Radosław Kucharski w ostatnim czasie znalazł się na celowniku kibiców Legii Warszawa. W zasadzie ciężko się temu dziwić, bo kibice mistrzów Polski chcą zwykle dwóch rzeczy: transferów oraz sukcesów. W środku sezonu ciężko o to drugie dlatego domagano się przynajmniej tego pierwszego. Tymczasem do wczoraj Legia nie sprowadziła ani jednego nowego zawodnika, a Czesław Michniewicz w wywiadach zastanawiał się, ilu zawodnikom może zmienić pozycje, żeby jakoś poukładać skład. Na Kucharskiego lecą gromy, więc to dobry moment, żeby powiedzieć “sprawdzam” i ocenić jego dotychczasową pracę przy Łazienkowskiej 3.
We wrześniu, kiedy Legia zbroiła się na puchary, Kucharskiemu stuknęły dwa lata na stanowisku dyrektora sportowego warszawskiego klubu. I chyba nie skłamiemy, mówiąc, że to jeden z najbardziej pożądanych stołków w naszej piłce, więc Kucharski miał co świętować. Tyle że na koniec miesiąca powodów do uśmiechu miał już znacznie mniej. Brakiem awansu do europejskich pucharów obciążono w dużej mierze jego. Na początku października TVP Sport pisało, że jego pozycja nie jest już tak mocna, jak wcześniej.
Zarzuty? Transfery, które nie dały jakości w odpowiednim momencie. Bo kiedy Legia odpadała z Omonią, z nowych zawodników w wyjściowym składzie zagrali jedynie Filip Mladenović i Artur Boruc. Przy czym forma tego pierwszego nie była idealna. Co z resztą?
- Juranović miał koronawirusa
- Rafa Lopes kontuzję
- Kapustka dochodził do formy, zagrał końcówkę
- Valencii jeszcze nie było
Do tego jeszcze COVID u Pawła Wszołka i kontuzja Marko Vesovicia, więc nie dość, że Aleksandar Vuković nie mógł skorzystać z nowych zawodników, to jeszcze stare filary mu się posypały. Z jednej strony – wszystko nie tak. Z drugiej – ciężko powiedzieć, że to wina Kucharskiego. Wystarczyłoby, żeby duet Juranović – Wszołek nie był na kwarantannie, a wszystko mogło potoczyć się inaczej.
Ale niestety dla Legii, za gdybanie pieniędzy ani awansów nie ma.
Lato na plus mimo braku pucharów
A wszystko rozbijało się właśnie o pieniądze. Latem z Łazienkowskiej płynął nie do końca spójny przekaz. Trener Vuković domagał się wielu transferów, oczywiście klasowych i drogich – bo tak trzeba rozumieć jego zainteresowanie Kamilem Grosickim. A dyrektor Kucharski już w czerwcu mówił, że owszem, wzmocnień potrzeba, ale nie za bardzo jest za co szaleć. Fragment rozmowy w “Przeglądzie Sportowym”:
“Jaki jest budżet na letnie transfery?
— Taki, jak pod koniec maja 2019 roku.
Czyli zerowy, bo wtedy nie było mowy o odejściu Szymańskiego.
— Temat jest trudny, ale przemiana zespołu trwa. Latem zeszłego roku zaczęliśmy układać puzzle od nowa, wielu zawodników odeszło, wielu przyszło. Zimą, w drugim etapie, dorzuciliśmy kolejne ogniwa. Teraz zaczyna się trzecia część rozdania. Już zrobiliśmy dwa kroki w kierunku Europy, ale praca nie jest skończona. Zespół wymaga trzech–czterech zawodników z jakością do pierwszej jedenastki. Nie chcę mówić na które pozycje, ale potrzebujemy solidnych wzmocnień”.
