestescie prowincjuszami . Nadymanie sie pilkarskich januszy jest co najmniej nie na miejscu. Dekad trzeba nie 3 lat jasiu . Z kim ty sie wąchasz gląbie ? Albo co wąchasz ?
No tak, ciebie nic nie obchodzi. Poza tym co Rutki powiedzą. Żyj dalej w świecie fikcji, gdzie gracie na swojej licencji i jesteście wiecznym mistrzem. Raków jest starszy od każdego waszego tworu.
Łap jebany baranie:
https://sjp.pwn.pl/sjp/wicemistrz
Wcale mnie nie dziwi, że nie ogarniasz, że ten klub udający Lecha to Amica, skoro nawet wiedza na poziomie pięciolatka, że wicemistrz to tytuł, cię przerasta i co gorsza nawet nie umiesz sprawdzić tak banalnej i oczywistej rzeczy. Jak ty sobie w życiu radzisz? 90% mocy obliczeniowej twojego mózgu idzie na oddychanie, czy jak? I nie obchodzi mnie, że masz te 5 lat. Nauczyłeś się pisać na klawiaturze, to wstukuj w google proste zagadnienia, skoro nie wierzysz dorosłym ludziom. Może zmądrzejesz, chociaż wątpię, bo oporny jesteś, jak rezystor.
O chuju złoty . .. Jaki jestes matole elokwentny … Ty jestes debilem udajacym czlowieka . Wynurzenia jasia są takie same jak gimbów jarajacych sie jakas amiką. Problem w tym głąbie ,ze to zrobilo sie juz nudne a jasie podobne tobie sapią swoją zdartą płyte. Udaj sie synu do najblizszego weternarza. Niekoniecznie wyleczy twoją przypadłosc ale bedzie taniej niz u psychiatry. Janusze pilkarscy bez tradycji ,sukcesów ,platajacy sie przez caly swój zywot po nizszych ligach nagle podnoszą ryja bo przez 2 lata cos tam grają. . Do budy jasiu.
Kibice sukcesu…. Rzeczywiscie jestes głabem nieziemskim. Jak na Kolojorza przychodzilo 60 000 na 3 lige. 3 lige zaznaczam !!! to byli widocznie czestochowscy janusze ,ktorych nikt nie chcial wpuscic na swoj stadion po finale .Kurwa nie wiem czy u was przez caly sezon tylu ludzi bylo . Znalazl sie czestochowski janusz Spec od tozsamosci i licencji. Zrozum głabie . Takie wynurzenia interesuja tylko paru dresow biegajacych z maczetami po miescie
I jeszcze na koniec dodam gamoniu, że Raków jest starszy zarówno od tego nowotworu Lech (2006 r.), od Amiki jako takiej (1992 r.), jak i od nieistniejącego już klubu Lech Poznań (1922 r.). Więc historię i tradycje ma dłuższe, a przy tym nigdy się nie skurwił, jak Lech. Fakt, że klub z trzynastego co do wielkości miasta Polski nazywasz „wiejskim” świadczy albo o skrajnej ignorancji (ogółem widać, że szkoły to ty raczej nie ukończyłeś, więc braki w podstawach geografii nie dziwią), albo o zakłamywaniu rzeczywistości i nieudolnej próbie dojebania lepszemu klubowi z powodu kompleksów. Nie znam właściwej przyczyny, ale nie odpisuj, bo zwisa mi i powiewa dlaczego piszesz takie farmazony. Może cię ktoś skrzywdził za dzieciaka, ale ja mam w to wyjebane.
A ja mam wyjebane w to twoje pierdolenie o Amice, 90% ludzi w chuju to ma bęcwale. Mnie mierzi, że z Rakowa robi się pierwszych najlepszych, w momencie kiedy pierwszym sensownie zarządzanym klubem w Polsce był budowany mozolnie i nie na skróty Lech, nawet pomimo tylu błędów po drodze, a po nim była Legia Leśnego, która poszła na grubo i gdyby trwała do teraz, to rządziłaby tutaj faktycznie jak Bayern. Lech teraz się mocno ogarnął i Raków póki co jeszcze na wielu polach do niego dopiero dojeżdża. A ty pierdolisz farmazony, jakbyście ligę któryś sezon z rzędu wygrali.
Takie sprostowanie – jeśli w chuju masz historię, to liczy się to, co jest tu i teraz, a tu i teraz to Raków jest liderem z 9 pkt. przewagi nad drugą Legią, a Lecha to nawet nie ma w pierwszej trójce. Ale jednak piszesz o historii, że Lech był budowany powoli i nie na skróty(!!!) (bo przejmowanie licencji i fuzja z klubem, który jest wyżej w tabeli, to wcale, a wcale nie jest drogą na skróty, hehe) Chociaż to nie Lech przejął Amikę, a Amica Lecha. I Legia GDYBY dalej była rządzona przez Leśniodorskiego, to MOŻE byłaby w innym miejscu, ale gdybania to ja nie trawię, bo to są zwykłe wymysły, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Bo gdyby ktoś inaczej przestawił krzesło, to Nieciecza wygrałaby 5 razy LM. Dlatego mówmy o faktach, a faktem jest, że Lech gra na licencji Amiki i żadne wypieranie tego ze świadomości tego nie zmieni. Dla mnie najważniejsze, że sportowo Raków ogrywa wszystkich w tej naszej lidze, a z resztą może do Lecha nie dojeżdżać. Grunt, żeby regularnie lał tego Lecha tak, jak czyni to już od lat, a w Poznaniu niech się podniecają, nie wiem, stadionem, albo budką z hot dogami, że mają lepsze, niż w Częstochowie. Mnie wystarczy lepsza drużyna. Nie musi Raków być lepszy na każdej płaszczyźnie, ale fajnie, że na tej najważniejszej jest. A niewygodne fakty poznaniakom będę przypominał, bo nie lubię tych kurew za to w jaki sposób się zachowywali wielokrotnie względem Rakowa. Uderzyli w stół, to nożyce się odzywają, proste. I niech cię mierzi. Ma mierzić. Było nie zaczynać.
Za duzo razy chyba sie wyszczepiłes jasiu i pfajzerek zrobił ci niezle spustoszenie w dyni. Gdyby , gdyby gdyby ….twoja matka pusciła sie z kims innym to moze twoja dynia funkcjonowalaby na innym poziomie. A tak jestes zwyklym chujkiem prowincjuszem. Porownuja sie głaby do Ruchu ,Gornika ,Legii ,Widzewa, Wisly Pogoni ,Kolejorza a tak naprawde graja w kurniku gdzie wstyd kogos zaprosic ,sa ciagle nikim w polskiej pilce a łby noszą jakby co najmniej zostali filią Barcelony. Tfu
Kurwa to była twoja stara. Ponoc Papszun maczał palce
Jeszcze odnośnie tego sensownego budowania Lrcha, czy tam Amiki (jeden chuj), to tym sensownym budowaniem zajął się pewien fryzjer, pamiętasz? Kiedyś nawet wielki idol Piotr Reiss spóźnił się na mecz, bo zbyt długo się targował za ile sprzeda mecz. Tak sensownie był budowany ten klub. Ale k tym pewnie też nie chcesz pamiętać, nie?
Dobra jasiu nie pierdol już. Oplules sie
Coś ciebie uwiera w dynie, przygłupie?
1) Na tą chwilę Świerczewski nie zbudował klubu. Zbudował pierwszy zespół. Odejście właściciela spowoduje upadek klubu. To właśnie Rutkowski i Adamczuk w Pogoni zbudowali kluby. Aktualnie klub próbuje też zbudować Mioduski – w odróżnieniu od Leśniodorskiego, który zbudował pierwszą drużynę bez podstaw, ale w krótkim terminie osiągał wyniki ponad stan. Cupiał też stworzył wcześniej najlepszą pierwszą drużynę w Polsce. Ale nie zbudował klubu, więc jego odejście spowodowało turbulencje w klubie.
2) Podaj mi przykłady zawodników którzy zostali kupieni a następnie sprzedani z gigantycznym zyskiem w Rakowie.
Za ostatnie 5 lat bilans transferowy Lech kupieni 9,33 mln – sprzedani 32,22 243% zysk transferowy. Legia kupieni 13 mln, sprzedni 33,905 mln EUR. Zysk transferowy 161 %. Pogoń zakupy 3,14 mln EUR sprzedaż 25,25 mln. Zysk transferowy to 704%. Raków zakupy 5,37 sprzedaż 6,44 mln EUR (praktycznie wszystko to Piątkowski). Zysk transferowy to 20%. Więc Raków jest najgorszy w tym zestawieniu i to zdecydowanie.
3) 10 najdroższych transferów do drużyny:
Legia: Slisz, Nawrocki, Kastrati, Nagy, Luquihas, Jędrzejczyk, khartin, Cafu, Vrdoljak, Borysiuk. Niewypały to Kastrati, Nagy, Cafu i Borysiuk. Razem 4.
Lech: Sousa, Ba Loua, Velde, Murawski, Tiba, Karlstoem, Rengifo, Satka, Sykora, Barkroth. Ewidentne niewypały 2 – Sykora i Barkroth.
