Adrianna Sułek, Natalia Kaczmarek oraz Pia Skrzyszowska – to trzy polskie lekkoatletki, o których w ostatnich miesiącach mówi się najwięcej. Wszystkie regularnie biją życiówki i z mityngu na mityng są coraz lepsze. Wszystkie mają jednak w światowej stawce absolutnie wybitne rywalki. Jak wiele im do nich brakuje?
Sułek już jest rekordzistką kraju, Skrzyszowska i Kaczmarek – jeśli dalej będą się tak fantastycznie rozwijać – mogą zostać nimi w niedalekiej przyszłości. Jeszcze w tym sezonie natomiast mają szansę na medal mistrzostw Europy. Ba, są w naprawdę wąskim gronie kandydatek do podium imprezy w Monachium.
Żadna z nich nie wywalczyła jednak ostatnio krążka na większej, światowej scenie w Eugene. W dużej mierze dlatego, że globalny poziom w ich konkurencjach jest po prostu piekielnie wysoki.
Kaczmarek co prawda dopadło wówczas zatrucie pokarmowe, ale nawet gdyby awansowała do finału i pobiegła poniżej 50 sekund, wciąż byłaby wolniejsza od niesamowitej Shaunae Miller-Uibo. Sułek jest natomiast skazana na rywalizację z Nafissatou Thiam, dwukrotną mistrzynią olimpijską. A w biegu na 100 metrów przez płotki – specjalności Skrzyszowskiej – pojawiła się nowa rekordzistka świata.
Jak wiele zatem dzieli Polki od największych gwiazd? I czy wkrótce do nich dołączą?
Spis treści
Dekadę temu byłaby już jedną z najlepszych, ale świat się nie zatrzymał
Pia ze wspomnianej trójki jest najmłodsza, bo urodziła się w 2001 roku – dwa lata później od Sułek i trzy od Kaczmarek. Wciąż mogłaby zatem startować w imprezach młodzieżowych (U23) – ale nie miałoby to większego sensu. Bo już czuje się komfortowo w seniorskiej stawce.
Tempo rozwoju naszej płotkarki jest imponujące, rzadko spotykane na polskim podwórku. Czasem można odnieść wrażenie, że Pia poprawia swoją życiówkę w co trzecim biegu. I nie jest to dalekie od prawdy, bo najlepszy czas w karierze Polka w tym sezonie ustanawiała… pięciokrotnie. A nawet ośmiokrotnie, jeśli uwzględnimy jeszcze rywalizację na 60 metrów z okresu halowego.
I na tym progresie przede wszystkim się skupiamy, skoro mówimy o tak młodej lekkoatletce – nie na miejscach, które osiąga w danych biegach. Trzeba przyznać jednak, że obrazki, w których Pia biła rekord życiowy, a i tak finiszowała jako trzecia czy czwarta zawodniczka w stawce miały miejsce nieraz.
Polka była trzecia w biegu eliminacyjnym, kiedy pobiegła 12.75 na igrzyskach w Tokio. Czwarta w półfinale MŚ w Eugene, kiedy osiągnęła życiowe 12.62. I również czwarta, kiedy zeszła z życiówką do 12.51 podczas sobotniego Memoriału Kamili Skolimowskiej.
Co to wszystko pokazuje? Poziom płotków na świecie jest niesamowicie wysoki. Na ten moment – nawet, kiedy Pia biega świetnie – zazwyczaj znajdują się od niej szybsze zawodniczki.
Nowa życiówka Pii (12.51) pozwoliłaby jej zająć dopiero przedostatnie miejsce w finale niedawno zakończonych mistrzostw globu. Poza zasięgiem Polki znalazłyby się m.in. jej rówieśniczka Brittany Anderson z Jamajki, mistrzyni olimpijska Jasmine Camacho-Quinn oraz przede wszystkim świeżo upieczona rekordzistka świata (czas 12.12), czyli Tobi Amusan.
Trzeba przyznać, że Nigeryjka złapała w tym sezonie niesamowitą formę. Formę, która też raczej nie jest dziełem przypadku. Bo to płotkarka, która z sezonu na sezon staje się coraz lepsza. Inna sprawa, że to samo możemy powiedzieć o Pii, która jest od niej sporo młodsza.
Co też nastraja pozytywnie – Skrzyszowska potrafi odpalić nawet, kiedy ma gorszy dzień. W wywiadach “na świeżo” po biegu nieraz była zaskoczona czasami, jakie osiągała. Tak to też zresztą wyglądało ostatnio. – Przez cały sezon mówiłam, że jestem gotowa pobiec 12.50 s. Ale akurat dziś gotowa się nie czułam, byłam nieco zmęczona, pogoda też nie sprzyjała. Okazuje się jednak, że jak się czegoś chcę i się skoncentruję, to jestem w stanie pobiec bardzo dobrze – mówiła przedwczoraj w Chorzowie.