Dla Radosława Kucharskiego nie było to nic nowego. Cały rok 2020 to operowanie budżetem transferowym na poziomie “zero złotych, zero euro”. Rok 2021 zaczął się od tego samego, bo dopóki księgowa nie mogła wpisać do Excela pieniędzy, które spłynęły do Warszawy z rat za wcześniejsze transfery wychodzące, Legia nie za bardzo miała za co ruszać w miasto. Dlatego dopiero teraz klub ruszył na zakupy. W Warszawie byli przygotowani na to, żeby działać wcześniej – w obliczu problemu z młodzieżowcami i wcześniejszego odejścia Michała Karbownika, chcieli zgarnąć Iwo Kaczmarskiego. Cena była promocyjna, bo pierwszoligowa Korona nie mogła wybrzydzać, a jednak – i tak okazała się zbyt duża. Dlatego znów jest jak latem i zespół trzeba składać za darmo, albo po kosztach. W tych okolicznościach transfery Legii przed walką o puchary wcale nie wypadają źle.
LEGIA WYGRA Z JAGĄ – KURS 1.92 W SUPERBET!
- Boruc – marketingowy strzał w “10”, jakość i brak konieczności płacenia poprzedniemu klubowi
- Juranović – jak ktoś kupuje aktualnego reprezentanta Chorwacji za 400 tysięcy euro, to ciężko mu nie gratulować
- Kapustka – do odbudowy, jednak warunki transferu były bardzo dobre, na co duży wpływ miały dobre relacje Kucharskiego z zawodnikiem
- Mladenović – podwójny majsterszyk, bo Mladenović tuż przed transferem rozstał się z menedżerem, przez co Legia nie musiała płacić nikomu poza samym zainteresowanym
- Lopes – jeden z dwóch błędów, bo chociaż Legia skorzystała z okazji, to Portugalczyk za wiele do Legii nie wnosi
- Valencia – błąd numer dwa, bo Valencia trafił do klubu na dziwnych warunkach, nie chciał go poprzedni trener, a nowego szybko zawiódł, chociaż powoli to zaufanie odbudowuje
4/6 ruchów na plus – i to duży. Raz jeszcze podkreślmy: Legia nie miała grosza przy duszy, zapewne nawet wzmacniała się trochę na kredyt. Nie było więc nietaktem stwierdzić, że latem pozamiatała rynek transferowy nad Wisłą. Nawet jeśli zdarzały się głosy sceptyczne – także z naszej strony – to ciężko wykrzesać z tamtego okienka coś więcej.
A że zbiegło się to w czasie z punktem kulminacyjnym kryzysu, który był widoczny już w końcówce sezonu i sporą dawką pecha? Kucharski to dyrektor, a nie szaman. Więcej zrobić nie mógł.
Sprzedaż Karbownika? Kucharski uratował budżet
Oczywiście można próbować odbić piłeczkę i spytać, czy skoro Legia na transfery nie ma, to nie jest to wina dyrektora sportowego, który nie zdołał wypromować i sprzedać piłkarzy tak, żeby mieć za co robić transfery? Po części pewnie tak. Natomiast Radosław Kucharski znajdzie też argumenty na swoją obronę. Bo na pewno w tym momencie pokazałby nam wykres, którym udowodniłby, że to za jego kadencji Legia zarobiła najwięcej. A dziura w budżecie mistrza Polski rosła od lat, więc mimo rekordowych sprzedaży świnka-skarbonka z oszczędnościami wcale nie rosła. I tak nie było najgorzej – latem 2019 roku Legia wydała blisko 2,5 mln euro na wzmocnienia. Zimą – ok. 2 mln. I nie były to pieniądze przepalone. Natomiast w końcu trzeba było się pohamować, za co kamyczek do ogródka trzeba wrzucić przede wszystkim Dariuszowi Mioduskiemu.
– Jestem przekonany, że możemy mieć lepsze wyniki sportowe przy niższych kosztach bieżącego funkcjonowania klubu. Naszym celem jest doprowadzenie do sytuacji, w której budżet Legii nie będzie zależny od gry w pucharach europejskich.