Raków: Sorescu, Racovitan, Berggren, Sturgeon, Nowak, Silva, Kaczmarski, Kovacevic, Lukovic, Szelągowski. Niewypały to Sorescu, Kaczmarski, Lukovic, Szelągowski. Więc 4. Nie jest więc tak, że jeśli Raków wyda kupę kasy to robi to dobrze.
Raków do tej pory sprzedał tylko Piątkowskiego. Pozostali odchodzili za darmo lub za czapkę gruszek. Ciężko więc uwierzyć w to, że Raków jako jedyny „potrafi w transfery”.
Nie zbudował klubu? A rozwinięcie akademii? Obsada, we właściwie wszystkich CLJkach, 2 drużyna mistrzem jesieni na swoim szczeblu. Na tą chwilę brakuje TYLKO stadionu z prawdziwego zdarzenia. Co do zawodników. Ty masz swoją wizję, którą to nachalnie próbujesz przekazać. Ciągle o zawodnikach piszesz jedno i to samo. Ja mam zdanie, że Raków, póki co nie zarabia, bo najlepszych potrafi utrzymać w drużynie. Przez lata Legia, Lech i inni byli krytykowani za wyprzedaż każdego, kto prosto kopnął piłkę. Jak Częstochowa nie wyprzedaje swojego trzonu, nagle źle bo nie zarabiają. Podałeś najdroższe transfery do drużyn. To teraz zobacz ilu się u jednych i drugich nie sprawdziło.
Rozwinięcie akademi? Na tą chwilę Raków jeszcze nie ma akademi. A jeśli nawet będzie miał, to nie wiadomo, czy będą potrafili wprowadzić do piłlki jej absolwentów. Legia ma dobrą akademię, ale Walukiewicz, Mosór, Włodarczyk nie zaistnieli w piłce poprzez Legię, ale jako odrzuty zostali wprowadzeni w innych klubach. Więc na dziś trochę lodu na głowę.
To podałem we wcześniejszym poście. 2 się nie sprawdziło w Lechu. Po 4 w Rakowie i Legii (którą uważacie za najsłabszą organizacyjnie).
Wiele klubów miało mistrzów w CLJ czy innych rozgrywkach młodzieżowych. Celem drużyn młodzieżowych powinno być dostarczenie zawodników do pierwszej drużyny (reprezentacji), a nie wygrywanie w kategoriach młodzieżowych. Czy Raków to potrafi jeszcze nie wiadomo. Miejmy nadzieję, że będzie to robił, bo w ten sposób podniesiemy poziom ligi i reprezentacji.
W sprawie Sorescu to jednak ja miałem rację a nie Wy z kościoła Rakowa. Innych graczy też nie potrafi sprzedać. Aktualnie Niewulis odszedł tak jak wszyscy poza Piątkowskim za czapkę gruszek. Więc tu mają jeszcze dużo do nadrobienia w stosunku do reszty ligi.
https://rakow.com/aktualnosci/akademia tu masz aktualności o tej akademii, której nie ma 🙂 Sorescu odszedł, bo nie podobała mu się wizja Papszuna, a mianowicie, że musi bronić i tak na nim zarobią. Niewulis dostał wolną ręką, za to co w Rakowie zrobił przez lata. Do niewypałów dodałbym jeszcze Sousę, który poza pojedynczymi przebłyskami kojarzy mi się tylko z płaczu w pucharach.
Nie doczytałem wyliczeń kto był niewypałem. W Lechu Ba Loua, jak dla mnie pewniak, a Velde broni się tylko pucharami. Sorescu miał swoje przebłyski, dodatkowo Raków na nim zarobi. Kaczmarski w zasadzie nie pokazał nic, co nie przeszkodziło sprzedać go z zyskiem.
Jak pewnie widzisz starałem się zrobić wyliczenie obiektywnie. Jeśli uważasz, że Ba Loua i Velde są niewypałami (do czego masz prawo), to dodaj do niewypałów Rakowa również Racovitana, Sturgeona i Berggrena. Ja zastosowałem kryterium – są w klubie, to jeszcze jest szansa na odkręcenie się. Dodatkowo Sturgeon na pewno mniej znaczył dla Rakowa niż Velde dla Lecha (zwłaszcza w Pucharach). Postaraj się również być obiektywny, a nie lecisz z pianą na ustach.
