Reklama

Dominacja, młodość i bycie sobą. Dlaczego Świątek może uzdrowić kobiecy tenis?

Szymon Szczepanik

Opracowanie:Szymon Szczepanik

12 września 2022, 12:37 • 9 min czytania 16 komentarzy

Iga Świątek została mistrzynią US Open. Polka jako pierwsza tenisistka od 2016 roku wywalczyła dwa wielkoszlemowe tytuły w jednym sezonie. W rankingu WTA wręcz deklasuje pozostałe zawodniczki, właśnie przekroczyła barierę dziesięciu tysięcy zdobytych punktów. Iga weszła na taki poziom, że powoli można zastanawiać się, czy jej postać może stanowić remedium na problemy kobiecego tenisa. Nie tylko w Polsce, ale w ogóle – na świecie.

Dominacja, młodość i bycie sobą. Dlaczego Świątek może uzdrowić kobiecy tenis?

W CZYM TKWI PROBLEM WTA?

Pozwólcie że najpierw przedstawimy wam genezę problemu. W ostatnich latach organizacja WTA cierpiała na brak liderki. Nie tyle w rankingach, co w mediach, świadomości niedzielnych kibiców. Bo jeżeli zadalibyśmy pytanie, z kim kojarzy wam się kobiecy tenis, to pierwszą postacią – poza Igą Świątek – która większości z nas przyszłaby do głowy, byłaby zapewne Serena Williams.

Amerykanka w sumie okupowała pierwsze miejsce rankingu WTA przez długich 319 tygodni. Serena była kimś więcej, niż tenisistką – to była marka, ikona popkultury. Jednak w ostatnich sezonach z Williams pozostało jedynie nazwisko. Podczas tegorocznej edycji US Open jedna z najlepszych tenisistek w historii zakończyła sportową karierę.

PIĘĆ NAJWAŻNIEJSZYCH MOMENTÓW Z KARIERY SERENY WILLIAMS

Reklama

Sereny nie zobaczyliśmy na szczycie WTA od 2017 roku. Kobiecy tenis potrzebował nowej gwiazdy – tej sportowej, nie tylko medialnej. W to miejsce próbowała wskoczyć Simona Halep, lecz na jej przeszkodzie stanęły kontuzje. Próbowała Naomi Osaka, która genialnie radzi sobie na twardych kortach – dwukrotnie zwyciężyła Australian Open oraz US Open. W dodatku była idealnym produktem marketingowym ze względu na swoje pochodzenie. A nie oszukujmy się, w tak globalnym sporcie jak tenis to zawsze daje dodatkowe punkty. Matka Naomi jest Japonką, ojciec zaś – Haitańczykiem z amerykańskim paszportem. Jednak Naomi nie wytrzymała psychicznie presji, którą nakładało na nią środowisko.

Wreszcie, nadszedł czas Ashleigh Barty. Wydawało się, że Australijka ma wszystko by zostać jedynką kobiecego tenisa na długie lata. Przede wszystkim umiejętności, ale też stabilną formę. Lecz Barty, po zdobyciu wielkoszlemowego tytułu we własnym kraju (a ogólnie trzeciego w karierze) po prostu zrezygnowała z tenisa. Ot tak, w wieku 26 lat.

Orlen baner

Wiem, że ludzie mogą tego nie rozumieć. Nie mam nic przeciwko temu. Ash Barty ma wiele marzeń, za którymi chce gonić, które niekoniecznie wiążą się z podróżowaniem po świecie, byciem z dala od mojej rodziny, od mojego domu, w którym zawsze chciałam być – tłumaczyła swoją decyzję.

JEST DOMINATORKĄ

W ten sposób na tenisowym tronie, po abdykacji zawodniczki, która przebywała tam przez 121 tygodni łącznie, zasiadła Iga Świątek. Polka nie miała przed sobą łatwego zadania – musiała zmierzyć się z zarzutem, że nie jest liderką z prawdziwego zdarzenia.

Wtedy, pod koniec marca, jeszcze nikt nie przywiązywał aż takiej wagi do tego, że Świątek jest w życiowej formie. Wygrana w Miami z Viktoriją Golubić była jej dwunastym triumfem z rzędu, jednak ważniejsze było to, że Polka zapewniła sobie pozycję numeru 1 WTA niezależnie od wyniku na Florydzie. Z tym, że Iga tamten turniej wygrała. A później następny w Stuttgarcie i kolejny – w Rzymie.

Reklama

Jej licznik zwycięstw z rzędu zatrzymał się na 37. pokonanych rywalkach. To najdłuższa tego typu seria w XXI wieku. A nawet ciut dłużej, bo rekord 35 wygranych Venus Williams z 2000 roku również padł.

W tym czasie Świątek wygrała w swoim ulubionym wielkoszlemowym turnieju – French Open. Jednak po Wimbledonie – zresztą nie do końca udanym, gdyż Świątek odpadła tam w trzeciej rundzie – widać było u Polki zmęczenie materiału. Do ostatniego wielkoszlemowego grania w jej wykonaniu można było podchodzić z życzeniem, by osiągnęła zadowalający wynik. Cokolwiek to mogło znaczyć w przypadku Igi, która po wyjeździe do USA nie grała porywającego tenisa.