To cytat z Mioduskiego po zatrudnieniu Kucharskiego. Tymczasem w kolejnych latach Legia nadal ślepo wierzyła, że w pucharach zagra. Potem w nich nie grała i nagle kasy brakowało. Do tego stopnia, że po odpadnięciu z eliminacji Ligi Europy dyrektor sportowy usłyszał, że ma jedno, niekoniecznie proste, zadanie. Sprzedać Michała Karbownika. Za to Kucharski też zabrał cęgi, bo wszyscy oczekiwali większych pieniędzy niż 5,5 mln euro. Ale spójrzmy na kilka faktów:
- Legia była na musiku i każdy to wiedział, więc cena momentalnie poszła w dół
- Karbownik wciąż nie miał jednej, stałej pozycji na boisku
- Cała Europa była w kryzysie, więc biorąc pod uwagę dwa powyższe punkty, tym bardziej nikt nie chciał sięgać głęboko do kieszeni
- To nie Kucharski pompował cenę za Karbownika do ponad 10 milionów, a na niego spadł zarzut sprzedania go za grosze
JAK SŁYSZYMY TO RADOSŁAW KUCHARSKI ODEGRAŁ KLUCZOWĄ ROLĘ W SPRZEDAŻY MICHAŁA KARBOWNIKA
W takich okolicznościach Kucharski zrobił to, co powinien zrobić dyrektor sportowy – znalazł sposób, żeby uratować temat, mimo że termin gonił. Skorzystał z okazji transferu Jakuba Modera do Brighton i skutecznie dorzucił im w pakiecie Karbownika. Czy wycisnął maksa? Kibice mogą być pewnie rozczarowani, że nie udało się wyciągnąć od Anglików większych bonusów czy choćby opłaty za skrócenie wypożyczenia, co zimą mocno pokrzyżowało plany Legii. Ale oceniając ten ruch z pozycji “Radek, musisz” – nie jest źle.
Czyszczenie szatni i zarabianie
Kucharski zrealizował cel, jakim było załatanie budżetu. Wcześniej zrealizował inny cel, bo w sezonie 2019/2020 zadaniem Legii był nie tylko powrót na 1. miejsce w lidze. Chodziło także o przygotowanie piłkarzy pod sprzedaż i ogranie młodzieży. Udało się – warszawski zespół zdobył mistrzostwo, dorzucając do tego wygraną w Pro Junior System. To pierwszy taki przypadek w historii, więc waga tego sukcesu była spora. Zwłaszcza że był to zarazem mocny pstryczek w nos dla Lecha Poznań, bo Legia udowodniła, że można łączyć stawianie na młodych z grą o najwyższe cele. Dwa wypełnione zadania to jednak nie wszystko. Równie ważne było bowiem pierwsze wyzwanie, jakie postawiono przed dyrektorem sportowym klubu. Czyli oczyszczenie szatni.
Kiedy Kucharski obejmował stanowisko dyrektora sportowego Legii, kadra zespołu zbliżała się do momentu, w którym nazwiska będą wyprzedzały jakość. Malarz, Hlousek, Mączyński, Hamalainen, Kucharczyk, Radović – kawał historii, ale potrzeba wietrzenia była tu niepodważalna. Do tego kilka nietrafionych transferów – roboty było sporo. Kucharski krok po kroku odświeżał kadrę. Czasami pomagali mu w tym trenerzy, którzy danego piłkarza nie chcieli (Sa Pinto – Mączyński, Vuković – Kucharczyk). Z Warszawy odpalono blisko 20 zawodników, za których może i nie wzięto złotówki, ale za to sporo oszczędzono na wypłatach. Po dwóch latach takich czystek ciężko powiedzieć, żeby w Legii zostali jeszcze jacyś piłkarze, których koniecznie trzeba się pozbyć, bo nic tu po nich. Jedynym niedobitkiem jest Luis Rocha. Ewentualnie Jose Kante.