Pia zapowiedziała, że wkrótce pokona kolejną granicę – 12.50. Generalnie Polka biega już na poziomie, który w przeszłości pozwalał zdobywać medale mistrzostw globu oraz igrzysk olimpijskich. Ba, niemal gwarantował podium tych imprez. Polska płotkarka jest po prostu niesamowicie szybka. Sęk tylko w tym, że świat również przyspieszył.
– To ciekawa sprawa, że ostatnio największe talenty mamy w konkurencjach, w których Europie trudno jest walczyć z najlepszymi – mówi nam Tomasz Spodenkiewicz, statystyk lekkoatletyczny prowadzący konto Athletics News na Twitterze. – Patrząc na ostatnie wyniki Pii, coraz mocniej jednak wierzę, że ona ten świat zdoła dogonić. Jej biegi nie były idealne. Jeszcze nie miała takiego, w której jej wszystko wyszło. A 12.51 to już rekord Europy młodzieżowców. To naprawdę duża sprawa. W Monachium może zdobyć swój pierwszy seniorski medal i nie ukrywajmy, można ją stawiać nawet w roli faworytki.
Ile znaczy bieganie poniżej 50 sekund?
Jeśli Natalia Kaczmarek nie zostanie w tym miesiącu medalistką mistrzostw Europy, będziemy mówić o sensacji. Tak to trzeba przedstawić. W tym sezonie na poziomie zbliżonym do niej na Starym Kontynencie biegały tylko dwie Holenderki, czyli Femke Bol oraz Lieke Klaver, oraz Anna Kiełbasińska. Reszta stawki nie była nawet blisko.
Podczas Memoriału Kamili Skolimowskiej Kaczmarek zachwyciła po raz kolejny, pokonując magiczną granicę. W 2021 roku jej trener Marek Rożej zapowiedział, że powinna zejść poniżej 50 sekund. Zrobiła to ku wielkiej radości całej polskiej kadry. – Każdy chciał, żeby w końcu się to którejś z nas udało. Natalia jest pierwsza. To dla nas wszystkich napędzający moment, daje nam nową energię do startów – opowiadała Anna Kiełbasińska.
Jak wiele jednak bieganie nieco poniżej 50 sekund znaczy na świecie? Powiedzmy, że pozwala nawiązać rywalizację z czołówką. Ale najlepsze biegaczki są jeszcze szybsze.
To niby nie powinno nikogo dziwić, bo przecież rekord świata na 400 metrów wynosi 47.60. Inna sprawa, że należy on do NRD-owskiej biegaczki Marity Koch i z dużym prawdopodobieństwem możemy powiedzieć, że jest nieczysty. Współczesne sprinterki potrafiły natomiast kręcić się w granicach 48-49 sekund. Przeanalizujmy wyniki z ostatnich wielkich finałów na dystansie jednego okrążenia.
Na igrzyskach w Rio de Janeiro złoto dawało 49.44, a podium 49.85. Podczas MŚ w Londynie – analogicznie – złota medalistka zaliczyła 49.92 a brązowa 50.08. W Dosze mówiliśmy o 48.14 oraz 49.47. W Tokio było to 48.36 i 49.46. A w Eugene 49.11 i 49.75.
Podobnie jak w przypadku biegu na 100 metrów przez płotki możemy zatem powiedzieć, że poziom na świecie w ostatnich latach znacząco wzrósł.
Karty rozdawała przede wszystkim Shaunae Miller-Uibo, dwukrotna mistrzyni olimpijska oraz aktualna mistrzyni świata. Zdrowa Bahamka jest niemal nieosiągalna dla pozostałych sprinterek. Niemal, bo nie można zapominać też o Salmie Eid Naser.
Zawodniczka, która od 2014 roku reprezentuje Bahrajn, jest autorką trzeciego najlepszego czasu w historii oraz złotą medalistką z Dohy. Od jakiegoś czasu jednak nie startuje – została zawieszona za unikanie kontroli antydopingowych. Pytanie, czy w 2023 roku, kiedy jej karencja nie będzie już obowiązywać, wciąż będzie biegać na tak wysokim poziomie (o ile znowu nie wpadnie). Przetasowanie w czołówce może też nastąpić za sprawą… Sydney McLaughlin, która podobno zastanawia się nad przejściem z płotków do biegania po płaskim.
Pozycja w światowych tabelach Kaczmarek, choćby w sezonie 2023, nie jest zatem zależna wyłącznie od niej samej.
