Reklama

W łeb od Senegalu, triumf nad Argentyną… Jak Polska zaczynała mundiale?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

22 listopada 2022, 11:25 • 9 min czytania 11 komentarzy

Dzisiejszym starciem z Meksykiem reprezentacja Polski rozpocznie swój dziewiąty występ na piłkarskich mistrzostwach świata. Jak dotąd mundialowe otwarcia w wykonaniu biało-czerwonych były dość marne. Dość powiedzieć, że tylko raz zdołaliśmy rozpocząć turniej od zwycięstwa. Znacznie częściej dawaliśmy ciała na całej linii i wydatnie utrudnialiśmy sobie walkę o wyjście z grupy już na starcie. 

W łeb od Senegalu, triumf nad Argentyną… Jak Polska zaczynała mundiale?

Poukładaliśmy otwierające spotkania Polaków na mundialach od najsłabszego do najbardziej udanego.

Reprezentacja Polski – mecze otwarcia na mistrzostwach świata

Polska 1:2 Senegal (MŚ 2018)

Reprezentacja Polski pod wodzą Adama Nawałki dostarczyła kibicom mnóstwa pięknych wrażeń. W eliminacjach do mistrzostw Europy we Francji, na samym turnieju, a potem również w trakcie walki o awans na mundial w Rosji. Jednak im bliżej tej ostatniej imprezy, tym bardziej było widać, że drużyna nie znajduje się na właściwych torach. Kombinacje z ustawieniem w wykonaniu selekcjonera, nie najlepsza dyspozycja paru dotychczasowych liderów kadry… Co tu kryć, nie przystępowaliśmy do mistrzostw świata zbytnio rozpędzeni.

Co nie zmienia faktu, że wiara w awans do fazy pucharowej była naprawdę duża. Los nie przydzielił nas bowiem do grupy śmierci.

Reklama

Dlatego właśnie przegrane 1:2 starcie z Senegalem było niczym cios mokrą szmatą w twarz. W grze reprezentacji, która przez lata słynęła z taktycznej stabilizacji, nagle zapanował totalny chaos. Czy raczej – bajzel. Nic się nie zgadzało. Nasi rywale też prezentowali się najwyżej przeciętnie, ale to z nawiązką wystarczyło na pokonanie biało-czerwonych. Zresztą gol na 0:2 stanowi podsumowanie całego występu ekipy Nawałki w tamtym spotkaniu. Przeciwnicy nie musieli się za wysilać – bramkę strzeliliśmy sobie niemalże sami. Totalna kompromitacja.

Ta porażka boli do dziś, ponieważ uświadomiła nam, że zespół, który na Euro 2016 otarł się o awans do półfinału, tak naprawdę już nie istnieje. Późniejsze lanie od Kolumbii tylko tę ponurą konstatację potwierdziło.

Jak gra Edson Alvarez, lider kadry Meksyku?

Polska 0:2 Ekwador (MŚ 2006)

Teoretycznie na mundialu w 2006 roku reprezentacja Polski miała sporo argumentów, by celować w awans do fazy pucharowej turnieju. Przede wszystkim – nasi grupowi rywale nie mogli budzić postrachu. Okej, Niemców należało traktować jako pewniaków do pierwszego miejsca w stawce, ale już Ekwador i Kostaryka to były zespoły absolutnie w zasięgu biało-czerwonych. Dość powiedzieć, że na kilka miesięcy przed startem mistrzostw podopieczni Pawła Janasa rozbili Ekwadorczyków aż 3:0. Nie należy stawiać znaku równości między sparingiem a meczem otwarcia mistrzostw świata, to prawda, lecz – powtórzmy – Ekwador w 2006 roku był po prostu do ogrania.

Zepsuło się jednak wszystko, co mogło się zepsuć. Atmosferę zdewastował sam Paweł Janas przy okazji ogłaszania powołań na mundial. A potem nastąpił już efekt domina, którego ponurym efektem był występ polskiej ekipy w pierwszym meczu mundialu. Co tu dużo mówić, Ekwador skopał nam tyłek. Polscy obrońcy nie potrafili się zachować nawet w najbardziej czytelnych sytuacjach, takich jak wrzut z autu dla drużyny przeciwnej, a Maciej Żurawski – mózg ofensywy w drużynie Janasa – przed przerwą zanotował pół celnego podania.

Reklama

Blamaż. Wiara w wyjście z grupy uleciała do wszystkich diabłów.

Manolo Garcia: W Meksyku oglądam się za siebie, w Polsce spaceruję spokojnie

Polska 0:2 Korea Południowa (MŚ 2002)

Balon związany z powrotem reprezentacji Polski na imprezę rangi mistrzowskiej po 16 latach niepowodzeń i kompromitacji został napompowany do takich rozmiarów, że w 2002 roku porażka 0:2 z Koreą Południową jawiła się jako klęska wszech czasów. Z dzisiejszej perspektywy patrzymy jednak na ten mecz nieco łagodniejszym okiem. Naturalnie drużyna Jerzego Engela na tle azjatyckich oponentów zaprezentowała się beznadziejnie. Nad Wisłą powszechnie Koreańczyków lekceważono, tymczasem dali oni biało-czerwonym lekcję futbolu. Ale skala rozczarowania była tak ogromna w dużej mierze z uwagi na kompletnie nierealistyczne oczekiwania względem kadry.