NAJDROŻEJ SPRZEDANI PIŁKARZE LEGII OD 2018 ROKU
Średnia wieku obecnie? Według kadry z 90minut.pl – 25,4. Średnia wieku dwa lata temu? 26,6. Widać delikatną poprawę.
Przy wszystkich tych stratach raczej udawało się unikać strat nieprzewidzianych i niespinających się ekonomicznie. Transferów wymuszonych, na których klub nie wyszedł tak dobrze, jak powinien. Wspomnieliśmy wcześniej casus Michała Karbownika, do niego można dołożyć Cafu, który został wykupiony, a potem szybko sprzedany za niższą cenę. Może jeszcze Mateusz Praszelik. W pozostałych przypadkach Legia wychodziła na swoje nawet wtedy, gdy chciała się piłkarza pozbyć.
- Carlitos – 1,8 mln euro
- Kulenović – 1,6 mln euro + bonusy
- Novikovas – 0,25 mln euro
Dwie dobre ceny, jedno odzyskanie poniesionych kosztów. Nie wygląda to źle.
Spora lista wpadek Kucharskiego
Oczywiście – taki Arvydas Novikovas to z pewnością wyrzut sumienia Radosława Kucharskiego. Jest to też dobra okazja, żeby przejść do mniej miłych spraw. Nieudanych transferów. Jeszcze przed zajęciem obecnej posady, Kucharski miał na koncie spektakularne wpadki. To on rekomendował Sadama Sulleya, to on wymyślił Daniela Chimę Chukwu. Być może dlatego obecnie ciężko znaleźć w Warszawie piłkarza z Czarnego Lądu – niepewność zrozumiała. Nieco ponad dwa lata na fotelu dyrektora sportowego i lista się powiększyła.
- Salvador Agra
- Luis Rocha
- Iuri Medeiros
- Arvydas Novikovas
- Ivan Obradović
To największe wpadki transferowe Kucharskiego. Trochę one Legię kosztowały, zwłaszcza w przypadku Obradovicia. Chłop, który nie wyróżniał się nawet na tle Broni Radom, miał kontrakt opiewający na ok. 400 tysięcy euro rocznie. I ten ruch w całości obciąża dyrektora sportowego, bo w pozostałych czterech przypadkach częściowo można go rozgrzeszyć. Wiadomo, że na portugalski zarząd naciskał Ricardo Sa Pinto, a Novikovasa bardzo chciał mieć u siebie Vuković. Oczywiście podkreślamy – to częściowe rozgrzeszenie, bo przecież od tego jest dyrektor sportowy, żeby politykę transferową pilotować. Co więcej, taki Rocha dostał nawet nowy kontrakt w Warszawie. Pewnie, w momencie, w którym akurat miał zwyżkę formy. Jednak szybko okazało się to błędną decyzją.
Poza tym doliczymy się kilku mniejszych wpadek.
NAJGORSZE TRANSFERY LEGII OD 2018 ROKU
Valencia, Lopes – o nich już mówiliśmy. Kostorz, Muzyk, Skibicki i Pyrdoł to z kolei dowód na to, że Legia nie miała nosa do młodzieży. Przynajmniej tej ściąganej do pierwszego zespołu. Jedynym udanym transferem młodzieżowca był Bartosz Slisz – ograny już ligowiec, za którego zapłacono rekordowe pieniądze. Z pozostałej czwórki nadzieje budzi chyba tylko Kostorz, który jednak nie łapie regularnych szans w “jedynce”. Skibicki zaczął grać teraz, jednak na dziś nie rokuje tak dobrze.
