Reklama

Poznajcie współtwórcę sukcesów Igi Świątek. Sylwetka Macieja Ryszczuka

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

06 czerwca 2022, 18:22 • 12 min czytania 9 komentarzy

Iga Świątek w sobotę po raz trzeci w karierze zdobyła wielkoszlemowy tytuł. Do tego sukcesu w roli trenera doprowadził ją Tomasz Wiktorowski, wielkie są też zasługi Darii Abramowicz opiekującej się Igą od strony mentalnej. W sztabie Polki jest też jednak trzeci człowiek, o którym ostatnio mówi się coraz częściej. To Maciej Ryszczuk, trener przygotowania fizycznego, dzięki któremu nasza tenisistka wygląda tak znakomicie na przestrzeni całych turniejów. Warto poznać go bliżej.

Poznajcie współtwórcę sukcesów Igi Świątek. Sylwetka Macieja Ryszczuka

Od kuli do tenisa

Kiedyś sam próbował swoich sił w lekkiej atletyce i siatkówce. Lubił też piłkę i koszykówkę, jak to dzieciak żyjący w Polsce w latach 90. Widać to wyraźnie po wspomnieniach, o których opowiadał przed dwoma laty „Przeglądowi Sportowemu”.

– Pamiętam transmisje zza Oceanu w Telewizji Polskiej i magazyn o NBA emitowany raz w tygodniu. Kiedy teraz byliśmy z Igą na turniejach w Stanach udało mi się zahaczyć o kilka meczów. Obejrzałem choćby Miami Heat, ale zawsze byłem wielkim fanem Minnesoty Timberwolves. Wiem, trochę nietypowo (śmiech).

Orlen baner

Reklama

Ostatecznie uznał, że sam sportowcem nie zostanie, ale może zostać w sporcie – początkowo pracował choćby jako trener personalny i instruktor pływania, ale ostatecznie postawił na fizjoterapię. Zatrudnienie znalazł w Centrum Rehabilitacji Sportowej, które z kolei miało umowę z Polskim Związkiem Lekkiej Atletyki. I szybko trafił całkiem wysoko – bo do dwukrotnego mistrza olimpijskiego.

Mój były szef, Tomasz Wiliński, był fizjoterapeutą Tomasza Majewskiego. Przyszedł taki moment, w którym zasłużyłem na zaufanie. To właśnie wtedy zostałem poproszony, czy mogę co jakiś czas w ramach zastępstwa pojawiać się jako fizjoterapeuta na różnych obozach z Tomkiem i z całą grupą uprawiającą pchnięcie kulą. Tak też się stało i w ten sposób coraz częściej bywałem na zgrupowaniach polskiej kadry lekkoatletycznej. Zacząłem jeździć na mityngi i zawody rangi międzynarodowej oraz zdarzyło mi się prowadzić wykłady dla trenerów. Z profesjonalnymi lekkoatletami pracuję już od siedmiu-ośmiu lat – wspominał Ryszczuk na łamach sport.pl.

Wkrótce miał styczność nie tylko z kulomiotami. W 2016 roku rozpoczął na przykład współpracę z biegającym sprinty przez płotki Damianem Czykierem. Wtedy jeszcze jako jego fizjoterapeuta, dziś jest jego trenerem przygotowania motorycznego. Nasz płotkarz pamięta, w jaki sposób poznał „Maciusia”, jak go często nazywa, i co pierwotnie przykuło w nim jego uwagę.

– To, co mnie w Maćku wręcz wzruszyło na początku tej współpracy, to fakt, że on się niesamowicie dużo szkolił. Pamiętam, że wracał z jakiegoś wyjazdu czy obozu i teoretycznie miał tydzień-dwa wolnego. Ale wtedy też go nie było w domu, bo jechał na jakieś szkolenia i siedział tam od rana do wieczora. Naprawdę dużo czasu poświęcił na edukację i w sumie nadal to robi. Ma ogromną wiedzę, która przekłada się potem na nasze wyniki. Myślę też, że to przez tę pracowitość Maciej jest teraz tam, gdzie się znalazł – mówi nam Czykier.

