Reklama

Naznaczony przez urazy 29-latek podbija Bundesligę. I może pojechać na mundial

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

15 października 2022, 08:45 • 6 min czytania 2 komentarze

Nazwisko Niclasa Fuellkruga przeciętnemu kibicom może niewiele mówić. Ot, przeciętny 29-letni napastnik z Niemiec rozpoznawalny głównie ze względu na niepełne uzębienie. Na miesiąc przed mundialem zachwyca jednak wielu ekspertów i samego selekcjonera Hansiego Flicka. Jest liderem klasyfikacji strzelców Bundesligi i może zadebiutować w drużynie narodowej – już w Katarze.

Naznaczony przez urazy 29-latek podbija Bundesligę. I może pojechać na mundial

Jego kariera jest naznaczona licznymi kontuzjami. Zerwał więzadła krzyżowe, miał trzykrotnie reperowaną chrząstkę stawową w kolanie, kłopoty z kostkami i łydką. Trudności rysują się również na jego twarzy, lecz tylko wtedy, gdy się uśmiecha. Wyraźny uszczerbek w uzębieniu stał się już tak popularny, że nie zamierza tego zmieniać. Nadaje mu to pospolitego uroku, a także pseudonim „Luecke” – „luka”. Paradoksalnie swoją grą może wypełnić swoją lukę w ataku reprezentacji Niemiec, która na miesiąc przed mundialem stała się dla niego bardzo realna. Wypełnia również lukę po Robercie Lewandowski, będąc liderem klasyfikacji strzelców Bundesligi. Zupełnie niespodziewanie.

Niclas Fuellkrug: niespodziewany lider strzelców Bundesligi

Jako dziecko był rozchwytywany przez czołowe niemieckie kluby. Choć urodził się i dorastał w Hanowerze, pierwszy kontrakt podpisał z Werderem Brema. O napastnika zabiegał również Bayern, ale ojciec Andreas nie chciał puszczać samotnie syna do oddalonego o ponad 600 km Monachium. – Po prostu Werder starał się najbardziej – komentował później na łamach Neue Presse ojciec zawodnika. Równie zadowolony był sam klub. – Mamy go! Jesteśmy szczęśliwi i dumni, że Niclas zmienił zdanie i zaakceptował naszą propozycję. Talenty jak on muszą rywalizować z najlepszymi. Jego rodzice mogą być pewni, że oddali syna w dobre ręce – oznajmił Harald Albrecht, trener grup młodzieżowych zielono-białych.

Stracone 929 dni

Widząc, jaką perełkę mają w swoich szeregach, bremeńczycy szybko na niego postawili. Jako 18-latek Fuellkrug zadebiutował w Bundeslidze, a już w szóstym występie – pierwszym w podstawowym składzie – z Augsburgiem zdobył bramkę. Do końca sezonu 2011/12 i na początku 2012/13 pełnił rolę dżokera, wchodzącego z ławki. Rozwój zatrzymała kontuzja. Pierwszy raz dopadły go problemy z chrząstką stawową w kolanie.

Reklama

Wyłącznie operacje i rehabilitacje po kontuzjach wyjęły mu z piłkarskiego życia dwa i pół roku – dokładnie 929 dni. Powroty po nich nie były łatwe, tym bardziej, że drużyny, do których wracał miały swoje problemy. Choć Werder utrzymał się w lidze, to sportowo napastnik spadł do 2. Bundesligi, lądując na wypożyczeniu w Greuther Fuerth. Na zapleczu dalej męczyły go urazy. Gdy wydawało się, że przenosiny do Norymbergi wychodzą mu na dobre, po raz drugi odezwała się chrząstka. Dlatego kontynuował tułaczkę, przechodząc do Hanoweru, gdzie się urodził.

Z Hannoverem 96 w końcu odzyskał zdrowie, spokój i Bundesligę. Po powrocie do elity od razu wykręcił najlepszy w karierze wynik, strzelając 14 goli, kończąc sezon jako trzeci najlepszy snajper ligi niemieckiej. Ustawiła się po niego długa lista chętnych z Borussią Moenchengladbach, oferującą ponad 15 mln euro, na czele. Jednak życie ponownie wystawiło go na próbę. Po raz trzeci nabawił się kontuzji chrząstki stawowej, dlatego zdecydował się na powrót do Werderu. W Bremie pech go nie opuścił, nadal nawiedzały go kontuzje, w tym najpoważniejsza w karierze, czyli zerwanie więzadeł krzyżowych. Wielu zawodników po takich dramatach, podłamałoby się, rozmieniłoby swoje kariery lub całkiem je zakończyli. Do nich nie należy Fuellkrug. Do życia podchodzi w prosty sposób. Nie przejmuje się rzeczami, na które nie ma wpływu.