– Postępy Kaczmarek z sezonu na sezon są ogromne – ocenia Tomasz Spodenkiewicz. – Jeszcze parę lat temu była zawodniczką, która nie mogła zejść poniżej 52 sekund. Teraz pokonała 50 sekund, i to na drodze do imprezy docelowej, którą będą ME w Monachium. Tak samo jak w przypadku Pii: myślę, że jej sufit nie został osiągnięty. Chociaż o ile w przypadku 100 metrów przez płotki tabele światowe wyglądają imponująco, to na 400 metrów możemy oglądać coraz lepsze wyniki. Być może MŚ w Eugene stanowiły okazję do zdobycia medalu, osiągając nie tak wybitny w skali światowej wynik. A już za rok w Budapeszcie [też MŚ – przyp. red.] będzie trzeba biegać dużo szybciej. No ale skoro Natalia się tak dynamicznie rozwija, to możemy liczyć, że się nie zatrzyma.
Ma wielkie rywalki również w Europie
Trudno o drugą polską lekkoatletkę, która aż tak wyróżnia się ambicją. Adrianna Sułek jeszcze w 2021 roku była – dla niedzielnych kibiców sportu w Polsce – anonimową postacią. Mimo tego, kiedy już “odpaliła”, zdobywając srebrny medal HMŚ w Belgradzie, była… z tego sukcesu średnio zadowolona. Bo liczyła na złoto.
– Wynik jest kosmiczny, jestem młoda, więc wierzę, że za kilka lat będę osiągała wyniki w okolicach 5000 punktów – opowiadała po zawodach. – Ale liczyłam, że w tym roku, kiedy byłam liderką światowych tabel, koło 4800 punktów wystarczy na złoto. Poziom był jednak tak wysoki, że rekord Polski dał tylko srebro.
5000 punktów to oczywiście cel Adrianny w pięcioboju, który jest rozgrywany na hali. Jeśli natomiast chodzi o siedmiobój – magiczna granica, do której dobiły tylko cztery lekkoatletki w historii, wynosi 7000 punktów. Polka oczywiście podkreślała, że chce do nich dołączyć. Mimo tego, że już pobicie wieloletniego rekordu Polski (6672), było wielkim osiągnięciem.
Siłą Sułek jest to, że na dobrą sprawę nie ma jednej, słabej konkurencji. Najgorzej w ostatnich latach radziła sobie w rzucie oszczepem, ale choć nie imponuje parametrami siłowymi tak jak czołowe holenderskie wieloboistki (Anouk Vetter czy Emma Oosterwegel), powinna być w stanie poprawić się jeszcze w nim o parę metrów. Jej mocną stroną stanowi też – co obserwowaliśmy zarówno w Belgradzie, jak i Eugene – wytrzymałość psychiczna. To ostatnie próby w danych konkurencjach technicznych są często jej najlepszymi.
No ale podobnie jak w przypadku Skrzyszowskiej i Kaczmarek: Sułek również mierzy się z naprawdę mocnymi rywalkami. Wielobój uprawia jedna z najlepszych lekkoatletek na świecie, czyli Nafissatou Thiam, która już w wieku 27 lat jest dwukrotną mistrzynią olimpijską i dwukrotną mistrzynią świata. Wielką regularnością imponuje też od dawna wspomniana Vetter. A nawet kiedy tej dwójki na tegorocznych halowych mistrzostwach świata zabrakło, kapitalny występ zaliczyła Noor Vidts i to ona, nie Sułek, sięgnęła po złoty krążek.
SPONSOREM POLSKIEGO ZWIĄZKU LEKKIEJ ATLETYKI JEST PKN ORLEN
Co też ma spore znaczenie – zdecydowana większość najlepszych wieloboistek świata, wyłączając parę Amerykanek, to Europejki. Zatem o ile Kaczmarek oraz Skrzyszowska będą miały w Monachium zdecydowanie łatwiej, Sułek znowu trafi do piekielnie mocnej stawki. Polka jednak pokazała, że potrafi się w takich odnajdywać. Nie peszy ją gra o wielką stawkę. W końcu już teraz jest czwartą zawodniczką globu. A że urodziła się w 1999 roku, to czas stoi po jej stronie.
– Ciągle ma do tych wymarzonych 7000 punktów daleko. Oczywiście musiałaby zrobić krok do przodu w praktycznie każdej konkurencji. Musiałaby mieć idealny występ, bez najmniejszej wpadki – mówi Spodenkiewicz. – Ale tak jak w przypadku Pii oraz Natalii: jest cały czas na fali wznoszącej. A na dodatek już w Eugene do medalu mistrzostw świata brakowało jej bardzo niewiele. Miała jeden z najlepszych “czwartych” wyników w historii. Sułek jest bardzo ambitna, ma charakter do tego sportu. Te rezerwy są. I choć trzeba liczyć się, że postęp w wieloboju na świecie też będzie miał miejsce, to gdybym miał typować, która z trójki Polek stanie za rok na podium MŚ: Sułek ma na to największe szanse.
KACPER MARCINIAK
Czytaj także:
Fot. Newspix.pl