Oj, działo się w tej kolejce w kontekście decyzji sędziów. Niepodyktowane karne, karne odgwizdane po wątpliwych kontaktach, rozterki nad rozmyślnością przy kopnięciu rywala… Nie ma co przedłużać, zabierajmy się za konkrety.
A zaczynamy od meczu, który wzbudził chyba najwięcej dyskusji na temat decyzji sędziego. Górnik kontra Lech, dwa rzuty karne, oba kontrowersyjne. Zaczynamy od tego dla zabrzan, gdzie sędzia wskazał na wapno po starciu Milicia z Podolskim.
My tutaj karnego nie widzimy. Podolskiemu lewa noga odjeżdża jeszcze przed kontaktem z nogą Milicia, widać to bardzo klarownie, że po prostu stracił stabilność i przewraca się lecąc już w stronę zawodnika Lecha. Uprzednio zagrywa piłkę do Włodarczyka tak, jak chciał – ta dochodzi do napastnika zabrzan, zatem ani poślizgnięcie, ani tym bardziej kontakt z nogą Milicia nie wpływa na jakość zagrania piłki przez Podolskiego. Zatem mamy sytuację, gdzie zawodnik po podaniu ślizga się i podczas upadku łapie kontakt z nogą rywala. To nie jest wapno. Zabieramy gola Górnikowi.
A co z rzutem karnym dla Lecha?
Nie jesteśmy fanami takich karnych, bo jednak warto byłoby, żeby ten faul w polu karnym był na tyle ewidentny, by nikt nie miał wątpliwości co do słuszności odgwizdania wapna. Natomiast w tej sytuacji pacnięcie rywala w twarz w każdym innym miejscu na boisku byłoby faulem. A skoro do faulu dochodzi w szesnastce, to jest wapno. Zachowanie Jensena jest z gatunku tych nierozważnych – po prostu nie macha się rękoma na wysokości twarzy przeciwnika. Gdybyśmy uznali, że tak grać można i nie ma za to fauli, to skakanie do główki zaczęłoby być sportem ekstremalnym. Ewentualnie trzeba byłoby skakać w masce. Jasne, to nie tak, że Miliciowi prawie złamano nos, ale jest pacnięcie ręką w twarz, co na gruncie przepisów wyczerpuje znamiona faulu. Zatem to wapno zostawiamy tak, jak zostało podyktowane ostatecznie po VAR.
Sporo pytań wzbudził też powtórzony rzut karny z meczu Widzewa z Zagłębiem.
Tam jednak sytuacja jest dość prosta – obrońca Zagłębia odniósł korzyść z wbiegnięcia przedwcześnie w pole karne. Gdyby – dajmy na to – Bieszczad po obronie rzutu karnego sparował ją na rzut rożny, a wbiegnięcie zawodnika drużyny broniącej nie wpłynęłoby w żaden sposób na strzelca, to można na to przymknąć oko. Tutaj takiej opcji nie było.
Czerwonymi kartkami pachniało w starciu Wisły z Legią.
W obu przypadkach bliżej nam jednak do tego, że i Wszołek, i Wolski nierozmyślnie uszkodzili przeciwników. Mamy do czynienia z sytuacjami dynamicznymi, przeskokiem nad rywalem lub wejściem przed rywalem grającym wślizgiem. Większe wątpliwości mamy przy Wolskim (pewnie mógł jeszcze zareagować przy podniesionej głowie Josue), ale nie ma powtórek, które jasno pokazywałyby, że pomocnik Wisły celuje w głowię Portugalczyka. Zatem zostawimy to bez kartek.
Jeśli chodzi o czerwone kartki w meczu Radomiaka ze Śląskiem, to tam nie ma krzty wątpliwości, wszystko odbyło się zgodnie z przepisami. Zastanawiało nas jednak czy Maurides nie faulował czasem Garcii przy golu.
Ale ostatecznie faulu tam nie widzimy. Są ręce położone gdzieś w okolicach karku, ale nie ma przyduszania do ziemi. Ot, po prostu jeden skoczył, drugi zachował się pasywnie i wygrał walkę ten, który poszedł w górę.
Kończymy to wszystko meczem, gdzie dokonujemy dwóch weryfikacji – Warta powinna mieć dwa rzuty karne. Po pierwsze – faul Lewickiego na Grzesiku.
Oczywiste wapno i nie za bardzo wiemy, z jakiego powodu nie było tu weryfikacji. Klasyka stempli, klarowny rzut karny dla gospodarzy.
Druga sytuacja jest bardziej “miękka”, ale też w naszym przekonaniu bliżej tu karnego niż puszczenia gry.
Zrelak dostaje podanie i próbuje zgasić piłkę na klatkę piersiową. Ostatecznie jednak zostaje trafiony piłką w twarz, a jest to pokłosie lekkiego pchnięcia w plecy przez Tiru. Obrońcy Jagi de facto już tutaj w grze nie ma – przegrał pozycję, jest wolniejszy i ratuje się lekkim pchnięciem rywala w plecy. Gdyby to była walka bark w bark, to nawet byśmy się nie zająknęli, ale tutaj spóźniony obrońca sprawia, że napastnik nie zagrywa piłki tak, jak chciał. I choć faktycznie kontakt jest lekki, to nie zmienia to faktu, że ten lekki (co najważniejsze – nieprzepisowy) kontakt spowodował fiasko akcji napastnika. Drugi karny dla Warty.
WIĘCEJ O SĘDZIACH: