Reklama

Kręcidło: Nudziarz z dużymi cojones. Jak Lionel Scaloni odbudował reprezentację Argentyny?

Jakub Kręcidło

Autor:Jakub Kręcidło

20 grudnia 2022, 12:19 • 6 min czytania 17 komentarzy

Dorównać szokowi, jakiego doznali Argentyńczycy po zatrudnieniu Lionela Scaloniego, mogą tylko wyniki osiągane przez Albicelestes. „Scaloneta” rozkochała w sobie rodaków, a 44-latek stał się najlepszym selekcjonerem w historii kraju, choć Diego Maradona widział w nim jedynie kandydata do prowadzenia ruchu.

Kręcidło: Nudziarz z dużymi cojones. Jak Lionel Scaloni odbudował reprezentację Argentyny?

Nigdy nie zobaczycie mnie smutnego – twierdzi Lionel Scaloni.

Patrząc na jego CV, trudno z tymi słowami polemizować. Za kadencji 44-latka Argentyna strzeliła 113 goli i wygrała aż 38 z 57 meczów, w tym trzy finały: Copa América, Finalissimy oraz mundialu, po drodze notując serię 36 spotkań bez porażki, drugą najdłuższą w historii międzynarodowego futbolu. Takich sukcesów nie spodziewał się nikt, może poza samym Scalonim, z którego zatrudnienia na czele reprezentacji cieszyła się tylko rodzina i najbliżsi. – Lionel to fajny gość, ale nie nadaje się nawet do kierowania ruchem na skrzyżowaniu, a co dopiero do pracy na mundialu – grzmiał w 2018 roku Diego Maradona, a Óscar Ruggeri, jego kolega z drużyny złotych medalistów z 1986 roku, wybór selekcjonera skomentował dwoma słowami: – To niepoważne.

Desperackie poszukiwania

Reklama

W 2018 roku niepoważna była jednak także AFA, czyli argentyńska federacja, którą targały skandale. Pozaboiskowe afery i atmosfera niepewności związana z wyborami nowego szefa związku przedostały się też do zespołu, który na mundialu w Rosji poniósł klęskę. Nie dość, że odpadł już w 1/8 finału, to jeszcze ledwo zakwalifikował się do fazy pucharowej, a potem wszyscy się pokłócili. Kadra była obrazem nędzy i rozpaczy. Poszukiwania nowego selekcjonera były desperackie, bo – jak przyznawał Nicolas Tagliafico – nikt nie chciał pracować z Albicelestes. Wszechobecny kryzys otworzył drzwi Scaloniemu, który był asystentem Jorge Sampaolego i z bliska widział, jak drużyna umierała od wewnątrz, ale też który nie miał absolutnie żadnego doświadczenia w roli pierwszego szkoleniowca.

Czy w ogóle ma pan licencję UEFA Pro? – to jedno z pytań, które Scaloni usłyszał na swojej pierwszej konferencji prasowej. Powiedzieć, że jego zatrudnienie nie wzbudziło zachwytu, to nic nie powiedzieć. Ten ruch krytykowali i dziennikarze, i byli zawodnicy, i kibice. 44-latkowi daleko do ikony futbolu. Grał we Włoszech, Anglii i Hiszpanii, ale gwiazdą nie był. W kadrze, rozegrał ledwie siedem meczów. Był na mundialu w Niemczech, ale pełnił marginalną rolę. Jego największy sukces to złoto mundialu do lat 20 z 1997 roku. Poza tym, nie miał się czym pochwalić, no może tym, iż uważa sen za przereklamowany i śpi po cztery godziny dziennie.

Wreszcie nudny selekcjoner

– Powiedziano mi, że mogę przejąć Argentynę na sześć meczów, ale wiedziałem, że początkowy kredyt zaufania wystarczy na dwa spotkania – opowiadał Scaloni w „The Guardian”. – Telefon z propozycją pracy z reprezentacją dostałem będąc na siłowni z Pablo Aimarem. Powiedziałem mu: „Wchodzę w to. A ty?”. Też się nie zastanawiał. Niektórzy powiedzieliby, że to szaleństwo, inni – że to odwaga, ale ja nie wahałem się nawet przez pół sekundy. Nigdy nie wiesz, kiedy nadarzy się szansa poprowadzenia drużyny narodowej, więc gdy pojawia się taka opcja, trzeba być gotowym. I działać – uważa 44-latek, który przed objęciem roli selekcjonera pracował z młodzieżą na Majorce, gdzie mieszka na co dzień.

Efekty jego pracy było widać szybko, ale sam szkoleniowiec usunął się w cień. Jego poprzednicy, jak Sampaoli, Alejandro Sabella czy Maradona, przyciągali uwagę, jednak Scaloni nie wplątał się w konfrontacje. Wiedział, że atmosfera wokół niego jest gorąca i nie podlewał pożaru benzyną. On sam wiedzie nudne życie. Stroni od pierwszych stron gazet. Jego partnerka, Elisa Montero, „pokazała się” światu dopiero podczas mundialu – znalezienie zdjęć jej czy dwójki dzieci pary graniczy z cudem. Były piłkarz Deportivo La Coruña czy Romy zatrudnił trzech dawnych kumpli z reprezentacji – Roberto Ayalę, Waltera Samuela i Pablo Aimara – w roli asystentów i szybko pokazał, że ma swój pomysł na kadrę Albicelestes, która przeszła rewolucję.