A mimo wszystko pokonywała kolejne przeszkody. Choć z taką Jule Niemeier męczyła się niesłychanie. Dopiero w ostatnich meczach – półfinale i finale – Świątek prezentowała na korcie klasę do której przyzwyczaiła w pierwszej części sezonu.

Tak oto Świątek dokonała rzeczy wielkich. Napisaliśmy już o serii 37 wygranych meczów z rzędu. Do tego tenisistka z Raszyna dołożyła 2 wielkoszlemowe tytuły w jednym sezonie. Przed nią dokonała tego Angelique Kerber w 2016 roku. Poza Niemką, w XXI wieku ta sztuka udawała się tylko Serenie Williams (kilka razy),  Justine Henin (2007 i 2003 rok), Amélie Mauresmo (2006) oraz Jennifer Capriati i Venus Williams – obie panie podzieliły się tytułami w 2001 roku. Świątek jest dopiero siódmą tenisistką w trwającym stuleciu, która dokonała tej sztuki.

Ale to jeszcze nie wszystko. W najnowszej edycji rankingu WTA nasza rodaczka ma przy swoim nazwisku 10365 punktów. Jak dobry to wynik? Kiedy poszukiwaliśmy najlepszego sezonu w wykonaniu którejś tenisistki od 2000 roku, czołowa dziesiątka pod względem punktów prezentowała się następująco:

  1. 2013 Serena Williams – 13080 (różnica w porównaniu do oficjalnego rankingu wynika z faktu, że w 2013 przyznawano nieco więcej punktów za odpadnięcie we wcześniejszych fazach turniejów);
  2. 2003 Kim Clijsters – ok. 11600;
  3. 2003 Justine Henin – ok. 11500;
  4. 2002 Serena Williams – ok. 11400;
  5. 2007 Justine Henin – ok. 11180;
  6. 2006 Justine Henin – ok. 10600;
  7. 2012 Wiktoria Azarenka – 10595;
  8. 2012 Marija Szarapowa – 10045;
  9. 2000 Martina Hingis – ok. 10040;
  10. 2015 Serena Williams – 9945.

W POSZUKIWANIU TENISA WYJĄTKOWEGO. KTÓRA TENISISTKA ZALICZYŁA NAJLEPSZY SEZON OD 2000 ROKU?

Polka z obecnym rezultatem plasuje się na ósmej pozycji. Musiałoby dojść do katastrofy by zakończyła rok z wynikiem niższym niż 10 tysięcy punktów. W Tourze zostało jeszcze trochę grania. Między innymi turniej Guadalajara Open serii 1000, więc okazji do utrzymania lub poprawy wyniku nie zabraknie. Jeżeli wejście na listę top 10 najlepszych sezonów w wykonaniu kolejnych tenisistek w XXI wieku to nie jest dominacja, jak inaczej nazwać wyczyn Świątek?

MOŻE RZĄDZIĆ PRZEZ LATA

Iga Świątek daje podstawy ku temu, by WTA oparło na niej całą machinę promocyjną kobiecego tenisa. Ciężką pracą, uporem, a także otaczaniem się odpowiednimi ludźmi, Polka doszła na sam szczyt tego sportu, i nic nie wskazuje na to, by w następnym sezonie cokolwiek miało się zmienić. Polka już dawno udowodniła, że nie jest Emmą Raducanu czy Biancą Andreescu. W końcu nie zniknęła po pierwszej wygranej Rolanda Garrosa. Udana współpraca z Maciejem Ryszczukiem każe nam sądzić, że Świątek nie podzieli losu Simony Halep – kontuzje nagle jej nie wyeliminują. Daria Abramowicz dba o formę psychiczną tenisistki z Raszyna. Świat sportu już dawno uświadomił sobie, by nie lekceważyć aspektu mentalnego. Ale jest on ważny w szczególności w tak wyniszczającej dyscyplinie jak tenis. Wreszcie, Idze znakomicie współpracuje się z Tomaszem Wiktorowskim, który w krótkim czasie (przejął zawodniczkę w grudniu ubiegłego roku) stworzył z niej prawdziwą maszynę do wygrywania.

Do sukcesów Świątek przyzwyczailiśmy się tak bardzo, że czasami zapominamy iż mowa o zawodniczce, która ma ledwie 21 lat. W wielu dyscyplinach sportu to jeszcze wiek młodzieżowca. Tymczasem Iga gra jak stara wyga – że tak możemy zarymować. Lindsay Davenport, Angelique Kerber czy Ash Barty – z takimi zawodniczkami Polka zrównała się pod względem liczby wielkoszlemowych tytułów. Simona Halep, Petra Kvitova, Amelie Mauresmo, Wiktoryja Azaranka czy Caroline Wozniacki – z kolei te nazwiska zdobyły mniej szlemów od Igi. Zawodniczki, która dopiero od tego roku może uczcić sukces w Nowym Jorku piwem kupionym legalnie w USA.