Problem Legii z młodzieżą
Pudła co do młodzieży muszą boleć, bo w tym samym czasie inne kluby Ekstraklasy potrafiły wyciągnąć zdolnych młodzieżowców. Szybka lista:
- Bartłomiej Wdowik
- Przemysław Płacheta
- Damian Michalski
- Dawid Kocyła
- Kamil Piątkowski
- Arkadiusz Pyrka
- Karol Niemczycki
- Daniel Szelągowski
Do tego kilka kolejnych nazwisk, które poradzić sobie mogą – Jan Biegański, Iwo Kaczmarski, Łukasz Bejger, Adam Ratajczyk, Krystian Wachowiak, Mateusz Winciersz. Sporo zawodników, część takich, o których Legia przegrała starania z różnych względów. Nie jest to oczywiście wielki zarzut, bo wszyscy wiemy, jak wygląda robienie transferów w Legii – po pierwsze musisz znaleźć młodzieżowca, którego stać na wdrapanie się na topowy poziom, po drugie trzeba się liczyć z tym, że stołeczny klub usłyszy wyższą cenę niż pozostali. Natomiast widzimy efekt końcowy. A on jest taki, że perły wyłowił kto inny, podczas gdy Legia zaczyna coraz bardziej odczuwać brak młodzieżowców. Kucharski-dyrektor dziś promuje pod sprzedaż tych, których wypatrzył jeszcze Kucharski-skaut. Ta lista się jednak kończy, więc Kucharski-dyrektor musi mocno rozglądać się za świeżymi twarzami.
RADOSŁAW KUCHARSKI TO JEDEN Z NAJBARDZIEJ ZAUFANYCH LUDZI DARIUSZA MIODUSKIEGO
A dlaczego musi, skoro w klubie parę twarzy jest? Kibice domagają się szans dla Ariela Mosóra czy Szymona Włodarczyka. I tu właśnie odkrywamy problem – zarządzanie młodzieżą leży. Strata Mateusza Praszelika nie była ciosem tylko dlatego, że odszedł za darmo. Przede wszystkim odszedł piłkarz, który mógł grać na idealnej dla młodzieżowca pozycji. W przypadku Mosóra i Włodarczyka ryzyko gry jest na tyle duże, że możemy brać za pewnik – w Legii kariery nie zrobią. Wystarczy spojrzeć na to, ilu młodzieżowców w Ekstraklasie i 1. lidze regularnie gra na stoperze lub w ataku.
- Obrońcy: Gryszkiewicz (Górnik), Piątkowski (Raków), Ławniczak (Warta), Szcześniak (Jastrzębie), Grudziński (Zagłębie)
- Napastnicy: Benedyczak (Pogoń), Śpiewak (BBT), Zdybowicz (Bełchatów)
LEGIA LEPSZA OD WISŁY PŁOCK – KURS 1.43 W TOTALBET!
Sami widzicie – to nie jest tak, że Legia wymyśliła sobie, że akurat na tych pozycjach nie warto stawiać na młodych. Większość zachowuje w tym temacie ostrożność. Dlatego Praszelik powinien być w Legii priorytetem. Mistrz Polski dziś nie ma większego wyboru. Poziom Ekstraklasy prezentuje na dziś tylko Slisz, powoli dojeżdża Cezary Miszta, ale słyszymy, że Artur Boruc chce zostać w klubie na kolejny rok, więc bramka będzie zablokowana. Mosór najpewniej odejdzie latem, jego warunki fizyczne sprawiają, że nie pasuje do koncepcji trenera, a i ciągłe powtarzanie przez jego otoczenie, że zaraz Legia może go stracić, nie pomaga. Włodarczykowi bez eksplozji talentu ciężko będzie wygryźć bardziej doświadczonego napastnika. Niezależnie czy będzie to Tomas Pekhart, czy ktoś inny, bo Legia zawsze szuka “dziewiątki”.
