Reklama

Ostatni taniec złotego pokolenia Belgów

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

16 listopada 2022, 10:11 • 8 min czytania 9 komentarzy

W idealnej rzeczywistości Belgowie byliby już spełnionymi mistrzami świata i kontynentu. Reprezentacją minionej dekady. Kadrą swojej ery. Dumną historyczną potęgą. Fenomenalną machiną, o której dziadkowie opowiadaliby wnukom, że kiedyś to dopiero były czasy, jak Czerwone Diabły tłukły wszystkich dookoła, jak glob długi i szeroki. Ale oczekiwania to jedno, a prawda to drugie. Belgowie wciąż nie mogą ozłocić swojego złotego pokolenia. I bardzo im z tym źle. 

Ostatni taniec złotego pokolenia Belgów

Czy na katarskich mistrzostwach świata uda się kadrowiczom Roberto Martineza zakpić ze zdradliwego losu, który ciągle wykręca im jakieś krzywe numery, i sięgnąć po Puchar Świata? Belgowie nie pompują balonika. Dowód? Rozmowa z Philippe Albertem, 41-krotnym reprezentantem tego kraju, w Przewodniku Sportowym. „Czy Belgia zdobędzie mistrzostwa świata?” – pytamy. „Odpowiedzieć krótko? Nie” – ripostuje były gwiazdor Newcastle.

Mistrzostwa Świata 2022. Belgia

Ocena rozdania: 4

Początek narracji o złotym pokoleniu belgijskiego futbolu datuje się na okres poprzedzający brazylijskie mistrzostwa świata w 2014 roku. To wtedy środowisko skapnęło się, że Belgowie wychowali sobie pakę, która jest w stanie zmieść z powierzchni ziemi absolutnie każdego rywala pod każdą szerokością geograficzną – Kompany (1986), Fellaini (1987), Mirallas (1987), Vertonghen (1987), Mertens (1987), Dembele (1987), Witsel (1989), Chadli (1989), Alderweireld (1989), De Bruyne (1991), Hazard (1991), Courtois (1992), Lukaku (1993) czy Origi (1995). Mijały lata, na ławce trenerskiej Marca Wilmotsa zastąpił Roberto Martinez, sporadycznie ekipą wzmacniał jakiś kolejny kozak o uznanej klasie na arenie międzynarodowej, ale kręgosłup pozostawał ten sam. Problem w tym, że chociaż ta na co dzień fenomenalna drużyna w trybie dwurocznym przystępowała do wielkich turniejów w roli jednego z murowanych faworytów do złota, zawsze kończyło się mniejszym lub większym rozczarowaniem.

  • mistrzostwa Europy 2012 – brak kwalifikacji
  • mistrzostwa świata 2014 – ćwierćfinał
  • mistrzostwa Europy 2016 – ćwierćfinał
  • mistrzostwa świata 2018 – 3. miejsce
  • mistrzostwa Europy 2020 – ćwierćfinał

Brąz z Rosji to jedyny większy sukces, ale też sukces pozostawiający spory niedosyt, bo przecież można było więcej, wyżej, dalej, lepiej. W końcu pokonali Brazylijczyków i Anglików, a ostatecznie musieli oglądać plecy nie tylko swoich półfinałowych pogromców, czyli Francji, ale też słabszej kadrowo Chorwacji. To bolało. Tym bardziej, że po nieudanym Euro 2020, zakończonym wpadką z wyśmienitymi Włochami, Belgowie uświadomili sobie, że istnieje duże niebezpieczeństwo zmarnowania epokowej szansy na ozłocenie swojego samozwańczego złotego pokolenia.

Reklama

Bo czas w tym sporcie potrafi zabijać.

A eliksiru młodości jeszcze nikt nie wynalazł.

Belgowie to już nie młodzieniaszkowie. Już podczas Euro wystawiali jeden ze starszych turniejowych składów, a półtora roku później wcale nie są młodsi. Wciąż największe gwiazdy tej drużyny to członkowie tego samego złotego pokolenia sprzed prawie dekady. Wybitni De Bruyne i Courtois. Przeżywający gorsze chwile w klubie, ale niezmiennie potrafiący włączyć tryb bestii Lukaku. Schodzący ze sceny, ale nieustannie ważny i istotny dla reprezentacyjnego ekosystemu Hazard. Ba, nawet drugoplanowe postacie to stara śpiewka – Vertonghen, Alderweireld, Meunier, Carrasco, Mertens czy Batshuayi.

Brakuje świeżej krwi. Bo niby w obronie szanse dostaje Zeno Debast, w pomocy Amadou Onana i Charles de Ketelaere, w ataku Lois Openda, a na Euro błyszczeć potrafił Jeremy Doku, ale żaden z nich nie wszedł jeszcze na poziom predestynujący go do nazywania się pełnoprawnym nowym gwiazdorem tej ekipy. Z jednej strony to bardzo zdolna młodzież, którą chętnie przygarnęłaby do siebie pewnie każda inna reprezentacja świata, ale z drugiej strony jest w tym napływie świeżej krwi coś epigońskiego względem tamtego złotego pokolenia.

