Reklama

Kubacki: Ciary idą po plecach, kiedy tyle osób w Zakopanem odśpiewa hymn a cappella

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

13 stycznia 2023, 12:46 • 11 min czytania 9 komentarzy

Już w ten weekend odbędzie się wielkie święto skoków narciarskich – cykl Pucharu Świata zawita do Zakopanego. Na trybunach jak zwykle zagości komplet kibiców, my zaś przed emocjami, które mamy zamiar przeżywać pod skocznią, udaliśmy się na konferencję prasową z udziałem trenera reprezentacji Polski Thomasa Thurnbichlera, a także zawodników których zmagania będzie można oglądać już od piątku – Dawida Kubackiego, Piotra Żyły, Pawła Wąska i Aleksandra Zniszczoła. Poniżej możecie przeczytać, co takiego do powiedzenia przed konkursem mieli Biało-Czerwoni oraz ich szkoleniowiec.

Kubacki: Ciary idą po plecach, kiedy tyle osób w Zakopanem odśpiewa hymn a cappella

KUBACKI: CÓRKA DAJE POSPAĆ

Głównym bohaterem konferencji był rzecz jasna Dawid Kubacki. Obecny lider Pucharu Świata już na wstępie zebrał owacje od dziennikarzy, choć te nie dotyczyły jego wyczynów na skoczni. Tydzień temu żona Dawida urodziła drugą córkę – Zuzię.

– Tydzień minął całkiem w porządku. Wiadomo, że to nadzwyczajna sytuacja, ale myślę, że dobrze się w niej odnalazłem. Zarówno w tym czasie, który sam z córką spędziłem w domu, jak i wtedy kiedy żona z drugą córką wróciły. Wszystko jest okej. Najważniejsze jest to, że są zdrowe, córka daje pospać – powiedział Kubacki, po czym dodał: – Prywatnych emocji było sporo, ale po Bischofshofen emocje sportowe również były na wysokim poziomie. To wszystko we mnie kumulowało. Ale miałem kilka dni na to, by się zregenerować, odpocząć i nacieszyć byciem razem z rodziną. Od wtorku powróciłem do normalnej pracy i treningów na siłowni, a dziś byliśmy poskakać.

Dawid Kubacki zakończył Turniej Czterech Skoczni na drugiej pozycji, za Halvorem Egnerem Granerudem. W Zakopanem polscy kibice z pewnością będą chcieli zobaczyć wygraną swojego rodaka. Lecz sam Kubacki podchodzi do rywalizacji niczym Adam Małysz w latach swojej świetności: – Przede wszystkim liczę na to, że będę oddawał równe skoki. Czuję się w porządku i wiem, że jestem w stanie dobrze skakać. Dziś mieliśmy okazję poskakać na tej skoczni pierwszy raz od dość dawna. Przy odrobinie szczęścia i „podmuchach” kibiców, którzy zgromadzą się pod skocznią, będzie dobrze. Ale jak powiedziałem – dla mnie najważniejsze jest to, co mam zrobić na skoczni. A jaki wynik to przyniesie? To okaże się tuż po ostatnim skoku.

Reklama

Dodajmy, że Kubackiemu jeszcze nie dane było wygrać indywidualnego konkursu Pucharu Świata na skoczni w Zakopanem. W drużynie Polak dokonał tego raz, w sezonie 2017/2018. Jednak skoczek z Nowego Targu nie nakłada na siebie niepotrzebnej presji związanej z miejscem rozgrywania zawodów: – Dla mnie każdy konkurs jest istotny i do każdego podchodzę w ten sam sposób. Moje myślenie jest nastawione na to, co mam zrobić na skoczni. Przy odrobinie szczęścia może to przynieść bardzo dobre miejsce albo nawet wygraną. Ale są rzeczy na które nie mam wpływu, stąd trudno jest się nastawić na zajęcie konkretnej pozycji. Wolę nastawić się na zadanie, które mam do wykonania.

– Oczywiście, fajnie byłoby poczuć atmosferę Zakopanego z najwyższego stopnia podium. Miałem okazję tego doświadczyć w drużynówce, a indywidualnie z trochę niższego stopnia. Wiem, jak ciary idą po plecach, kiedy tyle osób na skoczni w Zakopanem odśpiewa hymn a cappella. Ale to coś, co dzieje się po zawodach. W trakcie konkursu człowiek musi być skoncentrowany na tym, co jest do roboty – powiedział zawodnik klubu TS Wisła Zakopane.