Odpowiadając na pytanie: tak, o młodzież można mieć do Radosława Kucharskiego pretensje. Zwłaszcza że nie tylko Praszelik odszedł z Legii za darmo do ligowego rywala. Zrobił to także Łukasz Łakomy. Jeśli on i Mosór zaistnieją w Ekstraklasie, będzie to bolesny pstryczek w nos. Warto jednak dodać, że w większości przypadków warszawianie się zabezpieczają. Na trzy sposoby:
- klauzula odkupu straconego zawodnika
- opcje przedłużenia umowy młodzieżowca po stronie klubu
- kary finansowe za brak gry wypożyczonych i wyznaczenie docelowej pozycji
Więc nie możemy też jednoznacznie stwierdzić, że wszystko jest nie tak. Warto też dodać, że w ostatnim czasie obcięto budżet na skauting – także w Polsce – przez duże inwestycje w Legia Training Center. To na pewno nie ułatwia znalezienia zdolnej młodzieży.
Brak głośnego hitu
Czego jeszcze brakuje Radosławowi Kucharskiemu? Transferu, który byłby w stu procentach jego pomysłem i który okazałby się strzałem w “dziesiątkę”. Kogoś takiego, jak Ondrej Duda, którego Kucharski obserwował jako skaut. Legia w ostatnich latach robi zakupy w bezpieczny sposób – przynajmniej w większości. Albo ściąga wyróżniających się piłkarzy w Ekstraklasie, albo Polaków, którzy wracają do ligi z zagranicznych wojaży. Nie jest tak, że nie wymaga to żadnych umiejętności – jak wspomnieliśmy Kapustka czy nawet Wszołek trafili do Warszawy na korzystnych warunkach wypracowanych przez dyrektora sportowego. Ale jednak trzeba przyznać, że będąc Legią łatwiej sięgnąć po piłkarzy z takim nazwiskiem, więc choć jest to ścieżka dobra, to “szóstki” w dzienniku Kucharski za to nie dostanie.
Najlepsze zagraniczne ruchy Legii? Tomas Pekhart i Luquinhas. Tyle że w obu przypadkach mówimy o ruchach, na które duży wpływ miały inne osoby. Z tego co słyszymy Pekharta mocno polecał Łukasz Bortnik, który pracował z nim w Izraelu. Z kolei Luquinhas to już robota portugalskiego skauta Legii, Ruiego Marquesa. Inna sprawa, że koniec końców obydwa transfery musiał pilotować i dopinać Radosław Kucharski. Dlatego nie powiemy też, że ktoś działał za jego plecami – od tego ma dział skautingu czy sztab szkoleniowy, żeby pomagać sobie ich opiniami. Brakuje jednak takich hitów, jakie robili jego poprzednicy. Im na różne sposoby, czasami “na czuja”, udawało się dokonywać kapitalnych ruchów.
UNDER 2.5 GOLA W MECZU JAGA – LEGIA. KURS 2.02 W TOTOLOTKU!
- Aleksandar Prijović
- Nemanja Nikolić
- Vadis Odjidja-Ofoe
Nawet jeśli niektóre pomysły to efekt rozmowy przy drinku z byłym trenerem danego zawodnika, to transfer był hitem, a wokół niego robiono takie show, że wpadki nie były zauważalne. U Kucharskiego czegoś takiego nie ma, dlatego dziś więcej osób wypomina Obradovicia niż Steevena Langila.
NAJLEPSZE TRANFERY LEGII OD 2018 ROKU
Legia zresztą próbuje PR-owo wypromować Kucharskiego. Bo Michał Żewłakow był znany i lubiany. Miał swój styl, który doczekał się nawet “komiksów” wśród kibiców. Być może stąd wziął się pomysł na GIF-y czy zdjęcia dyrektora sportowego, które zalewały social media. Ciemne okulary, uśmiech, poza “na bossa”… Tyle że Legia się zagalopowała, bo Kucharski nigdy Żewłakowem nie będzie. Owszem, to porwało fanów, ale na krótko, bo kiedy tylko przychodził transferowy zastój, te same fajne obrazki zamieniały się w łatwy cel do szydery.