Tamtego złotego pokolenia, które wciąż potrafi zdmuchnąć każdego przeciwnika i wciąż wymieniane jest jednym tchem w grupie drużyn, które w Katarze powalczą o medal. Bo prawda jest taka, że Belgia z ostatnich lat głównie wygra. Kadencja Martineza to 75 meczów, 55 zwycięstw, 12 remisów, 8 porażek, 208 strzelonych goli i tylko 65 straconych. Imponujące. Fazę grupową mundialu Czerwone Diabły najpewniej zdominują samą ofensywną parą. Maroko, Kanada czy nawet Chorwacja to nie rywale, z którymi Belgowie powinni się jakoś specjalnie męczyć i trudzić. Najlepiej widzieliśmy to po tym, co ta drużyna zrobiła Polakom w czerwcowych meczach Ligi Narodów, nie było czego zbierać. Problemy zacząć mogą się dopiero później, bo ostatnimi miesiącami regularnie przegrywają oni z równymi sobie, z innymi potęgami – Holandią (1:4, 0:1),  Francją (2:3) czy Włochami (1:2, 1:2).

Reklama

Ale może to właśnie teraz, kiedy jasne jest, że złote belgijskie pokolenie przemija i rozczarowuje, stanie się coś wielkiego, tak na przekór piłkarskim bogom.

As w talii: Kevin de Bruyne

Umie wszystko. Kozacko drybluje. Wyśmienicie panuje nad piłką. Pogra na klepkę, na dwa kontakty, na trzy kontakty, na pięć kontaktów, na dziesięć kontaktów i na pięćdziesiąt kontaktów, a wszystko to bez straty dla dynamiki gry. Ominie każdego rywala. Dostrzeże każdego kolegę. Doskonały przegląd pola, wybitne podanie na każdy dystans, fenomenalny strzał z każdej odległości. Nie ma przypadku w tym, że w pełnych indywidualności i talentów składach Manchesteru City i reprezentacji Belgii to on robi za największą gwiazdę – tego najbardziej imponującego, najzdolniejszego, po prostu najlepszego.

Jego klasę potwierdza i wrażenie artystyczne, i liczby. 2022/23 – 19 meczów, 3 gole, 13 asyst, czyli 16 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej. 2021/22 – 45 meczów, 19 goli, 14 asyst, czyli 33 punkty w klasyfikacji kanadyjskiej. 2020/21 – 40 meczów, 10 goli, 18 asyst, czyli 28 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej. I tak można byłoby wymieniać. Nieprzypadkowo po minionym sezonie po raz drugi w karierze został wybrany najlepszym piłkarzem Premier League.

Niby ma już medal mistrzostw świata, a na dużych turniejach raczej nie zawodzi (gol i dwie asysty na MŚ 2014, trzy asysty na Euro 2016, gol i dwie asysty na MŚ 2018, gol i dwie asysty na Euro 2020), ale do pełni chwały trochę mu jeszcze brakuje. Z Manchesterem City jeszcze nie wygrał Ligi Mistrzów, a z Belgią jeszcze nie sięgnął po złoto wielkiej imprezy…

Może to najwyższa pora.

Blotka: Obrona

Brakuje liderów na miarę Daniela Van Buytena, Vincenta Kompany’ego czy nawet Thomasa Vermaelena, znajdującego się aktualnie w sztabie trenerskim Roberto Martineza, który musi gimnastykować się przy obsadzie środka obrona, bo to chyba właśnie w tej części boiska najlepiej widać, że przemijają lata świetności belgijskiego złotego pokolenia.

  • Jan Vertonghen ma 35 lat. Coraz częściej przytrafiają mu się urazy. Daleko za nim forma z dni występów dla Ajaksu i Tottenhamu. W lecie zawinął się z ławki rezerwowych Benfiki i przedłuża bardzo udaną karierę w Anderlechcie.
  • Toby Alderweireld ma 33 lata. Jest kapitanem Royal Antwerp, do którego trafił po rocznej przygodzie w katarskim Al-Duhail.
  • Leander Dendoncker ma 27 lat. Po Euro 2020 stracił w oczach Martineza, potem wrócił do łask i bloku defensywnego, żeby teraz znów balansować między ławką i pierwszym składem, bo w Premier League grywa głównie jako środkowy pomocnik.
  • Zeno Debast ma 18 lat, wielki talent, porównywany jest do Kompany’ego, ale do tej pory w reprezentacji zagrał zaledwie dwukrotnie.

W bramce olbrzymią klasę wciąż gwarantuje Thibaut Courtois, który niejednokrotnie udowadniał, że jest w stanie wyczyniać cuda i ratować sytuacje prawdziwie beznadziejne, ale obraz tej obrony jest jasny, prosty i klarowny: tak źle nie było od lat.

