Po takim meczu można się zakochać w piłce na nowo, to było jak odnowienie przyrzeczeń kibicowskich. Gdyby Siri, sztuczna inteligencja będąca ostatnio przedmiotem internetowych żartów, została poproszona o wygenerowanie finału marzeń, nie wymyśliłaby niczego innego od tego, co zobaczyliśmy w starciu Argentyny z Francją. Może jeszcze buzują w nas emocje, ale chyba nie będzie wielką kontrowersją stwierdzenie, że był to najlepszy mecz o mistrzostwo świata w całej historii.
Jasne, pasjonujące były także finały z 1986 czy 1966 roku, ale biorąc pod uwagę fakt, jak futbol poszedł do przodu, jak w tej grze zwiększyło się tempo i wymagania fizyczne, zafundowanie takiego widowiska jest czymś ocierającym się o niemożliwość. A nas najbardziej cieszy fakt, że do genialnego poziomu całego spotkania dostosował się Szymon Marciniak, który poprowadził zawody jak na giganta boiskowego gwizdania przystało. Natychmiastowe wychwycenie symulki Marcusa Thurama, która zakończyła się dla niego żółtą kartą, było jedną z najlepszych decyzji sędziowskich, jaką kiedykolwiek widzieliśmy.
Argentyna – Francja 3:3 w finale mistrzostw świata, decydowały karne
Piłka jeszcze raz udowodniła, że jest najpiękniejszym sportem na świecie. Przecież tu już nic nie miało prawa się wydarzyć. Argentyńczycy już na hymnach wyglądali, jakby szykowali się do wojny i tak też grali od pierwszego gwizdka. Wściekli, agresywni, zdecydowani, pełni pasji. Trójkolorowi nie wiedzieli, co się dzieje. Popełniali proste błędy w rozegraniu, nie zbierali „drugich” piłek, przegrywali przebitki. Mbappe i spółka naprawdę nie prezentowali się na tle Albicelestes korzystniej niż Polska kilka tygodni temu. Dość powiedzieć, że podopieczni Didiera Deschampsa do przerwy nie oddali żadnego strzału, a francuski selekcjoner już w 41. minucie dokonał dwóch zmian.
Argentyńczycy pewnie prowadzili 2:0. Messi spokojnie wykorzystał karnego podyktowanego za juniorski faul beznadziejnego Dembele na znakomitym Di Marii. Skrzydłowy Juventusu w fazie pucharowej dotychczas praktycznie nie zaistniał, walczył ze zdrowiem, a w finale zagrał od początku i był genialny. Jeśli miał jeszcze siły, Lionel Scaloni ściągnął go za wcześnie, bo od tej chwili jego drużynę dopadł kryzys ofensywny.
Gol na 2:0 to czysta poezja, akcja tych mistrzostw, nic nie mogło zostać wykonane lepiej.
Odrodzenie Francji, hat-trick Mbappe
Wydawało się, że Francuzi faktycznie nie żartowali z wirusem, który miał ich trawić w dniach poprzedzających mecz. Sprawiali wrażenie ludzi pozbawionych sił i wiary w cokolwiek. W drugiej połowie długo niewiele się zmieniało. Trójkolorowi bili głową w mur, a Argentyna groźnie kontrowała i powinna dobić przeciwnika. Gdyby Rabiot w ostatniej chwili nie zablokował Messiego, pewnie teraz nie pisalibyśmy o jednym z najwspanialszych meczów wszech czasów.
Nic nie zapowiadało, że Francja może doprowadzić do remisu. Nic. „Niedożywiony” strzał głową Kolo Muaniego i niecelna próba Mbappe to było wszystko w ich wykonaniu. I nagle Otamendi w niezrozumiały sposób przegrał walkę o pozycję z Kolo Muanim, a potem sfaulował go na rzut karny. Mbappe trafił do siatki i momentalnie beznadziejna wcześniej drużyna została doładowana energią. Po chwili Mbappe kapitalnie przymierzył z powietrza i zrobiło się 2:2. Szok.
Szalona dogrywka
A najlepsze dopiero się zaczynało. W siódmej doliczonej minucie Lloris odbił bombę Messiego, utrzymując Francję przy życiu. W pierwszej części dogrywki dwie znakomite szanse – w swoim stylu chciałoby się powiedzieć – zmarnował Lautaro Martinez. W końcu jednak Messi dobił strzał napastnika Interu, piłka przeszła za linię bramkową i Argentyna znów prowadziła. Głupio byłoby jednak nie rozstrzygnąć tak kapitalnego widowiska bez serii jedenastek, więc Montiel zablokował ręką strzał Mbappe i gwiazdor PSG znów mógł zdobyć bramkę z karnego. Hat-trick w finale mundialu zaliczony.
Karnych mogłoby nie być, gdyby na sam koniec Emiliano Martinez szaloną interwencją nie obronił strzału Kolo Muaniego. Ależ chłopak musiał sobie pluć w brodę! W serii jedenastek Argentyńczycy byli już bezbłędni. Lloris przeważnie był blisko, ale zawsze kapitulował. U Francuzów presji nie wytrzymali Coman i Tchouameni.
Argentyna mistrzem świata.
Messi mistrzem świata.
Futbol tym razem okazał się sprawiedliwy. To byłby duży zgrzyt w piłkarskich kronikach, gdyby taki geniusz zakończył karierę bez wygranego mundialu.
Wspaniały był to mecz. Nie zapomnimy go nigdy i tym razem nie ma tu choćby krzty ironii.
WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA W KATARZE:
- Marciniak i polscy sędziowie pozytywnymi bohaterami finału. Nienaganny występ Polaków!
- 20 lat wspinaczki Szymona Marciniaka na szczyt. „Piłkarsko był na Ekstraklasę”
- Niepasujący wyglądem, ale pasujący grą. Mac Allister wśród Latynosów
Fot. Newspix