Reklama

Hubert Hurkacz wciąż pozostaje w grze o ATP Finals

Szymon Szczepanik

Opracowanie:Szymon Szczepanik

25 października 2022, 23:43 • 7 min czytania 0 komentarzy

Hubert Hurkacz w pierwszej rundzie turnieju w Wiedniu miał nie lada zadanie. Polak jak tlenu potrzebuje zwycięstw, które przedłużą jego walkę o udział w ATP Finals, tymczasem los już na początku skojarzył go z mocnym Francesem Tiafoe. Porażka mogłaby oznaczać nawet koniec realnych marzeń Hubiego o finałach ATP. Na szczęście dziś Hurkacz sprostał zadaniu i po niezwykle wyrównanym, ciężkim meczu pokonał Amerykanina 2:1 w setach. Tym samym Hubi wciąż pozostaje w grze o udział w turnieju wieńczący tour mężczyzn.

Hubert Hurkacz wciąż pozostaje w grze o ATP Finals

CIĘŻKA WALKA O TURYN

Podczas ostatnich występów w tym sezonie Hubert Hurkacz walczy o udział w ATP Finals. To turniej zarezerwowany dla najlepszej ósemki touru i/lub zwycięzców turniejów wielkoszlemowych w danym roku. Pod warunkiem, że ci uplasują się w pierwszej dwudziestce rankingu race. Tym sposobem w Turynie, gdzie odbędą się tegoroczne finały, zagra Novak Djoković. Wprawdzie Serb opuścił Australian Open oraz US Open, lecz zwyciężył w Wimbledonie. Nawet jeżeli za brytyjski turniej wielkoszlemowy nie przyznawano punktów do rankingu, to Nole zgromadził ich na tyle, by załapać się do czołowej dwudziestki zestawienia (obecnie zajmuje 10. pozycję w rankingu race).

To nie najlepsza informacja dla Hurkacza, który obecnie jest dziewiąty. Przepustka dla Serba oznacza bowiem, że w Turynie zagra on oraz pierwsza siódemka touru. Dlatego Hubert, który na swoim koncie posiada 2770 punktów, musi gonić Felix Augera-Aliassime’a. Kanadyjczyk do tej pory zgromadził 3225 oczek, czyli o 455 więcej od Polaka. Do rozegrania zostały mu tylko zawody w Wiedniu, za których zwycięstwo dopisuje się 500 punktów w rankingu oraz turniej Paris Masters, wart 1000 oczek.

Orlen baner

Reklama

Hubert miał już więc mało miejsca na błąd. Jeżeli chciał liczyć się w grze o ATP Finals, jedne z tych zawodów musiał zagrać niemalże perfekcyjnie. Zwłaszcza, że bezpośredni konkurenci do finałów ATP nie spoczywali na laurach. Wspomniany już Auger-Aliassime jutro zagra w turnieju ATP 500 w Bazylei, zaś przedzielający Kanadyjczyka i Polaka Taylor Fritz rozegrał swój mecz pierwszej rundy w Wiedniu, w którym pokonał Yoshihito Nishiokę. Potencjalna porażka Hurkacza oznaczałaby więc, że zwiększy się jego strata do co najmniej jednego z tenisistów, którzy walczą o wyjazd do Turynu.

HURKACZ TRAFIŁ NA TRUDNEGO RYWALA

A Hubert nie miał dziś łatwego zadania. Ba, możemy wręcz powiedzieć że w losowaniu trafił najgorzej, jak tylko mógł. Jego rywalem był Frances Tiafoe. 24-letni Amerykanin ma za sobą znakomity sezon. Obecnie zajmuje w rankingu ATP siedemnastą pozycję, najwyższą w całej karierze. Wpływ na taki stan rzeczy miała znakomita postawa tenisisty podczas US Open. Tiafoe został pierwszym od 2006 roku reprezentantem gospodarzy, który w Nowym Jorku dotarł do półfinału imprezy. Tam uległ późniejszemu triumfatorowi zawodów, Carlosowi Alcarazowi.

