Reklama

Martwa cisza przed Euro 2024. Niemcy pogrążeni w kryzysie

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

29 grudnia 2022, 15:26 • 10 min czytania 61 komentarzy

Mistrzostwa Świata w Katarze miały być dla Niemców nie tylko powrotem na właściwe tory, ale również ostatnim tak poważnym sprawdzianem przed domowym turniejem – Euro 2024. Reprezentacja oblała go koncertowo, dając mnóstwo powodów do wątpliwości nie tylko osobom związanym z kadrą narodową, ale również całemu społeczeństwu. Na 18 miesięcy przed mistrzostwami Europy nasi zachodni sąsiedzi są pogrążeni w ogromnym kryzysie, z którego nie ma jednej drogi wyjścia. 

Martwa cisza przed Euro 2024. Niemcy pogrążeni w kryzysie

Gdy w 2006 roku mistrzostwa świata odbywały się w Niemczech, w kraju naszych zachodnich sąsiadów panowało święto. Trybuny stadionów wypełniały się do ostatnich miejsc. Fani liczyli na bardzo dobry wynik. Znali wszystkich piłkarzy. Z drugiej strony, ciężko było ich nie znać, gdy jadąc autostradą, przejeżdżałeś pod interweniującym Oliverem Kahnem, a innych zawodników widziałeś w reklamach. 16 lat później nie ma już takiego nastroju do dopingowania drużyny narodowej. Wyniki oglądalności meczów reprezentacji są coraz gorsze i gorsze, a więcej widowni od spotkań mundialu w Katarze zbierają mecze 2. Bundesligi. Problemy trawią również samą kadrę, piłkarzy, trenerów, dyrektora czy włodarzy. Obecnie w Niemczech nie ma atmosfery do piłki nożnej, a przecież za półtora roku odbędzie się tam Euro!

Niemcy i ich problemy przed Euro 2024

Niemiecki futbol znajduje się obecnie w dużym kryzysie. Jest on wielowymiarowy i wieloaspektowy bowiem zarówno pod względem sportowym, wizerunkowym, jak i organizacyjnym pozostaje mnóstwo rzeczy do poprawy. Jakby nie było, największym problemem są wciąż wyniki. Brak awansu do fazy pucharowej na drugim mundialu z rzędu jest niebywałą klapą, która nigdy nie przydarzyła się Niemcom. A występ na Euro 2020, zakończony na 1/8 finału, wcale nie przynosi im chluby. Tak źle jeszcze nie było, dlatego po 18 latach i na 18 miesięcy przed domowymi mistrzostwami Europy zwolniono dyrektora sportowego Olivera Bierhoffa.

Wizerunkowe fiasko

Problemy, które mieliśmy w mistrzostwach świata, nie pojawiły się wyłącznie w mistrzostwach świata. To dzieje się już od trzech lat – powiedział jeszcze przed zwolnieniem na konferencji prasowej Bierhoff. Nie zdołał ich już rozwiązać. Chwilę później odszedł z niemieckiej reprezentacji. – Przekazałem prezydentowi niemieckiego związku piłki nożnej Bernardowi Neuendorfowi informację o mojej dzisiejszej decyzji. To część oczyszczenia drogi do wyznaczenia nowego kursu – napisał w oświadczeniu opublikowanym przez „The Athletic”.

W trakcie swojej kadencji Bierhoff widział wiele. Wielkie sukcesy jak triumf w mistrzostwach świata, a także medale na mundialach w 2006 i 2010 roku oraz wicemistrzostwo Europy, ale również klęski, które splamiły ostatnie lata jego kadencji. Finalnie opuszcza związek jak osoba wypalona oraz niechciana. Spośród różnych misji, których się podjął, akurat pod względem sportowym Niemcy się bronili bowiem nie tylko na szczeblu seniorskim, ale również młodzieżowym odnosili sukcesy. To również zasługa powstałej przy DFB akademii. Niemniej jednak w innych aspektach zupełnie zawiódł. A mowa szczególnie o wizerunku.