Pozycja Świątek w tenisowym świecie, jej wiek oraz mądre prowadzenie dają logiczne podstawy do stwierdzenia, że być może jesteśmy świadkami pierwszego roku wieloletniej dominacji. Oczywiście to nie tak, że Iga Świątek nagle będzie wygrywać każdy turniej na którym tylko się pojawi. W tourze nie brakuje groźnych rywalek. Jest Ons Jabeur z którą Polka spotkała się w finale amerykańskiego szlema. Być może do wielkiej formy powróci Halep, choć US Open zupełnie jej nie wyszedł – odpadła w pierwszej rundzie. Jest też osiemnastoletnia Coco Gauff, która jeszcze nie zdobyła wielkoszlemowego tytułu. W tym roku dotarła do swojego pierwszego wielkoszlemowego finału – French Open, w którym Iga nie pozostawiła jej złudzeń. Jednak swoją postawą i ciągłym rozwojem Amerykanka potwierdza, że nie jest gwiazdą jednej imprezy.

Ale czy Serena Williams nie posiadała wielkich rywalek, jak Justine Henin i Marija Szarapowa? Ostatecznie wszystkie trzy mają status legend tenisa. Jednak zwykle na czele stawki znajdowała się Amerykanka. Podobnie może być ze Świątek, która z pewnością zdąży jeszcze przegrać niejeden turniej. Lecz w ostatecznym rozrachunku, pod koniec sezonu zwykle to Polka może zgarniać największe kawałki tenisowego tortu sukcesów.

JEST PO PROSTU IGĄ

Wcześniej wspomnieliśmy o tym, że pochodzenie może ułatwiać możliwość zostania twarzą światowego tenisa. Żeby była jasność, miejsce urodzenia nie przesądza o tym statusie, jednak przy pierwszych sukcesach pomaga napędzić hype na daną zawodniczkę. Najlepszym przykładem niech będzie Emma Raducanu. Sensacyjną zwyciężczynię ubiegłorocznego US Open obserwuje na Instagramie dwa i pół miliona osób. Na Twitterze jej profil zgromadził ponad 650 tysięcy followersów. Emmę można traktować jak medialny ewenement, jednak to że ma rumuńsko-chińskie korzenie, reprezentuje Wielką Brytanię, a urodziła się w Kanadzie, bardzo pomogło w jej rozpoznawalności. Dla porównania Iga, która jest o niebo lepszą tenisistką, na pierwszym z wymienionych portali zgromadziła milion obserwujących, z kolei na Twitterze – 370 tysięcy.

Przez lata zainteresowanie tym sportem nad Wisłą było stosunkowo małe. W tym miejscu ukłony należą się Agnieszce Radwańskiej, Jerzemu Janowiczowi czy naszym deblistom: Łukaszowi Kubotowi, Mariuszowi Fyrstenbergowi i Marcinowi Matkowskiemu, że potrafili w ogóle utrzymać tę dyscyplinę na medialnej powierzchni. Ale niestety, pomimo ich wysiłku Polska w tenisowym świecie przez długie lata znaczyła niewiele. Dlatego pod względem medialnym Iga Świątek nie miała najłatwiejszego startu.

Lecz na najwyższym poziomie tenisistka z Raszyna niweluje ten brak czymś znacznie ważniejszym. Ta dziewczyna ma urok osobisty. Naturalność, która wzbudza powszechną sympatię. Jest normalną osobą, która przed meczami w kółko słucha kilku wybranych rockowych piosenek. Lubi słodycze, zwłaszcza tiramisu… co podchwycił administrator profilu Rolanda Garrosa, który zauważył, że Polka za każdym razem zdejmowała pokrywę wielkoszlemowej statuetki, jakby szukała czegoś w środku.

Swoją drogą, organizatorzy US Open, kiedy podczas konferencji prasowej ponownie wręczyli jej puchar, tym razem nie popełnili tego błędu i schowali do środka ulubione ciastko.

Iga czasem zapomni o przerwie, innym razem – podczas French Open – pomyli swój wiek pisząc go na dedykacji po zwycięstwie. Przy tym jest naturalna w wypowiedziach i lubi rzucić niespodziewanym żartem. Kiedy po zwycięstwie w US Open odbierała czek opiewający na 2,6 miliona dolarów, wypaliła nagle: – Dobrze, że to nie jest w gotówce.

Jednocześnie Świątek nie boi się zabrać głosu na temat ważnych spraw – takich jak wojna w Ukrainie. Robi to sama z siebie, bez żadnej starannie przygotowanej akcji i uzgadniania każdego ruchu ze sztabem specjalistów od PR. Iga Świątek nie jest starannie wypieszczonym produktem marketingowym. I to – naszym zdaniem – jest jej największym atutem w mediach. To dziewczyna z której cechami charakteru może utożsamić się wiele osób – niezależnie od tego w jakim zakątku świata mieszkają. To oznacza, że Polka jest doskonałym materiałem do tego, by w przyszłości zostać prawdziwą ikoną tego sportu. A właśnie takiego kalibru postaci potrzebuje obecnie kobiecy tenis.

SZYMON SZCZEPANIK

Fot. Newspix

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
2
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
3
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Tenis

Komentarze

16 komentarzy

Loading...