Rozdający: Roberto Martinez

Jest idealistą. Albo grasz ładnie, ofensywnie, przebojowo, błyskotliwie, zachwycająco, albo nie grasz w ogóle, bo jaki też jest sens takich męczarni? W Anglii często go to gubiło. Mniejsze lub większe sukcesy i sukcesiki osiągał w Swansea, Wigan i Evertonie, wszędzie pracował przez przynajmniej sto meczów, ale koniec końców tracił pracę pod zarzutem zbyt romantycznego podejścia do tego sportu, jakiejś takiej ślepej wiary we własną filozofię przy odrzuceniu jakichkolwiek komponentów myśli przeciwnej do wymyślonej koncepcji futbolu, który ma przynosić radość. Tym samym piłka klubowa zamknęła go w łatce szkoleniowca zdolnego i obiecującego, ale takiego, który pasuje tylko do pracy w przeciętnych klubach.

I wtedy przyszła szansa od reprezentacji Belgii, z której Martinez uczynił potwora. W debiucie poległ z potężną Hiszpanią, żeby następnie nie przegrać dwudziestu czterech meczów z rzędu. Jak burza przechodził przez wszelkiego rodzaju eliminacje. Łoił na prawo i lewo. Sprawił, że Belgia długo liderowała rankingowi FIFA. Właściwie dobierał doradców. Rozkochał w sobie reprezentantów. Rozwinął cały belgijski futbol – najpierw w roli selekcjonera, później w roli selekcjonera i dyrektora technicznego. Wykręcił zawrotną średnią 2,36 punktu na mecz. Zdobył brąz mistrzostw świata. Mundial w Katarze najpewniej dopełni jego misję na trenerskim stołku. Już zapracował sobie na szacunek nieskazitelną renomę. Teraz spróbuje sięgnąć po wybitność.

Świeżak: Michy Batshuayi

Nie należy do pierwszej dziesiątki najlepszych belgijskich piłkarzy. Ani najbardziej rozpoznawalnych, ani najbardziej popularnych, ani najbardziej utalentowanych, ani żadnej innej. W przeszłości potrafił wykręcać ładne statystyki w Ligue 1 i w Bundeslidze, ale w kolejnych latach wypluły go Premier League i La Liga. Od jakiegoś czasu gra w tureckiej Super Lidze. I to jego miejsce na ziemi. Besiktas? 42 mecze, 14 goli, 5 asyst. Fenerbahce? 13 meczów, 8 goli, 1 asysta.

W reprezentacji Belgii też jest pożyteczny. Pod nieobecność Lukaku nieźle się rozbestwił. Czerwiec? Gol z Holandią, gol i asysta z Polską, asysta z Walią. Wrzesień? Gol i asysta z Walią. Odnajdzie się i jako starter, i jako joker, bardzo nieprzewidywalny i zwyczajnie nieprzyjemny do upilnowania typ napastnika, nieprzypadkowo w 47 reprezentacyjnych występach potrafił strzelić aż 26 goli, choć właściwie nigdy nie był pierwszym wyborem selekcjonerów Czerwonych Diabłów.

Przewidywany skład

Okiem ankietowanych

Poll Maker

Gdyby rozdanie było GIF-em

via GIPHY

Belgia na mistrzostwach świata 2022 – typ Weszło

Ostatnie tańce miewają różny charakter. Albo pląsasz na całego jak Mimi w „Gorzkich Godach”, albo stoisz biernie przy barze jak postać grana przez Hugh Granta w tym samym filmie Romana Polańskiego. Wielka zabawa albo wielkie upokorzenie. Tak to powinno wyglądać, że Belgowie zdobywają złoty medal albo odpadają jeszcze w grupie, wtedy najłatwiej byłoby kreślić jakieś podsumowania. Problem w tym, że piłka nożna to nie kebab, tfu, film, citkowe mądrości nam wjechały za mocno. Chodzi o to, że Belgowie niemal na pewno wyjdą z grupy. Co dalej? Najpewniej trafią na kogoś z dwójki Hiszpania-Niemcy. I to będzie dobry test. Jeśli uda się pokonać któregoś z innych faworytów i natchnąć się turniejową energią, może zdarzyć się wszystko, ale…

Coś nam podpowiada, że ten ostatni taniec Belgów skończy się tak jak większość poprzednich turniejowych startów. Na dobrym wyniku. Ale, no właśnie, tylko dobrym.

Belgia na Mistrzostwach Świata 2022 – typy, kursy, zakłady bukmacherskie Fuksiarz.pl

Nasi kumple z Fuksiarza sytuują Belgów na dziewiątym miejscu w klasyfikacji faworytów do złota. Kurs – 17.00. Bardziej prawdopodobny wydaje się ich awans do półfinału – 3,75. A jeszcze bardziej do ćwierćfinału – 1,90.

Czytaj więcej o mistrzostwach świata:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
6
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

9 komentarzy

Loading...