Najlepszy skoczek obecnego sezonu Pucharu Świata zdradził też, co robi z żółtymi koszulkami lidera klasyfikacji generalnej, w których skacze w poszczególnych konkursach: – Trudno mi w tej chwili wszystkie zlokalizować. Znając życie, są gdzieś „trzaśnięte” w garderobie, bo to też nie jest czas na to, by zajmować się dekoracjami domu. Nie przypominam sobie bym powiedział, że chcę umieścić żółtą koszulkę z Wisły w honorowym miejscu, ale lubię te numery zatrzymywać dla siebie. Część z nich później idzie na aukcje charytatywne, to taki nasz sposób wsparcia różnych akcji dobroczynnych. Wiadomo, że gdybyśmy te koszulki rozdawali tak po prostu, to one później nie miałyby na aukcjach żadnej wartości. Dlatego też musimy je „chomikować”.

Nasi skoczkowie dawno nie skakali w zawodach na Wielkiej Krokwi. Pojawiło się zatem pytanie, czy istnieje obawa że utracili atut własnej skoczni.

– Ilu zapytacie skoczków, tyle otrzymacie odpowiedzi. Każdy podchodzi do tego trochę inaczej. Wiadomo, że to jest skocznia którą znamy i na której mamy trochę więcej treningów niż na innych pucharowych obiektach. Ale prawda jest taka, że na każdej skoczni nawet po roku czasu wystarczy jeden skok, by przypomnieć sobie jak się skacze. W obecnych czasach skocznie są do siebie na tyle podobne, że nie trzeba na każdej z nich dokonywać wielkich zmian w technice skoku. Jeżeli oddaje się dobre skoki, to one będą działały na każdej skoczni – powiedział Kubacki.

Reklama

THURNBICHLER NIE MOŻE DOCZEKAĆ SIĘ ZAWODÓW

Magię Pucharu Świata w Zakopanem odczuł również trener naszej kadry, Thomas Thurnbichler: – To da się zauważyć nawet na tej konferencji, gdyż pojawiło się sporo dziennikarzy. Bardzo miło przyjechać tutaj z zespołem. Mamy dobrych skoczków i znajdujemy się w wysokiej formie.

Wielkim nieobecnym konferencji prasowej był Kamil Stoch. W ostatnich dniach w mediach krążyły informacje o chorobie najbardziej utytułowanego polskiego skoczka w historii.

– Po Turnieju Czterech Skoczni Kamil nie czuł się najlepiej. Złapał lekkie przeziębienie i przez cztery dni nie trenował. Ale w środę już odbył trening i skakał również dziś. Jest w dobrej formie fizycznej ale wciąż poziom jego energii nie jest najwyższy. Dlatego dziś nie ma go razem z nami na konferencji. Jest skupiony wyłącznie na tym, by zebrać siły na konkurs i zaprezentować się w nim jak najlepiej – mówił Thurnbichler.

Czyżby zatem Kamil Stoch wciąż był najbardziej pechowym skoczkiem sezonu? W końcu Polakowi w obecnych rozgrywkach przytrafiło się każde z możliwych nieszczęść, jakie może spotkać skoczka. W Wiśle podczas lądowania Polakowi wyskoczyła kostka zapinająca narty z butem, co omal nie zakończyło się jego upadkiem. Kamilowi przytrafiła się również dyskwalifikacja za nieregulaminowy kombinezon. W kilku konkursach nie oszczędzały go też warunki pogodowe panujące na skoczni.

– Uważam, że suma szczęścia i pecha zawsze musi wyjść na zero. Po takich zdarzeniach jego fortuna musi teraz pójść w górę, więc jestem przekonany że już nie będzie tym najbardziej pechowym skoczkiem w stawce – odpowiedział z uśmiechem Thurnbichler, po czym dodał: – W zeszłym tygodniu Kamil oddawał już naprawdę solidne skoki. W jego przypadku skupiliśmy się bardziej na technice skoku. Kamil znajduje się w niezłej dyspozycji, co zaowocowało dobrymi skokami podczas dzisiejszego treningu.

Austriak opowiedział również o treningu, który zawodnicy odbyli w czwartek na skoczni: – Generalnie, wrażenia z czwartkowego treningu były bardzo dobre. Zawodnicy znaleźli dobry rytm skoków, a to bardzo ważne na obiekcie w Zakopanem. W porównaniu do Bischofshofen, na tej skoczni wszystko dzieje się o wiele szybciej. Ale Dawid, Kamil, Paweł i Piotrek wyglądali naprawdę dobrze. Janek i Olek również oddali solidne skoki.