Najbardziej wszechstronny zespół

Reklama

Ze składu zniknęli weterani – Javier Mascherano, Lucas Biglia czy Gonzalo Higuain, zaraz po nich wyleciał też Kun Agüero. Selekcjonera przez długi czas nie przekonywał też Angela Di Marii. – W Argentynie, ludzie nie rozumieją czegoś takiego jak proces – przyznawał Scaloni, którego krytyka jednak nie zraziła. Działał odważnie, ale skutecznie i w ten sposób budował kredyt zaufania. W budowie „Scalonety” przyświecały mu dwa cele cel: zmaksymalizować atuty Leo Messiego i – wzorem Pepa Guardioli – uszczęśliwić go. Geniusz z Rosario pozostał liderem zespołu, ale nikt w szatni nie traktuje go już jak mesjasza, a właśnie rolę zbawcy przypisywali 35-latkowi poprzedni trenerzy. Siedmiokrotny triumfator Złotej Piłki rozstał się z kadrą po mundialu w Rosji, ale udało się go przekonać do powrotu w dużej mierze dzięki Aimarowi, idolowi Leo z dzieciństwa, który za pośrednictwem WhatsAppa tłumaczył gwieździe chęć odmłodzenia reprezentacji i pozbycia się egoizmu z szatni.

Po mundialu dużo mówi się o nowych bohaterach Argentyny – Enzo Fernandezie (21 lat), Alexisie MacAllisterze (23) czy Julianie Alvarezie (22) – ale na pochwały zasłużył też selekcjoner. – Lionel był najodważniejszym, najczęściej zmieniającym styl trenerem na mundialu. Przepracował z zespołem mnóstwo różnych systemów, dzięki czemu mógł żonglować ustawieniami – powiedział Andoni Iraola, który prowadzi Rayo i był ze Scalonim na kursie UEFA Pro w hiszpańskiej federacji. Albicelestes byli drużyną kameleoniczną. W Katarze, grali 4-4-2, 3-5-2 czy 4-3-3 i potrafili dostosować się do rywala. Szkoleniowcowi nie brakowało też odwagi z odstawianiem ważnych postaci. Między meczami z Arabią i Meksykiem dokonał pięciu zmian. Na starcie z Polską, wprowadził kolejnych dwóch nowych zawodników. By odstawić Lautaro Martineza czy Leandro Paredesa i zmienić żelazny skład budowany przez serię 36 spotkań bez porażki trzeba mieć cojones. I Scaloni je ma.

Odrzeć futbol z emocji

Szkoleniowiec Albicelestes to młody trener ze starej szkoły. Jego sposób rządzenia nie jest tak nowoczesny, tak analityczny, jak jego rówieśników. Scaloni przekonywał, że jego idolem jest Carlo Ancelotti, który stara się maksymalnie uprościć pracę i stawia na relacje w zespole. Argentyńczyk za cel uznał zbudowanie silnych więzi w ekipie i pozytywnej mentalności. 44-latek starał się przekazać, by jego rodacy podchodzili do wszystkiego ze spokojem i by, także jako kibice, nie nakładali tak gigantycznej presji na sukces. – Niezależnie od wyniku, jutro też wzejdzie słońce – to jedno z ulubionych powiedzonek Lionela, który na mundialu w Katarze próbował dokonać niemożliwego, czyli odrzeć argentyński futbol z emocji. – To tylko gra, życie będzie trwać niezależnie od wyniku – deklarował przed starciem z Arabią Saudyjską. – Mecz to generalnie mało znaczący aspekt życia, nie ma się co przywiązywać – to słowa sprzed rywalizacji z Meksykiem, a przed starciem z Polską rzucił: – Ludziom trudno jest zrozumieć, że jutro też jest dzień.

Scaloni odniósł w Katarze historyczny sukces, a bezpośrednio po końcowym gwizdku wszedł na murawę i rozpłakał się jak bóbr, dając upust kumulowanym od tygodni emocjom. – Nie planowałem zostać mistrzem świata, ale wyszło jak wyszło. I fajnie! – uśmiechał się trener. Jego poprzednicy zawodzili, choć mieli do dyspozycji znacznie lepszy materiał ludzki. Teraz, gdy po złotym pokoleniu pozostało wspomnienie, Albicelestes wreszcie odnoszą sukcesy, bo 44-latkowi udało się zbudować zjednoczoną drużynę. Lionel pokazał, że jest kimś więcej, niż tylko człowiekiem od kierowania ruchem, doprowadzając Argentynę do złota mundialu i wykonując zadanie, które przerosło nawet samego Diego Maradonę.

CZYTAJ WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA:

fot. NewsPix.pl

Dziennikarz Canal+

Rozwiń

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

17 komentarzy

Loading...