Brzydkie ptaki

Gdy tylko był zdrowy szybko wracał do formy i strzelał gole, co obrazuje statystyka zdobywanych bramek w przeliczeniu na minuty. W ostatnich sześciu sezonach tylko raz trafiał z częstotliwością gorszą niż gol na dwa mecze (180 minut). A odżył na dobre w poprzednim sezonie na zapleczu Bundesligi. Opuścił tylko jeden mecz. Znalazł wspólny język z Marvinem Duckschem, który również w swojej karierze przeżył wiele trudnych chwil. Gdy grał w Borussii Dortmund, brat podszywał się pod niego, zdradzał kobiet i oszukał go na kilka tysięcy euro. W wyniku czego Marvin musiał zeznawać przeciwko własnemu bratu, który trafił za kratki. Właśnie dlatego Fuellkrug zapytany o odpowiedni przydomek dla ich duetu odpowiedział: – Brzydkie ptaki. Na swojej drodze spotkali wiele trudności, ale gdy mają odpowiednie warunki potrafią wzbić się wysoko.

Duckschi i ja bardzo dobrze się dogadujemy. Choć on pewnie chciałby uderzyć mnie w twarz. W naszej współpracy najważniejsze jest, że nie tylko bierzemy, ale też lubimy dawać. Myślę, że to jest ważne. Jeśli zawsze chcesz grać jako napastnik, to nie zadziała. Musi następować wymienność. Usiedliśmy razem i zastanawialiśmy się, jak to może działać najlepiej. Jesteśmy podobni, ale oboje myśleliśmy, że nasza wzmożona obecność w polu karnym, przełoży się na gole dla nas. Tak nie było, dlatego wolimy teraz poruszać się wokół szesnastki – powiedział 29-letni napastnik na łamach Sport1.de.

Duet, który w poprzednim sezonie strzelił 42 gole dla Werderu i zapewnił mu awans do Bundesligi, nie zwalnia w elicie. Fuellkrug pozostaje liderem klasyfikacji strzelców, natomiast Ducksch asystentów. Dzięki ich dobrej grze beniaminek z Bremy zajmuje piąte miejsce, wywołując falę pozytywnych głosów. Najważniejszy mówi o powołaniu 29-letniego napastnika do reprezentacji Niemiec, w której nie zaliczył nawet debiutu.

Reklama

Pochwały od kolegów i Lothara

Powtórzę to jeszcze raz i kolejny. Ten gość może wszystko. Musi być jedynie zdrowy, a udaje mu się to w ostatnim roku. Dla mnie to obecnie najlepszy niemiecki napastnik. Zasłużył na powołanie. Jego występy powinny być nagrodzone – powiedział Ducksch przed kamerami Sky. – Dziś ponownie pokazał jak ważny jest dla naszego zespołu. Wydaje mi się, że również istotną rolę mógłby odegrać w reprezentacji narodowej. Na pewno mamy wielu zaawansowanych technicznie zawodników w kadrze, ale jeśli chcemy grać z klasyczną dziewiątką, to nie możemy pomijać „Fuelle”. Jestem pewny, że po otrzymaniu szansy pracowałby bardzo ciężko dla zespołu aż do samego końca – dodał Niklas Stark, obrońca Werderu.

Głównym argumentem przemawiającym za Fuellkrugiem jest umiejętność gry jako wysunięty napastnik. W tym sezonie oddał tylko 16 strzałów z pola karne. Zdobył z nich aż siedem bramek na osiem. Dodatkowo prezentuje wysoką skuteczność, wykorzystując więcej okazji niż wskazuje wskaźnik goli spodziewanych wynoszący w jego przypadku 6.69. Szczególnie zachwycony jego grą jest Lothar Matthaeus, który uważa, że napastnik Werderu powinien otrzymać bilet do Kataru z reprezentacją Niemiec. Posiada umiejętności, których nie mają inni ofensywni gracze kadry jak Timo Werner czy Kai Havertz.

Nie sądzę, by Hansi Flick był ślepy. Widzi jego występy i myślę, że w końcu zdecyduje się powołać napastnika za jego zasługi. Fuellkrug to dobry wybór. Hansi oglądał go ostatnio i wydaje mi się, że Niclas dał mu sporo do myślenia – wyjaśnił Lothar Matthaeus, były piłkarz, a obecnie komentator Sky.

Sygnał od Flicka

Takie komplementy snajper przyjmuje z dużą dozą dystansu. – Lothar tak powiedział? Mogę być tylko zadowolony, kiedy takie osoby jak Lothar i inne legendy z piłkarskim doświadczeniem doceniają moją grę. Ale wszystko za wyjątkiem meczów jest poza moją władzą. W tym momencie mogę jedynie grać najlepiej jak tylko potrafię. Wierzę, że na końcu okaże się to pomocne – odpowiedział Fuellkrug.

Największym komplementem będzie, gdy otrzyma powołanie do reprezentacji Niemiec. Selekcjoner Hansi Flick dał mu już jednak sygnał, że może znaleźć się dla niego miejsce w składzie. – Widziałem go wczoraj. To co robi ma dużo sensu. Daje dużo jakość, które nie posiadamy w kadrze – na łamach Die Welt Hansi Flick

Może zyskać wszystko, jadąc od razu na mundial lub nic nie stracić. W końcu jest zdrowy i może robić to, do czego został stworzony, czyli strzelać gole.

WIĘCEJ O NIEMIECKIM FUTBOLU:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Komentarze

2 komentarze

Loading...