Prawda jest taka, że wtedy sam awans na mundial był sukcesem reprezentacji Polski. Ekipa Guusa Hiddinka po prostu brutalnie obnażyła nasze słabości. Aczkolwiek Polacy w formie z najlepszych meczów eliminacyjnych aż tak nędznie by się na pewno nie zaprezentowali.

Waldemar Wasilewski. Z Łomży do Guadalajary

Polska 0:0 Maroko (MŚ 1986)

Początek końca złotej ery polskiego piłkarstwa.

Reprezentacja – wciąż dowodzona przez Antoniego Piechniczka, który cztery lata wcześniej wywalczył z kadrą trzecie miejsce na mundialu – miała chrapkę na kolejny wielki sukces. Tylko czysto piłkarskich argumentów posiadała już jak gdyby mniej, niż podczas poprzedniego turnieju. Bezbramkowy remis z Marokiem w meczu otwarcia przyjęto jednak w kraju bardzo chłodno. W latach 80. drużyn z Afryki jeszcze się w Europie za wysoko nie ceniło, mimo że ewidentnie rosły one w siłę. Poza tym, biało-czerwoni w ofensywie wypadli naprawdę bardzo blado na tle niżej notowanych rywali. Jeśli ktoś bardziej zasługiwał na komplet punktów, to zespół Maroka.

Sam Piechniczek po końcowym gwizdku krytykował swoich podopiecznych. – Mój zespół zagrał słabo, poniżej swych możliwości. Spodziewałem się zupełnie innej postawy. Byłem zaskoczony anemiczną grą, całkowitym zatraceniem szybkości. Zawiodła współpraca wszystkich ogniw, począwszy od obrony a skończywszy na ataku, w którym mieliśmy tylko jednego napastnika z prawdziwego zdarzenia – Smolarka. Dziekanowskiego zdjąłem z boiska, gdyż nie był żadnym zagrożeniem dla Marokańczyków – przyznał na konferencji prasowej.

Koniec końców Polacy wyszli z grupy trzeciego miejsca po zwycięstwie nad Portugalią (1:0) i porażce z Anglią (0:3). Na najwyższej pozycji uplasowało się zaś… Maroko, które w 1/8 finału mocno postraszyło też reprezentację Niemiec Zachodnich.

Stadium 974. Na jego budowę poświęcono więcej żyć niż kontenerów?

Polska 5:6 (p.d.) Brazylia (MŚ 1938)

Czy wypada wyżej cenić porażkę niż remis? Taką porażkę – naszym zdaniem warto. Patrząc na sprawę z szerszej perspektywy, remis z Marokiem na mistrzostwach świata 1986 to niewiele znaczący epizod w mundialowych dziejach. Natomiast starcie Polski z Brazylią w 1938 roku, zakończone ostatecznie triumfem Canarinhos 6:5, to prawdziwy mecz-legenda. W dużej mierze z uwagi na popis strzelecki Ernesta Wilimowskiego, który – wedle oficjalnych źródeł – zapisał na swoim koncie aż cztery gole. Nawet to nie wystarczyło jednak na Brazylijczyków.

Polska przegrała w swym mundialowym debiucie, choć po pasjonującym widowisku.

Ciekawie opowiada Damian Bednarz w książce „Mistrzowskie rozmowy”:

– Brazylijczycy byli na placu dużo lepsi.  […] Wspomniany wyczyn Wilimowskiego, czyli cztery gole w meczu mistrzostw świata, długo był jedynym takim w historii piłkarskich czempionatów. Pobił go dopiero w 1994 roku Rosjanin Oleg Salenko, który strzelił pięć goli Kamerunowi. Michał Frank, wspomniany korespondent Polskiego Radia, napisał o tym meczu tak: „Dla oglądania tego Leonidasa warto było pojechać do Strasburga, moknąć i zmordować się fizycznie i nerwowo”. […] Zagraniczna prasa chwaliła Polaków i Wilimowskiego, natomiast nasi dziennikarze twierdzili, że Ezi wcale nie zanotował dobrego meczu! Wrzucasz cztery gole Brazylii na mistrzostwach świata, a tu piszą ci w gazetach, że grywałeś już lepsze mecze (śmiech). To tylko pokazuje, jak wiele od niego oczekiwano.

Mistrzostwa świata niespełnionych obietnic

Polska 0:0 RFN (MŚ 1978)

Mistrzostwa świata w Argentynie – chyba najbardziej słodko-gorzki turniej w dziejach reprezentacji Polski, choć z wyczuwalną przewagą goryczy. Biało-czerwoni pojechali na mundial mocni kadrowo, z apetytem na złoty medal. Już w pierwszej kolejce fazy grupowej podopiecznych Jacka Gmocha czekał poważny egzamin – starcie z reprezentacją Niemiec Zachodnich, obrońcami tytułu.