Co do Sorescu i Kaczmarskiego – to świetnie odwracasz kota ogonem. Pod innym artykułem pisałem, że gracze Rakowa nie są na rynku warci więcej niż 1 mln EUR. I dlatego Raków ich nie sprzedaje. Dziś próbujesz udowodnić że sprzedaż za ok 1 mln EUR Sorescu i Kaczmarskiego za 700 tys EUR jest wielkim sukcesem Rakowa. Może jak na Raków to jest sukces sprzedażowy, ale nawet Stal więcej wzięła za Hamulicia. Nie mówiąc o topowych klubach. Ja podtrzymuję swoje zdanie – Raków nie ma graczy za których może otrzymać dużo kasy, poza Kovaceviciem i Ledermanem. Reszta jest za stara i nikt nie da więcej niż 1,5 mln EUR za gwiazdy Rakowa. Ale też nie da więcej za Ishaka, Karlstroema czy Kvekve z Lecha, Wszołka, Kapustkę z Legii czy graczy 25+ z innych zespołów.
Janczyk i Mazurek to dwa gamonie, które potrafią napisać jakiś ciekawy tekst. Niestety rzadko, bo bywają też jak to u Szymka, wiadomości typu co zjedli na obiad pilkarze Radomiaka albo który miał sraczkę, ale to i tak lepsze niż reszta bandy, która pisać nie potrafi w ogóle. Warzocha, Paczul, Smyk, Karcz itd. to jest dramat.
Od dawna mówię, że większa kasa nic u nas nie zmieni pod względem jakości, dalej będzie gówno i dalej w ryj w Europie, tylko więcej przepalą. W klubach pracują idioci, nie mają pojęcia o swojej robocie, świat poszedł do przodu, pojawiła się amfetamina, samochody, bazy danych, programy pomagające skautować, a u nas wciąż Engel z Piechniczkiem rzucają dzidami w lecący samolot i twierdzą, że tak ma być. A obcego to od razu na stos żeby tylko nie obnażał ich głupoty i niekonsekwencji.
Bardzo ciekawy artykuł. Dziękuję.
Ja również!
Dlaczego chłopcy z weszło nie potrafią w dziennikarstwo? Sam chciałbym to wiedzieć, Stefan. Jest szkoła otwocka i szkoła falenicka ale niektórzy wolą w opowieści z mchu i paproci. Janczyk top. iXDe
Nie operujemy takimi pieniędzmi żeby kupić sensownego ofensywnego zawodnika. Jak już się uda to w promocji, do odbudowy, czy bez kontraktu.
Za te nasze półtora miliona euro to faktycznie może lepiej kupować tych defensywnych i dostawać trochę więcej jakości niż dawać na niewypały ofensywne których nikt nie chce.
Sądzę, że sensowne na ten poziom transfery zawodnika ofensywnego i grającego, zacząć się mogą od jakichś 3 milionów. A na to chyba jeszcze nikogo nie stać, bo to nadal duże ryzyko jak na tak duży procent budżetu. Sądzę,że prędzej da się kupić niedoszacowanego prawego obrońcę, defensywnego pomocnika, czy stopera, niz skrzydłowego albo napastnika, którzy z reguły są przeceniani za samą pozycję.
Od dawna mowilem ze rząd Polski powinien wrzucic 100 mln euro do budzetu ekstraklasy co roku.
Jakieś 30-35 mln euro do mistrza powinno iść i wtedy taki Raków, Lech czy LEgia stac by było kupić przed el Ligi Mistrzów kilku kozaków po 5-7 mln euro i jeszcze by została forsa na pokrycie im kontraktów.
Fajnie się wydaje nieswoją kasę, co? Dawaj, sypnij na początek choć bańkę ze swoich na nową dziarę dla pana kozaka (Słowak, lat 30) i jego 16 letniej lafiryndy.
Popieram, sport to najważniejsza sprawa w życiu. A zwłaszcza piłka kopana. Powinniśmy oddawać wszystkie oszczędności właśnie na tę kwestię. W szkole jedyna edukacja, to fizyczna. Jeżeli ktoś jest już takim gamoniem by kompletnie sobie nie radzić ucinamy mu nogi i ładujemy do ampfutbolu.
Już lepiej na pilke kopana wydać 100 mln niż na cuda typu wsparcie gospodarki Ukrainy.
I tak decyduje USA a Polska nie potrzebnie traci pieniądze. Bo jakby USA się odechciało to choćby i cały budżet oddali to ruscy wygrają. A jak USA chce to Polska może placic 0 a i tak Ukraina wygra.
Więc już lepiej na piłkę nożną wydać za roczne wsparcie Ukrainy to by Polska piłka wskoczyła na Europejskie salony. A na Ukrainie i tak się skończy jak USA zdecyduje więc poco mamy płacić.
