Reklama

Dumfries na kodach, a Holandia znów świeża. Pierwszy ćwierćfinalista!

redakcja

Autor:redakcja

03 grudnia 2022, 18:54 • 3 min czytania 10 komentarzy

Faza grupowa mundialu zleciała niesprawiedliwie szybko. Z jednej strony szkoda, że do zakończenia piłkarskiego święta zostało już tylko tyle meczów, że każdy z nas może policzyć je na palcach (nie trzeba już mieć nawet wszystkich kończyn), z drugiej – jeśli w fazie pucharowej na stół regularnie będą wjeżdżały takie delicje jak dziś za sprawą Holandii i USA, to specjalnie biadolić nie będziemy. 

Dumfries na kodach, a Holandia znów świeża. Pierwszy ćwierćfinalista!

Do tej pory na mundialu mieliśmy jeden występ, który mógłby stanowić ilustrację do hasła „dzień konia”. Wojciech Szczęsny w meczu z Arabią Saudyjską był jak bulterier, wściekły byk i Tomy Lee Jones w Ściganym, o jego grze można by pieśni pisać. Ale polski golkiper musi się też trochę posunąć, żeby zrobić miejsce dla Denzela Dumfriesa. Jeśli holenderski wahadłowy Interu do tej pory nie pokazywał na mundialu pełni możliwości i nie wyglądał tak dobrze, jak choćby na zeszłorocznym Euro, to dziś nadrobił to wszystko z nawiązką.

Holandia – USA 3-1. Popis Dumfriesa

To nie tak, że wychodziło mu wszystko, bo przy tej liczbie działań meczowych, szczególnie jeśli spotkanie ma swoje tempo, to po prostu niemożliwe. Ale jeśli pożyczymy od Czesława Michniewicza termin „złotych momentów”, no to nazwisko Dumfriesa po starciu o ćwierćfinał mundialu, bije po oczach.

No bo to on wyłożył piłkę do Memphisa Depaya, gdy ten dawał Holandii prowadzenie.

On przebił się na prawej stronie i obsłużył Blinda, gdy Oranje strzelali drugiego gola.

Reklama

On wybił piłkę z linii bramkowej, gdy Wright minął Nopperta po błędzie Depaya i strzelał do pustaka.

No i to on dobił Holendrów, wykorzystując swoją samotność w polu karnym i wrzutkę Blinda.

Może ujmijmy to tak – ojcostwo w przypadku tego zwycięstwa nad Stanami trzeba przypisać całej drużynie, ale to Dumfries odebrał poród. Człowiek w takiej dyspozycji sporo ułatwia. Ale nie można zapominać choćby o tym, że pierwsza bramka padła po wielopodaniowej akcji, w której przewagę zrobił Depay (później kończący sprawę w polu karnym). Nie można zapominać też o rzetelnej robocie środka pola, bo choć bramki padały po dograniach z bocznych stref, to batalia o dominację w centrum boiska była szalenie istotna. Nie można zapominać również choćby o tym, że Andries Noppert w kilku sytuacjach wykazał się refleksem, a także wyczuciem przy opuszczaniu linii bramkowej.

No bo też kto wie, jak potoczyłby się ten mecz, gdyby na samym początku sytuację sam na sam wykorzystał Pulisic. Holendrzy zaspali w obronie, piłkarz Chelsea stanął oko w oko z golkiperem, ale przegrał ten pojedynek, trafiając w nogę holenderskiego wieżowca. Znów – „złoty moment”, który definiuje spotkanie. Młodość amerykańskiego zespołu ma swoje niewątpliwe zalety, przyjemnie patrzy się na energię, której w tym zespole nie brakuje. Ale ma też wady, choćby nieodpowiedzialne zachowania w obronie czy brak wyrachowania, które szczególnie przydaje się w fazie pucharowej turnieju. To było dziś po stronie Holendrów. Amerykanów stać było tylko na jedną bramkę (dość osobliwą, jeśli nie widzieliście trafienia Wrighta, warto zerknąć) i kilkukrotne postraszenie drużyny z Europy.

Niby nie tak mało, ale na ćwierćfinał nie starczyło. Ale to na pewno zespół z przyszłością, który za trzy i pół roku u siebie może się zbliżyć do tytułu „króla balu” i mieć więcej argumentów właśnie w takich meczach. Holendrzy przy tych rywalach brak ćwierćfinału uznawaliby za porażkę i cóż – dzisiaj pokazali, że mają atuty, żeby zostać w Katarze do samego końca.

Reklama

WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA 2022:

Najnowsze

Mistrzostwa Świata 2022

Komentarze

10 komentarzy

Loading...