Ryszczuk faktycznie mógł być zapracowany, bo w 2019 roku – gdy z Damianem zaczęli pracować na pełen etat – wszedł też do świata tenisa. Znał się z Krzysztofem Guzowskim, fizjoterapeutą Agnieszki Radwańskiej, przez niego złapał kontakty. Najpierw pracował z Sofią Żuk, potem odezwała się do niego Timea Babos. Bywało nawet tak, że z węgierską tenisistką jeździł na turnieje samotnie, bo ta akurat pożegnała się z głównym trenerem. Przez Timeę zaczął też pomagać Kristinie Mladenovic.

W 2020 roku na Roland Garros świętował zresztą podwójny sukces – gdy Iga Świątek, w której sztabie już się wtedy znajdował, wygrywała w singlu, to para Babos/Mladenovic podbijała turniej debla. Mimo wszystko to właśnie wtedy Ryszczuk zrozumiał, że długo tak nie uciągnie. A wybór pomiędzy Timeą i Kiki, a Igą był oczywisty.

Reklama

Do Świątek trafił zresztą w lipcu 2020 roku, trzy miesiące przed French Open. Gdy pandemia ukróciła mu możliwość pracy z zawodniczkami spoza Polski, akurat okazało się, że Iga poszukiwała fizjoterapeuty i trenera przygotowania motorycznego. Ryszczuk był na miejscu, w Warszawie, oboje zdążyli się też poznać wcześniej. A Polka nie była jeszcze taką gwiazdą, jak stało się to kilkanaście tygodni później.

Sztab i sama Iga postanowili więc, że Ryszczuk do nich dołączy. I w teamie Świątek pozostaje do dziś, wykonując świetną robotę.

„Poleciłbym go wszystkim”

Pytamy Damiana Czykiera, co sprawiło, że po trzech latach współpracy w ograniczonym zakresie, zdecydował się zatrudnić Macieja Ryszczuka na „pełen etat” i to w innej roli – z fizjoterapeuty stał on się w końcu jednym z trenerów naszego biegacza.

– Początkowo współpracowałem z trenerem z Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Maciek wspomagał mnie wówczas w problemach zdrowotnych, „ruchomościowych”. Z czasem zmieniała się też moja świadomość, mentalność, podejście do treningu. Wizja Maćka stawała się przez to coraz bliższa mojemu sercu i w końcu w 2019 uznałem, że mu zaufam i wszedłem w to all in. Teraz jesteśmy już w stałym kontakcie, a nie jak to było wcześniej, gdy rozmawialiśmy wyrywkowo. Każdego dnia rozmawiamy, wspieramy się i ustalamy we trójkę [razem z Mikołajem Justyńskim, trenerem od techniki, który jest z Czykierem na co dzień – przyp. red.] plan działania – mówi nasz płotkarz.

Co ważne, dodaje, przez te ostatnie trzy lata z jego ciałem jest lepiej, niż kiedykolwiek. Wcześniej mnożyły się problemy – kolano skoczka, bolący Achilles. Od kiedy Ryszczuk planuje mu treningi siłowe, takich urazów, wynikających z nawarstwiającego się bólu i dolegliwości, po prostu nie ma.

Damian Czykier

To bierze się z tego, że mój trening jest teraz bardzo mądrze zaprogramowany. Miałem też to szczęście, że gdy zaczynaliśmy, to dostaliśmy do dyspozycji dwa miesiące, gdy tenisa było mniej, więc obaj byliśmy w Warszawie i zrobiliśmy dużo porządnej roboty. A potem dostałem plany i jechałem już na nich w takiej codziennej pracy. Dziś z Maciejem kontaktuję się głównie na odległość – dodaje Czykier.