Pierdolenie kurwa, przecież Franz Smuda musi posiadać tylko schody i wtedy już wie wszystko :-)
Jak to się mówi „jak biedne kraje chcą być bogate to nie mogą naśladować krajów bogatych tylko kraje bogate jak były biedne”. Nasze kluby kupują grajków, a nie nazwiska dające przychody z reklam. Nie mamy szejków jak Anglicy i u nas transfery miedzy klubami ekstraklasy to rzadkość. Na zachodzie już nie. Ja tobie za 20 mln kogoś sprzedam, Ty jemu za 20 innego a On mi jeszcze innego za 20. 60 baniek wydatków. Poza tym musimy inwestować w infrastrukturę. Poleciłbym też w byłych zagranicznych zawodników, którzy widzieli jak się szkoli w Holandii, Anglii, Hiszpanii, Portugalii jako trenerów do młodzieży. Kupowanie ochłapów za miliony prowadzi w dół tego łańcucha. Skąd ta liga ma więcej kasy od Szwedzkiej i wielu innych europejskich? Mamy więcej mieszkańców, bo tylko ludzie z tego kraju co jest dana liga wykupują abonament na oglądanie, nie licząc zmagań w ligach TOP 5(3).
Najważniejsze, żeby nie stracić.
Sprawa jest prosta jak powiedział Henio Kasperczak kluby e klapy istnieją tylko po to by ciągnąć kasę z Canal + W tej upośledzonej piłkarsko lidze nie chodzi o widowisko o przyciągniecie na stadiony i przed telewizory jak największej ilości kibiców jak w normalnych piłkarsko krajach To walka o kasę wszelkim możliwym sposobem Tak samo jak w przypadku kadry Polski za Czesia telefonisty.Wyjść z grupy choćby na czworaka bo kasa już na nas czeka.Słynne polskie na zero z tylu a z przodu może coś wpadnie .Państwo zbuduje stadiony, podatnik będzie je utrzymywał , Canal + przeleje kasę na konto ,prezesi zarobią ,szrot się wzbogaci ,UEFA stworzy nowe rozgrywki by polskie potęgi mogły w końcu odtrąbić sukces związany z awansem I cyk jest pięknie jest wspaniale wiec o co wam chodzi.
Pewnie to siedzi w polskich genach w związku z naszą burzliwą historią.
Bardzo dobry artykuł, gratulacje dla autora za dobrą robotę.
A To nie jest tak , że najdroższym transferem Widzewa był napastnik Marcin Robak za 500 tys euro, a nie skrzydłowy Riski za 300 ?
To nie ta wersja Widzewa
Wydaje mi się że jednak to ta sama Cackowa przeprowadzała tamte transfery
W kontekście ofensywni/defensywni bez znaczenia. Kierowałem się kwotami z Transfermarkt, żeby była wspólna podstawa danych. W Płocku też mówią, że Kristian Vallo był najdroższy (200 tys.) natomiast tak jak mówię – potrzebne były wspólne dane dla wszystkich klubów.
Strach przed lataniem. Dlaczego polskie kluby nie potrafią w transfery? – Co za debil pisze te teksty ? Żeby w tytule jebnąć gafe, to trzeba być matołem! Dno. Totalna amatorszczyzna. Panie Stanowski, kogo pan zatrudnia ?
Jak ma cie chuj strzelić to i tak strzeli. Obojętnie czy przechodzisz przez ulice czy lecisz samolotem. Każdy ma swoja swieczke
Szymon, tyle wyliczanek procentowych w tym tekście, że już mogles gdzieś zmieścić między wierszami te 2 procent Warzochy, żeby Kamilkowi nie utknęło w natłoku obowiązków.
Bo nie ma scoutingu. Mój kumpel był scoutem w Lechu i musiał zrezygnować na rzecz normalnej pracy, bo nie płacili mu nic/totalne grosze…to jak to ma funkcjonować?
No sorry, ale jak musimy sędziów opłacać to na skautów już nie ma. Czego nie rozumiesz?
Bedzie pro jak zabierze się miejska kasę klubom. Zero zlotych ze spolek skarbu państwa. Właściciel ma dawać własną. Wtedy zaczną myśleć i działać.
Inaczej nic się nie zmieni nawet za 20 lat. Polska piłka klubowa to dno,
CO NIE POTRAFIĄ W TRANSFERY – buahahhaa , do szkoły jełopy
Znakomity artykuł panie Janczyk, musiał wymagać wyjątkowo dużego researchu
Ciekawe są te wyliczenia a propos tych transferów – czyli sugerujemy że Legia powinna rokrocznie robić jakiś transfer za 4/5 MLN EUR? Trochę to zakrawa na FMa. No ale raporty finansowe są i kluby mówią na co kasa idzie przecież