Głównodowodzący kadry skoczków odpowiedział również na pytanie dotyczące wyjazdów kadry na konkursy Pucharu Świata do Japonii oraz USA. W zeszłych sezonach bywało tak, że niektórzy skoczkowie z czołówki PŚ odpuszczali sobie konkursy organizowane poza Europą. W końcu pucharowy kalendarz jest bardzo napięty. Dalekie podróże i związane z nimi zmiany stref czasowych mogą negatywnie wpłynąć na formę zawodników. Jednak w tym roku w japońskim Sapporo odbędą się aż trzy konkursy, więc jest tam po co jechać. Zwłaszcza w przypadku Dawida Kubackiego, który walczy o Kryształową Kulę. Z kolei amerykańskie Lake Placid zorganizuje dwa konkursy indywidualne oraz jedne zawody duetów.

Thurnbichler: –Na chwilę obecną zdecydowaliśmy się wyruszyć do Japonii pełnym składem. Jeżeli chcemy walczyć o Puchar Świata, to uważam że nie możemy odpuszczać poszczególnych zawodów. Będą na nich startować nasi najlepsi skoczkowie. Oczywiście będziemy monitorować formę poszczególnych zawodników i jeśli któryś z nich będzie potrzebował przerwy, to ją otrzyma. Ale to będą działania podejmowane z weekendu na weekend.

Z trenerem Thurnbichlerem udało nam się również zamienić kilka słów po konferencji prasowej. Austriak podzielił się niecodzienną historią, która podczas czwartkowego treningu przydarzyła się Krzysztofowi Miętusowi – asystentowi Thurnbichlera: – „Titus” znajdował się na wieży sędziowskiej. Ktoś po prostu zamknął do niej drzwi, więc Krzysztof nie mógł się z niej wydostać.

Po naszym selekcjonerze widać było to, jak bardzo podekscytowany jest zbliżającym się konkursem: – Nie mogę się doczekać tych zawodów. Wiem, że bilety bardzo dobrze się sprzedały, pod skocznią będzie masa polskich fanów. Wyobraź to sobie, że kiedy jesteś młody i zaczynasz przygodę ze skokami, to takie konkursy są dokładnie tym o czym marzysz – by występować przy pełnych trybunach, które cię dopingują.

Thurnbichlerowi nie dane było skakać w konkursach Pucharu Świata w Zakopanem, kiedy sam był zawodnikiem, lecz trener naszych skoczków doskonale zna klimat Wielkiej Krokwi: – Byłem tu chociażby w zeszłym roku, razem z kadrą Austrii. Atmosfera w Zakopanem jest niesamowita, było tu wielu kibiców. Bardzo cenię sobie to, że polska publiczność zachowuje się naprawdę fair względem zawodników z innych krajów. Jeżeli widzą, że ktoś skacze dobrze i daleko, to nagradzają go za takie skoki.

Trener również rozwiał wątpliwości dotyczące faktu, że Polacy w ostatnim czasie rzadko skakali na Wielkiej Krokwi: – To nie jest ani naszą wadą, ani zaletą – reszta stawki również tutaj nie trenowała. Nasi zawodnicy w ciągu kilku dni treningów nadrobili wspomniany przez was brak skoków na tym obiekcie. Mieliśmy znakomite warunki do treningu i wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Uważam, że już uzyskaliśmy przewagę tego, że skaczemy u siebie.

Austriak dodał też, że nie przejmuje się prognozami pogody – a te nie są najlepsze dla Zakopanego. Podczas konkursu można spodziewać się podmuchów wiatru: – Prognozy nie wyglądają obiecująco, ale musimy skakać w takich warunkach, jakie zastaniemy. Podczas czwartkowego treningu również miało być bardzo wietrznie, ale ostatecznie mieliśmy idealne warunki do skakania.

ZNUDZONY ŻYŁA, POWRÓT ZNISZCZOŁA

–  Przy takich konkursach pojawia się trochę więcej stresu, ale ja lubię to uczucie – powiedział Paweł Wąsek, zapytany o emocje towarzyszące mu przed Zakopanem. – Mamy praktycznie całą skocznię wypełnioną polskimi kibicami. Już nie mogę się doczekać skoków w ten weekend.