Ryszczuk współpracuje zresztą z większą liczbą polskich lekkoatletów, choć w mniejszym wymiarze czasowym, bardziej doradczo. Mimo że rzadko bywa w Polsce – bo większość czasu poświęca Idze – może to robić z prostego powodu: lekkoatletyka jest znacznie bardziej przewidywalna, niż tenis. Sam mówi, że w tym drugim trzeba być niezwykle elastycznym (do czego jeszcze dojdziemy), a w lekkiej możesz zaplanować nawet kilka tygodni treningów i spodziewać się, że wszystko pójdzie zgodnie z tymże planem.

Tak, jak wspomniał, pracuje z nim zwykle Damian Czykier. To mu odpowiada, bo na miejscu i tak ma Justyńskiego. Pytamy go jednak, czy dołożyłby i tak zapracowanemu Ryszczukowi jeszcze więcej harówki. Innymi słowy: czy poleciłby go kolegom po fachu?

Zdecydowanie, poleciłbym wszystkim. Wiem, że niektórzy lekkoatleci mieli z nim zresztą kontakt. Z Maćkiem jest jednak ten problem, że często wyjeżdża, stąd wiele osób nie może się na to zdecydować. Ja miałem tę przyjemność, że poznałem go, gdy był dostępny na miejscu. Potem przyszła z kolei pandemia, nie było tenisa, więc Maciej nie jeździł i mogliśmy sporo potrenować w Warszawie. Przez to łatwiej jest mi z nim teraz nadal współpracować – mówi Czykier.

Maraton, nie sprint

Że współpraca Igi Świątek z Maciejem Ryszczukiem przebiega doskonale – nie trzeba nikogo przekonywać. Gdyby nawet ktoś w to powątpiewał po ostatnich sukcesach Polki, to wystarczy posłuchać, co wzajemnie o sobie mówią. Ona regularnie chwali go w wywiadach, on opowiada, że Iga sama w sobie jest doskonale przygotowana. Przez dwa lata współpracy nabrali też do siebie ogromu zaufania.

Maciej ma dobry materiał do pracy (śmiech). Zasadniczo wykonuje świetną robotę. Poza tym, że czuję się super fizycznie i faktycznie jest to taka sfera, w której dominuję, to nie mam też żadnych kontuzji. I to jest dla mnie najważniejsze, bo urazy spowalniają wszystko i są obciążające dla organizmu i fizycznie i mentalnie. […] Czuję, że z Maciejem robimy taką pracę, która po pierwsze mnie nie przeciąża, a także jest naprawdę dobrze przemyślana też na dłuższy czas. W stu procentach mu ufam, bo jest też świetnym specjalistą. Cieszę się, że mam takiego człowieka w zespole – mówiła Iga portalowi tenis.net.pl przy okazji Australian Open. Kolejne miesiące tylko to wszystko potwierdziły.

Ryszczuk z kolei mówił, że Iga bywa wręcz nadgorliwa, chciałaby trenować za dużo. A on uważa, jak to regularnie powtarza, że treningi motoryczne i siłowe to nie sprint, a maraton. Tak naprawdę liczy się wszystko to, co robiło się nie tylko w ostatnich dniach, czy tygodniach, a wręcz na przestrzeni lat. Gdy w tym sezonie Iga zaczęła zachwycać przygotowaniem fizycznym, Ryszczuk regularnie powtarzał, że pracę pod kątem trwających rozgrywek zaczęli po ubiegłorocznym Indian Wells, a więc już w październiku.

Maciej też, co istotne, potrafi być bardzo elastyczny. Zresztą z Igą już trochę razem przeszli, choćby treningi w czasie kwarantanny przed Australian Open 2021. Świątek musiała wtedy przez kilka dni ćwiczyć w pokoju i starać się w ten sposób przygotować do imprezy. Coś trzeba było wymyślić, żeby to się udało. W plan z końcówki zeszłego roku weszły za to spore poprawki, gdy zmienił się główny trener Świątek, bo Tomasz Wiktorowski wprowadził swoją wizję.

Poziom przygotowania fizycznego Igi doskonale widać w takich meczach jak ten wyżej, gdy wygrała po trzech godzinach walki, a następnego dnia pokonała Arynę Sabalenkę w finale turnieju w Stuttgarcie.