Reklama

Próba przeforsowania stosowania nazwy Die Mannschaft jako synonimu drużyny narodowej na wzór włoskich Azzurrich spaliła na panewce. Zarzuca mu się również kręcenie interesów na boku podczas podpisywania kontraktów reklamowych dla reprezentacji. A próba ocieplenie wizerunku w trakcie niechcianego mundialu w Katarze poprzez założenie opasek „One Love” i zasłonięcie ust przez piłkarzy przed meczem z Japonią okazały się zabiegiem na tyle niezgrabnym, co wręcz komicznym, stającym się przyczynkiem do wyśmiewania kadry po klęsce w tymże spotkaniu. Niemieckie społeczeństwo domagało się bardziej stanowczego bojkotu turnieju w kraju, który łamie prawa człowieka, a nie źródła do tworzenia memów.

Oliver Bierhoff jest bez pracy po raz pierwszy od lipca 2004 roku.

Brak zainteresowania

Właśnie dlatego tak nie po drodze Niemcom z ich reprezentacją. Oprócz tygla kulturowego, panującego u naszych zachodnich sąsiadów, w wyniku którego urodzeni w Niemczech obywatele podczas meczów, chociażby z Turcją, wspierają drużynę przeciwną, maleje zainteresowanie meczami drużyny narodowej. Kibice bardziej utożsamiają się ze swoimi lokalnymi drużynami niż z Die Mannschaft. Odzwierciedla to m.in. nikłe zainteresowanie koszulkami reprezentacji czy marne wyniki oglądalności. Według Niemieckiego Stowarzyszenia Handlu Detalicznego popyt na trykoty osiągnął najniższy poziom w historii. W sklepach panują ogromne wyprzedaże, a mnóstwo egzemplarzy zalega w magazynach. Jest to ilość na tyle duża, że stowarzyszenie rekomenduje występ na Euro 2024 w takich samych kostiumach. Podobnie dzieje się z oglądalnością meczów kadry.

Najgorszy wynik osiągnęło spotkanie z Japonią, które śledziło zaledwie 9,23 mln Niemców, czyli 11% społeczeństwa. Dla porównania neutralne nad Wisłą starcie Argentyny z Holandią oglądało w Polsce 4,6 mln widzów, co procentowo daje podobny wynik. Potyczki z Hiszpanią i Kostaryką oglądało już przeszło 17 mln, ale nadal to jedynie 20%. Na mecz Polski z Francją patrzyło 12,4 mln mieszkańców naszego kraju, co w ujęciu procentowym wynosi 31%. W Niemczech nie ma atmosfery do kibicowania reprezentacji i czują to sami zawodnicy.

Po porażce z Japonią miałem wrażenie, że ludzie w Niemczech są zadowoleni, że zagraliśmy słabo. Życzyli nam popełniania błędów i powrotu do domu. Mimo to za każdym razem myślałem, że choć nie wszystko idzie dobrze, to wciąż mamy szansę. Dlaczego wszystko jest czarne? Rozumiem wszystkich, którzy mieli problem z mistrzostwami świata w Katarze i nie chcieli, by nasza kadra tam grała, ale nie w tym problem. Nie mogę znieść wrażenia, że ludzie cieszyli się z naszych porażek – napisał w swoim felietonie dla 11Freunde Robin Gosens, obrońca reprezentacji Niemiec, który z mundialu wypadł z powodu kontuzji.

Reklama

Kryzys gabinetowy

W celu zmiany nastawienia społeczeństwa i poprawy jakości sportowej, do której za moment przejdziemy, DFB powołało zespół zadaniowy, mający pomóc związkowi doświadczeniem i radami. W jego skład weszli prezes Neuendorf, wiceprezes Hans-Joachim Watzke oraz Matthias Sammer (obaj reprezentujący Borussię Dortmund), Oliver Kahn (Bayern Monachium), Rudi Voeller (Bayer Leverkusen) i Oliver Mintzlaff (RB Lipsk). Wybór takich osób nie jest przypadkowy. Ma pokazać jedność wszystkich czołowych klubów Bundesligi dla dobra drużyny narodowej. Ale także uwiarygodnić związek, który w ostatnich latach trawiły afery, skandale i konflikty wewnętrzne jak przyjmowanie drogich prezentów czy oszustwa podatkowe.