Skończyło się bez goli. Mecz był nudny jak flaki z olejem, rywale zdecydowanie przesadzili z wzajemnym respektem.

– Jak szachy, to szachy. Atak Polaków, atak piłkarzy RFN. Faul jednej strony, faul drugiej. Prawdę mówiąc, my bardziej liczyliśmy na obrońcę tytułu mistrzowskiego. To właśnie oni, chcąc powtórzyć sukces, powinni atakować, a tymczasem czekali na nas. I gdybyśmy wówczas nacisnęli, poszli do przodu z rozmachem i wiarą w powodzenie, chyba doskonale broniący i w tym meczu Maier wyjmowałby piłkę z siatki. Mecz nie był widowiskowy, ale stał na dobrym poziomie. Poznać się na nim mogli jednak fachowcy. Mistrzowskie, szachowe posunięcia taktyczne zbyt trudne są do odczytania dla przeciętnego kibica, stąd to niezadowolenie na trybunach, a potem opinie w prasie, że taki sposób gry to antyfutbol – pisał Stefan Grzegorczyk na łamach „Piłki Nożnej” (cytat: Biblioteka PZPN).

Milczenie bin Hammana

Polska 0:0 Włochy (MŚ 1982)

Jak patrzeć na remis z reprezentacją Włoch na otwarcie mistrzostw świata w Hiszpanii? Można ocenić po prostu to konkretne spotkanie w oderwaniu od reszty turnieju. I wtedy nie ma się czym przesadnie ekscytować – podopieczni Antoniego Piechniczka nie wypadli najlepiej, byli mocno krytykowani przez zagraniczną prasę. Nawet polskie gazety traktowały występ biało-czerwonych bez większego entuzjazmu. Aczkolwiek jest też druga strona medalu – ekipa z Półwyspu Apenińskiego ostatecznie wygrała przecież cały turniej. Zresztą w półfinale los raz jeszcze skojarzył ją z Polską, no i tym razem Italia zwyciężyła już 2:0. A to oznacza, że rezultat pierwszego starcia wypada jednak docenić.

Zresztą polscy zawodnicy i selekcjoner naszej kadry od razu potraktowali podział punktów z Włochami jako dobry prognostyk. – Jak na początek turnieju, remis z Włochami to był naprawdę dobry wynik – stwierdził Grzegorz Lato.

Po uważnej obserwacji gry Włochów byłem zadowolony z remisu, ale trzeba powiedzieć, że był to remis ze wskazaniem na naszych rywali – wspominał z kolei Piechniczek w rozmowie z Pawłem Czado (książka „Piechniczek. Tego nie wie nikt”). – Ich przewaga brała się stąd, że wystawiłem jednego defensywnego pomocnika i aż trzech ofensywnych. Teraz uważam, że o jednego za dużo. Zbyszek Boniek powinien był wtedy zagrać w ataku, a zamiast niego w środku pomocy powinien wyjść inny, bardziej defensywny piłkarz, na przykład Stefan Majewski. Skąd się więc wzięło to ofensywne ustawienie? Po pierwsze, bardzo chciałem wygrać na inaugurację, po drugie, pamiętałem nasz bardzo dobry mecz w Argentynie z końcówki 1981 roku. Po tym spotkaniu pomyślałem, że nawet dwadzieścia meczów z różnymi drużynami klubowymi to nie to samo co kilka meczów reprezentacji. Brakowało tego rodzaju spotkań.

Wróg mundialu. Dlaczego Katar więzi Abdullaha Ibhaisa?

Polska 3:2 Argentyna (MŚ 1974)

Najwyższe miejsce w tym rankingu mogło zająć tylko jedno spotkanie: Polska – Argentyna z mistrzostw świata w 1974. Po pierwsze dlatego, że to nasz jedyny triumf na otwarcie mundialu. A po drugie, że 15 czerwca 1974 roku na Neckarstadion w Stuttgarcie reprezentacja Kazimierza Górskiego rozpoczęła swój spektakularny marsz, który zakończył się na najniższym stopniu podium imprezy.

– W 1974 nie liczyliśmy się jako faworyt, przecież poprzednie mistrzostwa graliśmy w 1938 roku – wspominał Grzegorz Lato w rozmowie z portalem „Retro Futbol”. – Dodatkowo trafiliśmy do grupy z Włochami i Argentyną. Mieliśmy być razem z Haiti „chłopcami do bicia”. Po pierwszym spotkaniu z Argentyną, wygranym 3:2, urośliśmy jednak do roli faworyta. Wszyscy fachowcy zaczęli mówić, że to, co pokazujemy, kwalifikuje nas do gry w pierwszej czwórce turnieju. No i nie pomylili się.

Ano, nie pomylili. Biało-czerwoni skończyli z medalem, a Lato – bohater konfrontacji z Albicelestes – z tytułem króla strzelców mundialu.

CZYTAJ WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA W KATARZE:

POLECAMY NAJNOWSZY ODCINEK STANU MUNDIALU:

fot. FotoPyk

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Jakub Radomski
1
Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Mistrzostwa Świata 2022

Ekstraklasa

Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Jakub Radomski
1
Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Komentarze

11 komentarzy

Loading...