W dodatku tenis to dla szkoleniowca od przygotowania fizycznego o tyle niewdzięczny sport, że często nic nie wiadomo. Właściwie trudno przygotowywać szczyty formy, raczej trzeba starać się, by zawodniczka cały czas była w świetnej kondycji. Do tego cały misternie skonstruowany plan może się zmienić w godzinę. Wystarczy, że Iga zamiast wygrać dany turniej, sensacyjnie odpadłaby w pierwszej rundzie. Plan trzeba wtedy układać od nowa, albo na wszelki wypadek już wcześniej mieć w zanadrzu inny.

Z tym wszystkim Ryszczuk – wraz z resztą osób w teamie Świątek – sobie radzi. Wszyscy zresztą podkreślają, że współpraca w ekipie Igi wygląda znakomicie. Nawet gdy w Stuttgarcie nie było trenera Wiktorowskiego, to on opracowywał główne plany, a Maciej, obecny na miejscu, się do nich dostosowywał, uzupełniając o własne. Swoją drogą ich przygotowanie to nie taka łatwa sprawa.

Dlatego prowadzę różnego rodzaju pomiary [między innymi rytmu serca, aktywności układu nerwowego itp. – przyp. red.], biorę pod uwagę subiektywną ocenę samopoczucia zawodniczki, przeprowadzam szybkie testy. Wszystko to ma na celu próbę oceny stopnia regeneracji, przemęczenia fizycznego czy psycho-fizycznego oraz na tej podstawie ułożenia najbardziej odpowiedniej jednostki treningowej. Na podstawie danych jestem w stanie określić, jak pod względem fizycznych może wyglądać dany dzień i co zrobić, by kolejne były jeszcze lepsze – mówił Eurosportowi.

Szczegółów w wywiadach jednak nie zdradza, bo to system, który ma służyć wyłącznie Idze. Zresztą, co często dodaje, z nią jest o tyle łatwiej, że Świątek jest niezwykle inteligentną osobą, która pyta (a przynajmniej pytała na początku ich współpracy) o wszystko, co robią, chcąc między innymi zrozumieć, jak jej to pomoże i czego powinna się spodziewać. Dzięki temu nie trzeba jej do niczego przekonywać, sama chętnie wykonuje wszystko, co zaplanuje dla niej Ryszczuk, bo czuje, że ma jej to pomóc.

„Też bym wybrał Maciusia”

Praca Ryszczuka, jak już wspomnieliśmy, daje doskonałe efekty. Wydaje się jednak, że nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie jedna ważna rzecz – że, co dla Igi niezmiennie ważne, to po prostu kapitalny gość, otwarty, z poczuciem humoru. Po prostu da się lubić. O tym zapewnia nas Damian Czykier.

Maciuś to bardzo, bardzo dobry człowiek. Świetnie się z nim dogaduję. Dużo miłych słów powiedzieliśmy sobie przez te kilka lat wspólnej kariery. Dotarliśmy się, nadajemy na tych samych falach. Dlatego ta współpraca nadal jest taka świeża, utrzymuje się między nami dobra energia. Maciek zresztą co roku stara się dołożyć jakieś nowe pomysły, wprowadzić choć kilka nowych ćwiczeń. Pole do popisu w tej kwestii w mojej konkurencji nie jest może wielkie, ale się udaje. Super to wygląda.

– Często sobie żartujemy. Mamy wspólne dowcipy czy memy, lubimy się pośmiać – ale w tym pozytywnym tego słowa znaczeniu – z konkurencji, choćby tej na polskim podwórku, na przykład Pii Skrzyszowskiej i Jarka Skrzyszowskiego, których bardzo cenimy. Bez żadnej zawiści, wręcz przeciwnie, powodem do żartów może być nawet to, że Pia jest w ostatnim czasie tak dobra. To już, wiesz, takie nasze wewnętrzne żarciki, ktoś inny pewnie nie zrozumiałby, z czego właściwie się śmiejemy. Czasem też, jak obejrzę jakiś mecz Igi, piszę mu, że ładnie tam w boksie klaskał – opowiada nasz płotkarz.