Jednym z pierwszych zadań zespołu zadaniowego będzie wybór nowego dyrektora sportowego reprezentacji Niemiec. Jednym z kandydatów był Sammer, ale jego wybór zupełnie podkopałby autorytet selekcjonera Hansiego Flicka. Bliżej objęcia stanowiska znajduje się Fredi Bobic z Herthy Berlin. Często porównuje się go nawet do Sammera, choć w swoich deklaracjach nie jest tak stanowczy, co jego starszy kolega. Wymienia się również nazwiska Ralfa Rangnicka, pracującego obecnie z reprezentacją Austrii, a także Thomasa Hitzlspergera. Decyzja wciąż nie została podjęta, w przeciwieństwie do wyboru trenera, który przygotuje reprezentację do Euro 2024.

Niedługo po fiasku na mundialu w Katarze w siedzibie DFB zebrał się sztab kryzysowy. Po długich dyskusjach postanowiono zaufać Flickowi, pomimo że kandydatura aktualnie bezrobotnego Thomasa Tuchela była skrupulatnie rozpatrywana. Niedawnemu trenerowi Bayernu Monachium zarzucano bierność, wprowadzenie zbyt luźnej atmosfery w zespole, dokonywanie zbyt wielu nieprzemyślanych i niepasujących rotacji w składzie. Zachował jednak swoje stanowiska. Otrzymał duży kredyt zaufania, choć istotnym czynnikiem pozostawała również jego pensja, wynosząca 6,5 mln euro rocznie (najwyższa na świecie) i koszty, jakie wiązałyby się z jej przedwczesnym rozwiązaniem.

Deficyt liderów

Jakie wyzwania stoją zatem przed Flickiem? Przede wszystkim musi przygotować lepiej zbilansowany zespół. O Niemcach zwykło się mówić jako drużynie turniejowej, rozkręcającej się z meczu na meczu, by najlepszą formę pokazać w strefie medalowej. Grającej minimalistycznie, ale radzącej sobie z wszystkimi napotkanymi trudnościami. Podczas mistrzostw świata w Katarze nic takiego nie miało miejsca. Liderzy, których za Odrą zwie się Fuehrungsspieler, zupełnie nie dźwignęli presji. Kłócili się z sędziami, by później wylewać swoje żale w mediach. Największe pretensje kierowane są do doświadczonych Manuela Neuera czy Thomasa Muellera, którzy zawiedli na całej linii, ale nie mniejsza odpowiedzialność za zespół ciążyła na Joshui Kimmichu, który po turnieju zachowywał się jak ofiara większego spisku przeciwko niemu.

Dołączyłem do zespołu w 2016 roku. Przedtem Niemcy zawsze dochodzili do półfinałów. Od kiedy przyszedłem, dwa razy wyrzucono nas z turnieju w fazie grupowej, a podczas Euro w 1/8 finału. Jestem osobiście powiązany z tymi porażkami. Nie przynoszę tylko pecha, ale również mnóstwo nieudolności. Za łatwo tracimy bramki. Nasi rywale nie muszą wiele poświęcać, by strzelić nam gola – powiedział smutny Kimmich po turnieju. Bez względu na to, co czuł po odpadnięciu z mistrzostw świata, nie zachował się jak lider reprezentacji, a raczej jak dziecko, które przyszło pobawić się z fajnymi kolegami. Zazdrościło ich całe osiedle, dlatego cieszyło się, że przyjęto je paczki. Okazało się, że część starszych chłopaków już odeszła i nie jest już tak fajnie, jak się wydawało. Zupełnie kontrastuje to z wizerunkami wcześniejszych twardych, hardych, niezłomnych liderów jak Kahn czy Matthaeus, którzy potrafili wydrzeć się w mediach na swoich przeciwników, byle tylko chronić swój zespół. Nawet w trudnych momentach nie okazywali słabości, właśnie dla dobra kolegów.