Nie da się zresztą ukryć, że to sztuczny wizerunek. Kiedy rozmawiamy z osobami ze świata piłki, słyszymy raczej, że bohater naszego tekstu to osoba wycofana, niekoniecznie lubiąca grzać się w blasku swojej pracy. Więcej roboty, mniej splendoru. To żaden showman, który porywa ludzi za sobą – wręcz przeciwnie. Kucharski ma delikatne problemy z komunikacją i zjednywaniem sobie przyjaciół. A w takim klubie jak Legia możemy to zaliczyć do worka z minusami jego pracy.
Nie jest przypadkiem, że Richard Grootscholten tylko czeka, żeby wskoczyć na jego miejsce. I nie ułatwia to funkcjonowania.
Tym bardziej że holenderski szef akademii Legii nie jest jedyną osobą, która podważa pozycję Kucharskiego. Wokół warszawskiego klubu zawsze kręci się spore grono podpowiadaczy. A im takich więcej – zwłaszcza tych niekoniecznie znających się na piłce – tym łatwiej przekonywać Dariusza Mioduskiego do pomysłów innych niż te proponowane przez dyrektora sportowego. Dlatego, mimo że Kucharski jest jednym z jego najbardziej zaufanych ludzi, to ciężko powiedzieć, żeby szef klubu tworzył mu idealne warunki do pracy.
- ciągłe zmiany trenerów i koncepcji
- zerowy budżet transferowy
- wymóg jednoczesnych sukcesów i stawiania na młodzież
To wszystko to po prostu kłody pod nogi.
W Polsce lepszych nie ma
Jaką ocenę wystawić więc Radosławowi Kucharskiemu? Solidną, to chyba najlepsza odpowiedź. Nie jest osobą bezbłędną, ale jest też osobą odpowiedzialną za spore sukcesy. Na jego niekorzyść na pewno gra to, że pracuje w Legii pod stałym prądem. Dla przykładu Artura Płatka w Górniku Zabrze ocenia się niemal wyłącznie pozytywnie. Nie musi obawiać się o tak liczne głosy krytyki. Ale czy porównując dokonania transferowe obydwu, możemy powiedzieć, że Płatek dystansuje Kucharskiego?
Chyba niekoniecznie, skoro dwa najdroższe transfery Górnika Zabrze za jego kadencji – Ismael Baidoo oraz Filip Bainović – okazały się klapą. A przecież realia pracy obu z nich nie są aż tak różne. Ustaliliśmy już, że obaj muszą lepić z niczego. Z tą różnicą, że Kucharskiemu czasami coś skapnie po dużej sprzedaży. Ale z drugiej strony – musi też wynajdować lepszych piłkarzy. Czy Płatek ma dobre oko do zawodników? Zdecydowanie ma, ale to samo mówi się o Kucharskim.
Jakby nie patrzeć – wszędzie wychodzi przynajmniej remis.
Inni dyrektorzy sportowi na rynku? W porównaniu choćby z Tomaszem Rząsą to niebo a ziemia. Dlatego mimo wszystko kibice Legii nie powinni rozpaczać. Mogli trafić znacznie gorzej, a czy mogli trafić lepiej? Nie za bardzo. Radosław Kucharski nieźle wypada w roli gościa, który odbudowuje finansowo klub, wciąż pozwalając mu walczyć o najwyższe cele. Na pewno temat tego, czy nadaje się do swojej pracy, będzie jeszcze powracał. Zapewne zawsze wtedy, kiedy wszyscy będą domagali się transferów, a on nie za bardzo będzie miał za co je robić.
Ale obwinianie akurat jego za to, że Legia Warszawa finansowo jest w takim miejscu, w jakim jest, większego sensu nie ma.
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix/FotoPyK