Z Igą Ryszczuk też dogaduje się doskonale. I to widać, choćby w tym, co Polka udostępnia w swoich social mediach, ale też w jej reakcjach. Gdy w sobotę wygrała Roland Garros i pobiegła do boksu, w którym siedział jej team, jako pierwszego serdecznie wyściskała właśnie Ryszczuka. Czy umyślnie, czy dlatego, że był najbliżej – nie wiemy.

Nie dziwię jej się. Też bym wybrał Maciusia – mówi nam jednak ze śmiechem Damian Czykier.

Wielki triumf i… co dalej?

Cały czas jesteśmy w rozjazdach, poza domem spędzam ok. 40 tygodni rocznie. Mam grupę stałych pacjentów, którym poświęcam czas pomiędzy zgrupowaniami. To są jednak sporadyczne przypadki. Gdy wreszcie jestem w domu, to staram się spędzić czas z rodziną i odpocząć. Tych chwil dla siebie jest bardzo mało, bo nawet gdy wracamy do Warszawy, to wciąż jesteśmy w trakcie przygotowań do zawodów, czasem pracujemy wtedy nawet ciężej niż na wyjazdach. Cały czas jesteśmy w trybie czuwania, bo tenis jest bardzo nieprzewidywalnym sportem – opisywał swoją pracę Ryszczuk w zeszłym roku przy okazji igrzysk w Tokio w „Głosie Fizjoterapeuty”.

Taki tryb życia może zmęczyć, choć sam Maciej dodawał, że gdy długo nie wyjeżdża, to tej adrenaliny zaczyna brakować. Życie w drodze ma bowiem też swoje uroki, choć gdy mija miesiąc zgrupowania, to wszystko potrafi zacząć nużyć. Trzeba umieć zachować balans, on sam mówi, że bardzo pomaga mu w tym żona, dzięki której może poświęcić się swojej pracy. Inna sprawa, że w zeszłym roku został ojcem i pewnie czasem chciałby więcej czasu spędzić z dzieckiem.

Maciej Ryszczuk i Iga Świątek

Na razie jednak nie ma zamiaru odpuszczać pracy w teamie Igi. W końcu kto zrezygnowałby z pomagania najlepszej zawodniczce na świecie tuż po wielkim triumfie w Roland Garros?

Dokładnie. Ja go w pełni rozumiem – mówi Czykier. – Niech jeździ i się rozwija. Wiadomo, że tenis to mnóstwo podróży, choć akurat Maciej w ruchu jest, od kiedy tylko go znam. Inna sprawa, że ciekaw jestem, ile tak wytrzyma. Na razie jednak nie ma zamiaru odpuszczać, bo świetnie idzie mu współpraca z Igą, a szkoda rezygnować z pisania takiej historii.

Ryszczuka powinniśmy więc oglądać w boksie Polki co najmniej przez kilka kolejnych lat. I to może cieszyć, bo zdecydowanie prawdą jest, że dzięki jego pracy Iga stała się prawdopodobnie najlepiej przygotowaną fizycznie tenisistką w tourze, której w dodatku nie męczą urazy.

A to w tenisie niesamowicie ważne. I trzeba taki stan rzeczy docenić.

SEBASTIAN WARZECHA

Fot. Newspix

Czytaj więcej o Idze Świątek:

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Trener Cracovii: W Białymstoku zagraliśmy konsekwentnie, nie mówiłbym o szczęściu

Damian Popilowski
0
Trener Cracovii: W Białymstoku zagraliśmy konsekwentnie, nie mówiłbym o szczęściu
Niemcy

Oficjalnie: Julian Nagelsmann nie dla Bayernu. Niemiec zostaje w reprezentacji

Damian Popilowski
1
Oficjalnie: Julian Nagelsmann nie dla Bayernu. Niemiec zostaje w reprezentacji

Inne sporty

Komentarze

9 komentarzy

Loading...