Nie było tak, że zawiódł wyłącznie Kimmich. Fatalnie zaprezentowali się też inni zawodnicy, m.in. Niklas Suele, którego 11Freunde nazwało bardziej nieruchawym niż statek Ever Given w Kanale Sueski, czy Nico Schlotterbeck, któremu dano „siódemkę” za występ na mundialu (w Niemczech panuje sześciostopniowa skala ocen, gdzie 1 to najwyższa możliwa nota). Niemcy cierpią na brak jakościowych zawodników na kilku pozycjach. Są to m.in. boki obrony czy atak. Właśnie dlatego na prawej obronie na mundialu występowali kolejno Suele, Thilo Kehrer i Kimmich, choć wcześniej Flick testował z powodzeniem nominalnego pomocnika Jonasa Hofmanna. Właśnie dlatego objawieniem turnieju został Nicklas Fuellkrug – jedyna nominalna dziewiątka w kadrze, choć w drużynie narodowej zadebiutował w wieku 29 lat, a jeszcze pół roku temu występował w 2. Bundeslidze. Winne jest temu szkolenie, które po boomie sprzed kilku lat wyraźnie zwolniło. Szuka się za Odrą nowych rozwiązań, m.in. takich, które dadzą reprezentacji piłkarzy nieszablonowych. Do tej pory „produkowano” zawodników jak od linijki, przez co brakuje Niemcom kreatywności i zadziorności.

Naznaczony przez urazy 29-latek podbija Bundesligę. I może pojechać na mundial 

Sportowy chaos

Niemniej jednak to również kamyczek do ogródka Flicka, który nie potrafił odpowiednio skonstruować składu. Zupełnie zaburzył hierarchię w zespole. Postawił na sprawdzony model z Bayernu Monachium. Przywiązał się do nazwisk z tego klubu, a piłkarze z Bawarii grali kosztem innych, choćby Leon Goretzka za Ilkaya Guendogana. Zachwiało to proporcjami drużyny, gdzie dwoma głównymi siłami są zawodnicy z Bayernu i Borussii Dortmund, co doprowadziło do konfliktu wewnętrznego. Sam skład był również przestarzały i nieprzystosowany do taktyki, jaką chciał zastosować selekcjoner.

Podobnie jak w Monachium postawił na wariant z wysoką obroną i styl nastawiony na intensywność, agresywny odbiór piłki w pressingu i stwarzanie sobie wielu okazji bramkowych. Właśnie z tego powodu jeszcze w fazie pucharowej Niemcy znajdowali się na pierwszym miejscu pod względem bramek oczekiwanych. W trzech spotkaniach fazy grupowej wykreowali sobie przeszło 10 okazji, z których powinny paść gole. Co z tego, jak zanotowali tylko sześć trafień. Ich większym problemem pozostawała defensywa. Wysoko ustawiona nie radziła sobie pod względem szybkościowym, co poskutkowało stratą bramek w każdym meczu i gorzkim, jak ocenił to Kai Havertz, odpadnięciem z mistrzostw świata po fazie grupowej. Flick musi na nowo zrewidować swoje plany i pomysły, bo nawet Jamal Musiala w fantastycznej formie nie zdoła pociągnąć reprezentacji do sukcesów na domowym Euro.

O ile Flick liczy na dobry rezultat podczas rodzimego Euro, powinien po mistrzostwach świata przewietrzyć i oczyścić kadrę. Już teraz wiadomo, że więcej w niej nie zagra Mueller. Z powodu złamanej nogi nie będzie mógł również liczyć na Manuela Neuera. Natomiast do gry należałoby dopuścić młodych zawodników, którzy nie załapali się do zespołu z różnych przyczyn, jak np. Florian Wirtz – wykluczony przez zerwane więzadła. Jeśli selekcjoner nadal będzie optował przy swojej filozofii gry, powinien poszukać piłkarzy pasujących bardziej do jego taktyki, nawet kosztem pominięcia czołowych zawodników w formie i narażenia się na sprzeciw opinii publicznej. Pytanie czy Flicka na to stać?

Tych pytań jest znacznie więcej. Przed Niemcami wiele pracy na 18 miesięcy przed Euro 2024. Już nikt nie będzie patrzył na równe autostrady czy piękne stadiony. Problemem będzie ich wypełnienie czy też pojawienie się chorągiewek z niemieckimi flagami na autach Meroli, Beemek czy Audików. Równie skomplikowane pozostaje stworzenie jakościowej drużyny z odpowiednimi liderami i team spiritem, który cechował najbardziej utytułowane kadry Die Mannschaft. Obecnie kłopotów jest więcej niż ich rozwiązań. Jak na razie, jak nazwał to Jonas Hofmann, panuje martwa cisza.

WIĘCEJ O NIEMIECKIM FUTBOLU:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

61 komentarzy

Loading...