23-letni Wąsek bardzo solidnie prezentuje się w obecnym sezonie Pucharu Świata. Polak zwykle w zawodach dostaje się do drugiej serii, lecz ta sztuka nie udała mu się w ostatnim konkursie Turnieju Czterech Skoczni, rozgrywanym w Bischofshofen: – Plan był trochę inny, chciałem punktować w każdym konkursie. Zacząłem od fajnego poziomu, ale później trochę się pogubiłem. W Bischofshofen się męczyłem i zawody nie szły po mojej myśli. Ale koniec końców myślę, że mogę zaliczyć Turniej Czterech Skoczni do udanych i mam nadzieję, że przyszłe edycje będą jeszcze lepsze w moim wykonaniu.

Chyba nie trzeba nikogo uświadamiać, że Piotr Żyła jest specyficzną personą. Naturszczykiem, którego osobowość albo kupuje kibiców w całości, albo w ogóle. Żyła jasno dawał do zrozumienia, że udział w konferencjach prasowych nie jest jego ulubioną formą spędzania czasu. Podczas odpowiedzi swoich kolegów zdarzyło mu się parę razy ziewnąć, a na swoje pytania postanowił udzielać jak najkrótszych odpowiedzi. Na przykład zapytany o to, jaka atmosfera panuje przed konkursem i jak skakało mu się podczas czwartkowego treningu, Żyła odpowiedział po prostu: – Fajnie.

Cóż, doceniamy poczucie humoru, szkoda że Piotr wybrał taką formę komunikacji z dziennikarzami akurat w momencie, kiedy było ich na sali naprawdę sporo. A to wcale nie tak częsta sytuacja, jak mogłoby się wydawać.

W Zakopanem zobaczymy również Aleksandra Zniszczoła. 28-letni skoczek urodzony w Cieszynie na początku obecnego sezonu był regularnie powoływany przez Thomasa Thurnbichlera na zawody Pucharu Świata. Jednak tam zawodził – w ośmiu konkursach, w których brał udział, wywalczył zaledwie dwa punkty. Wobec tak rozczarowującej postawy, austriacki szkoleniowiec nie powołał Zniszczoła na Turniej Czterech Skoczni. W tym czasie Polak skakał w rozgrywkach Pucharu Kontynentalnego: – Skakałem tam na tyle dobrze, że teraz wystąpię w Zakopanem. Będę chciał pokazać się tak samo, jak skakałem na Pucharze Kontynentalnym – powiedział skoczek, który z czterech zawodów PK, trzy zakończył w pierwszej dziesiątce.

MISTRZOSTWA ŚWIATA? „TERAZ JEST ZAKOPANE”

Najważniejszą imprezą obecnego sezonu będą bez wątpienia mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym. Te odbędą się na przełomie lutego i marca w słoweńskiej Planicy. Jednak nasi skoczkowie dali jasno do zrozumienia, że jeszcze nie myślą o tych zawodach.

– Teraz jest Zakopane – powiedział Żyła.

– Oczekiwałem od Piotrka odpowiedzi „Nie” – dodał z przekąsem Dawid Kubacki, który w przeciwieństwie do kolegi z kadry zdecydował się rozwinąć swoją myśl: – To naturalna rzecz, że sezon przechodzi z etapu na etap. Praca, którą wykonywaliśmy od maja, przygotowuje nas do sezonu jako całości. Nie da się wskazać jednej imprezy na zasadzie „tu będę dobry, reszta nie jest dla mnie ważna”. To proces, który cały czas trwa i z pewnością dobrze wykorzystamy czas, który pozostał nam do mistrzostw świata. Pierwsza większa impreza już za nami. Pokazaliśmy, że jesteśmy na dobrej drodze i potrafimy walczyć. Teraz pozostaje nam tylko dalej pracować.

Paweł Wąsek: – Nie myślę o tym, kiedy są mistrzostwa świata i jak będą one wyglądać. Staram się skupiać na tym, co jest tu i teraz. Ale rozmawialiśmy z trenerem o tym, jak w najbliższych tygodniach mają wyglądać nasze przygotowania. Jednak dopóki nie muszę, to staram się od tego odcinać i skupiam się na najbliższych zawodach.

– Do mistrzostw świata pozostało dużo czasu. Posiadamy grupę dobrych skoczków, lecz jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie, by mówić o konkretnych planach na tę imprezę – zakończył temat Thomas Thurnbichler.

SZYMON SZCZEPANIK

Fot. Newspix

Czytaj więcej o skokach:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Polecane

Zniszczoł: Skłamałbym, jakbym powiedział, że nie stresowała mnie nowa rola w kadrze

Szymon Szczepanik
0
Zniszczoł: Skłamałbym, jakbym powiedział, że nie stresowała mnie nowa rola w kadrze

Komentarze

9 komentarzy

Loading...