Sama historia Tiafoe jest bardzo interesująca. Rodzice Francesa pochodzą ze Sierra Leone – afrykańskiego kraju, trapionego przez wojny i wynikające z nich ubóstwo mieszkańców. Postanowili wyemigrować do Stanów Zjednoczonych, w których na świat przyszło ich dwóch synów – Frances i Franklin. Jego ojciec pomagał w budowie Tennis Champions Center, a z czasem cała rodzina zamieszkała na terenie ośrodka. Postać Tiafoe szerzej opisaliśmy w tym miejscu.

Wspomnieliśmy też o tym, że Amerykanin zagrał w półfinale US Open. Ale to nie był najsłynniejszy mecz, jaki Tiafoe rozegrał w tym roku. Otóż pod koniec września przypadła mu w udziale gra w turnieju Laver Cup. Stworzył tam parę deblową z Jackiem Sockiem, a naprzeciwko Amerykanów stanęli Roger Federer oraz Rafael Nadal. Był to zarazem pożegnalny mecz Szwajcara, po którym zakończył on karierę. Dodajmy, że Amerykanie wygrali tamto bardzo wyrównane spotkanie. Zapewne ku niezadowoleniu milionów widzów, którzy pragnęli zobaczyć jak legenda sportu żegna się z kortem wygraną.

Tym razem my, Polacy, liczyliśmy na to, że Tiafoe nie zniweczy planu Huberta, polegającego na zdobywaniu cennych punktów. Tych na korcie oraz w rankingu ATP. Dodajmy, że obaj dobrze się znają z touru, gdyż grali ze sobą czterokrotnie. Bilans ich pojedynków przed dzisiejszym spotkaniem wynosił 2:2.

Reklama

WSZYSTKO ZMIERZAŁO DO TIE-BREAKA

Pierwsze gemy przebiegły zgodnie z tym, do czego przyzwyczaiły mecze Huberta. Czyli obustronnej wojny na utrzymanie własnego podania, nieuchronnie prowadzącej do tie-breaka. Bo o ile Hurkacz dysponuje bardzo dobrym serwisem – i ten dziś funkcjonował bez zarzutów – to na returnie jego gra pozostawia sporo do życzenia. Chociaż to generalnie cecha męskiego tenisa, w którym zawodnicy utrzymują serwis na wyższym poziomie. Hubert już po siedmiu gemach miał na swoim koncie osiem asów.

I aż szkoda, że Polak nie wykorzystał rozluźnienia Tiafoe z początku meczu, kiedy mógł go zaskoczyć i zdobyć przełamanie. Niestety, Hurkacz nie dopiął swego. Po kilku jednostronnych gemach ta niewykorzystana sytuacja mogła się zemścić, kiedy Tiafoe miał dwie okazje do przełamania polskiego tenisisty, lecz Hubi zdołał wyjść z opresji.

Przy stanie 5:4 Hurkacz mógł ponownie pokazać swoją wyższość nad przeciwnikiem i zamknąć całego seta. Chociaż nie doprowadził nawet do możliwości przełamania, to i tak jak na warunki tego spotkania, był to wyrównany gem.

Owszem, w tym meczu były momenty niezłych wymian. Obaj potrafili efektownie zejść do siatki i zagrać drop shota. Ale tu wszystko miało rozstrzygnąć się w tie-breaku. I rozstrzygnęło, dodajmy, przy sporej dawce nerwów. Tiafoe nie mylił się przy własnym podaniu, zaś podczas piłek zagrywanych przez Huberta, kolejny raz agresywnie podchodził do siatki. W dodatku Polak mylił się na returnie, pakując piłkę w siatkę. W efekcie Hurkacz znalazł się w poważnych tarapatach, przegrywał już 1:5.

Na szczęście dla naszego tenisisty, Amerykanina w decydującym momencie zjadł stres. Kiedy miał piłkę na 7:4, czyli zamknięcie seta, fatalnie przestrzelił. To dodało pewności siebie Hubertowi, który przejął inicjatywę w decydującym momencie partii. Miał cztery okazje do zakończenia partii. Wykorzystał ostatnią. Przy czwartej piłce setowej Hubi posłał czternastego asa serwisowego i tak wygrał „dogrywkę”, 11:9!

HURKACZ SIĘ OBUDZIŁ I ZAGRAŁ KONCERT

Z tego względu jeszcze trudniej zrozumieć nam to, co zaszło na początku drugiego seta. Wydawało się, że Polak będzie napędzony sukcesem. W końcu Tiafoe, choć popisywał się znakomitymi akcjami, to generalnie nie radził sobie z piłkami zagrywanymi przez Hurkacza. Tymczasem Amerykanin po prostu zmiażdżył go w pierwszych gemach. Tenisista pochodzący z Wrocławia posypał się zwłaszcza w trzecim, w którym miał szansę dopaść rywala, ale ten się obronił.

Gem numer cztery to popis uniwersalnego grania Amerykanina oraz jeden wielki wyraz frustracji Polaka. Hubi praktycznie każde zagranie kończył posłaniem piłki w siatkę. Tym sposobem, po pierwszym secie, który trwał ponad godzinę, w drugim po 22 minutach w zasadzie wszystko było jasne. Tiafoe wygrywał 4:0. Polak starał się jeszcze walczyć. Zdobył przełamanie i widać było, że powrócił na właściwe tory. Ale trudno było odmienić mu losy tego seta, skoro przespał połowę partii. Tenisista zza Oceanu zasłużenie wygrał 6:3.

Na szczęście trzeciego seta Hubert od początku zaczął na odpowiednio wysokich obrotach, wygrywając swoje podanie do zera. Potem powtórzył ten wyczyn przy swoim następnym serwisie, a w międzyczasie trochę postraszył Tiafoe na returnie. Jego rywal istotnie miał się czego obawiać. Już nie ruszał tak ochoczo do siatki, a kiedy to robił, zagrywał czytelnie. Hubert chętnie korzystał z takich zaproszeń do środka kortu i zdobywał na nich punkty. W końcu wykorzystywał swój pokaźny zasięg ramion i mądrze gasił zagrywane przez rywala piłki. Tak jakby dopiero w trzeciej partii przypomniał sobie o całym doświadczeniu z gry deblowej.

Polak grał koncertowo, nie dawał się zaskakiwać, a jego serwis wciąż funkcjonował bez najmniejszego zarzutu. Tiafoe robił co mógł, przy wielu zagraniach ryzykował. Ale kiedy dopadło go zmęczenie, siłą rzeczy grał wolniej i mniej precyzyjnie. Polak skrzętnie to wykorzystał. Jedyne co Amerykanin mógł robić, to desperacko walczyć o utrzymanie własnego podania. Bo przy serwisach Hurkacza nie miał za wiele do powiedzenia.

Tym sposobem, po spotkaniu trwającym blisko dwie i pół godziny, Hubert Hurkacz znalazł się w drugiej rundzie turnieju ATP 500 w Wiedniu. Co daje mu ta wygrana? Cóż, pod względem zdobyczy punktowych, niewiele. W końcu Taylor Fritz również awansował do drogiej rundy wiedeńskich zawodów, zaś Auger-Aliassime zagra mecz w Szwajcarii dopiero jutro. Ale Polak dziś utrzymał swoje szanse na to, by wyprzedzić swoich rywali i zameldować się w finałach ATP w Turynie. Hurkacz dalej nie może pozwolić sobie na wpadkę. A za tę należałoby uznać przegraną w następnej rundzie zawodów w Wiedniu, w której przeciwnikiem Huberta będzie Emil Ruusuvuori (grali ze sobą w tym sezonie dwukrotnie, mają po jednej wygranej).

Można jednak liczyć, że tak ciężki, ale wygrany mecz z Tiafoe, może Huberta pozytywnie napędzić i zaprowadzić dalszej fazy, niż druga runda turnieju.

Hubert Hurkacz – Frances Tiafoe 2:1 (7:6, 3:6, 6:3)

Fot. Newspix

Czytaj więcej o tenisie:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Tenis

Tenis

Iga Świątek awansowała do 1/2 turnieju w Stuttgarcie. Nie było łatwo

Kacper Marciniak
0
Iga Świątek awansowała do 1/2 turnieju w Stuttgarcie. Nie było łatwo

Komentarze

0 komentarzy

Loading...